Japoński gigant transportu morskiego ogłosił 19 grudnia, że zaprzestaje korzystać z tras prowadzących przez obszar zagrożony atakami ze strony jemeńskich bojowników. W ten sposób rośnie grono firm, które zmieniając swoje trasy mogą mocno wpłynąć na międzynarodowy handel i łańcuch dostaw.

Przypomnijmy, że rezygnację ogłosiły m.in. CMA CMG, Evergreen, Hapag-Lloyd, Maersk, MSC i OOCL. Także koncern naftowy BP poinformował w poniedziałek, że w związku z atakami na statki tymczasowo wstrzymuje wszystkie dostawy ropy naftowej przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. W związku z tym kontenerowce i zbiornikowce będą obierać trasę opływając przy tym całą Afrykę (w tym obok Przylądka Dobrej Nadziei), jeśli będą planowały dotrzeć do europejskich, bliskowschodnich i północnoafrykańskich portów. Potencjalnie podróż części statków zostanie zastopowana do momentu zapewnienia im bezpieczeństwa oraz zapewniając o ochronie ich trasy żeglugowej.

Branża już liczy związane z tym potencjalne straty, wynikające z cen frachtu oraz kosztów związanych z potencjalnym przystopowaniem prac wielu firm, dla których konieczne są dostawy zamówień realizowanych drogą morską. Istnieje też poważne zagrożenie dla energetyki oraz transportu lądowego, szczególnie w kwestii dostaw ropy naftowej i gazu niezbędnych dla wielu sektorów gospodarki.

Ocean Network Express (znany też powszechnie jako ONE) jest szóstym co do wielkości przewoźnikiem kontenerowym, posiadającym flotę liczącą ponad 250 statków. Jest spółką należącą do Mitsui O.S.K. Linie, Nippon Yusen i Kawasaki Kisen Kaisha. Pochodzące z Japonii (choć posiadające też jedną z głównych siedzib w Singapurze) przedsiębiorstwo ma swoje filie i przedstawicielstwa na całym świecie. Przykładem tego są biura firmy znajdujące się w Gdańsku i w Gdyni. Angażuje też charytatywnie, czego przykładem jest organizowany co roku w czerwcu bieg charytatywny ONE Terminal RUN Hutchison Ports Gdynia.

Rebelianci należący do szyickiego ruchu Huti są ugrupowaniem walczącym od 2014 roku z jemeńskim rządem. Utrzymuje przy tym kontrolę nad częścią terytorium państwa, w tym jednym z największych portów, Al-Hudajda. Dzięki wsparciu ze strony Iranu oraz faktu, że część bojowników służyła wcześniej w siłach zbrojnych Jemenu (w tym straży wybrzeża i marynarce wojennej) dysponują sprzętem pozwalającym działać w każdej domenie, posiadając zarówno starsze, jak i nowsze uzbrojenie. Regularnie wykorzystuje do działań przeciwko Izraelowi (któremu wypowiedziało wojnę) jak i statkom i okrętom na Morzu Czerwonym rakiety i drony. Bojownicy zapowiedzieli, że będą atakować statki powiązane z Izraelem oraz jego obywatelami.

W związku z eskalacją przemocy i zagrożeniem dla międzynarodowej żeglugi USA zainicjowały misję pk. "Prosperity Sentinel". Jej zadaniem ma być utrzymanie bezpieczeństwa w rejonie Morza Czerwonego, Zatoki Adeńskiej jak i w całym regionie oraz utrzymanie niezakłóconej żeglugi. Oprócz USA, w misji wezmą udział Bahrajn, Francja, Hiszpania, Holandia, Kanada, Norwegia, Seszele i Wielka Brytania. Nieznana jest liczba dalszych państw wspierających to przedsięwzięcie, z racji na obawy odnośnie bezpieczeństwa swoich obywateli i statków. Służby prasowe Huti zapowiedziały, że nie obawiają się koalicji, publikując propagandowe nagrania ukazujące posiadany przez bojowników sprzęt, a także zapowiadając ataki na jednostki morskie państw biorących udział w operacji. Nieznane jest tu stanowisko uznawanego międzynarodowo rządu Jemenu ze stolicą w Sanie, niemniej można się potencjalnie spodziewać tak jego zaangażowania na rzecz neutralizacji zagrożenia, jak i wsparcia zagranicznego w związku z trwającą wojną domową. Wciąż pozostaje nierozstrzygnięta kwestia, czy Waszyngton wpisze Huti na swoją listę organizacji terrorystycznych, co zmieni prawne podejście do jego zwalczania i potencjalnie wpłynie na postrzeganie ugrupowania w międzynarodowym gronie.