Po trzech latach międzynarodowa konferencja Baltic Ports Conference powróciła do klasycznej formuły. Tym razem impreza, na której pojawili się przedstawiciele większości portów o znaczeniu regionalnym na Bałtyku, odbyła się w Porcie Gdynia.
Port Gdynia jest członkiem Baltic Ports Organization, które jest z
kolei organizatorem Baltic Ports Conference. Tegoroczna edycja imprezy
odbyła się w Sali Koncertowej gmachu Zarządu Morskiego Portu Gdynia w
dniach 7-8 września.
O ile drugi dzień konferencji został
poświęcony głównie na walne zgromadzenie członków Baltic Ports
Organization oraz prezentację o Porcie Gdynia połączoną ze zwiedzaniem,
to pierwszy dzień imprezy upłynął na merytorycznych dyskusjach.
Pierwszą
część Baltic Ports Conference rozpoczęło wystąpienie Kimmo Naskiego,
przewodniczącego Baltic Ports Organization. Zaakcentował on kilka
tematów, którym został poświęcony pierwszy dzień wydarzenia. Są to
tematy, którymi żyje nie tylko świat żeglugowy w regionie, ale i cały
świat.
Naski wykorzystał także sytuację, by zwrócić uwagę na poświęcenie pracowników portów w Ukrainie.
– Doceńmy ich, bo jak straszna i wymagająca musi być praca w codziennym strachu o życie swoich rodzin? – mówił Naski.
Gości
powitała także wiceprezydent Gdyni Katarzyna Gruszecka-Spychała, która
nawiązała do 100-lecia Portu Gdynia i jego wagi dla całego miasta i
regionu. Z kolei wiceprezes Zarządu Portu Gdynia, Maciej Bąk,
przypomniał z tej okazji historię powstania portu.
Nowa rzeczywistość
Jednym
z najczęściej wywoływanych tego dnia tematów była wojna w Ukrainie i
jej implikacje dla portów nad Bałtykiem. Szczegóły sytuacji
geopolitycznej przedstawił na początku pierwszej sesji Aaron Korewa,
dyrektor warszawskiego oddziału Atlantic Council. Zaznaczył on na
początku, że jeśli Rosji uda się osiągnąć jej cele w Ukrainie, sytuacja
krajów Bałtyckich stanie się bardzo niebezpieczna. – Trzeba założyć, że
Rosja będzie siłą wrogą i być na to przygotowanym. Zachód musi utrzymać
presję nakładaną na Rosję – mówił Korewa.
Jednym z aspektów
relacji z Rosją jest import surowców energetycznych. Według Korewy
odcięcie się od rosyjskich surowców między innymi poprzez wstrzymanie
działania Nord Stream, to „trochę bólu teraz, ale brak bólu później”.
Ekspert przyznał także, że kraje bałtyckie cały czas ostrzegały, że
bezpieczeństwo regionu nie może się opierać na rosyjskich surowcach, ale
dopiero teraz inne kraje zaczynają to rozumieć.
Korewa
zaznaczył, że są także dobre wieści: Szwecja i Finlandia postanowiły
dołączyć do NATO, co sprawia, że Bałtyk staje się natowskim morzem
wewnętrznym. Zauważył, że dzięki działaniom Władimira Putina Szwecja
bardzo szybko porzuciła ponad 200-letnią taktykę koalicji i sojuszy i
podjęła decyzję o dołączeniu do NATO. To posunięcie wiąże się także ze
zwiększoną obecnością militarną wojsk USA na Bałtyku. Korewa jednak
uczula, że region Morza Bałtyckiego nie powinien zamykać się we własnych
interesach bezpieczeństwa, ale musi patrzeć szerzej.
Korewa
stwierdził także, że trzeba przygotować się na to, że wojna będzie
trwała przez kilka lat. – Będzie to wymagało więcej skupienia się na
Rosji, jak w trakcie Zimnej Wojny, więcej wysiłków na powstrzymanie jej.
Ale są ważniejsze rzeczy w życiu niż tani gaz – mówił dyrektor
polskiego oddziału Atlantic Council.
Odczuwamy perturbacje
W
kolejnej części uczestnicy mieli okazję zapoznać się z wnioskami
płynącymi z raportu dotyczącego portów nad Bałtykiem opracowanego przez
BPO. O samym raporcie opowiedział krótko na początku Bogdan Ołdakowski,
sekretarz generalny BPO, zaś szczegółowo wyniki pracy przedstawiła
Monika Rozmarynowska-Mrozek, Consulting Projects Leader z Actia Forum,
jedna z autorek. Przedstawiła ona dane mikro- i makroekonomicznego
otoczenia portów na Bałtyku, również w kontekście eksportu zboża z
Ukrainy czy sankcji nałożonych na Rosję. W krótkim podsumowaniu Bogdan
Ołdakowski stwierdził m.in., że nie należy się spodziewać wielkiego
obłożenia ukraińskimi towarami w bałtyckich portach, a jednocześnie
można będzie obserwować duży spadek przeładunków kontenerowych w Rosji,
co z kolei w jakimś stopniu odbije się na krajach sąsiadujących.
Roli
Morza Bałtyckiego jako strategicznego akwenu dla Unii Europejskiej w
kontekście sytuacji w Ukrainie poświęcony był także pierwszy panel
dyskusyjny prowadzony przez Ołdakowskiego. Pośród uczestników panowały
mieszane nastroje podczas rozmów o sytuacji ekonomicznej, choć z wielu
wypowiedzi wybrzmiewała nuta optymizmu. Marek Wąsiński, szef World
Economy Team w Polskim Instytucie Ekonomicznym stwierdził, że wskaźniki
pokazują, że po ataku Rosji na Ukrainę już nastąpiło spowolnienie
gospodarcze, ale przyszły rok może być jeszcze gorszy. Jednocześnie
zwrócił uwagę, że w momencie ataku wiele z inwestycji zostało
zawieszonych lub anulowanych, ale teraz, po pół roku konfliktu, wiele z
nich jest odmrażanych, co daje pewną nadzieję na przyszłość.
Isabelle
Ryckbost, sekretarz generalna Europejskiej Organizacji Portów Morskich z
kolei podała, że widać zwiększony ruch w dziedzinie offshore ze względu
na większą presję na zieloną energię, co z kolei spowodowało, że
pojawiły się pomysły na ułatwienie inwestycji w tym sektorze. Zwróciła
jednak uwagę, że w europejskiej polityce brakuje realistycznego
podejścia i kalkulacji projektów, podczas kiedy ze względu na mnogość
inwestycji i nieustannie rosnące koszty m.in. energii większość
początkowych założeń już można wyrzucić do kosza. – Porty nie dadzą radę
wszystkiego zrobić same, bo nie będą miały na to funduszy – mówiła
Ryckbost. Stwierdziła także, że problemem dla portów może być
powierzchnia wymagana do inwestycji związanych z LNG, amoniakiem czy
wodorem, które potrzebują znacznie więcej miejsca niż konwencjonalne
przeładunki.
Wtórował jej Grzegorz M. Poznański, dyrektor
generalny Rady Państw Morza Bałtyckiego, który dodał, że kierowana przez
niego instytucja jest dobrą platformą dla profesjonalistów i
zainteresowanych, żeby zebrać pomysły i przesłać je dalej do polityków i
osób decyzyjnych.
O infrastrukturze i konieczności jej
odpowiedniego planowania mówił także Ansis Zeltins, prezes portu w
Rydze. Jako argument dla tej konieczności podał sytuację z eksportem
zboża z Ukrainy, które chciano transportować przez Bałtyk. Zeltins
powiedział również, że przez wojnę zmieniły się istotnie istniejące
korytarze transportowe, co stanowi jednocześnie wyzwanie i szansę dla
portów. Zwrócić na to uwagę powinny też kraje nie posiadające dostępu do
morza.
Wszystkie planowane wokół portów i gospodarki morskiej
inwestycje są wymagające i czasochłonne – mówił Marek Wąsiński. W
kontekście energii najwięcej czasu potrzebują inwestycje nuklearne, ale
potrzeba rozbudować także offshore, jak również infrastrukturę
energetyczną portów na lądzie.
– W ciągu najbliższych lat można i trzeba to zrobić, żeby nie być szantażowanym przez Rosję – konkludował Wąsiński.
Ansis
Zeltins zaznaczył, że jest optymistą w kwestii uniezależnienia się
Europy od rosyjskiego gazu. Opisał, że w porcie w Rydze ruszyło kilka
projektów związanych z zieloną energią, w tym energetyką solarną ze
względu na dużo dostępnego miejsca. Jednocześnie stwierdził, że
częstokroć przy tego typu inicjatywach problem leży po stronie
polityków, z których „każdemu się wydaje, że jest ekspertem w
energetyce”.
Trzeba kontynuować zieloną transformację – mówiła
Isabelle Ryckbost. Zdaje sobie jednak ona sprawę z tego, że aktualna
sytuacja geopolityczna może to utrudnić. Pojawiły się już nawet według
niej pomysły na zaktualizowanie pakietu Fot For 55, które miałyby
urealistycznić proponowane zmiany.
– Będzie ciężko. Było
ciężko, a teraz będzie jeszcze gorzej, bo wzrośnie na przykład
zapotrzebowanie na klasyczny węgiel – mówiła.
Tę część Baltic
Ports Conference zakończyła prezentacja Karriego Koistinena, szefa
sprzedaży GISGRO, który prezentował rozwiązanie mające dać portom
aktualny wgląd w parametry środowiskowe. Koistinen przekonywał, że
wymagane obecnie raportowanie roczne nie daje odpowiedniego oglądu i
należy postawić na monitorowanie aspektów środowiskowych w czasie
rzeczywistym.
Koszty rosną, wskaźniki spadają
Otoczenie
biznesowe słabnie, a przed portami nad Bałtykiem dużo wyzwań – mówiła
dr Dorota Książkiewicz z Uniwersytetu Gdańskiego, przedstawiając
aktualną sytuację handlową i ekonomiczną w regionie. Książkiewicz
zgodziła się z przedmówcami, że konieczne są inwestycje w
infrastrukturę, ale zwróciła także uwagę na to, że kraje regionu powinny
już przygotowywać się na nadchodzący kryzys humanitarny w Ukrainie i
opracowywać plany pomocowe. Trzeba także rozwiązać problem braku siły
roboczej w wielu gałęziach przemysłu. Jej zdaniem duże zmiany nastąpią
także w finansach – więcej pieniędzy będzie płynąć na wojsko i
uzbrojenie, tymczasem trzeba będzie jeszcze poprawić dostępność funduszy
dla biznesu.
Między innymi o handlu w obliczu sankcji
nałożonych przez kraje zachodu na Rosję rozmawiali uczestnicy kolejnego
panelu dyskusyjnego podczas Baltic Ports Conference. Dr Gernot Tesch,
dyrektor zarządzający portu w Rostocku ujawnił, że spadają przeładunki
kontenerów, ale także – co jest szczególnie odczuwalne w niektórych
portach – zawinięcia wycieczkowców. Po wycofaniu się linii wycieczkowych
z Rosji część z nich zaczęła także omijać np. Tallin czy Helsinki chcąc
uniknąć długich etapów rejsów bez przystanków. Potwierdził to Ville
Haapasaari, prezes portu w Helsinkach. Podniósł on także temat
bezpieczeństwa bałtyckich portów, szczególnie tych znajdujących się w
pobliżu granicy z Rosją. Haapasaari dodał, że widoczne jest także
wycofanie się wielu biznesów z Rosji – według jego danych wiele firm
zrezygnowało z interesów z rosyjskimi partnerami nawet nie ze względu na
kwestie ekonomiczne i biznesowe, ale moralne. Bjorn Bostrom, dyrektor
zarządzający portu w Ystad nawiązał natomiast do rosnących cen energii.
Reprezentowany przez niego port jest typowo promowym, a zawijające do
niego jednostki – szybkie promy – spalają dużo paliwa, którego koszty
rosną. Póki co według niego nie odbiło się to na liczbie pasażerów, ale
wciąż może to nastąpić. Co jednak jest już zauważalne, to zmiana rodzaju
frachtu spowodowana przede wszystkim brakiem kierowców ciężarówek na
rynku pracy.
– Zawirowania na rynku kontenerowym i
energetycznym są połączone – tłumaczył Łukasz Binaś, Area Manager Feeder
& Network w Unifeeder. Przypomniał, że w kontenerach transportowane
są najczęściej towary końcowe. – Jeśli ludzie płacą dwa razy więcej za
ogrzewanie, to mają mniej środków na zakup towarów. Popyt spada – mówił.
Zapytani i swoje przewidywania na najbliższe miesiące i lata,
uczestnicy panelu mówili o nadziejach. Bostrom z portu w Ystad
stwierdził, że choć boi się eskalacji konfliktu na Bałtyku, to jest
pewien, że transport pasażerski nie zmieni się znacznie. Gernot Tesch
zwracał uwagę na to, że porty tak czy inaczej będą miały do wypełnienia
ważną rolę.
– Jeśli Niemcy nie znajdą sposobu na zapewnienie
sobie energii, która wcześniej pochodziła z Rosji, i w rezultacie
spadnie produkcja, to dotknie to także innych krajów. Ale porty będą
musiały sobie poradzić, bo wtedy trzeba będzie importować więcej dóbr z
innych państw – mówił.
Ville Baapasaari z Helsinek przewiduje
spadek przeładunków, ale jednocześnie twierdzi, że branża musi być
gotowa na to, że ludzie będą chcieli podróżować i wie, że nadejdą
jeszcze dobre czasy. Z kolei Łukasz Binaś zwrócił uwagę, że sytuacja
otwiera szanse dla krótkich połączeń morskich, ponieważ mogą pojawić się
nowe korytarze przesyłu towarów.
– Przeszkodą mogą być koszty energii – one pokażą ile ludzie będą w stanie wydać na kupowane dobra – mówił Binaś.
Excel i fotowoltaika
Po
drugim panelu dyskusyjnym przyszedł czas na prezentacje dotyczące
systemów wykorzystywanych w operacjach portowych. Graham Howe z Marlin
SmartPort zachęcał do porzucenia Excela przy portowych operacjach na
rzecz bardziej dostosowanych systemów. Według niego 80% portów na
świecie korzysta z Excela lub papierowych dokumentów do operacji w
miliardach, tymczasem jest to oprogramowanie niedostosowane do potrzeb
tego typu branży i instytucji. Lauri-Tapio Korhonen z Grieg Connect AS
przekonywał zaś zebranych do sięgnięcia po system Grieg Connect 2022,
używany już w ponad 80 portach i terminalach, służący do obsługi
połączeń portowych.
Ostatnia część Baltic Ports Conference
poświęcona była w dużej mierze zielonym rozwiązaniom. Steve Esau z
SEA-LNG rozważał, czy założenia Europejskiego Zielonego Ładu są możliwe
do spełnienia. Według niego tak, ale wpływa na to sporo zmiennych, które
trzeba uwzględnić. Esau nawołuje także do polityków i autorów regulacji
o wyważenie idealizmu i pragmatyzmu. Według niego aktualny kryzys
przyspieszy jedynie działania mające na celu uniezależnienie Europy od
rosyjskich paliw kopalnych na rzec zielonej energii. Zwiększy się także
import LNG, co już następuje, oraz produkcja biometanu.
Algis
Latakas, dyrektor generalny portu w Kłajpedzie, przedstawił z kolei
zielone możliwości i inicjatywy podejmowane przez jego port. Kłajpeda to
duży port z 33 terminalami, oferujący możliwość bunkrowania LNG, w
najbliższym czasie także będzie pogłębiany z 15 do 17 metrów.
Dalekosiężnym jego celem jest zostać portem bezemisyjnym. W tym celu
m.in. konieczne jest – poza rzecz jasna samą redukcją emisji –
poprawienie jakości wody, wpływu odpadów na funkcjonowanie otoczenia,
zmniejszenie hałasu i zwiększenie świadomości publicznej. W najbliższym
czasie władze portu rozpoczną inwestycję w farmę wiatrową i produkcję
wodoru.
Ostatni tego dnia panel dyskusyjny również dotyczył
zmian klimatycznych i wachlarza pomysłów na ich ograniczenie.
Reprezentujący Port Gdynia Michał Daczuk stwierdził, że wbrew niektórym
opiniom, wszystkie inwestycje w zieloną energię w portach nie są proste,
bo nie wszędzie można np. zainstalować turbiny wiatrowe – jest to
kwestia lokalnych regulacji. Dlatego też według Portu Gdynia największą
szansę powodzenia w portach mają projekty energetyki solarnej. Ujawnił,
że w Gdyni trwają prace nad utworzeniem elektrowni słonecznej na dachu
jednego z budynków we wschodniej części. Ma ona produkować 0,5 MW
energii, które będzie wykorzystywane przez przedsiębiorstwa w porcie.
Władzom portu zależy jednak, żeby inwestycja była skalowalna. Daczuk
podał także, że rozważane są różne pomysły związane z wodorem, ale w
Gdyni wciąż uważnie obserwują rynek.
Margus Vihman, CCO portu w
Tallinie zwracał uwagę, że potrzeba nie tylko nowych źródeł energii,
ale także odpowiednio dostosowanej do niej sieci. Odniósł się w tym
kontekście do zapewniania możliwości ładowania statków z brzegu. – Duży
wycieczkowiec z pięcioma tysiącami pasażerów to w skali Estonii małe
miasto. Potrzeba zatem potężnej sieci, żeby móc taki statek zasilić –
mówił. Według niego pomocne mogą okazać się instalacje energetyczne
zasilane wodorem, które można by montować na statkach w celu generowania
energii w portach.
Dariusz Kryczka, Manager – Senior
Associate, EY Poland – EY Law, przypomniał, że jedną z części
Europejskiego Zielonego Ładu jest taksonomia i finansowanie inwestycji.
Według niego pozyskanie funduszy to zarówno duże wyzwanie, jak i szansa
dla całej gospodarki morskiej. Kryczka widzi szanse dla energetyki
zarówno w offshore, jak i onshore. Odblokowanie tych inwestycji –
obecnie skrępowanych przez tak zwaną ustawę 10H – może pozwolić na tanie
zasilanie produkcji wodoru.
Pierwszy dzień Baltic Ports
Conference w Porcie Gdynia zakończyła krótka prezentacja Manu Gronlunda
iJyri Laakso z Enersense, którzy przedstawili założenia nowatorskiego
pontonu ro-ro.
Konosament – wydanie ładunku na podstawie LOI
Idą zmiany w Porcie Gdynia. Demontaż Bühlera na Nabrzeżu Indyjskim
Zmiany w Chińsko-Polskim Towarzystwie Okrętowym S.A. "Chipolbrok"
Unimot przygotowuje dodatkową infrastrukturę importową dla LPG
W Baltimore otwarto trzecią, tymczasową trasę w pobliżu zniszczonego mostu
MI przygotuje projekt rozporządzenia ws. planu zagospodarowania przestrzennego wód portu morskiego w Dziwnowie