W upalnym Bahrajnie, gdzie swoją siedzibę ma Combined Task Force 150 (CTF 150), stacjonujący tam brytyjscy marynarze z załóg okrętów operujących na Morzu Czerwonym uratowali nietypowych potrzebujących. Były nimi osierocone kocięta, które wymagały natychmiastowej pomocy.
O zdarzeniu poinformowały 19 maja służby prasowe brytyjskich sił morskich. Cały miot kociąt został odnaleziony nieopodal kontenera transportowego i jak się okazało, prawdopodobnie straciły matkę, lub zostały porzucone. Gdyby nie interwencja marynarzy, wszystkie młode by niechybnie umarły z racji na brak pokarmu i temperatury przekraczające 40 stopni Celsjusza.
– Znaliśmy matkę, którą pieszczotliwie nazwaliśmy „Michelle”. Kiedy odkryliśmy jej kocięta, byliśmy zdenerwowani, że odeszła, a one zostały pozostawione same sobie. Wybiegały z kontenerów, płacząc, na widok personelu szukającego jedzenia, nie mogliśmy pozwolić, aby cierpiały – wyjaśniła oficer Kirsty Scott, należąca do załogi jednego z brytyjskich okrętów, która została także jedną z opiekunek kociąt.
Jak wynika z relacji marynarzy, pięć kociąt zostało
znalezionych – a raczej usłyszanych – „płaczących o pomoc”. Szacuje się, że
mają około trzech tygodni i nie zostały jeszcze odstawione od piersi, więc te
maleńkie stworzenia zostały natychmiast oddane pod opiekę personelu Royal Navy.
Niestety, pomimo wszelkich starań zespołu, jedno z młodych niestety zdechło,
ale reszta przetrwała trudne chwile dzięki całodobowej opiece. Otrzymały też czystą
kartę zdrowia od lokalnego weterynarza.
Marynarze dzieląc służbę z nowymi obowiązkami, zostali „rodzicami zastępczymi” karmiąc ręcznie i pomagając w wychowywaniu kociąt, jednocześnie próbując znaleźć kogoś w lokalnej społeczności kogoś, kto zapewni im dalszą opiekę i przede wszystkim zapewni nowy, stały dom.
– Nie dało się zignorować rozpaczliwych krzyków pięciu małych kociąt, wiedząc, że nie przetrwają jednego dnia same w tym morderczym upale. Były za młode, żeby jeść i pić same. Byłem świadkiem troskliwej strony naszych marynarzy, a także niesamowitej pracy zespołowej, aby uratować te bezbronne zwierzęta i jestem zadowolony, że nasze wysiłki je uratowały. Oprócz radzenia sobie z wyzwaniami, jakie mogą przynieść rozmieszczenia operacyjne, ci marynarze wykazali się niesamowitą empatią, poświęcając czas zwierzętom desperacko potrzebującym pomocy, i bez wątpienia będzie to trwałe wspomnienie ich czasu spędzonego w Bahrajnie – powiedział por. Nathan Boal, który służy w kwaterze głównej Royal Navy w Bahrajnie.
Cała historia ma szczęśliwe zakończenie. Ocalała czwórka
kociąt znalazła nowe domy. Choć marynarze zdążyli zżyć się z maluchami, to
osłodą i satysfakcją dla nich było to, że dzięki nim one przeżyły i zyskają lepsze
życie pod fachową opieką.
Koty i psy są obecne w portach morskich od wieków, pomagając odpędzać szkodniki, przede wszystkim myszy i szczury, a także umilając towarzystwo załogom statków, okrętów, jak i portowcom. Wiele jest historii o zwierzakach przygarnianych przez marynarzy, które wraz z nimi żeglowały po morzach. Nie brakuje tu też takich o ratowaniu zwierząt w potrzebie, jak choćby w lutym ubiegłego roku, gdy funkcjonariusze amerykańskiej straży wybrzeża uratowali psa, który utknął w kontenerze.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach