• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Stocznia pogrąża port

Maciej Borkowski

02.05.2017 21:56 Źródło: własne

Partnerzy portalu

Stocznia pogrąża port - GospodarkaMorska.pl

Wiadomość, że Stocznia Marynarki Wojennej zostanie wreszcie sprzedana, okazała się przedwczesna. Jak doniósł „Dziennik Gazeta Prawna”, jeszcze w marcu syndyk upadłej stoczni, Magdalena Smółka, informowała załogę, że przekazanie majątku stoczni Polskiej Grupie Zbrojeniowej nastąpi do końca kwietnia. Nie nastąpiło. Co więcej, gazeta podała, iż syndyk może nie zwrócić wadium wpłaconego przez Grupę, w wysokości ponad 22 mln zł: „Realny jest wariant, w którym wadium zostaje przejęte, a stocznia znów trafia na sprzedaż.”

To byłaby kolejna firma, którą SMW może „wystawić do wiatru”. Po licznych wierzycielach, w tym Marynarce Wojennej, do grona poszkodowanych może się również zaliczać Zarząd Morskiego Portu Gdynia. Trzy lata temu odkupił od SMW parę fragmentów jej nabrzeży, w celu ich wyburzenia i ulokowania w ich miejscu większej obrotnicy dla dużych statków. Zapłacił za to 18 mln złotych, zobowiązując się przy tym jeszcze do wydatkowania kilkudziesięciu dalszych, na wydatki związane z posadowieniem w nowym miejscu stoczniowego doku pływającego.

Mimo że od transakcji upłynęło już kilka lat, zarząd portu nie uzyskał jeszcze od syndyka dostępu do kupionych terenów. Co więcej, syndyk ten próbował wystąpić jako jedna ze stron oprotestowujących wynik przetargu na wykonanie obrotnicy (komisja odwoławcza oddaliła protest, uznając, iż nie będąc stroną przetargu, nie miał do tego prawa).

Zarząd portu liczył, iż z nowym właścicielem stoczni będzie się łatwiej negocjowało, a zwłaszcza że warunki, jakie wcześniej podyktował syndyk, np. te dotyczące posadowienia doku, da się spełnić znacznie niższym kosztem – i bez dalszego wstrzymywania prac przy obrotnicy. Teraz, wobec kolejnych warunków, stawianych przez syndyka potencjalnemu nabywcy, perspektywa rozpoczęcia robót znów się oddala.

A są już one opóźnione o przynajmniej 5-6 lat. Port gdyński, z powodu braku możliwości obsługiwania dużych statków, zwłaszcza kontenerowych, utracił już kilku swoich najlepszych klientów – i jest w trakcie utraty kolejnych. Przebudowa portu, która już powinna być skończona, bądź na ukończeniu, jeszcze się nawet nie rozpoczęła. W Gdańsku tymczasem podwojony został potencjał do obsługi wielkich oceanicznych kontenerowców.

Stocznia Marynarki Wojennej chyliła się ku upadkowi już kilkanaście lat temu. W końcu, w grudniu 2009 r., postawiona została w stan upadłości układowej, a w kwietniu 2011 r., w stan upadłości likwidacyjnej – i jest zarządzana przez syndyka. Jest to zakład nie tylko ekonomicznie, ale i technicznie słaby, nie radzący sobie z zadaniami, jakie przed nim stawiano. Koronnym tego dowodem jest ciągnąca się od listopada 2001 roku budowa korwety „Gawron”, która miała być chlubą polskiej Marynarki Wojennej, a która – przekwalifikowana w międzyczasie na patrolowiec „Ślązak” – nie została jeszcze przekazana zamawiającemu.

Sytuacji stoczni nie ułatwia fakt, że znajduje się w bliskim i licznym sąsiedztwie znacznie silniejszych i sprawniejszych zakładów produkujących statki i okręty, z którymi nie była i nie jest w stanie konkurować. Bez „kroplówki” państwowych zamówień już dawno by wypadła z rynku. Zdaniem niżej podpisanego, ekonomisty od wielu lat zajmującego się gospodarką morską, również i w przyszłości, ze względu na swój mierny potencjał techniczny i osobowy, stocznia ta nie będzie zdolna do zdrowego ekonomicznie bytu, zwłaszcza przy obecnej koniunkturze w przemyśle okrętowym.

Od ogłoszenia upadłości, trwają próby reanimacji zakładu, który w tym kształcie i przy tym sposobie zarządzania samodzielnie przetrwać nie będzie w stanie, chyba że znów odkręcony zostanie jakiś kran czy kranik z pomocą z zewnątrz. Kilkanaście portowych milionów złotych, które zasiliły kasę stoczni 3 lata temu, przedłużyło tylko stan „półhibernacji” przedsiębiorstwa. Przejęcie 22 mln wadium, wpłaconego przez Polską Grupę Zbrojeniową, dawałoby szanse na dalsze takie trwanie – a do tego jeszcze, jak podał dziennik DGZ – nadzieję na ponowne wystawienie stoczni na sprzedaż.

Koszty tej przewlekanej upadłości są ogromne, gdyż stocznia ciągnie za sobą również i port, przekreślając, a przynajmniej ograniczając jego szanse na rozwój. Z każdym miesiącem jego sytuacja konkurencyjna pogarsza się, zwłaszcza w stosunku do sąsiedniego Gdańska. Już uwidocznia się to w statystykach, zwłaszcza kontenerowych i w rocznych bilansach terminali oraz innych firm portowych. Trzeba powiedzieć wprost: Stocznia Marynarki Wojennej, jak tonący chwytający się wszystkiego wokół, ratując siebie, pogrąża port.


Maciej Borkowski
publicysta dwutygodnika „Namiary na Morze i Handel”

bulk_cargo_port_szczecin

Partnerzy portalu

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna
port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.