Prezes Wód Polskich poinformował, że zebrano już 10 ton martwych ryb z zatrutej Odry. W akcji będą pomagać WOT i wojsko. Trwają jednocześnie badania wody i śledztwo, mające wyjaśnić przyczyny katastrofy. Swoje badania prowadzą Niemcy.
Po tym, jak pod koniec lipca odkryto duże ilości śniętych ryb w Odrze w okolicach Oławy i media nagłośniły sprawę, wydarzenia nabrały tempa. Dziś do katastrofy odniósł się rząd. Naukowcy i ekolodzy załamują ręce, a w laboratoriach ruszyły już badania mające ustalić, co dokładnie się stało. Pracuje też zespół dochodzeniowy, którego zadaniem jest odnalezienie sprawców katastrofy.
Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Przemysław Daca wziął udział w czwartkowej konferencji ws. zanieczyszczenia Odry, która odbyła się w Cigacicach (woj. lubuskie).
"Sytuacja jest naprawdę bardzo poważna i wszyscy się powinniśmy skupić na tym, żeby to rozwiązać. Z punktu widzenia Wód Polskich doszło do naprawdę bardzo poważnej katastrofy ekologicznej. Zaczęła się pomiędzy 26 a 27 lipca w okolicach Oławy i ta fala trucizny, bo prawdopodobnie mamy do czynienia z trucizną, doszła do ujścia rzeki Warty" – stwierdził Przemysław Daca.
Zaznaczył, że pracownicy, ale przede wszystkim Polski Związek Wędkarski, jak również ochotnicy, wybrali z rzeki 10 ton martwych ryb. "To pokazuje, ze mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersującą katastrofą ekologiczną" – dodał.
Tak wyglada Odra na wysokości Slubic. Toksyczna Fala jest już dużo, dużo dalej… pic.twitter.com/zNWeUbmoyW
— Bartłomiej Bublewicz (@bbublewicz) August 11, 2022
"Z pierwszych wyliczeń dotyczących szkód środowiskowych, przede
wszystkim na rybach, to możemy mówić o kosztach rzędu kilkunastu
milionów złotych" - podkreślił. Przypomniał, że państwo w ciągu 2 lat
zarybiło węgorzem Odrę za 2 mln zł, a Polski Związek Wędkarski w ciągu
roku za ponad milion złotych. "Prawdopodobnie ten narybek nie przeżył" –
dodał.
"A tutaj ktoś, kto myśli, że jest bezkarny, kto truje
naszą polską rzekę, doprowadza do katastrofy. Jestem tym zbulwersowany i
oczekuję, że zostanie znaleziony truciciel i zostanie przykładnie
ukarany. Bo do momentu, kiedy nie będziemy karać przykładnie takich
trucicieli, takie rzeczy będą się powtarzać" - ocenił.
Zaznaczył,
że sytuacja ta jest od samego początku wykorzystywana do hejtu i ataku
politycznego. "Nie jest prawdą, że Wody Polskie od samego początku nic
nie robiły. Wystarczy rzucić okiem na strony internetowe RZGW we
Wrocławiu, Gliwicach czy w Szczecinie. Tam są cały czas podawane
komunikaty" – wyjaśnił.
Podkreślił, że pierwszy raz z
ministrem i głównym inspektorem ochrony środowiska spotkali się już 3
sierpnia podczas sztabu kryzysowego. "Moi pracownicy zgłosili
bezzwłocznie do wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, którzy od
tamtej pory prowadzą na bieżąco badania oraz monitoring, zgłosiliśmy to
także na policję" – zaznaczył.
"Wody Polskie nie są od tego,
żeby badać próbki i szukać winnych, od tego są inne służby. Liczę, że te
służby się wykażą i odpowiednio ukażą" – podkreślił.
Śnięte
ryby płyną od kilku dni także lubuskim odcinkiem Odry. Jest wśród nich
zarówno drobnica, jak i duże okazy wszelkich gatunków występujących w
polskich rzekach. Usuwanie martwych ryb, jak poinformował ichtiolog
gorzowskiego Okręgu PZW, potrwa jeszcze kilka dni.
Tylko część
ryb jest już w stanie rozkładu. To może sugerować, że nie chodzi tylko o
śnięte ryby, który napłynęły z woj. dolnośląskiego wraz z prądem rzeki,
ale również te bytujące w lubuskim odcinku rzeki.
W Lubuskiem od kilku dni trwa usuwanie martwych ryb. W akcję zaangażowani są głównie wędkarze z Okręgów PZW w Zielonej Górze i Gorzowie Wlkp., które dzierżawią Odrę do celów wędkarskich od Wód Polskich.
Dotychczas z
lubuskiego odcinka rzeki wyłowiono już kilka ton martwych ryb, m.in. z
rejonów Krosna Odrzańskiego, Cigacic czy Słubic i Kostrzyna nad Odrą.
Na
przykład w czwartek śnięte ryby były zbierane z Odry m.in. w Słubicach.
Od godzin przedpołudniowych kilkadziesiąt osób zaopatrzonych w worki i
rękawice szukało martwych ryb zarówno na brzegu, jak i w toni, pływając
po rzece łodziami. Ryby są wyławiane i pakowane w foliowe worki.
Utylizacją zajmie się wyspecjalizowana firma.
Prezes Okręgu
PZW Gorzowie Wlkp. Jan Włodarczak powiedział PAP, że wędkarze ruszyli do
sprzątania martwych ryb i nie trzeba było ich do tego namawiać.
"Sprzątamy, żeby nie potruło się społeczeństwo, żeby zwierzęta – ssaki
czy ptaki – nie potruły się jedząc zatrute ryby" – powiedział.
Ichtiolog
gorzowskiego Okręgu PZW Piotr Tomkowiak powiedział PAP, że martwe ryby
zaczęły się pojawiać w rejonie Słubic i Kostrzyna nad Odrą w środę w
godzinach popołudniowych, o czym zaalarmowali związek wędkarze.
"Są
to ryby, które śnięte były już wcześniej, co widać po rozkładzie ich
ciał. To świadczy o tym, że spływają z górnego odcinka rzeki. Niestety
również na naszym odcinku obserwuje się duże skupiska ryb, które po
prostu są w trakcie agonii. To są ryby, które za chwilę też będziemy
musieli zbierać. Słabnąc chowają się w zatokach chcąc prawdopodobnie
uniknąć tego skażenia rzeki, ale ich los jest przesądzony" – powiedział
PAP Tomkowiak.
Dodał, że zbieranie martwych ryb potrwa jeszcze kilka dni, a sama ichtiofauna rzeki zostanie mocno uszczuplona.
"Padają
wszystkie gatunki, które bytują w rzece. Od narybków letnich po ryby,
które miały przystąpić do tarła. Czeka nas długotrwały proces odbudowy
populacji ryb w naszej rzece" – zaznaczył ichtiolog.
Mariusz
Błaszczak, szef MON poinformował na Twitterze, że w rejon Odry
skierowani zostaną też żołnierze. "Terytorialsi i wojska operacyjne będą
pomagać w usuwaniu zanieczyszczeń na rzece" – napisał Błaszczak. "Będą
także w gotowości do realizacji innych zadań" – dodał.
Powiat
Maerkisch-Oderland w graniczącym z Polską niemieckim landzie
Brandenburgia także przygotowuje się do zbierania i utylizacji śniętych
ryb z Odry – poinformowały w czwartek lokalne władze. Martwe zwierzęta
przyciągnęły ptaki, ale i gady – powiedział rzecznik powiatowej
administracji Thomas Behrendt.
Trzeba skoordynować utylizację, ludność nie powinna sama zbierać ryb z Odry i brzegów – podkreślają urzędnicy.
W
związku z odkryciem w Odrze wielu śniętych ryb władze Frankfurtu nad
Odrą i kilku powiatów ostrzegają ludność przed kontaktem z wodą rzeki.
Władze powiatu Maerkisch-Oderland poinformowały, że wody niezasilane
przez Odrę mogą być bezpiecznie wykorzystywane – pisze agencja dpa.
Jak
dotąd nie ma wiarygodnych informacji o przyczynach i stężeniu
ewentualnych zanieczyszczeń na poszczególnych odcinkach rzeki – podały
władze Frankfurtu nad Odrą.
Urząd policji kryminalnej
Brandenburgii prowadzi śledztwo w sprawie śniętych ryb w Odrze.
Rzeczniczka komendy policji w Poczdamie powiedziała w czwartek, że
pobrano próbkę wody i jest ona badana.
"Oczekuję szybkiego
wyjaśnienia tego zdarzenia" – powiedział deputowany partii Lewica w
Bundestagu Christian Goerke, cytowany przez dziennik "Frankfurter
Allgemeine Zeitung". "Wiele osób wykorzystuje Odrę i przylegające do
niej łąki i wyspy (...) w celach rekreacyjnych, a przy obecnych
(wysokich) temperaturach psy i ludzie czasami wchodzą do wody, aby się
ochłodzić" – podkreślił polityk. Wymiana informacji między Polską a
Niemcami na poziomie federalnym i landowym musi się znacznie poprawić,
aby można było w porę ostrzec ludzi przed zagrożeniem - powiedział.
Badania
wody z Odry, w której doszło do masowego i niespotykanego na taką skalę
śnięcia ryb zostaną udostępnione w ciągu tygodnia – zapewnił w czwartek
na konferencji prasowej w Cigacicach w Lubuskiem wiceminister
infrastruktury Grzegorz Witkowski.
"Na szczęście dzięki
rybakom, dzięki wędkarzom i Wodom Polskim, dzięki samorządowcom udało
się Wojewódzkiemu Inspektorowi Ochrony Środowiska i Wodom Polskim we
Wrocławiu, Opolu i Zielonej Górze uruchomić odpowiednie służby, tak
byśmy mogli wziąć próbki tej skażonej wody do badania. Zaręczam, że te
wszystkie badania będę udostępnione maksymalnie w ciągu tygodnia. (...)
Mówi się o Oławie, mówi się o Wrocławiu, o Kędzierzynie-Koźlu, mówi się o
Azotach. Nie chcę teraz mówić o winnych tego wszystkiego, ponieważ
jeszcze nie wiemy, kto jest winny, natomiast ilość śniętych (...) ryb w
Odrze to nie jest normalna sytuacja, która zdarza się co roku" – mówił
Grzegorz Witkowski.
Zaznaczył, że "nie po to wydajemy kilka
milionów złotych na zarybianie, na zabezpieczenie ekologiczne polskich
rzek, aby ktoś; czy samorząd, czy przedsiębiorstwo, czy państwowe, czy
prywatne bezkarnie mogło zatruwać polskie rzeki. Wydajemy 10 mln zł
rocznie na zagospodarowanie Wisły, Odry, Pilicy, Narwi, Sanu i to
wszystko poszło właśnie dzisiaj do Bałtyku z rybami śniętymi.
Odpowiedzialność ponoszą ci wszyscy, którzy to zrobili – stwierdził
Witkowski.
"Mamy najprawdopodobniej do czynienia z
popełnieniem przestępstwa polegającym na tym, że wprowadzono do wody
substancję, która wywołuje śmierć ryb i innych organizmów. To w tej
chwili jest weryfikowane" – mówił na konferencji wiceminister klimatu i
środowiska Jacek Ozdoba.
Przekonywał, że nie są prawdziwe
informacje, jakoby nie przeprowadzono badań wody po stwierdzeniu
zjawiska śnięcia ryb w Odrze. Podkreślił, że Inspekcja Ochrony
Środowiska zareagowała od razu po otrzymaniu informacji o tym fakcie.
Dodał, że by wyjaśnić przyczynę śnięcia ryb zostały pobrane próbki wody.
Ozdoba
poinformował ponadto, że w czwartek do specjalistycznego laboratorium w
Puławach trafiły też próbki ryb, jakie zostały wyłowione z rzeki, a
wyniki tychże badań dadzą odpowiedź, jak to określił, zero-jedynkowo, na
pytanie, co było przyczyną śnięcia ryb.
Zastępca Głównego
Inspektora Ochrony Środowiska Magda Gosk powiedziała, że wszystko
wskazuje na to, że zanieczyszczenia w Odrze, które doprowadziły do
śnięcia wielkiej liczby ryb, mogą być pochodzenia przemysłowego.
Gosk zapewniła, że Inspektorzy Inspekcji Ochrony Środowiska po otrzymaniu pierwszych sygnałów w terenu woj. dolnośląskiego przystąpili do poboru prób wody w Odrze. Próby pobierane są w sposób ciągły, codziennie.
"Badamy jakość wód rzeki Odry na terenie pięciu województw, przez które ta rzeka przepływa" – podkreśliła.
Jak
wyjaśniła, oprócz tego, że prowadzone są pobory wody, analizowane
wyniki, również podjęte zostały działania monitorujące. "Codziennie wody
rzeki Odry są monitorowane z wody i z powietrza. Robimy obloty dronem,
po to, żeby wykryć potencjalne źródła zanieczyszczeń, jak również po to,
żeby ustalić, jaki jest stan i z jaką dynamiką przemieszczają się
śnięte ryby" – powiedziała.
Oznajmiła, że "dodatkowo
inspektorzy ochrony środowiska w każdym z województw analizują
potencjalne źródła zanieczyszczenia, które – wszystko wskazuje na to –
mogą być pochodzenia przemysłowego".
"Analizujemy, które z
substancji chemicznych mogły wywołać taki skutek, a przypomnę (…)
odnotowujemy w wodach rzeki Odry nietypowe na tę porę roku wysokie
natlenienie wody, co wskazuje na substancję utleniającą i w tym kierunku
prowadzimy postępowanie, które ma na celu ustalenie, jaka to substancja
i przede wszystkim, kto i gdzie wpuścił do Odry tę substancję" –
podkreśliła wiceszefowa GIOŚ.
W
związku z masowym śnięciem ryb zarząd województwa dolnośląskiego podjął
w trybie pilnym uchwałę o całkowitym zakazie połowu ryb na całym
dolnośląskim odcinku Odry do 30 września.
Uchwała została
podjęta na wniosek Państwowego Gospodarstwa Wodnego – Wody Polskie oraz
Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii – podało w czwartek biuro prasowa
Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Według przyjętej w
trybie pilnym uchwały, zakaz połowu ryb na dolnośląskim odcinku Odry ma
obowiązywać do 30 września. "Działanie to ma przede wszystkim chronić
ludzi przed możliwym niebezpieczeństwem spowodowanym spożyciem ryb
wyłowionych z rzeki, ale również ochroną gatunków ryb, które żyją w
Odrze" – podano.
W komunikacie biura prasowego Dolnośląskiego
Urzędu Marszałkowskiego przypomniano, że w kompetencjach samorządu
województwa pozostaje możliwość wydania zakazu połowu ryb na wniosek
krajowego zarządcy drogi rzecznej oraz właściwych służb sanitarnych.
Władze
województwa dolnośląskiego apelują też do mieszkańców regionu o
niewchodzenie do rzeki, niekąpanie się w niej oraz niedopuszczanie do
wchodzenia do wody przez zwierzęta. "Odra jest sercem i symbolem Dolnego
Śląska, przebiega przez cały nasz region. To wielkie bogactwo
przyrodnicze, ale również wielki potencjał turystyczny i rekreacyjny.
Obecna sytuacja, która ma miejsce w rzece, jest katastrofą ekologiczną.
Skażenie wody doprowadziło do zaburzenia równowagi ekosystemu rzecznego i
masowego śnięcia ryb" – napisano w komunikacie.
Kierownik
Akwarium z ZOO Wrocław Jakub Kordas zwrócił uwagę, że środowiska
związane z wodą słodką, czyli rzeki, jeziora oraz tereny podmokłe są
najbardziej bioróżnorodnymi miejscami na całej kuli ziemskiej.
"To
nie lasy, to nie rafy koralowe, a właśnie te środowiska są najbardziej
produktywne dla nas. Zajmują zaledwie jeden procent kuli ziemskiej, a
gromadzą tak wiele gatunków roślin i zwierząt" – podkreślił. Wskazał
przy tym, że ryby słodkowodne stanowią 51 procent gatunków wszystkich
ryb, a zarazem jedną czwartą kręgowców żyjących na Ziemi. Tymczasem –
dodał – co trzeci gatunek ryb słodkowodnych jest zagrożony wyginięciem.
"Nasza
druga co do wielkości rzeka została bardzo mocno skrzywdzona, zatruta
ciężką chemią. Dostajemy sygnały alarmowe z wielu środowisk, że rzeką
spływają tony śniętych ryb, widzimy to nawet na naszej fosie we
Wrocławiu, że dzieje się bardzo źle" – powiedział Kordas i zapewnił, że
akweny znajdujące się na terenie ogrodu zoologicznego są bezpieczne.
Zdaniem eksperta skażenie Odry ma wpływ także na mieszkańców Dolnego Śląska pozbawiając nas możliwości korzystania z dobrodziejstw rzeki, która kształtowała województwo i jest autostradą zieleni dla Wrocławia.
"Doprowadziło
do zubożenia naszego ekosystemu i śmierci rodzimych gatunków. Już nie
tylko ryby, ale i bobry cierpią z powodu potwornego skażenia, które
swoim zasięgiem dotarło nawet do Szczecina. Trucizna trawi najważniejszą
przyrodniczo arterię zachodniej Polski" – zauważył.
Kierownik
Akwarium zwrócił uwagę, że ryby jako wrażliwe organizmy mogą służyć
jako wskaźniki skażenia, bioindykatory, gdyż na podobne zjawiska reagują
jako pierwsze. Według niego, skala zatrucia środowiska sięga jednak o
wiele dalej. "Jak daleko, dowiemy się za jakiś czas. Jednak z dużą
pewnością już możemy przypuszczać, że dewastacja poczyniona przez
skażenie jest największą tego typu klęską ostatnich lat. Widzimy martwe
ryby, natomiast skażeniu uległy potężne odcinki rzeki. Z pewnością
ucierpiały też inne kręgowce, w tym płazy podlegające ścisłej ochronie,
jak również bezkręgowce" – ocenił ekspert.
Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w
Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
Śnięte ryby zaobserwowano m.in. w okolicach Oławy i Wrocławia. Wędkarze
wyłowili ich co najmniej kilka ton.
Wcześniej WIOŚ informował,
że "chromatograficzna analiza jakościowa prób pobranych 28.07.2022 r.
wykazała z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występowanie we wszystkich
trzech badanych próbkach wody obecność pochodnych węglowodorów
cyklicznych oraz aromatycznych".
"W dwóch punktach: śluza
Lipki oraz w Oławie, stwierdzono z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem
występowanie mezytylenu (1,3,5,-trimetylobenzen), substancji o działaniu
toksycznym na organizmy wodne. Nie stwierdzono mezytylenu w punkcie w
m. Łany (punkt najdalej położony na kierunku przepływu Odry)" – wskazał
WIOŚ.
Według inspektorów zanieczyszczenie wody oraz śnięte
ryby w Odrze występowały od jazu Lipki, co wskazuje, że źródła
zanieczyszczenia należy identyfikować na wcześniejszych odcinkach Odry
(przed granicą województwa dolnośląskiego). Zwiększona liczba śniętych
ryb wystąpiła na kanale Odry w Oławie. Obecność martwych ryb zgłoszono
również na dalszych odcinkach Odry – np. Gajkowie, Kamieńcu Wrocławskim –
podał WIOŚ.
W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi
rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. Sprawą masowego
śnięcia ryb w Odrze z zawiadomienia WIOŚ we Wrocławiu zajmie się
Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Chemia w morzu i na plaży. Zanieczyszczamy oceany globalnie, trujemy się lokalnie
Raport NIK: człowiek zagraża Półwyspowi Helskiemu
Nowa prezes NFOŚiGW nominowana na stanowisko
Na Zalewie Wiślanym trwają "śledziowe żniwa"
W Senacie będzie obradował Morski Zespół Parlamentarny nt. morskich farm wiatrowych
Dopływ słodkiej wody do Atlantyku Północnego to bardziej upalne lata w Europie