• <
nauta_2024

Polar Star znów wyrusza na Antarktydę, choć powinien na emeryturę

Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Polar Star znów wyrusza na Antarktydę, choć powinien na emeryturę

Partnerzy portalu

Polar Star znów wyrusza na Antarktydę, choć powinien na emeryturę - GospodarkaMorska.pl

Polar Star to wysłużona jednostka – ma już 45 lat, a od ponad dekady pozostaje jedynym tego typu statkiem we flocie Stanów Zjednoczonych. Przeżył własne rodzeństwo, a nawet swoje wycofanie ze służby. Właśnie po raz 25. wyruszył na Antarktydę.

W 1971 roku amerykanie z wielką pompą ogłosili, że stoczniowy oddział giganta Lockheed zabiera się do pracy nad „najpotężniejszym na świecie lodołamaczem”, który miał służyć w amerykańskiej straży przybrzeżnej. Dwa lata później Polar Star, pierwszy z dwóch zamówionych statków tej klasy, został zwodowany. Jego wyposażanie i przygotowanie do służby trwało kolejne trzy lata. W styczniu 1976 roku był w końcu gotowy. Statek ma ponad 121 metrów długości i 25 metrów szerokości. Jego całkowity tonaż to 13 190 ton. Siostrzany statek Polar Sea został oddany rok później.

Polar Star został odpowiednio przygotowany do swoich zadań. Na zakrzywionym dziobie ma blachę o grubości 44 mm, a na śródokręciu – 32 mm. Potrafi brnąć przez lód o grubości ponad 6 metrów, choć musi to robić cofając i nacierając ponownie. Lód o grubości do dwóch metrów nie jest jednak żadnym wyzwaniem. W ten sposób stał się idealnym narzędziem do dostarczania zapasów na McMurdo – amerykańską stację badawczą, największa na Antarktydzie. W trakcie swojej służby Polar Star stał się jednak czymś więcej. Na jego pokładach pojawiło się pięć stałych laboratoriów i miejsce na instalację kolejnych. Może na nim pracować także okazała grupa naukowców.

W czasie swojej służby statek zaliczył wiele przygód, jak można się spodziewać po lodołamaczu, którego zadania polegały na torowaniu drogi na Antarktydę. W 1998 roku zdarzyło mu się także być pierwszym od 13 lat wojskowym statkiem amerykańskim, który zawitał do Nowej Zelandii – Polar Star przeholował tam statek Greewave.

W 2006 roku Polar Star zszedł do rezerwy. Okazało się jednak, że trzymanie go na ławce rezerwowych jest bardzo kosztowne. Na statku musiała pracować uszczuplona do 44 osób załoga, która trzymała go w formie, by mógł wyruszyć w lód w każdej chwili w razie potrzeby. Jednak w 2008 roku oszacowano, że wydłużenie jego eksploatacji o 25 lat będzie kosztowało 400 milionów dolarów. 8 do 10 lat wyceniono na 56 milionów. Jednosezonowy remont to około 8 milionów. Właściciel statku, National Science Foundation, ogłosił w 2009 roku, że dość już przekazał na statek pieniędzy i wysłał go na remont do Seattle.

Polar Star powrócił do służby w 2013 roku. W międzyczasie jego siostrzanej jednostce nie wytrzymało serce – w 2010 roku Polar Sea został wycofany ze względu na irytujące, powtarzające się problemy z silnikiem. Poszczególne elementy instalacji i części posłużyły jako organy do przeszczepu i przydały się przy remoncie Polar Star. Tak oto wracający z emerytury Polar Star stał się jedynym amerykańskim statkiem, jaki mógł dotrzeć do McMurdo.

W listopadzie 2021 roku Polar Star wyruszył na Antarktydę po raz 25. Na pokładzie znalazło się 159 członków straży przybrzeżnej. Lodołamacz toruje drogę dla innych jednostek transportujących zaopatrzenie na stację.
William Woityra, kapitan Polar Star, przyznaje, że wyprawa na południe na pokładzie tak leciwego statku jest wyzwaniem. Ale dodaje, że cała załoga jest zaangażowana i podekscytowana za każdym razem – w końcu po raz kolejny zobaczą na własne oczy tę część świata, której większość ludzkości nigdy nie będzie mogła obejrzeć.

Zadanie operowania statkiem, jakie staje przed Woityrą za każdym razem, nie jest łatwe. 45-letnia jednostka przeszła mnóstwo remontów i modernizacji, ale wciąż jest to statek pamiętający zimną wojnę. Jak można się domyślać, warunki po drodze nie ułatwiają sprawy. Dlatego też Polar Star jest bardzo awaryjnym statkiem.

Podobnie jak Polar Sea, Polar Star zmaga się m.in. z problemami z silnikami. Ale na tym lista się nie kończy. Były też komplikacje związane z uszczelnieniem (w 2018 roku podczas rejsu woda zalała maszynownię), psuły się też turbiny gazowe, pękał wspornik łożyska oporowego, co zatrzymało statek na ponad dobę w lodzie, załoga odkrywała problemy ze zgodnością między poszczególnymi systemami (podczas rejsu w 2018 roku padł jeden z silników przez problem z programowaniem w podstarzałym systemie sterowania). W 2019 roku nurkowie musieli pomagać przy problemach z wałem podczas rejsu w lodzie. Podczas tej samej wyprawy przegrzany obwód uszkodził jedną z rozdzielnic, awarii uległ jeden z parowników, a w spalarni... wybuchł pożar. Lista ciągnie się i ciągnie.

Za każdym razem podczas rejsu ekipa Polar Star musi wykazywać się wiedzą i kreatywnością, by poradzić sobie z tym, co akurat się zepsuje. A z racji tego, że Polar Star jest jedynym ciężkim lodołamaczem Stanów Zjednoczonych, gdyby utknął w grubym lodzie, bez zapasów zostaliby członkowie antarktycznych baz, ale nie byłoby też komu przybyć na pomoc załogom lodołamacza i prowadzonych przez niego statków. Trzeba byłoby zwracać się o pomoc do Rosjan (mają prawie 40 lodołamaczy, kilka kolejnych jest w produkcji i w planach), Kanadyjczyków (sześć lodołamaczy), Finów (siedem) lub Szwedów (sześć).

Być może już niedługo Polar Star będzie mógł odetchnąć i przejść na zasłużoną emeryturę. Amerykańska straż przybrzeżna pracuje nad modernizacją swojej floty lodołamaczy, ale potrzebuje na to nieco czasu. Pierwszy nowy statek ma być oddany w 2024 roku. Co prawda służby dysponują jeszcze jednym lodołamaczem, Healy, oddanym w 1999 roku, ale ten nie poradzi sobie ze skorupą lodową Antarktyki. Polar Star musi więc jeszcze chwilę posłużyć, czy mu się to podoba, czy nie.

etmal_790x120_gif_2020

Partnerzy portalu

EU_CERT_2024

Dziękujemy za wysłane grafiki.