Pod koniec listopada niemiecki statek patrolowiec Seefalke wypłynął z PGZ Stoczni Wojennej. Statek przechodził tam przegląd klasowy, remont i prace konserwacyjne.
Seefalke wypłynął ze stoczni 27 listopada. Wszystkie prace w stoczni odbyły się terminowo. Poza przeglądem klasowym statek przeszedł prace konserwacyjno-malarskie, elektryczne, mechaniczne i wyposażeniowe. Jak donosi portal Polska-Morska.pl, z efektu zadowolony jest zarówno armator, jak i sama stocznia, która wyraziła nadzieję, że pomoże to przyciągnąć w przyszłości do jej doków inne jednostki armatora.
Seefalke to patrolowiec ochrony rybołówstwa, którego armatorem jest niemiecki urząd rolnictwa i żywności. Prace w PGZ Stoczni Wojennej zostały wykonane na mocy wygranego przez stocznię przetargu, w której PGZ SW pokonała czterech niemieckich konkurentów. Kontrakt został podpisany w maju. Jego wartość nie została ujawniona, choć udostępnione przez zleceniodawcę szacunki określają wartość prac na 756 tys. euro brutto. W trakcie przetargu największe znaczenie miała cena usługi (70 procent możliwych do zdobycia punktów) i wartość opłat stoczniowych (20 procent). Pod uwagę brana była także odległość od macierzystego portu Seefalke, niemieckiego Cuxhaven (10 procent). Wcześniej PGZ Stocznia Wojenna ubiegała się m.in. o kontrakt na remont niemieckiego okrętu-bazy Donau, ale sprawa utknęła ze względów formalno-prawnych w niemieckim sądzie federalnym.
Seefalke wszedł do służby w 2008 roku. Ma 72,7 metra długości, 12,5 metra szerokości i 5,05 metra zanurzenia. Jest napędzany silnikiem spalinowo-elektrycznym i osiąga prędkość 19,7 węzła. Jego załogę stanowi 20 osób.
Dwa największe na świecie promy wodorowe powstaną w Norwegii
Wyciek wody i porażenie prądem przyczyną śmierci technika na pokładzie promu Stena Line
Mein Shiff 7 przygotowuje się do prób morskich. To kolejny wycieczkowiec powstający w Meyer Turku
Wyposażenie napędowe od Kongsberga nada prędkości fregatom niderlandzkiego "Miecznika"
Saab dostarczy siłom morskim Hiszpanii systemy ostrzegania laserowego dla nowych fregat
Tragedia w gdańskiej stoczni. To było morderstwo, nie wypadek