Podczas konferencji Defence24 Days panelistą Bloku Prezentacyjnego pt. „Modernizacja Marynarki Wojennej RP” był Philipp Schön, szef działu sprzedaży okrętów podwodnych w thyssenkrupp Marine Systems, który przedstawił ofertę na okręty podwodne dla polskiej Marynarki Wojennej w ramach programu „Orka”. Była to okazja, by lepiej poznać propozycję sąsiada „zza Odry”, przy czym nie brakowało tu „nowości”.
Niemiecka oferta budziła niemałe zainteresowanie m.in. z powodu wielu komentarzy w Sieci sugerujących, że może być jednym z głównych faworytów w postępowaniu. Podobne głosy pojawiały się wcześniej, choćby w poprzedniej dekadzie XXI wieku, gdy strona niemiecka kilkukrotnie zgłaszała chęć dostarczenia nowych jednostek podwodnych Polsce, w tym oferując udział w programie ich budowy.
Narrację o „najlepszym wyborze” miało utwierdzić ogłoszenie
przez Agencję Uzbrojenia listy trzech najwyżej punktowanych, potencjalnych
dostawców okrętów podwodnych, nie podając jednak konkretów, który z nich był
tym „numerem jeden”.
Kilka tygodni później delegacja przedstawicieli resortu obrony i agencji, z wiceministrem Pawłem Bejdą na czele, odwiedziła Niemcy, gdzie zapoznała się z działalnością m.in. stoczni thyssenkrupp Marine Systems (tkMS) z siedzibą w Kilonii, Centrum Szkolenia Okrętów Podwodnych w Eckernförde, a także spotkała się z przedstawicielami oferenta, władz oraz sił morskich, dyskutując o możliwościach współpracy. Niedługo potem siedzibę MON odwiedził sekretarz stanu w Federalnym Ministerstwie Finansów Niemiec, co było kolejną okazją ponownego omówienia możliwości dwustronnej współpracy wojskowo-technicznej, w tym pozyskania nowych okrętów podwodnych przez Polskę.
Czytaj więcej: Delegacja resortu obrony z kolejną wizytą zagraniczną w sprawie programu „Orka”. Teraz czas na Niemcy
W trakcie swojego wystąpienia na Defence24 Days Philipp
Schön omówił działalność niemieckiej stoczni, wskazując na jej doświadczenie w
budowie okrętów podwodnych zarówno na rynek krajowy, jak i zagraniczny.
Oznaczało to zbudowanie dziesiątek jednostek takich typów jak 209, 212 i 214,
przy czym każdy występował w wariantach pod kątem określonych odbiorców, a
niekiedy wiązało się to z transferem technologii i pomocą przy ich budowie u
zamawiającego. Wszystko to, zdaniem prelegenta, ma dowodzić zdolności stoczni w
dopasowaniu się do oczekiwań klienta, czego dowodem jest zaangażowanie
lokalnych podmiotów w te przedsięwzięcia. Jako szef działu sprzedaży okrętów podwodnych kieruje działaniami sprzedażowymi i rozwojem biznesu w zakresie globalnego portfolio rozwiązań obronnych dla marynarki wojennej.
– Dostarczyliśmy okręty podwodne do ponad 20 marynarek wojennych na całym świecie, więc doskonale rozumiemy, zwłaszcza po stronie powtarzających się klientów, że istnieje kamień milowy, gdy przechodzimy ze starszej serii okrętów podwodnych, nawet jeśli są dostarczane na podstawie podobnych projektów i rozwiązań, niemniej stanowiących przejście do następnej generacji technologii. Zrobiliśmy to, przeprowadziliśmy lokalną produkcję, wykonaliśmy pakiety materiałowe. Także tu mamy tutaj również kilku naszych partnerów do projektów zawodowych, które obecnie realizujemy lub właśnie zrealizowaliśmy – powiedział przedstawiciel tkMS.
Tworząc ofertę dla Polski, firma początkowo brała pod uwagę okręty podwodne typu 212A, które używa Marynarka Wojenna Niemiec (Deutsche Marine), a także, dzięki transferze technologii i budowie na miejscu, włoskie siły morskie (Marina Militare). Z racji na swoje rozmiary oraz doświadczenie z ich użytkowania oferentowi wydawały się wprost stworzone dla stosunkowo płytkiego, ale też specyficznego morza, jakim jest Bałtyk. Jednakże z racji na rozpoczęcie prac projektowych nad serią typu 212CD, przy współpracy z Norwegią, tkMS zdecydował się na ofertę sprzedaży całkiem nowych okrętów, które dopiero miały powstać.
Obok samych okrętów podwodnych częścią oferty jest także rozwijanie partnerstwa na niwie przemysłowej i zbrojeniowej. Dotyczy to transferu technologii i tworzenia infrastruktury z myślą o konserwacji, napraw i remontów (Maintenance, Repair, Overhaul, MRO), a także szkolenia kadr wojskowych i stoczniowych.
– Chciałbym podkreślić, że udział polskiego przemysłu nie tylko wymaga bieżącego programu, omawiamy to od jakiegoś czasu. Obecnie kończymy drugą stocznię w Niemczech, ale równolegle wysłaliśmy również zespoły ds. zaopatrzenia do sąsiednich państw w celu pozyskiwania partnerów z myślą rozszerzenia łańcucha dostaw – dodał Philipp Schön.
Choć obecnie powstaje centrum MRO i szkolenia kadr
podwodnych w Norwegii, co wzbudziło pewien niepokój wśród polskich komentatorów
w zakresie przenoszenia kompetencji do Polski, tkMS zapewnia, że jego ambicją
jest, w porozumieniu z norweskim partnerem, budowa centrum obsługi technicznej
również w Polsce. Ma być to popierany pomysł przez obie strony, na czym
skorzystają tak one jak i „trzeci partner”. W zamierzeniu połączy to możliwości
związane z obsługą okrętów 212CD przez siły morskie państw-użytkowników. Propozycja
zakłada „pełną niezależność działania w ramach programu międzynarodowego”, co
ma oznaczać, że jednej strony pozostaje „wspólnym programem” który jednocześnie
bierze pod uwagę aktywa działające w zależności od kraju. Firma chce w ten
sposób łączyć zarówno aspekty współpracy przy użytkowaniu tych okrętów, jak i
podkreślać niezależność, wskazując na oczekiwania i zapotrzebowania danego
państwa. Warto tu przypomnieć, że w poprzedniej dekadzie brak możliwości
spełnienia oczekiwań polskiej strony okazał się wpłynąć na to, że ta nie
przystąpiła wtedy do programu.
Obecnie w budowie jest trzeci okręt podwodny typu 212CD, a wsparcie finansowe przedsięwzięcia w postaci ubezpieczenia kredytowego zapewniły Niemcy i Norwegia. Zaangażowanie Polski miałoby wręcz przyspieszyć realizację dostaw. Dostawa pierwszej jednostki dla Królewskiej Marynarki Wojennej Norwegii (Sjøforsvaret) jest przewidywana na rok 2029, natomiast dla Marynarki Wojennej Niemiec na lata 2032 i 2034. Warto tu wziąć pod uwagę, że za cztery okręty Norwegia miała zapłacić 41 mld koron, co daje w przybliżeniu sumę 16,9 mld zł, z kolei Niemcy za swoje dwa 2,79 mld euro, czyli ok. 13,7 mld zł. Aktualnie zamówienia zostały rozszerzone i w dalekosiężnych planach każde z tych państw ma otrzymać po sześć tych jednostek, co biorąc pod uwagę zamówienia na okręty podwodne innych typów dla zamawiających z całego świata wzbudza obawy odnośnie zdolności produkcyjnych stoczni w Kilonii.
Zdaniem zarządu tkMS zamówienie nie będzie opóźniane, a sprzyjać ma temu nie tylko rozbudowa głównego zakładu produkcyjnego i wdrażanie technologii przyspieszających budowę, ale też inwestując w zakupioną w 2025 roku stocznię w Wismarze, gdzie dzięki wielomilionowej inwestycji firma ma zwiększyć swoje możliwości w zakresie jednoczesnej budowy na rynki cywilne i wojskowe.
Podczas swojego wystąpienia Philipp Schön zaskoczył wiele
osób informacją, że częścią oferty może stać się… norweski okręt podwodny typu
Ula (lub typ 210), tzw. „gap filler”, tworząc tym samym rozwiązanie pomostowe,
dzięki czemu polscy marynarze otrzymaliby starszy, ale za to sprawdzoną i
najpewniej też zmodernizowaną platformę, która pozwoli im utrzymać ciągłość
szkolenia i zdolność wykonywania zadań do czasu pozyskania nowego okrętu
podwodnego. W ten sposób tkMS staje się drugim oferentem, po
Hanwha Ocean, który dzięki swojemu partnerowi w postaci marynarki wojennej
zapewni o możliwości dostarczenia okrętu podwodnego „wypełniającego lukę
użytkową w polskiej Marynarce Wojennej”.
W razie wyboru tej oferty mielibyśmy do czynienia ze swoistym zrządzeniem losu, gdyż na początku XXI wieku w ramach rozwiązania pomostowego (acz jeszcze bez planów zakupu nowych jednostek), Norwegia przekazała Polsce jednostki proj. 207, znane tez jako typ Kobben, gdy sama wdrażała do służby właśnie typ Ula. W ten sposób nie tylko zostałaby zachowana niechlubna, „pomostowa tradycja” (choćby tylko chwilowo, z myślą o nowych, budowanych okrętach), tak można byłoby mówić o pewnej ciągłości technologicznej, co z drugiej strony mogłoby wzbudzić zainteresowanie „podwodników”. Jako że Norwegia także pozyskuje jednostki typu 212CD, byłaby to okazja do wymiany doświadczeń oraz prowadzenia wspólnych przedsięwzięć szkoleniowych. Jednocześnie mogą nie dziwić krytyczne komentarze z racji na to, jak potoczyła się historia służby okrętów typu Kobben w Polsce, tj. znacznie przedłużano ich czas służby, nie zapewniając im następców.
Długość jednostek typu Ula to 59 metrów, wyporność w
położeniu nawodnym 1040 ton i 1150 ton w podwodnym. Załoga liczy 21 osób. Okręt
osiąga prędkości 11 węzłów w położeniu nawodnym i 23 węzły w podwodnym. Zasięg
to 5 000 mil morskich przy prędkości 8 węzłów. Napęd stanowią dwa silniki
wysokoprężne MTU 16V 396 (970 kW każdy), śruba okrętowa oraz silnik elektryczny
Siemens Permasyn o mocy 2200 kW. W skład wyposażenia wchodzą m.in. radar Kelvin
Hughes 1007, sonar Atlas Elektronik CSU83, natomiast uzbrojenie tworzy osiem
wyrzutni torped 533 mm. Okręt może wziąć na pokład do 14 torped Atlas
Elektronik DM2A3. Aktualnie Norwegia ma w służbie sześć jednostek tej serii,
zbudowane w Niemczech w latach 1987–1992, pojawia się też pytanie, jak w razie
dostarczenia zmieni się wyposażenie jednostki i która z nich trafiłaby do
Polski.
Z racji na to, że polskie siły morskie posiadają obecnie tylko jeden, niemal 40-letni ORP Orzeł, długo panował pogląd, że zakupowi nowych jednostek powinno towarzyszyć pozyskanie tzw. rozwiązania pomostowego. Gdy południowokoreańska stocznia Hanwha Ocean jako pierwsza wśród oferentów w ramach programu „Orka” ogłosiła chęć leasingu takiej jednostki (KSS-I, lub typ Jang Bodo), pojawiły się głosy krytyczne, wskazujące na wyzwania towarzyszące takiemu zakupowi, czy nawet jego realną potrzebę w obecnej sytuacji. Omówiliśmy to w tekście pt. Czy „Orka” powinna wymagać pomostu? Czego potrzebują polscy marynarze?
Planowane okręty mają 73 metry długości, 10 metrów
szerokości i wyporność odpowiednio 2500 ton w położeniu nawodnym i 2800 ton pod
wodą. Kadłub mocny powstaje ze stali austenitycznej celem utrudnienia wykrycia
przez detektory anomalii magnetycznych i unikając kontaktu z minami morskimi. W prasie przekrój poprzeczny kadłuba określa się jako
„diamentowy”, co ma w zamierzeniu skutecznie ograniczyć powierzchnię odbicia
sygnałów aktywnych stacji hydrolokacyjnych. Co należy tu wskazać, pojawiają się
głosy, że przez takie rozwiązanie projektowe budowa może opóźnić się nawet o
dwa lata względem pierwszych jednostek serii, biorąc pod uwagę potrzebę
„nabycia wprawy” przez wykonawców oraz dostęp do odpowiednich materiałów.
Załoga okrętu będzie liczyła ok. 30 osób. W skład napędu wejdą dwa silniki wysokoprężne MTU 4000, baterie litowo-jonowe oraz system niezależny od powietrza (HDW Fuel Cell AIP System), określany jako „IV generacja”. W związku z tym wdrażana technologia wspominanych baterii przeszła kluczowe pomiary czystości i bezpieczeństwa, zapewniające o wydajnym i niezagrażającym użytkowaniu na pokładzie okrętu. Celem projektu było też zminimalizowanie zużycia energii zapewniając tym samym wydajniejszą pracę systemów i zwiększając autonomiczność zarówno gdy okręt działa na powierzchni, jak i przede wszystkim pozostaje dłuższy czas pod wodą.
Wyposażenie będą tworzyły m.in. system dowodzenia i zarządzania walką (CMS) ORCCA, sonar do nawigacji SA9510S MkII, maszty elektrooptyczne OMS 150 i 30, echosondy: wielowiązkowa EM2040 Mil i jednowiązkowa EA640. Jako uzbrojenie okręt otrzyma cztery wyrzutnie torped 533 mm do torped DM2A4 oraz uniwersalny system rakietowy obrony bliskiego zasięgu IDAS.
Przedstawiciel stoczni z siedzibą w Kilonii przekazał, że nim ruszyły prace stoczniowe, zespół specjalistów badał rozwiązania mające na celu dostarczyć projekt jednostki „niewidzialnej w obszarze operacyjnym”, co wiązało się ze zmniejszaniem głośności pracy jej systemów czy akustyki, choćby poprzez zastosowanie odpowiednich materiałów czy też wspomnianego kształtu kadłuba. W efekcie miało dojść do „zredukowania sygnatur akustycznych dla tak dużego okrętu podwodnego w niespotykanych dotąd skali”, choć wciąż należy brać pod uwagę, że nie ma tu mowy o już gotowym czy chociaż zwodowanym okręcie. Podkreślił też wyjątkowość wyposażenia, wskazując na infrastrukturę sieciową, zbudowanej wokół „bezpiecznej sieci informatycznej” i możliwości instalacji aplikacji czy systemów z myślą o doskonaleniu możliwości operacyjnych okrętu wraz z postępem czy aktualizacją rozwiązań technologicznych.
– Możemy podłączać systemy sonarowe, wszystkie stanowiska czujników, uruchamiając tym samym ich wspólną sieć, wspólną infrastrukturę, która umożliwia nie tylko lepsze wykorzystanie, ale także możliwości konserwacji i niezwykle wysoką redundancję. Kolejnym krokiem w rozwoju który może nastąpić, jest podwodne wystrzelenie pocisku przeciwokrętowego NSM, dotąd realizowanej tylko na powierzchni – dodał Philipp Schön.
Nowe informacje na temat niemieckiej (a szerzej
niemiecko-norweskiej) oferty pokazują, że rywalizacja w ramach programu „Orka”
nie zwalnia tempa i jak się okazuje, kolejni oferenci albo dołączają nowe
propozycje dla Polski, albo odsłaniają kolejne karty. Choć prezentacja tkMS nie
daje odpowiedzi na wiele pytań (cena okrętu dla Polski, długość budowy, gdzie
powstanie MRO), co wynika choćby z tajemnicy ofertowej, słuchacze mogli i tak
lepiej poznać tę propozycję. Dzięki temu, w razie dokonania wyboru przez zamawiającego,
będzie możliwe lepsze zrozumienie danego wyboru oraz rozwoju przedsięwzięcia.
Mitsubishi Shipbuilding dostarcza duży prom samochodowy Keyaki japońskim zamawiającym
Szwedzi czekają na polskie promy. W porcie Ystad rosną obawy o finanse i przyszłość wspólnego projektu
Latarnie Gospodarki Morskiej 2022 w kategorii "Lider Technologii Morskich". Ruszyło głosowanie online
Drugi okręt podwodny dla sił morskich Hiszpanii zwodowany. Tak się prezentuje
Ulstein woduje kolejny statek, którego kadłub zbudował CRIST. Tak prezentuje się Nexans Electra
Mitsubishi Shipbuilding dostarcza duży prom samochodowy Keyaki japońskim zamawiającym
W Turcji ruszyła budowa pierwszego okrętu logistycznego dla sił morskich Portugalii
Hiszpański „Hydrograf”? Navantia zbuduje okręty specjalistyczne dla Armada Española
Duńskie promy bardziej przyjazne środowisku. Jeden z nich otrzyma nowy system akumulatorów