ew
Panująca na Morzu Północnym sztormowa pogoda uniemożliwiła polskiej ekipie poszukiwania wraku zaginionego w maju 1940 r. okrętu podwodnego ORP Orzeł. Zespół poszukiwawczy postanowił przerwać wyprawę i wrócić do Polski.
Plan zakładał, że poczynając od 25 września, przez dwa tygodnie polska ekipa będzie badała dno Morza Północnego w wytypowanym wcześniej rejonie. Bazą wypadową dla pięcioosobowego zespołu miał być duński port Thyboron. Na potrzeby wyprawy Polacy wynajęli trzydziestometrowy kuter rybacki. Jednostka została wyposażona w sprzęt Instytutu Morskiego w Gdańsku, w tym echosondę umożliwiającą badanie dna morskiego w paśmie o szerokości nawet do 400 m.
Niestety, sztormowa pogoda na Morzu Północnym pokrzyżowała plany ekipy. "Wprawdzie w piątek wyszliśmy w morze, ale zrobiliśmy to tylko po to, by sprawdzić, jak przy takiej pogodzie sprawuje się wynajęty przez nas kuter" – powiedział w sobotę PAP szef wyprawy Tomasz Stachura.
Dodał, że także prognozy na kolejne dni były tak złe, że w piątek zdecydowano o przerwaniu wyprawy i powrocie do Polski. Stachura wyjaśnił PAP, że zaoszczędzone pieniądze zostaną wykorzystane w czasie kolejnej, planowanej na 2019 rok, ekspedycji.
Wyprawa miała być piątą z kolei ekspedycją pod hasłem "Santi Odnaleźć Orła" (Santi to nazwa firmy, która sponsoruje przedsięwzięcie, jej szefem jest Stachura - PAP). Członkowie zespołu chcieli przebadać około 600 km kw. dna morskiego około 120 mil morskich na wschód od szkockiego portu Rosyth i 200 mil od wybrzeży Danii, w którym to rejonie może leżeć wrak ORP Orzeł.
Rejon poszukiwań wraku uczestnicy wyprawy wyznaczyli na podstawie hipotezy, że 3 czerwca 1940 roku ORP Orzeł został w konkretnej okolicy Morza Północnego przypadkowo zbombardowany przez brytyjski samolot. Zdaniem ekipy poszukiwawczej polski okręt mógł zostać błędnie zidentyfikowany - brytyjscy piloci mogli go pomylić z niemieckim U-bootem.
W trakcie trzech wypraw "Santi Odnaleźć Orła" - w 2014, 2015 i 2017 r. - przeczesano za pomocą sonarów trzy wytypowane obszary dna Morza Północnego w pobliżu angielskich wybrzeży. Z kolei w 2016 r. poszukiwania prowadzono u wybrzeży Holandii, a ich rejon wyznaczono na podstawie hipotezy zakładającej, że Orzeł został zatopiony przez niemiecki okręt.
ORP Orzeł został zbudowany w okresie międzywojennym głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa w Holandii. Wyposażony m.in. w 12 wyrzutni torpedowych i jedno podwójne działko przeciwlotnicze zawinął do portu w Gdyni 10 lutego 1939 r. Rano 1 września 1939 r. wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim. 15 września zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana. Jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia.
W nocy polscy marynarze porwali okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth w Wielkiej Brytanii.
Orzeł został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 r. zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię.
Wieczorem 23 maja 1940 r. załoga ORP Orzeł wypłynęła w kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.
Syryjski armator z brytyjskim nakazem aresztowania
Trzy szczecińskie firmy zjednoczyły siły. Chcą budować dostępne cenowo ekologiczne łodzie motorowe dla Europy
Vestas dokona chrztu nowego kontenerowca napędzanego metanolem we flocie Maersk
Bilfinger dołącza do Niderlandzkiej Izby Gospodarczej
Nowy holownik Damen dołącza do floty Multraship
Norwegia stawia na autonomiczne promy. Kongsberg Maritime wytycza kurs. Polskie stocznie mają szansą by nim popłynąć