Za dużo ropy na rynku. Tankowce mają pływać wolniej

Niska cena ropy naftowej to prawdziwie utrapienie dla koncernów naftowych ze względu na wysoką nadpodaż tego surowca. By rozwiązać problem, potentaci naftowi poprosili armatorów tankowców, by ich jednostki pływały wolniej.

Zdaniem Paddy\'ego Rodgersa, prezesa belgijskiego Euronavu, wydłużenie rejsu tankowca o tydzień już pomoże w walce z nadpodażą. Ma to też rozwiązać problem korków w portach. Obecnie jednostki w Chinach czekają nawet tydzień na rozładunek. Podobną sytuację da się zauważyć na Bliskim Wschodzie. Taka sytuacja może zmusić koncerny do składowania baryłek ropy na morzu.

Tankowce miałby zwolnić o dwa węzły, z poziomu 15 do 13. Dostawy baryłek stałyby się przez dłuższe o 8 dni (z 40 do 48). To ważne w momencie, gdy otwiera się rynek Stanów Zjednoczonych a kraje OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową) nie zamierzają ograniczyć wydobycia.

To tylko pośrednie rozwiązanie problemu – zauważa wielu ekspertów. Problem nadprodukcji ropy bowiem wciąż pozostaje. Obecnie potrzeby światowe określa się na 93 mln baryłek ropy dziennie, produkcja globalna już w tym momencie wynosi 95 mln dziennie. A w kolejce czekają kolejny milion czarnego złota należące do wolnego od sankcji Iranu. Nie dziwi więc fakt, że cena ropy jest bardzo niska.

Armatorzy też wzbraniają się przed wdrożeniem pomysłu spowolnienia rejsów swoich tankowców. Jako jeden z powodów podają, że wolniejsze pływanie oznacza mniejsze zużycie ropy, a więc kolejny spadek popytu. Operatorzy musieliby się także liczyć z potencjalnie wyższymi kosztami zatrudnienia oraz zużycia sprzętu.

A obecna sytuacja jest bardzo dobra dla armatorów, którzy obniżają koszty eksploatacji, dzięki niskiej cenie ropy. Rok 2015 mogą oni z pewnością zaliczyć do udanych. Największe tankowce (VLCC) zarabiały dwukrotnie więcej niż w 2014 roku (ok. 55 tys. dolarów dziennie).