• <
nauta_2024

Drew-Nauta otwarta na nowe wyzwania [ROZMOWA]

Maciej Czerliński, prezes spółki Drew-Nauta

Jak przyznaje prezes gdyńskiej Drew-Nauty, rok 2024 naprowadził firmę na dobrą drogę po ciężkim dla niej okresie. Tym samym 2025 przynosi kolejne wyzwania. O tym, co czeka firmę specjalizującą się w produkcji mebli okrętowych i innych pracach stolarskich, szalunkowych i izolacyjnych na statkach, rozmawiamy z jej prezesem, Maciejem Czerlińskim.

Minął panu właśnie rok na stanowisku prezesa Drew-Nauty.

Tak, dokładnie 29 stycznia br.

To był trudny rok?

Muszę przyznać, że działo się dużo i był to stosunkowo ciężki rok, ponieważ istniało wiele kwestii do naprawienia, jeżeli chodzi o samą spółkę, czy o sporządzenie realnego planu sprzedażowego na ten rok. Generalnie 2024 r. był ciężki dla całej branży. Wiele spółek i kontrahentów, z którymi współpracowaliśmy, też borykało się ze spadkiem przychodów, wzrostem kosztów i mniejszym wykorzystaniem posiadanych zasobów w firmach. Wpłynęło na to wiele czynników takich jak: sytuacja w gospodarce, konkurencja na rynku i restrykcje.
W spółce, którą zarządzam wszystko, co zaplanowano w obszarze działań restrukturyzacyjnych, udało się zrealizować. W dalszym ciągu czekamy jednak na zatwierdzenie przez sąd układu. Przeszedł on zgodnie z założeniami, więc wszystko jest jak najbardziej na dobrej drodze. To cieszy, bo niedługo spółka będzie obchodziła jubileusz. Drew-Nauta powstała w 1997 roku i wtedy to została wydzielona z zasobów Stoczni Remontowej Nauta jako spółka stanowiąca odrębny podmiot, więc cieszę się, że udało się to utrzymać. Tym bardziej, że zaplecze i potencjał, którym dysponujemy, tj. warsztat, sprzęt, pracownicy, w tych czasach jest ogromną wartością, więc szkoda byłoby to zaprzepaścić. Pracownicy legitymują się wieloletnim stażem pracy w spółce, są bardzo dobrzy i posiadają unikalne umiejętności. Spółka Drew-Nauta jest znana i szanowana przez klientów cywilnych i wojskowych. Jestem więc zadowolony, bo było o co walczyć.

Funkcjonujecie w specyficznej części przemysłu stoczniowego. Zajmujecie się stolarstwem, co nie jest zazwyczaj pierwszym skojarzeniem jakie przychodzi do głowy na hasło „stocznia”. W całej branży jest trudno o pracowników. Mówi pan, że macie świetny zespół, ale co, kiedy trzeba kogoś znaleźć? Czy to jest problem?

Jest problem. Prowadziłem w 2024 roku rekrutację. Przez kilka miesięcy szukaliśmy stolarzy i tak naprawdę nie udało się ich znaleźć.

I co teraz?

Byliśmy w komfortowej sytuacji, bo prowadziłem tę rekrutację celem zbadania perspektyw pozyskania pracowników w momencie, kiedy nie było to pilne. Chciałem zwiększyć zespół w bezpiecznym okresie, żeby być przygotowanym na potencjalne nowe prace i żeby mieć czas na zaadaptowanie nowego pracownika, zapoznanie go ze specyfiką pracy firmy, stoczni i zespołu. Nie mieliśmy tzw. „noża na gardle”. Przewinęli się różni ludzie, ale niestety się nie sprawdzili.
Na razie nasz zespół powiększył się o jednego nowego pracownika, lecz w dalszym ciągu poszukujemy osób do zespołu produkcyjnego. Problemem w znalezieniu stolarza w naszym przypadku nie jest do końca poziom oferowanego wynagrodzenia – ono nie miało na to wpływu, czy ktoś przyjdzie, czy nie, bo po prostu tych ludzi nie było na rynku pracy. Pracownicy o unikatowych umiejętnościach są po prostu za wszelką cenę utrzymywani w firmach, żeby nie odpłynęli.
Jest więc duży problem z pozyskaniem dobrych pracowników. Mimo iż w tzw. „budowlance” dużo firm zamknęło lub ograniczyło swoją działalność, ludzie tam pracujący szukali innego pracodawcy, pracy w innym charakterze/specjalności albo powyjeżdżali. Wydaje mi się, że monter czy spawacz po ukończonym kursie mają niższy próg wejścia do branży niż stolarz do swojej. Sama produkcja mebli nie jest może tak złożona, ale montaż tego na okręcie lub statku już tak.
Zbudowanie mebla w warsztacie, jeśli ktoś ma pojęcie i przeczyta rysunek techniczny, nie jest wielką filozofią. Te meble są stosunkowo proste, to nie są tzw. „dekory”. Po chwili wdrożenia to jest do zrobienia, ale montaż, odnalezienie się w tych miejscach, gdzie nie ma kątów prostych, poziomów i pionów, wymaga trochę wyobraźni, umiejętności i doświadczenia.

Jak wygląda wasza praca? Otrzymujecie zlecenie na meble, czy również inne elementy drewniane, jak podłogi czy elementy wykończenia?

Do tej pory pracowaliśmy bardzo dużo dla Stoczni Remontowej Nauta, czyli dla podmiotu, na którego terenie się znajdujemy. To wciąż nasza „spółka-matka” posiadająca większościowy pakiet udziałów. Wykonujemy sporo zleceń także dla PGZ Stoczni Wojennej. Dla PGZ SW wykonywaliśmy głównie remonty na okrętach wojskowych, dla Nauty więcej prac na jednostkach cywilnych.
Zakres realizowanych prac jest różny. Jeżeli ofertujemy i wygrywamy przetargi na wyposażenie kabin i pomieszczeń, to jesteśmy ich producentem, dostawcą i montażystą. Wykonujemy meble od drewnianych po nierdzewne. Jesteśmy w stanie kompleksowo zrealizować wyposażenie tego typu. W międzyczasie wykonywania kontraktów związanych z meblami, montujemy i demontujemy też izolację, robimy zabezpieczenia pomieszczeń czy podłóg na czas remontów. To są główne działki, którymi spółka się zajmuje.
Zapytań mamy wiele, bardzo różnych. Tak naprawdę nie wszystkiego się podejmujemy ze względu na zaangażowanie w inne projekty, ponieważ przy remontach zakresy prac są często niewielkie – armator decyduje się na przykład na wymianę kilku metrów podłogi. Nie zawsze możemy podjąć się realizacji tak drobnych prac, bo przy tak małych zakresach to się po prostu nie opłaca. Na rynku funkcjonują też inne mniejsze podmioty o niższych kosztach stałych, które tego typu pracę wykonają. Występuje tu więc pewna synergia.

Wychodzicie poza duet Stocznia Wojenna – Nauta?

Oczywiście wychodzimy z ofertami na rynki zewnętrzne. Staram się pozyskać dla spółki dużych, znaczących partnerów lokalnych. Do tej pory firma miała epizodyczne przypadki pracy na terenie Gdańska przy różnych projektach. Dla przykładu, w zeszłym roku współpracowaliśmy na terenie stoczni Crist ze spółką Termika – na projekcie NB100, wykonywaliśmy tam wyposażenie, meble z montażem.
Z posiadanych referencji, krążących w branży opinii i informacji wynika, że Drew-Nauta kojarzy się dobrze. Jakość wykonywanych prac jest bardzo wysoka, jesteśmy bardzo elastyczni i bezkonfliktowi.
Staram się wnieść do spółki świeżość. Ten wcześniejszy okres, czy podczas COVID-u, czy już po nim, był ciężki dla wszystkich, również dla nas. Przydało się nam świeże spojrzenie i uważam, że to się sprawdza. Mamy bardzo dobre kontakty, przede wszystkim personalne z różnymi partnerami, a jestem zdania, że to bardzo ważny czynnik do kooperacji i współpracy.

Czy w ostatnim roku realizowaliście jakiś projekt, z którego jesteście szczególnie dumni albo który był specjalnym wyzwaniem?

Każdy projekt niesie ze sobą wyzwanie. Nawet jeśli wykonywaliśmy setki podobnych projektów, to zawsze były w nich jakieś zmiany. Te realizacje nie są tak naprawdę powtarzalne. Jestem dumny przede wszystkim z tego, że mimo sytuacji, która nastąpiła na początku roku, spółki, które zlecały nam pracę, nie zrezygnowały z współpracy. Zakończyliśmy bardzo duży projekt ORP Mamry dla Stoczni Wojennej. To było duże i czasochłonne zlecenie. Ponadto, w 2024 roku zrealizowaliśmy kilka mniejszych projektów, np. wspomniane NB100, jak również wiele pobocznych prac dla Stoczni Remontowej Nauta.
Pod względem skali największym projektem jest właśnie ORP Mamry. W zeszłym roku wygraliśmy przetarg na wykonanie mebli dla jednostki ORP Wigry, a także rozpoczęliśmy prace na jednostce ORP Iskra, która stacjonuje w SR Nauta. Co więcej, w 2024 roku podpisaliśmy umowę ramową z PGZ Stocznią Wojenną, która ułatwia komunikację i przepływ informacji.

2025 to zatem nowe otwarcie dla Drew-Nauty? Rozpoczyna się poszukiwanie nowych wyzwań?

Podejrzewam, że ten rok będzie punktem zwrotnym. Chciałbym, żeby tak było. 2024 to faktycznie okres poświęcony na ustabilizowanie sytuacji, wyprostowanie pewnych kwestii, ostudzenie emocji i odbudowanie wiarygodności naszej marki. W tym roku mamy dobre rokowania. Mam nadzieję, że uda się współpracować także z firmami z Gdańska. Być może tutaj w sąsiedztwie pojawi się jakaś współpraca. Możliwości są.

Jak pozyskać te nowe zamówienia? Czy zlecającymi są tylko stocznie, czy może to być też armator lub inny partner?

Każdy może być zlecającym. Obecnie przez to, że jesteśmy członkiem grupy spółek Stoczni Remontowej Nauta, to większość prac zlecała nam właśnie Nauta i PGZ Stocznia Wojenna, bo z nimi jesteśmy powiązani przez Polską Grupę Zbrojeniową S.A. Działamy w kooperacji, stocznie wysyłają zapytania, a my sporządzamy i przedkładamy nasze oferty. Jeżeli dochodzi do negocjacji, to faktycznie trzeba się zobaczyć, dlatego – jak mówiłem – uważam, że ten aspekt relacji jest bardzo ważny.
Staram się zawsze pracować tak, żeby to, co powiem, zostało potem zrealizowane. Bardzo często uścisk dłoni znaczy dla mnie więcej niż podpis na papierze, choć bez tego formalizmu się nie obejdzie. Na takiej samej zasadzie staram się dobierać partnerów, z którymi współpracujemy. Jeżeli sobie coś powiemy, to dotrzymujemy słowa. Bardzo ważna jest niezawodność. Te firmy, dla których realizowaliśmy kontrakty, czyli między innymi stocznie czy Termika, wszyscy wywiązali się z swoich zobowiązań. Jestem zadowolony, te relacje są istotne.
Jeżeli chodzi o zleceniodawców, to jak najbardziej jesteśmy w stanie też wykonać pracę bezpośrednio dla armatora czy jakiegokolwiek innego klienta.

A jeśli taki armator zadzwoni i powie, że chce, żebyście wykonali pracę na jego statku, ale ten stoi w Niemczech, Francji czy Holandii, to jesteście w stanie pojechać na miejsce?

Jeżeli zlecenie będzie atrakcyjne, to jak najbardziej. Jeszcze przed moim przyjściem do firmy zdarzało się, że spółka realizowała jakieś prace np. na terenie Holandii. Jeżeli zamówienie będzie atrakcyjne to nic nie stoi na przeszkodzie wykonywania prac za granicą.

A jeśli zadzwoni ktoś z zapytaniem o meble do biura i akurat w waszym harmonogramie byłaby na to przestrzeń – podejmujecie się?

Tak, to też jest możliwe do zrealizowania. Jeżeli wszystko się zepnie dobrze i dla nas i dla zlecającego, to jak najbardziej można coś takiego zrobić.

Dopytuję o to, bo zastanawiam się, czy fakt obecności w grupie Nauty nie jest postrzegany przez waszych klientów jako ograniczający was? Czy nie myślą, że pracujecie tylko i wyłącznie dla Nauty i nie wychodzicie na zewnątrz?

Jeżeli ktoś spółki nie zna, to może uważać, że jesteśmy jakimś działem stoczni, który realizuje zlecenia wyłącznie stacjonarnie na terenie Nauty. Ograniczeń, jeśli chodzi o stocznię, nie mamy żadnych. Dlatego moim zadaniem jest wyjść z usługami także na zewnątrz. Nauta nie wstrzymuje nas w działaniu ani na terenie stoczni, czy poza nim. Czuję pełne wsparcie i bezpieczeństwo, więc moją rolą jest spróbować zaistnieć.
Lokalnie jesteśmy znani, a nasi konkurenci, którzy zajmują się podobną dziedziną są raczej więksi. Mamy więc swoje pole do zagospodarowania. Na okrętach czy jednostkach cywilnych są różne skale prac, różne zakresy.

Nie ma dla was znaczenia, na jakim rodzaju statku pracujecie? Bez znaczenia, czy to jack-up, czy tankowiec?

Poza pewnymi procedurami szeroko rozumianego bezpieczeństwa nie ma to znaczenia.
Meble w większości jednostek są konstrukcyjnie podobne. Zajmujemy się również tapicerowaniem mebli, ale z tą kwestią także nie ma problemu.
Jeżeli chodzi o rodzaj jednostki, to kompletnie nie gra żadnej roli.

Jak jest z waszym łańcuchem dostaw? Czy okres COVID-u, następnie wojny w Ukrainie, która spowodowała również ekonomiczne zamieszanie, poskutkował dla was jakimiś utrudnieniami w dostawach?

Nie słyszałem, żeby występował problem z dostępem do materiałów wykorzystywanych przez spółkę. Podwyżki – to na pewno nas dotknęło, jak wszystkich. Ale nasza część w remontach nie jest na tyle duża, żebyśmy nie poradzili sobie z zapotrzebowaniem na materiał. Nie odczuliśmy zatem znacząco jakichś problemów w logistyce czy dostawach.

Zgłaszają się do was armatorzy jednostek stricte turystycznych albo jachtów? Przecież to są jednostki, które kojarzą się z drewnem.

Zdarza się, że mamy zapytania od większych instytucji. W 2024 miałem kilka rozmów z producentami jachtów, ale to nie była praca dla nas – te firmy potrzebują nie tyle podwykonawców, co agencji, które pośredniczą w zatrudnianiu. Oni chcą mieć fachowców najlepiej na miejscu, którzy będą siedzieć u nich fabryce, tam produkować meble oraz je montować. Jako potencjalni partnerzy byli bardzo atrakcyjni, to były dobre, duże firmy, ale my w tamtym czasie mając zlecenia tutaj w stoczni na terenie Gdyni, nie mogliśmy oddelegować pracowników.

Wracając do zakresu waszych prac: czy Drew-Nauta zajmuje się także projektowaniem mebli na statki?

Spółka w swoich zasobach nie posiada działu projektowego. Ponieważ współpracowaliśmy z firmami, które taką usługę oferują, jesteśmy w stanie zrealizować ten zakres, ale do tej pory dostawaliśmy gotową dokumentację.
Przy jakichś szybszych zleceniach, takich bieżących, dostajemy dokumenty, przygotowujemy na tej podstawie wycenę, ofertę i walczymy o zlecenia. Ale przy większych projektach, jak te, które realizujemy dla SR Nauta oraz PGZ Stoczni Wojennej, pewną dokumentację tworzymy sami. To jest w naszym zakresie i radzimy sobie z tym bez problemu.

Abstrahując od kwestii restrukturyzacji spółki, jakie są największe problemy, z którymi się obecnie borykacie?

Naszym jedynym, głównym problemem, z którym chyba boryka się cała gospodarka, jest ciągłość pracy. Mamy zasoby, jeśli chodzi o maszyny i ludzi – kapitał główny jest wystarczający, ale ciągłość pracy nie zawsze jest zachowana. W związku z tym celem na 2025 jest rozbudowanie portfela zamówień, żeby zachować to co mamy i regularnie pozyskiwać nowych partnerów, którzy pozwolą na efektywniejsze i pełne wykorzystanie naszych zasobów.

Co jest do tego potrzebne? Czy przydatny jest udział w targach branżowych, czy lepiej działa poczta pantoflowa i codzienna praca nad przetargami i ofertowaniem?

Póki co bardzo dobrze działa tzw. poczta pantoflowa. Jeżeli chodzi o targi i tego typu imprezy, to nasze możliwości z uwagi na koszty są ograniczone. Na targach często wystawiają się silne firmy, które są w stanie zrealizować bardzo duże zlecenia.
Tymczasem dla spółki bezpieczne jest, żeby mieć zróżnicowany portfel zamówień, nie uzależniać się od jednego klienta ze wszystkim co się ma. Więc nawet gdybyśmy dostali takie zapytanie i bylibyśmy w stanie je wykonać, to nie wiem, czy byłoby to rozsądne. Najprawdopodobniej wsparlibyśmy się podwykonawcą, żeby zminimalizować ryzyko. Tym bardziej, jak było to widać przy współpracy z Termiką na terenie stoczni Crist – bo to było większe zadanie, które realizowaliśmy przez współpracę – to działa dobrze. Inne firmy z naszej branży, czyli stolarskiej, przy większych zadaniach robią to samo. Mam nadzieję, że prace na realizowanym projekcie Miecznik, który będzie za jakiś czas wyposażany, też będą wykonywane przy współpracy. Uważam, że jest to zdrowe i bezpieczne.

Bierzecie pod uwagę wejście w konsorcjum z innymi firmami z rynku, by stanąć do przetargu o takie duże zlecenia jak wspomniany Miecznik?

Myślę, że jeśli chodzi o zakres prac stolarskich wykonywanych na projekcie Miecznik realizowanym przez PGZ SW, jest na to szansa, ale czy tak się stanie – tego nie wiem.

Żeby zawiązać takie konsorcjum trzeba się jednak dogadać z rynkowym rywalem.

Zdrowa konkurencja jest tak czy inaczej potrzebna, żeby spółki nie osiadły na laurach, starały się być coraz lepsze i żeby rynek funkcjonował. Wydaje mi się, że będzie trzeba to ująć właśnie relacjami i partnerstwem, a nie chciwością i zaciętością, żeby wszystko robić samemu. Takie podejście ma złe skutki.
Dużo się ostatnio dzieje w naszej branży, szczególnie w sferze wojskowej. Lokalne stocznie pozyskują i kształtują nowe osoby do pracy. Uważam, że tak to powinno wyglądać. Działamy dla wspólnego dobra. Każdy z nas, który będzie w tym uczestniczył, dostanie kawałek tortu. Bratobójcza walka nie ma sensu. Więcej uzyskamy rozmawiając, negocjując, dogadując się, tworząc zdrową relację i partnerstwo, niż walcząc za wszelką cenę, bo to nigdy nie wyjdzie nam na dobre.

A czy fakt, że jesteście częścią PGZ nie stawia was w faworyzowanym miejscu w przetargach na zlecenia z Marynarki Wojennej?

Nie – współpracujemy na warunkach rynkowych. Musimy się tak samo starać jak podmioty zewnętrzne spoza Grupy PGZ. Tak samo jak konkurencja ofertujemy, musimy przedstawić atrakcyjne, rynkowe warunki. Nie ma tu mowy o jakiejś faworyzacji, lepszej pozycji albo preferencyjnych warunkach.


etmal_790x120_gif_2020
CRIST 35 LAT

Dziękujemy za wysłane grafiki.