• <
nauta_2024

Trump zapowiadał odrodzenie amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Ale nowe niszczyciele dla US Navy mogą powstać... w Korei

14.04.2025 14:15 Źródło: z mediów
Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Trump zapowiadał odrodzenie amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Ale nowe niszczyciele dla US Navy mogą powstać... w Korei
Fot. US Navy

Niedawno podpisane rozporządzenie prezydenta Donalda Trumpa zapowiadające szumnie „przywrócenie potęgi amerykańskiego przemysłu stoczniowego” ma wiązać się z wzrostem zamówień na statki w krajowych zakładach. Jak sugerują jednak komentatorzy, ze względu na ich stan oraz „zadyszkę” przy realizacji obecnych zamówień dla US Navy pojawiła się sugestia, by część zleceń przenieść do… Korei Południowej, ze względu na większe możliwości tamtejszych stoczni.

Informację na ten temat, w oparciu na doniesienia z Korei Południowej, przekazał portal Army Recognition 11 kwietnia br. Stąd należy do informacji podchodzić z pewnym dystansem, niemniej wedle przekazu jeszcze w marcu stocznia HD Hyundai Heavy Industries (HD HHI) z siedzibą w Ulsan miała poinformować o swojej zdolności do budowy nawet pięciu niszczycieli z systemem walki Aegis, które weszłyby w skład US Navy. Odbyło się to w listopadzie 2024 roku, przy okazji wcielenia do służby południowokoreańskiego niszczyciela ROKS Jeongjo the Great (DDG-995), pierwszego z sześciu zaplanowanych, które mają stanowić nowy trzon sił morskich kraju.

Czytaj więcej: HD Hyundai Heavy Industries dostarcza nowy niszczyciel serii KDX-III Batch-II do sił morskich Korei Południowej

Zdaniem HD HHI budowane przez stocznię niszczyciele mają być porównywalne z rozmiarami i zdolnościami z okrętami tej samej klasy, typu Arleigh Burke, które są budowane dla floty USA. Ich budowa ruszyła jeszcze pod koniec lat 80-tych XX wieku, stąd wraz z postępem technologicznym starsze jednostki modernizowano, a kolejne budowano w ramach nowych konfiguracji i podserii (Flight I, II, IIA i III). Aktualnie w służbie jest ich 74, w budowie 10, a portfel zamówień zakłada kolejne 15. Łącznie do służby ma wejść ich 99, niemniej z racji na to, że pierwsze jednostki tej serii weszły w skład US Navy jeszcze na początku lat 90-tych XX wieku, notabene tuż przed końcem istnienia ZSRR. Oznacza to, że po ponad 30 latach służby, w trakcie których są silnie eksploatowane, powinny zgodnie z planem być wycofywane, tak jak ma to miejsce w przypadku krążowników typu Ticonderoga, niemniej ze względu na obecne wyzwania już teraz wiadomo, że Departament Obrony przeciągnie i tak już wydłużony, planowany czas ich użytkowania.

Wodowanie niszczyciela typu Arleigh Burke, USS Harvey C. Barnum Jr., fot. US Navy


Okręty są budowane przez najważniejsze, amerykańskie zakłady stoczniowe, Ingalls Shipbuilding i Bath Iron Works. Średni czas budowy to 4-5 lat, co w porównaniu z wieloma stoczniami z Europy jest wprawdzie szybkim tempem, niemniej ze względu na potrzeby US Navy okazuje się, że to i tak „za wolno”. Problemem jest przede wszystkim, że tempo budowy wiąże się z dostarczeniem jednego, góra dwóch okrętów rocznie, co oznacza że kolejne niszczyciele typu Arleigh Burke byłyby dostarczane do co najmniej 2040 roku. W międzyczasie nie tylko miałoby się zacząć wycofywanie starszych jednostek tej serii, ale po 2030 roku rozpoczęłaby się budowa nowej generacji, oznaczonej jako DDG(X) lub Next-Generation Guided-Missile Destroyer. Byłyby to okręty przede wszystkim większe wypornościowo, od 13 000 do 15 000 ton, gdy ich poprzednicy mają do 9 900 ton. Stąd pojawia się tym bardziej pytanie o moce przerobowe amerykańskich stoczni, nawet jeśli zostałoby zaangażowanych więcej podwykonawców. Aktualnie w USA ma działać ich mniej niż 30, podczas gdy jeszcze w XX wieku miało ich być blisko 400. Wiele z nich także jest obciążonych zamówieniami na okręty innych typów i klas na wiele lat.

Niszczyciel ROKS Jeongjo the Great, fot. DAPA


Jak zauważają komentatorzy, okręty typu Arleigh Burke oraz typu Jeongjo the Great są porównywalne, przy czym te drugie są nawet nieco większe pod względem wyporności (w wariantach Batch-I to 10 000 ton i Batch II 12 000 ton), co ma je czynić największymi wyposażonymi w system AEGIS. Co istotne, ich budowa ma przebiegać jeszcze szybciej (3-4 lata), a w razie zaangażowania trzeciego zakładu stoczniowego, proces dostarczania niszczycieli mógłby zostać znacznie skrócony. Pojawia się jednak jeden zasadniczy problem, który może przekreślić całe zagadnienie i zamknąć temat, czyli amerykańskie przepisy dotyczące produkcji i zamówień uzbrojenia dla sił zbrojnych oraz innych służb. Wskazują one, że np. okręty muszą być budowane w USA, z zaangażowaniem krajowych podmiotów oraz łańcucha dostaw, maksymalnie ograniczając udział firm zagranicznych. Z tego też powodu dedykowane stocznie w kraju mają australijski Austal, włoski Fincantieri, a od ubiegło roku także południowokoreański Hanwha Ocean, który notabene uzyskał kontrakt na serwisowanie amerykańskich okrętach w swoich zakładach stoczniowych. Jednak mając już do czynienia z pewną nieobliczalnością obecnej administracji Białego Domu może się okazać, że „w tym szaleństwie jest metoda”, nawet jeśli kłóciłoby się to z fundamentalnymi przepisami oraz przyjętą głośno polityką „odrodzenia amerykańskich stoczni”. Furtką ku temu mógłby być zakup lub budowa zakładu stoczniowego przez HD HHI w USA oraz umowy między Waszyngtonem i Seulem umożliwiające transfer technologii oraz zlecenia prac podwykonawczych za granicą.

Czytaj więcej: USA stawia na odbudowę przemysłu stoczniowego. Trump podpisuje przełomowe rozporządzenie

Tu należy przypomnieć, że niedawno miało miejsce podpisanie porozumienia o współpracy między Huntington Ingalls Industries (HII) oraz właśnie HD Hyundai Heavy Industries (HD HHI). Co istotne, to do wspomnianego podmiotu amerykańskiego należy stocznia Ingalls Shipbuilding, odpowiedzialna za budowę niszczycieli typu Arleigh Burke. Porozumienie dotyczyło polepszenia produkcji okrętów na rynek obronny, a także statków w ramach projektów komercyjnych. Stąd można wysnuwać przypuszczenie, że ta umowa pozwoli zaprzęgnąć HD HHI do prac nad tymi okrętami.

Czytaj więcej: Porozumienie gigantów? Czołowe zakłady stoczniowe z USA i Korei Południowej rozpoczynają współpracę

Przypomnijmy, że nowa administracja ogłosiła plany w związku z ustawą "Ships for America" zakładającą zwiększenie amerykańskiej floty handlowej o 250 statków w ciągu 10 lat. W jego efekcie mają powstać nowe, komercyjne statki, pływające pod banderą USA oraz posiadające załogi złożone z obywateli amerykańskich. Także one mają być zbudowane w USA, a wszelkie zagraniczne pozostaną jako "rozwiązanie tymczasowe", tj. do momentu zastąpienia go statkiem zbudowanym w krajowej flocie. W zamierzeniu oznacza to plan wymiany całej krajowej floty handlowej, biorąc pod uwagę, że żadne jednostki zbudowane za granicą nie będą mogły wejść w jej skład po roku fiskalnym 2029. Dodatkowo, aby wymusić także na zagranicznych armatorach i przewoźnikach zamówienia w amerykańskich stoczniach, władze mają narzucić dodatkowe opłaty portowe związane z wpuszczaniem i obsługą statków zbudowanych w Chinach, co drastycznie uderzyłoby w wiele firm i mogłoby się odbić drastycznym skokiem cen oraz zaburzeniem łańcucha dostaw. A najbardziej ucierpiałaby na tym paradoksalnie właśnie gospodarka USA. Stąd południowokoreańskie stocznie liczą na wzrost zamówień w swoich zakładach, jednocześnie prowadząc wspomnianą wcześniej ekspansję na rynku amerykańskim. Podobnie mogą zdecydować się także inne kraje, jak Japonia, a od niedawna także Indie, które również wdrażają wart miliardy dolarów plan rozbudzenia własnych stoczni, wykorzystując swój największy atut, czyli ogromny zasób siły roboczej.

Niszczyciel typu Arleigh Burke, USS John Basilone, fot. Departament Obrony USA
etmal_790x120_gif_2020
CRIST 35 LAT

Dziękujemy za wysłane grafiki.