• <
bulk_cargo_port_szczecin

Redukcja emisji w transporcie morskim: unijny radykalizm czy troska o środowisko?

21.10.2020 16:55 Źródło: Forum Gospodarki Morskiej
Strona główna Porty Morskie, Terminale, Logistyka Morska, Transport Morski Redukcja emisji w transporcie morskim: unijny radykalizm czy troska o środowisko?

Partnerzy portalu

Redukcja emisji w transporcie morskim: unijny radykalizm czy troska o środowisko? - GospodarkaMorska.pl
fot. pixabay

Włączenie transportu morskiego do unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych (EU ETS), utworzenie Funduszu dla Oceanów, redukcja emisji CO2 ze statków o 40% do 2030 r. oraz maksymalne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych podczas postoju jednostek w porcie – to tylko niektóre zmiany w transporcie morskim zaproponowane pod koniec br. przez Parlament Europejski. Zdaniem branży morskiej to zapowiedź niemal rewolucyjnych zmian, które mogą niepokoić m.in. ze względu na koszty jakie poniesie żegluga w związku z ich wprowadzeniem. Mogą one sięgać mld euro. Z kolei ich pomysłodawcy zapewniają, że regulacje nie wejdą w życie w trybie natychmiastowym.

Zdaniem europosłów transport morski ma duży wpływ na zmiany klimatu, różnorodność biologiczną mórz, pogorszenie jakość powietrza i zdrowia publicznego w związku z emisjami CO2, a także emisjami metanu, tlenków azotu, tlenków siarki, cząstek stałych i sadzy. W 2015 r. żegluga odpowiadała za 13% emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej pochodzących z transportu. Ponadto według europosłów międzynarodowa żegluga morska pozostaje jedynym rodzajem transportu nieujętym w zobowiązaniu UE do ich redukcji.

Co ciekawe przedstawiciele PE sugerują, że działania podejmowane w tym zakresie przez Międzynarodową Organizację Morską (IMO) są zbyt powolne, gdyż organizacja nie poczyniła wystarczających postępów w osiągnięciu „ambitnego globalnego porozumienia w sprawie emisji gazów cieplarnianych”. Dlatego też egzekwowanie związanych z tym regulacji powinno być jednolite zarówno na płaszczyźnie IMO, jak i KE. Przypomnijmy, że 13 kwietnia 2018 r. IMO przyjęła strategię redukcji emisji gazów cieplarnianych ze statków. Zakłada ona zmniejszenie emisji CO2 z transportu morskiego do 2050 r. o „co najmniej” 50% (w stosunku do poziomu z 2008 r.) z silną sugestią na redukcję do 100% do połowy wieku.

- Zobowiązanie IMO do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 50 do 100% do 2050 r. jest dużym postępem. Branża transportu morskiego po raz pierwszy przyjęła własne zobowiązanie do włączenia się w walkę ze zmianami klimatycznymi, zbliżając je do porozumienia paryskiego - mówił wówczas dr Tristan Smith z Instytutu Energii University College London.

Deklaracje branży morskiej to najwyraźniej zbyt mało dla przedstawicieli PE. Stwierdzili oni, że rynkowa polityka redukcji emisji nie jest wystarczająca i zażądali, aby armatorzy zmniejszyli swoje średnie roczne emisje CO2 na jednostkę transportową dla wszystkich swoich statków o co najmniej 40% do 2030 r. Dlatego też, ich zdaniem, pilnie potrzebne są środki wdrażające i egzekwujące wszelkie prośrodowiskowe rozwiązania na szczeblu globalnym i unijnym, aby zapewnić podjęcie natychmiastowych działań mających m.in. zmniejszyć emisję w transporcie morskim i osiągnąć unijny cel dotyczący neutralności klimatycznej, bez uszczerbku dla działań podejmowanych w tym zakresie przez inne sektory.

Zwrócono także uwagę na unijne porty, które są strategicznymi ośrodkami dla transformacji energetycznej ze względu na położenie geograficzne i działalność gospodarczą. Uznane zostały za główne punkty wprowadzania do obiegu nośników energii (przywożonych, składowanych lub dystrybuowanych) oraz ośrodki coraz bardziej angażujące się w rozwój odnawialnych źródeł energii, opracowujące nowe strategie zarządzania energią i gospodarką o obiegu zamkniętym. Należy więc zachęcać państwa członkowskie do stymulowania rozwoju bezemisyjnych portów oraz inwestowania w infrastrukturę bunkrowania paliw alternatywnych.

Trudno sobie jednak wyobrazić, aby tak radykalne rozwiązania zaproponowane przez PE mogły zostać wprowadzone w życie bez uprzedniej wnikliwej analizy ich wpływu na tak istotne kwestie, jak konkurencyjność europejskiego transportu morskiego, czy zatrudnienie w branży morskiej. Na razie trudno określić kiedy rozmowy na ten temat się rozpoczną, jak długo będą trwały, ani tym bardziej jaki będzie ich ostateczny wynik.

Zdaniem części armatorów koszty związane z ewentualnym wprowadzeniem regulacji zaproponowanych przez PE negatywnie wpłyną na kondycję żeglugi, szczególnie operującej wewnątrz UE. Może to pociągnąć za sobą także wzrost kosztów transportu, a co za tym idzie wzrost cen produktów przewożonych drogą morską, co odbije się na portfelach wszystkich Europejczyków.

- Odnosi się wrażenie, że wiele firm znajdując się pod silną środowiskową presją oficjalnie nie kontestuje przyspieszonej realizacji zasad zrównoważonego rozwoju w segmencie transportu morskiego. Problem sprowadza się też do potrzeby rzetelnej oceny skutków ekonomicznych, także obejmujących inne sektory, jakie wygenerować mogą tego rodzaju propozycje KE, jeśli przełożyłyby się na realne decyzje i to obecnie – w dobie pandemii. Nikt przecież nie zadeklaruje, że nie chce realizować tych wytycznych, bo znajdzie się na czarnej liście. Jest to rodzaj politycznej poprawności, który stopniowo utrwala się w sferze gospodarczej - skomentował prof. dr. hab. Andrzej S. Grzelakowski, kierownik Katedry Logistyki i Systemów Transportowych, Uniwersytetu Morskiego w Gdyni.

Artykuł Fundacji Gospodarki Morskiej opracowany we współpracy z magazynem Namiary na Morze i Handel

Partnerzy portalu

port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.