• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

„Orka” na finiszu. Do ogłoszenia przetargu zostały tygodnie

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo „Orka” na finiszu. Do ogłoszenia przetargu zostały tygodnie

Partnerzy portalu

Fot. GospodarkaMorska.pl

Podczas panelu „Modernizacja Marynarki Wojennej RP” w trakcie Defence24 Days odbyła się dyskusja z udziałem przedstawicieli polskiej Marynarki Wojennej, Agencji Uzbrojenia i firm z branży zbrojeniowej na temat inwestycji w morski rodzaj sił zbrojnych. W trakcie rozmowy poruszono szereg tematów, w tym aktualny stan programu „Orka”.

Reprezentujący zarówno stronę wojskową, jak i zbrojeniową dyskutanci wymieniali się opiniami na temat współczesnych potrzeb i zadań sił morskich. Wskazywali przy tym, że dyskusja czy Polska potrzebuje marynarki wojennej jest bezzasadna z racji na to, że morski rodzaj sił zbrojnych jest kluczowy do zapewnienia ochrony interesów państwa zarówno na Morzu Bałtyckim, jak i poza nim. W debacie brali udział wiceadm. Krzysztof Jaworski, dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskeigo, kadm. Włodzimierz Kułagin, szef Zarządu Uzbrojenia Inspektoratu Marynarki Wojennej w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, kmdr Piotr Skóra, szef Szefostwa Techniki Morskiej w Agencji Uzbrojenia, wiceadm. rez. Sung Kyun Jeong, Wiceprezes i Szef Międzynarodowego Biznesu Okrętowego w Hanwha Ocean, Andrey Obolensky, dzef sprzedaży i zarządzania produktami w Rohde & Schwarz, kmdr rez. Konrad Nowak, dyrektor Marketingu i Sprzedaży w Saab Technologies Poland Sp. z o.o. i Cezary Cierzan, dyrektor Departamentu Techniki Morskiej Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. Prowadzącym spotkanie był Jarosław Ciślak, redaktor Defence24.

Na początku debaty wiceadm. Krzysztof Jaworski omówił, dlaczego polska Marynarka Wojenna potrzebuje okrętów podwodnych. Wskazał, że zdaniem krytyków Bałtyk jest za mały na jednostki ej klasy, co ma być błędne z racji na zróżnicowanie głębokości tego akwenu. Wskazał też, że okręty te są „pierwszą linia obrony” pod wodą, które pozwalają też sprawdzić, co robi potencjalny przeciwnik, a w razie konieczności wiążą je stosunkowo niedużym kosztem. Nawet jeden okręt podwodny stanowi zagrożenie dla sił nawodnych przeciwnika oraz żeglugi statków na jego wodach. Dotyczy to także statków transportowych, przeznaczonych do przeładunków towarowych w portach. Działając pod wodą jednostka taka jest niewrażliwa na ataki z powietrza, a wyposażona w rakiety, może zwalczać cele lądowe, co jest już działaniem na poziomie strategicznym. Zapewnia też specjalne zabezpieczenie działań nawodnych, w tym ochronę linii komunikacyjnych.

Z kolei kadm. Włodzimierz Kułagin odniósł się do pojawiającej się w mediach sugestii zakupu miniaturowych okrętów podwodnych, tj. mających mniej niż 40 metrów długości. Entuzjaści sugerują, że takie jednostki są tańsze, szybsze w budowie oraz przede wszystkim pozwolą utrzymać zdolności kadr morskich do działań podwodnych. Oficer wskazał, że Bałtyk jest morzem specyficznym z racji na warunki hydrologiczne, poczynając od głębokości, zasolenia i temperatury wody, wpływające na trudność zwalczania okrętów podwodnych i dające tym jednostkom ogromne możliwości działania. Wskazał też, że choć małe okręty podwodne byłyby uzupełnieniem zdolności dla sił morskich, tak priorytetem jest obecnie „Orka”, a więc pełnowymiarowe, większe jednostki, gdyż małe nie będą posiadały pełni możliwości, jakich oczekuje Marynarka Wojenna. Dodatkowo inwestycja w projekt mniejszych okrętów podwodnych mógłby blokować finanse na duże, które są obecnie istotniejsze. Kontradmirał wskazał też, że „okręty miniaturowe nie mają wszystkich zdolności i tego należy być świadomym.”


Bardzo wyczekiwana przez słuchaczy była wypowiedź kmdr. Piotra Skóry na temat aktualnego stanu procesu pozyskiwania okrętów podwodnych, gdyż jak dotąd zarówno ze strony przedstawicieli władz jak i kadr morskich powtarzała się informacja, że wciąż trwają rozpoczęte w ubiegłym roku wstępne konsultacje rynkowe. Oficer podkreślił, że ten proces jest już „u końca”, dziękując podmiotom zaangażowanym w te konsultacje. Nie udzielił informacji, jakie firmy znajdą się w przetargu, ani jaka konkretna data wskazuje na rozpoczęcie przetargu.

- Najbliższy plan jest taki, żeby w czerwcu zakończyć proces wstępnych konsultacji rynkowych i łatwo przejść do procesu pozyskiwania, w mojej ocenie, jakże potrzebnych również polskiej flocie okrętów podwodnych. To dla mnie osobiście też, jak się ten proces zakończy się sukcesem, będzie stanowiło takie ukoronowanie wszystkich prac związanych z pozyskiwaniem jednostek dla sił morskich – podkreślił oficer. W ten sposób kadm. Piotr Skóra potwierdził przypuszczenia podane przez ppłk. rez. Krzysztofa Płatka, byłego rzecznika Agencji Uzbrojenia na temat stanu prac nad „Orką”. Pisaliśmy o nich w tekście pt. Kolejny etap programu "Orka" jednak dopiero od czerwca? Były rzecznik Agencji Uzbrojenia zdradza szczegóły.

Do przedstawicieli Hanwha Ocean oraz Saab zaadresowano pytania odnośnie potencjalnego udziału w przetargu, jednakże podobnie jak szef Szefostwa Techniki Morskiej, nie ujawnili zaangażowania reprezentowanych przez nich podmiotów w przetargu. Wskazali, że firmy aktywnie biorą udział w wstępnych konsultacjach rynkowych i mają stale rozwijane oferty dla polskiej Marynarki Wojennej.  Wiceadm. rez. Sung Kyun Jeong wskazał, że w Korei Południowej powstają zarówno duże, jak i małe okręty podwodne, a Hanwha Ocean myśli tu o jednostkach zdolnych do działania zarówno na Bałtyku, jak i poza nim, biorąc pod uwagę, że polskie siły zbroje operują na wielu akwenach. Koncern oferuje projekt KSS-III Batch-II, a w wyposażeniu okrętu mają znaleźć się m.in. baterie litowo-jonowe. Zadeklarował też, że jeśli przetarg zakończy się stosunkowo szybko, Polska ma otrzymać pierwszy z okrętów podwodnych w 2030 lub 2031 roku. Więcej o tych okrętach pisaliśmy w tekście pt. "Orka" po koreańsku. Hanwha Ocean prezentuje KSS-III. To propozycja okrętu podwodnego dla Polski.

Zdaniem kmdr. rez. Konrada Nowaka oferta Saab „nie może zostać pominięta” i wskazał, że po zakończeniu wstępnych konsultacji rynkowych zostanie przedstawiony do publicznej wiadomości projekt okrętu podwodnego dla Polski. Jego zaletą ma być rozwiązanie AIP, sprawdzone na innych, szwedzkich okrętach i cały czas modernizowane. Ma pozwalać na działanie ponad trzy tygodnie w morzy, zapewniając efektywność i skrytość działań. Obok zdolności obronnych przedstawiciel Saab wskazał też na zacieśnianie relacji polsko-szwedzkich, w tym w zakresie wspólnych przedsięwzięć zbrojeniowych. Oba państwa łączą nie tylko wspólne interesy na Bałtyku, ale też więzi sojusznicze, wynikające z wstąpienia Szwecji do NATO. Na pytanie, czy Saab oferuje okręt typu A26 (znany też jako typ Blenkige) i czy trwają prace nad innym, mniejszym typem okrętów podwodnych, kmdr rez. Konrad Nowak nie dał jednoznacznej odpowiedzi.

Podczas spotkania omówiono również inwestycje firm zbrojeniowych działających w Polsce. Andrey Obolensky z Rohde & Schwarz wskazał, że wyzwaniem na morzu wciąż jest utrzymanie stałej łączności, a okręty podwodne wymagają tu odpowiedniego sprzętu dla siebie. Dodał również, że firma posiada doświadczenie w dostarczaniu wyposażenia dla polskiej Marynarki Wojennej, w tym w ramach programu „Miecznik”. Należą do niej również biura w Polsce i celem przedsiębiorstwa jest rozwijanie współpracy z krajowymi podmiotami w kolejnych latach. Z kolei Cezary Cierzan z PGZ S.A., odnosząc się do udziału koncernu w programie „Orka” wskazał na potrzebę utrzymywania okrętu w jego całym „cyklu życia”, czyli okresu eksploatacji aż do jego wycofania. Przez ten czas jednostki muszą być serwisowane, naprawiane oraz modernizowane. Istotne, by jak najwięcej tych prac odbywało się w Polsce.

- Musimy pamiętać, że koszt tych właśnie utrzymania w cyklu życia okrętu, jeśli mówimy o serwisy, naprawy, remonty, modernizacje, szacuje się, że jest około taką samą wartością, jak pozyskanie okrętu. Przez cały cykl życia, 35 lat. Więc dlatego my jako Polska Grupa Zbrojeniowa w swojej strategii dla całej domeny morskiej bezwzględnie będziemy zabiegać o to, aby być tym centrum serwisowym dla polskich okrętów, w tym podwodnych – podkreślił.

Kmdr rez. Konrad Nowak odniósł się również do innych inwestycji w morski rodzaj sił zbrojnych, jak dwa okręty rozpoznania radioelektronicznego programu „Delfin” czy samoloty rozpoznawcze Saab 360. Wspomniał też o znaczeniu tych przedsięwzięć dla rozwoju gospodarki morskiej, w tym infrastruktury krytycznej. Odniósł się nie tylko do współpracy w ramach przedsiębiorstw, ale też na gruncie narodowym.

- Mamy do czynienia z zabezpieczeniem infrastruktury krytycznej. Nie tylko na terenie wód terytorialnych, czy naftoport, gazoporty, porty wojenne, ale także morskie farmy wiatrowe ze swoją krytyczną infrastrukturą będącą poza wodami terytorialnymi są kolejnym elementem, gdzie państwo będzie musiało zapewnić ich ochronę. Pamiętajmy, marynarka wojenna, jej głównym zadaniem nie jest działanie w czasie wojny. W czasie przed wojną, w czasie narastania kryzysu. Siły, które są w morzu działają prewencyjnie. Uniemożliwiając przeciwnikowi swobodę manewru. Nie zapominajmy, wejście Szwecji do sojuszu poszerza i ułatwia wiele spraw związanych ze wspólnym działaniem.

Ale to już są, poruszamy już zakres polityczny oraz zakres tzw. mil to mil, gdzie marynarki już współpracują. Za chwilę dojdzie do tego współpraca najprawdopodobniej na poziomie sił powietrznych, którą musimy pogłębiać, jak i kolejne projekty, które Saab będzie chciał realizować w Polsce, a jakie będą jedynie wynikiem pogłębienia strategicznego partnerstwa. To budowanie filaru bałtyckiego bezpieczeństwa i na tym się musimy skupić. Sam sprzęt nie załatwi sprawy. Jesteśmy jedynie silni w sojuszu.

Prowadzący spotkanie nawiązał również do innych programów związanych z budową okrętów dla polskiej Marynarki Wojennej, z których obecnie najważniejszy i najbardziej komentowany jest „Miecznik”. Zarówno wiceadm. Jaworski jak i kadm. Kułagin podkreślili jego znaczenie, odwołując się do sytuacji na Morzu Czerwonym i Zatoki Adeńskiej, gdzie w związku z zagrożeniem powodowanym przez Huti dla żeglugi i dostaw od strony morza wiele państw wysyła swoje okręty, głównie fregaty, zdolne do eskortowania statków oraz niszczenia wrogich rakiet i dronów.

Tu należy dodać, że obecnie Polska nie posiada jednostek zdolnych do działania w tamtym rejonie, a obecnie posiadane dwie fregaty typu Oliver Hazard Perry ze względu na swój wiek nie sprostałyby temu wyzwaniu. Gdyby już teraz Polska posiadała fregaty programu „Miecznik” najpewniej jedna z nich zostałaby wysłana na misje w ten rejon. Dowodem na to jest również fakt, że Dania wysłała tam swój okręt, Iver Huitfeldt, na którym była oparta platforma Arrowhead 140, z kolei na podstawie której powstał projekt „Miecznika”.

Kmdr Piotr Skóra wskazał, że inwestycja w fregaty pozwoli zwiększyć zdolności branży stoczniowej i i wielu innych firm i instytucji zaangażowanych w program. Dodał też, że budowa fregat nie kończy prac nad nowymi jednostkami dla sił morskich, bo w planach też są kolejne okręty odpowiedzialne za zaplecze działań, jak ratownictwo, czy dostawy paliwa i innych zasobów.

- Jeśli chodzi o program „Miecznik”, my dopiero odbudowujemy ten potencjał stoczniowy, który przez wiele lat, trochę rósł, trochę malał, ale bardziej malał niż rósł. Mam głębokie przekonanie, że akurat ten program pozwoli na to, że ten potencjał zbudowany w stoczniach przede wszystkim, ale też w całym łańcuchu dostaw, kooperacji, współpracy firm, współpracy uczelni, w szkolnictwie, da ten impuls i będzie tym elementem, który w przyszłości zaprocentuje dla całego społeczeństwa, dla polskich sił zbrojnych, obronności i gospodarki włącznie – stwierdził szef Szefostwa Techniki Morskiej.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.