Podczas drugiego dnia tegorocznego Forum Wizja Rozwoju rozstrząsano, czy możliwe jest odbudowanie dużych stoczni w Polsce.
Panel dyskusyjny dotyczący potencjalnych możliwości odbudowania stoczni w Polsce w takim rozmiarze, w jakim funkcjonowały one w XX wieku, prowadził Jerzy Czuczman, prezes Polskiego Forum Technologii Morskich. Przedstawił on na początku dane z GUS i KRS, żeby nakreślić zgromadzonym, jak wygląda kondycja polskiego przemysłu stoczniowego obecnie. Wedle przedstawionych przez niego informacji, branża jest daleka od kryzysu. Głównym graczem pozostaje prywatny holding stoczniowy Remontowa, z roku na rok coraz większy udział w rynku mają inne stocznie prywatne, zaś niewielki procent stanowią stocznie, w których większość udziałów posiada Skarb Państwa. Jerzy Czuczman przedstawił też dane dotyczące zatrudnienia, liczby aktywnych spółek w branży, atrakcyjność dla inwestorów i przeciętne wynagrodzenie w sektorze. Wynika z nich, że sektor żyje, jest stosunkowo atrakcyjny dla inwestorów i ma się ogólnie rzecz biorąc nie najgorzej. Potwierdzają to przychody – w ostatnich latach najwyższe w historii, choć – jak później zaznaczył Marcin Ryngwelski, prezes firmy Thesta, były prezes stoczni Remontowa Shipbuilding – przychody mają mniejsze znaczenie niż zysk.
Ostatnie dane, jakie przedstawił Czuczman, były jednak mniej optymistyczne.
– Tu jest troszeczkę smutniej. W liczbach ogólnych fajnie wygląda przemysł stoczniowy, ale w budowie nowych jednostek jest trochę gorzej. 2021 to tylko 8 statków na gotowo, ale jest za to duży skok na plus w jednostkach nie w pełni wyposażonych – mówił Czuczman.
Te dane posłużyły jako background do dość zaciekłej dyskusji, w której wzięli udział eksperci ds. budowy okrętów Andrzej Buczkowski i Jerzy Miotke, Marcin Ryngwelski – prezes Zarządu Thesta, Ireneusz Ćwirko – prezes Zarządu stoczni Crist, Henryk Ogryczak – prezes Zarządu Grupy Przemysłowej Baltic oraz Maciej Styczyński, naczelnik Wydziału Przemysłu Okrętowego w Ministerstwie Infrastruktury, który zastąpił w panelu wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka.
W dyskusji przebijała co jakiś czas nutka sentymentu do czasów, kiedy – jak mówił Andrzej Buczkowski – Polska była piątym producentem statków na świecie. Pojawiały się jednak także zdania, że przed dyskusją na temat tego, czy możliwe jest odbudowanie wielkich stoczni w Polsce trzeba sobie zadać pytanie, czy jest sens, by to robić.
Jerzy Czuczman zapytał na początku o komentarz do przedstawionych danych – czy pokazują one, że stocznie radzą sobie bardzo dobrze, czy wręcz przeciwnie – pozostawiają niedosyt. Andrzej Buczkowski stwierdził, że dane są nieweryfikowalne (choć Jerzy Czuczman wyraźnie przedstawił ich źródło – GUS i KRS).
– Dane są tak dobre jak nigdy, a jaka jest prawda wszyscy widzą – powiedział pesymistycznie Buczkowski.
Również Jerzy Miotke stwierdził, że przedstawione dane pozostawiają niedosyt. Wspomniał jako pierwszy podczas dyskusji o temacie, który wracał nieustannie – o braku kadr na każdym poziomie w branży. Wezwał także do ustanowienia konsorcjów, które „doprowadzą do stanu używalności ten sektor”.
O problemach z kadrami szerzej opowiedział Marcin Ryngwelski. Stwierdził, że obok liczby zatrudnionych powinna znajdować się rubryka pokazująca liczbę fachowców, bo – jego zdaniem – wielu ludzi zatrudnionych na każdym poziomie w branży nie ma wystarczających kompetencji. Dodał, że same statystyki są trudne do oceny w oderwaniu od realiów, które mocno się zmieniły w ciągu ostatnich 20 lat.
Z kolei Maciej Styczyński reprezentujący Ministerstwo Infrastruktury uznał, że dane trzeba ocenić jako umiarkowanie satysfakcjonujące. Jego zdaniem w ostatnich latach w branży udało się bardzo dużo dokonać i sektor idzie w dobrym kierunku.
O braku kadr mówił też Ireneusz Ćwirko. Ma on żal, że duńska firma przejmując zakład Synergia na terenie Stoczni Gdańskiej jest w stanie przejąć 500 fachowców z produkcji.
– Nie ma szkół, a na uczelniach nie ma kierunków. Na szczęście nam się udało w tym czasie stworzyć kadrę, która jest w stanie spełniać dzisiejsze oczekiwania – powiedział.
Temat braku personelu wzbudził gorącą dyskusję. Marcin Ryngwelski powiedział, że młodzi ludzie nie chcą kształcić się i pracować w stoczniach, co widać w szkołach in uczelniach. Jego zdaniem, zatrudnienie w sektorze może jednak maleć, ale przy postępującej robotyzacji i automatyzacji nie powinno się wiązać ze spadkiem produktywności.
Uczestnicy panelu mieli również różne definicje dużych stoczni – od posiadania dużych możliwości finansowych do możliwości sprzętowych. Rozważając jednak, jakie produkty miałyby duże stocznie oferować, Jerzy Miotke zaproponował, by były to jednostki potrzebne w kraju, jego zdaniem zatem duże stocznie powinny się skupiać na potrzebach krajowych i regionalnych.
– Róbmy to, co jest potrzebne w kraju, żeby gaz do Polski nie musiał być wożony gazowcami budowanymi w Korei, róbmy to, co potrafimy robić, a nie rzucajmy się na wycieczkowce czy okręty podwodne – mówił.
Inny pogląd poniekąd przedstawił Andrzej Buczkowski, który mówił o konieczności maksymalnego wykorzystania infrastruktury stoczniowej do budowy dużej ilości jednostek. Te jednak siłą rzeczy musiałyby być przeznaczone na eksport. Powiedział on jednak, że dostrzega w światowej branży stoczniowej trend przejmowania dużych zakładów przez rządy krajowe, w celu budowania zabezpieczania możliwości budowania okrętów dla swoich marynarek wojennych.
Ireneusz Ćwirko i Marcin Ryngwelski w trakcie dyskusji zwracali jednak uwagę, że stocznie z wiodącym udziałem Skarbu Państwa w Polsce nie radzą sobie dobrze.
– Stocznie państwowe nie są w stanie funkcjonować, państwo i obywatele nie powinni dokładać do tego biznesu – powiedział stanowczo Ćwirko.
Jerzy Czuczman zadał jednak również ważne pytanie – jaki jest sens posiadania dużych stoczni, czy nie lepiej na rynku obecnie funkcjonują mniejsze, wyspecjalizowane zakłady. Maciej Styczyński z resortu infrastruktury stwierdził, że taki sens byłby wtedy, gdyby stocznia mogła wziąć na siebie realizacje dużych zleceń czy obronności, czy armatorów, nie zwrócił jednak uwagi na niewielką ich ilość i duży rozstrzał technologiczny.
To doprowadziło do kolejnego pytania o potencjalny model biznesowy takiego zakładu. Według Marcina Ryngwelskiego współczesna stocznia to montownia i żaden inny hybrydowy lub historyczny nie ma rynkowego sensu istnienia. Mówił on też o – jak stwierdził – najważniejszej kwestii, czyli finansowaniu takiego projektu.
– Wszystko jest w rękach banków. Dla banków biznes stoczniowy jest ryzykowny. Kiedy jako prezes Remontowej rozmawiałem z prezesami banków, zawsze wyciągano wyniki finansowe stoczni państwowych, mówiono na tej podstawie, że jest duże ryzyko, więc albo zwiększymy zabezpieczenia, albo oprocentowanie skoczy do góry – opisywał Ryngwelski.
Podsumowując dyskusję, która nie przyniosła jednakże ważnych wniosków, Irenusz Ćwirko trzeźwo zauważył, że wszystko zaczyna się od pozyskiwania zleceń dla sektora – jeżeli są klienci, znajdą się pracownicy i branża będzie się rozwijać.
Mitsubishi Shipbuilding dostarcza duży prom samochodowy Keyaki japońskim zamawiającym
Szwedzi czekają na polskie promy. W porcie Ystad rosną obawy o finanse i przyszłość wspólnego projektu
Latarnie Gospodarki Morskiej 2022 w kategorii "Lider Technologii Morskich". Ruszyło głosowanie online
Drugi okręt podwodny dla sił morskich Hiszpanii zwodowany. Tak się prezentuje
Ulstein woduje kolejny statek, którego kadłub zbudował CRIST. Tak prezentuje się Nexans Electra
Mitsubishi Shipbuilding dostarcza duży prom samochodowy Keyaki japońskim zamawiającym
W Turcji ruszyła budowa pierwszego okrętu logistycznego dla sił morskich Portugalii
Hiszpański „Hydrograf”? Navantia zbuduje okręty specjalistyczne dla Armada Española
Duńskie promy bardziej przyjazne środowisku. Jeden z nich otrzyma nowy system akumulatorów