Japońskie ministerstwo obrony poinformowało, że ukarało 93 osoby związane z Morskimi Siłami Samoobrony (Kaijō Jieitai lub Japan Maritime Self-Defense Force, JMSDF) , a także przedstawicielami resortu i innych podmiotów z związku z „aferą podarunkową”. To efekt wielkiego śledztwa, którego celem było zbadanie blisko 40 lat relacji członków kadry sił morskich z przedstawicielami koncernu Kawasaki Heavy Industries.
Śledztwo miało na celu wyjaśnić nadużycia i to, co uznano za „nieobyczajne zachowanie” w przypadku związków oficerów, w tym wysokiej rangi, z przedstawicielami jednego z czołowych, krajowych koncernów, mającego stocznię w Kobe i realizującego zamówienia tak na rynek cywilny, jak i wojskowy. Jak wiele innych tego rodzaju podmiotów Kawasaki Heavy Industries (KHI) posiada bardzo rozbudowaną strukturę, obejmującą różnorakie produkty, w tym z branży motoryzacyjnej (szczególnie znane są motocykle), jak i artykuły domowe i elektronika. Proceder wyszedł na jaw w lipcu ub. r. po kontroli podatkowej prowadzonej przez władze prefektury Osaka. Pracownicy administracji finansowej nakazali firmie dopłatę od niezgłoszonych dochodów z ostatnich sześciu lat, w wysokości miliarda jenów, czyli ok. 6,6 mln dolarów. Dążąc do wyjaśnienia pochodzenia dochodów z tego okresu władze wykryły proceder, który miał trwać znacznie dłużej, bo sięgnięto po dane aż z 1985 roku.
Główne oskarżenie dotyczy obciążania przez koncern KHI sił morskich zawyżonymi kwotami kontraktów na naprawy i serwisowanie okrętów podwodnych. Pozyskane w ten sposób pieniądze, stanowiące nadwyżkę w porównaniu z realną wyceną usług, miały być gromadzone na „tajnym funduszu”, a za przymykanie na to oko czy nawet udział w procederze, przedstawiciele firmy mieli oferować upominki członkom kadry podwodnych sił morskich państwa. Do tego dochodzą też inne korzyści, choćby z myślą o zatrudnianiu odchodzących ze służby wojskowych w koncernie, zapewniając tym samym utrzymywanie stałych, oficjalnie koleżeńskich relacji z siłami morskimi. W praktyce mogło to wiązać się z ciągłym lobbingiem i utrzymaniem pozycji głównego podmiotu wybieranego do usług związanych z realizacją potrzeb na serwisowanie okrętów JMSDF.
Na skalę wskazuje także długość trwania procederu, który miał trwać blisko cztery dekady. Choć przyjacielskie stosunki firm zbrojeniowych i przedstawicieli rodzajów sił zbrojnych nie powinno dziwić z racji na także wieloletnią współpracę przy różnego rodzaju przedsięwzięciach (w przypadku floty szczególnie budowy nowych okrętów i potem ich serwisowania), tak realizacja interesów „pod stołem”, gdzie pokrzywdzonym staje się państwo, z racji na zawyżanie cen usług celem uzyskania korzyści, wywołuje szczególne oburzenie. Jak wykazało śledztwo, wśród 93 osób, którym postawiono zarzuty, znaleźli się członkowie kadry kierowniczej z szefem sztabu na czele, a więc najważniejszym oficerem sił morskich. Oprócz tego sprawa dotyczy także dowódców samych okrętów podwodnych. Resort obrony podał informację o „udzieleniu nagan i przekazaniu ostrzeżeń”.
Z „łapówek” stanowiących zysk koncernu, fundowano również podarki dla
członków kadry sił morskich. Wiązało się to z zapewnianiem przedmiotów
osobistych, co biorąc pod uwagę także rozbudowaną działalność Kawasaki,
nie powinno dziwić. Nie podano jednak, co dokładnie otrzymywali
oficerowie JMSDF, niemniej pojawiły się informacje, że z uzyskanych
dzięki „zażyłym stosunkom” fundowano całym załogom okrętów podwodnych
wystawne posiłki. Pieniądze na to były pozyskiwane także z
niezrealizowanych w kontraktach zakupów na sprzęt czy zakontraktowanych
usług, które w rzeczywistości nie były potrzebne bądź celowo je
pomijano. Okazało się, że za pieniądze od resortu obrony firma
zapewniała potrzeby załóg okrętów, które jednak nie zostały złożone jako
oficjalne prośby. Dotyczyło to wyposażenia np. w postaci sprzętu AGD,
czy też innej elektroniki. Kilkunastu wojskowych mieli otrzymać też
przedmioty osobiste, niezwiązane z obowiązkami, jak konsole do gier,
zegarki, sprzęt sportowy czy inne gadżety. Oprócz tego miały się
pojawiać wprost darowizny, które wyceniono na kilka tysięcy dolarów.
Co
jednak może zaskakiwać, cała suma, jaką przeznaczono na te podarki,
wcale nie była zawrotna, gdyż miała wynosić kilkanaście tysięcy dolarów.
Przypomnijmy, że rok temu w USA swój finał miała sprawa sądowa wokół
tzw. „afery Grubego Leonarda”, związanej z korupcją w siłach morskich i
kupowaniem sobie przez właściciela firmy Glenn Defense Marine Asia
(GDMA), Leonarda Glenna Francisa (skazanego na 15 lat wiezienia),
nazywanego ze względu na posturę „Grubym Leonardem” (Fat Leonard). W
zamian za przywilej obsługi amerykańskich okrętów działających na
Pacyfiku, zapewniał oficerom i pracownikom cywilnym US Navy luksusowe
prezenty i usługi, a skala procederu szła w dziesiątki milionów dolarów,
na przestrzeni zaledwie 10 lat.
Czytaj więcej: „Afera Grubego Leonarda” ma swój finał. Główny winny głośnego skandalu korupcyjnego w US Navy został skazany
Ktoś mógłby powiedzieć, że skale obu spraw są nieporównywalne, niemniej rozbijają się one też o często prezentowany medialnie „honor munduru”, przy czym w Japonii kwestie z tym związane odgrywają wciąż istotną rolę z powodów silnie zakorzenionych w kulturze. Także świadczy to o powadze sytuacji, jako że powinno być oczywiste, że w każdym kraju nawet najmniejszy przypadek korupcji czy nadużyć finansowanych powinien być napiętnowany. Szef sztabu JMSDF, adm. Akira Saito, publicznie przeprosił władze oraz społeczeństwo, „za spowodowanie skandalu, który znacznie podważył oczekiwania i zaufanie", obiecując też wyciągnąć wnioski. Sam też miał zostać ukarany… stratą 10% swojej miesięcznej pensji i oficjalną reprymendą. Także członkowie resortu obrony mieli otrzymać reprymendę za „niewłaściwy nadzór”, który miał być również powodem funkcjonowania tego procederu przez tak długi czas. Trudno jednak powiedzieć, jaka była skala na przestrzeni 40 lat, jako że zwrócono głównie uwagę na obecną kadrą JMSDF, a także ostatnie lata. Jeśli rzeczywiście analizowano tu proceder trwający od 1985 roku, musiałaby tu być zaangażowana dużo większa liczna osób, w tym wielu byłych, pewnie też nieżyjących już, wojskowych, pracowników koncernu oraz urzędników. Dotyczyłoby to też większej sumy pieniędzy, która szła z rąk do rąk.
Co
istotne, KHI nie wydaje się tu być, mimo trwałości procesu i ostrej
reakcji władz, potraktowany wydawałoby się surowo. Ma zapłacić
równowartość 6,6 miliona dolarów podatków. „Czynnikiem łagodzącym” miało
być to, że wiele usług wynikało z próśb członków sił morskich, w
sprawie wspomnianego już dostarczania sprzętu na okręty, którego nie
uwzględniano w oficjalnych raportach. Sprawa ma dotyczyć nie tylko
Kawasaki, ale też stocznie firm działających jako podwykonawcy lub w
zmowie, w tym Mitsubishi Heavy Industries czy też Sasebo Heavy
Industries. Japońskie media podają, że z funduszy korupcyjnych pozyskano
1,7 mld jenów, czyli mniej niż 12 mln dolarów. Z tej sumy równowartość
niecałych 3 mln dolarów trafiła do podwykonawców, natomiast za pozostałą
kwotę pracownicy Kawasaki mieli kupować także przedmioty osobiste, a
także przeznaczyć na… bony na piwo.
Obok oficjalnego raportu władz, swoje stanowisko w sprawie śledztwa przedstawił także sam koncern Kawasaki Heavy Industries. Spółka poinformowała, że „traktuje te incydenty bardzo poważnie” i zapewnia wszystkich interesariuszy, że „podejmie zdecydowane kroki, aby zapobiec powtórzeniu się takich przypadków niewłaściwego postępowania”. Zrewidowała swój proces zawierania umów na naprawy i zrestrukturyzowała systemy składania zamówień i potwierdzania dostaw, by na przyszłość uniknąć podobnych przypadków nadużyć. KHI miała też zdecydować się na działania dyscyplinarne wobec 43 pracowników, w tym dyrektora generalnego stoczni w Kobe i tamtejszego starszego kierownika Działu Remontów. Biorąc pod uwagę śledztwo i „surowe ostrzeżenie” od resortu obrony koncern przekazał, że pracuje nad „wyeliminowaniem problemów, które doprowadziły do tych incydentów”, a także „przywrócenia zaufania społecznego” poprzez wdrożenie procedur i systemów działania, zapobiegających niewłaściwemu postępowaniu, jednocześnie wzmacniających możliwości ich wykrywania.
Cała
sprawa pokazuje, jak w Japonii ma być poważnie traktowane zjawisko
korupcji oraz ogólnie wbrew prawu. Także fakt, że śledztwo trwało rok,
wskazuje na poważne potraktowanie sprawy i braku pobłażliwości, choć
zarówno spożytkowane na cele korupcyjne sumy pieniędzy oraz nałożone w
związku z tym kary wydają się niskie. Nawet jeśli wiele gestów wynika
też z charakteru japońskiej kultury, gdzie wyrażanie żalu za winy czy
okazywanie stanowczości są wręcz oczekiwane i nie stanowią zawsze o
realnych emocjach, tak wydaje się to możliwe do potraktowania jako wzór
stanowczości i respektowania przepisów przez władze i firmy w innych
państwach, gdzie zjawisko „zażyłych” relacji między przedstawicielami
sił zbrojnych i biznesu także może się pojawić i wiązać się z
działaniami na granicy prawa, czy też jego łamaniem.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
4
Dwa niszczyciele min na Mierzei Wiślanej. Kanał dostępny dla okrętów
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach