• <
nauta_2024

Stocznie są skazane na produkcję specjalną. Ceną nie wygramy [DEBATA]

Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Stocznie są skazane na produkcję specjalną. Ceną nie wygramy [DEBATA]
Crist

Nie mamy szansy konkurować ceną. Musimy podbijać rynki jakością, innowacyjnością, marką. To wnioski z debaty "Czy dzisiejszy przemysł stoczniowy w Polsce może być konkurencyjny?", która odbyła się podczas 5. Rejsu z Gospodarka Morską. 

Chiny pozostają niekwestionowanym liderem na globalnym rynku stoczniowym, dominując w zakresie ukończonych statków, nowych zamówień i portfela przyszłych realizacji. W 2025 r. ich pozycja umocniła się mimo pewnych wahań w pierwszej połowie roku. W trzecim kwartale nastąpiło odbicie, z chińskimi stoczniami zdobywającymi 75% zamówień mierzonych liczbą jednostek. Jak w takiej sytuacji konkurować na rynku? Jak pozycjonować polskie stocznie? Naturalnym kierunkiem wydaje się automatyzacja produkcji pozwalająca ograniczać koszty. Ale nie jest to rozwiązanie do bezwarunkowego stosowania. 

Monika Kozakiewicz prezes stoczni Nauta oceniła, że pełne doki pokazują konkurencyjność stoczni na rynku remontowym. Ale jak tę tendencję utrzymać? - W naszym przypadku trudno o całkowitą automatyzację, każdy remont jest inny, tak jak każdy statek jest inny. Więc szukamy optymalizacji w automatyzacji, ale specyficznej, dostosowanej do potrzeb stoczni remontowej. 

W przypadku stoczni o takim profilu kluczowe znaczenie ma rozwój handlu i pobliskich portów. W tym kontekście polskie stocznie mogą czuć się względnie pewnie i liczyć na remonty statków pływających na Bałtyku.

Z kolei w stoczniach produkcyjnych automatyzacja ma ogromne znaczenie. Rafał Przytarski dyrektor zarządzający stoczni Crist ostrzegał, że chińskie stocznie bardzo mocno inwestują w ten proces. 80% inwestycji w automatykę stoczniową ma miejsce w Chinach. W Europie skala inwestycji jest nadal niewielka. A Chiny odważnie wchodzą w coraz bardziej złożone i trudne projektu. - Gdy 13 lat temu oddawaliśmy armatorowi największy wówczas jackup - nie wierzono w Chinach, że oni coś takiego zbudują, my też w to nie wierzyliśmy. Dziś - niestety - dla Chin nie ma rzeczy niemożliwych. 

Jednak nasze stocznie mają szansę na rynku budów "trudnych". W ostatnich latach kierowano zamówienia do tureckich stoczni, jako tańszych ale następowało przekroczenie terminów i niska jakość sprawiły, że zamówienia "wróciły" do Polski.

Andrzej Denz prezes Damen Shipyard przypominał, że w Polsce zbudowano wiele statków floty technicznej. Jakość zawsze była bardzo dobra, ale produkt był za drogi na rynku światowym. W Wietnamie zbudowano stocznię "alternatywną", która produkowała podobne jednostki 30% taniej. - Nasza konkurencyjność jest tam, gdzie cena za kg jest większa niż w zwykłej barce. To jednostki bardzo złożone technicznie, luksusowe, wojskowe, na tych polach mamy szanse - mówił prezes Denz.

Artur Nastkiewicz prezes stoczni Naviretech podkreślał, że w Polsce realizujemy za mało projektów, ciągle jesteśmy montażystami kadłubów, czy kadłubów częściowo wyposażonych, a powinniśmy produkować gotowy produkt.

Ale nasze niewykorzystane okazje, mają różny podtekst. Skarb Państwa kupił projekt okrętu patrolowego, który wykonano na zlecenie Straży Granicznej we Francji. Polska może dysponować projektem i budować te wysokiej klasy patrolowce. Niestety, Skarb Państwa nie przekazał tego projektu stoczni czy stoczniom, nie robimy marketingu tych patrolowców. Projektem dysponuje Straż Graniczna. 

Prezes Nastkiewicz przypomniał, że potrzebne jest budowanie całego otoczenia przemysłowego stoczni. Włosi mają swoje stalownie oraz zautomatyzowane ciągi spawalnicze. Więc zarabiają więcej, są bardziej wydajni. I znowu pojawiają się absurdalne ograniczenia. Na Pomorzu - niby pojawiły się pieniądze na automatyzację przemysłu. Ale po analizie zasad projektu okazało się, ze to środki na tylko na oprogramowanie i ewentualnie serwer, a nie maszyny automatyczne.

Potencjał, pracownicy, marka 

Radosław Kowalczyk prezes szczecińskiej stoczni Wulkan ocenił, że branża powinna pokazywać wspólnie swój potencjał, a firmy nie powinny akcentować odrębności. - Aby być konkurencyjnym nie patrzmy jednostkowo na żadną stocznię szczecińską. To jest grupa firm, 70 podmiotów, ponad 2 tys. zatrudnionych ludzi i ogromny potencjał do wykorzystania. Ten potencjał działający np. w ramach partnerstwa prywatno-publicznego może być konkurencyjnym mechanizmem - przekonywał prezes Kowalczyk. - Oceniając obecną sytuację stoczni Wulkan stwierdził, że sytuacja jest stabilna, a firma działa na zasadach rynkowych. 

Lech Lechmański prezes stoczni Gryfia podkreślał rolę inwestycji w porty i stocznie. To mechanizmy wspierające się. Natomiast ważnym etapem rozwoju Gryfii jest inwestycja w kolejny dok, który podniesie możliwości produkcyjne stoczni i jej wydajność. 

Co jest zagrożeniem? Brak pracowników. Musi być stała praca, wtedy polscy fachowcy wrócą z zagranicy, już pierwszych wracających mamy w stoczni - stwierdził prezes Lechmański. Jednak jak podkreśla prezes Kozakiewicz, ważnym elementem jest nie okazjonalny, ale stały dopływ wykwalifikowanych pracowników - Trzeba budować wizerunek branży i zawodu, pokazywać, że to ciekawy przemysł i dobra praca - oceniała prezes Nauty.

Zbigniew Jagniątkowski prezes JPP Marine przypominał, że na rynku stoczniowym ważna jest marka, rozpoznawalność, marketing. - Stocznia Szczecińska nadal jest znana przez armatorów, mimo że takiego podmiotu w starej formule nie ma. Jednak określenie "Stocznia Szczecińska" na rynkach kojarzy się z jakością, jest w świadomości armatorów - mówił prezes Jagniątkowski. I to - jego zdaniem może być podstawa pozyskiwania zamówień i powrotu na rynki. 

Moderatorem panelu był Mateusz Kowalewski, wydawca serwisu GospodarkaMorska.pl.

etmal_790x120_gif_2020
CRIST 35 LAT

Dziękujemy za wysłane grafiki.