Teraz nie jest już zwykłym elementem wyposażenia ratunkowego. Ten kombinezon to pamiątka po jednej z największych morskich tragedii w historii Polski – zatonięciu promu „Jan Heweliusz”. Dzięki niemu Grzegorz Sudwoj, członek załogi jednostki, w lodowatej wodzie wygrał walkę o życie. Po kilkudziesięciu latach od tego tragicznego zdarzenia ten niezwykle osobisty i cenny przedmiot trafił do zbiorów Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
– Nie chciałem, aby wylądował na śmietniku jako pocięty kawałek gumy – mówi Grzegorz Sudwoj, wspominając przekazany do muzeum artefakt. – Nie zdążyłem się w niego całkowicie ubrać, bo zabrakło mi czasu. Mimo, że do środka dostała się woda, kombinezon dawał bardzo dobrą ochronę. Woda była stojąca, więc ogrzała się od ciała – podobnie jak w piankach nurkowych – opowiada ocalały członek załogi.
Ze skafandrem wiąże się jeszcze jedna historia, której nie da się do końca wyjaśnić. – Chodzi o naderwany kaptur. W trakcie akcji ratunkowej nie wiedziałem, że jest uszkodzony. Świadomość przyszła dopiero wtedy, gdy razem z Leszkiem Kochanowskim otwieraliśmy tratwę ratunkową. Miałem perspektywę widzenia, jakbym wyszedł ze swojego ciała. Nagle zobaczyłem swoje plecy, a na nich kaptur wiszący i rozerwany. Później, gdy trafiłem już do szpitala, poprosiłem o ten kombinezon, szybko został mi przyniesiony i okazało się, że faktycznie był rozerwany dokładnie w tym miejscu, które wtedy widziałem. Mam ciarki na myśl, że coś takiego mi się przydarzyło – opowiada Grzegorz Sudwoj.
Skafander to nie jedyny osobisty przedmiot, który Grzegorz Sudwoj przekazał do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Muzealne zbiory wzbogaciła również skórzana saszetka wraz z zawartością: elektronicznym zegarkiem, podręcznym notesem z zapiskami, podróżnym przybornikiem do szycia, modlitewnikiem i brelokiem z wizerunkiem św. Krzysztofa, patrona przewoźników.
– Fenomen tych obiektów polega na tym, że w innych okolicznościach byłyby zupełnie zwyczajnymi przedmiotami – zauważa dr Marcin Westphal, zastępca dyrektora NMM ds. merytorycznych.
– Ale przez kontekst katastrofy, przez litery rozmazane wskutek działania morskiej wody, rdzę na metalowych elementach i zniszczoną skórę saszetki, stają się one niezwykle osobistymi świadectwami historii. Te z pozoru prozaiczne przedmioty, dzięki powiązaniu z losami konkretnej osoby i z tak dramatycznym wydarzeniem, mają wyjątkową siłę oddziaływania i pomagają doświadczyć emocji, które trudno oddać za pomocą samych faktów. To ma ogromne znaczenie, zwłaszcza w kontekście prowadzonych przez nas działań edukacyjnych – dodaje dr Marcin Westphal.
Przekazane przez Grzegorza Sudwoja osobiste przedmioty można podziwiać na wystawie stałej na 2 piętrze w głównej siedzibie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Ekspozycję wzbogaca również koło ratunkowe z M/F „Jan Heweliusz”, przekazane muzeum w darze przez Duńskie Królewskie Muzeum Morskie w Kopenhadze w 1995 r., oraz wykonany z niezwykłą pieczołowitością model promu M/F „Jan Heweliusz”.
Przypominamy, że od 5 listopada na platformie Netflix można obejrzeć miniserial "Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka, inspirowany wydarzeniami z nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach