Artykuł aktualizowany na bieżąco. Odśwież stronę. Najnowsze wiadomości pojawiają się na górze artykułu
Badania wody oraz śniętych ryb w Odrze trwają zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Katastrofa ekologiczna stała się także przyczynkiem do kolejnych politycznych przepychanek. Prezentujemy najnowsze informacje na temat katastrofy ekologicznej na Odrze.
Aktualne informacje: https://www.gospodarkamorska.pl/zatrucie-odry-najnowsze-informacje-wtorek-16-sierpnia-65966
Przeznaczymy
środki konieczne do ponownego zarybiania rzeki, żeby Odra się odrodziła
– zapewnił w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Zrobię wszystko,
żeby nie tylko wyjaśnić, co się dokładnie stało, ale także zbudować
dodatkowe mechanizmy zabezpieczające – zaznaczył.
Szef rządu
relacjonował w mediach społecznościowych, że po uroczystościach
związanych ze Świętem Wojska Polskiego i 102. rocznicą Bitwy
Warszawskiej udał się do miejscowości Uraz na Dolnym Śląsku, żeby
spotkać się z żołnierzami i strażakami, którzy wspólnie pomagają w
związku z sytuacją na Odrze.
"To święto to dzień pamięci i
szacunku dla tych wszystkich żołnierzy, którzy walczyli o wolność naszej
Rzeczypospolitej. Przed nimi chylę czoła. Jestem im ogromnie wdzięczny
za to, że mimo wielu tragicznych wydarzeń w naszej historii, mimo wielu
niesprzyjających okoliczności, mamy dziś wolną Polskę. To także dzięki
nim. Podczas takiego święta jak to dzisiejsze, też myślę o wszystkich
żołnierzach, o wszystkich funkcjonariuszach, którzy po cichu, aktywnie
wykonują swoją pracę na rzecz obronności, ale także pomagają Polakom w
przypadku zdarzeń losowych. I dlatego przyjechałem do Urazu, żeby
podziękować za pomoc tu i teraz i wyrazić szacunek” – napisał
Morawiecki.
Zaakcentował, że chce też zaznaczyć, jak ważna jest przyroda, w tym ekosystem naszych rzek.
"Przeznaczymy
środki konieczne do ponownego zarybiania rzeki, żeby Odra się
odrodziła. Żeby jak najszybciej odrodziła się substancja biologiczna
rzeki, cały ekosystem Odry” - zadeklarował.
"Dzisiaj skupiamy się na usuwaniu skutków katastrofy ekologicznej oraz na wyjaśnieniu jej przyczyn” - podkreślił.
Ponowił
też zapowiedź, że we wtorek podczas Rady Ministrów będzie specjalna
debata, na temat sposobów zaostrzenia przepisów dotyczących sytuacji
zrzutów substancji chemicznych do cieków wodnych, do rzek i do jezior.
"Piękna
polska przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem. Jest naszym dobrem
narodowym. Lasy, jeziora, rzeki – musimy o nie dbać dla samych siebie i
dla przyszłych pokoleń, dlatego zrobię wszystko, żeby nie tylko
wyjaśnić, co się dokładnie stało nad Odrą, ale także zbudować dodatkowe
mechanizmy zabezpieczające, pozwalające, zapobiegać tam, gdzie tylko się
da” – zaznaczył szef rządu.
Marszałek
woj. lubuskiego Elżbieta Polak przyznała, że miała świadomość, że rtęć
nie jest przyczyną śnięcia ryb w Odrze. Przekazałam informację, że w
pierwszych badaniach stwierdzono obecność rtęci w Odrze, a nie mówiłam
nic o przyczynach śmierci - podkreśliła.
Marszałek woj.
lubuskiego skomentowała w Polsat News poniedziałkową wypowiedź premiera
Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że ws. skażenia Odry
"próbowano budować teorie rtęci". "Ale spuśćmy zasłonę wstydu za tym
działaniem marszałek Polak i pana Donalda Tuska" – powiedział szef rządu
podczas konferencji prasowej.
"Pan premier zamiast hejtować
marszałka woj. lubuskiego powinien zająć się tym, co należy do jego
obowiązków, bo to nie jest moje zadanie zarządzanie kryzysowe, klęska
żywiołowa. Rząd wysłał tutaj co prawda swoich ministrów, którzy odbyli
konferencję prasową w Cigacicach nad Odrą. Wypadli pożal się Boże" -
zaznaczyła Polak.
Marszałek woj. lubuskiego przypomniała, że w
sprawie skażenia Odry rozmawiała w piątek z ministrem rolnictwa, klimatu
i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axelem Vogelem. "Dostałam
informację z pierwszej ręki, że w pierwszych badaniach pojawiła się rtęć
i to o takim natężeniu, że skala tego nie ogarniała. To nie była taka
pierwsza informacja, ponieważ media niemieckie pisały już o tym
wcześniej" - przypomniała.
Na pytanie, czy miała świadomość, że
rtęć nie jest przyczyną śnięcia ryb, Polak przyznała: "tak, oczywiście".
"Przekazałam informację - ona jest wciąż dostępna na moich mediach
społecznościowych - że w pierwszych badaniach stwierdzono obecność rtęci
w Odrze. A nie mówiłam nic o przyczynach śmierci. Uważałam, że skoro
jako funkcjonariusz publiczny powzięłam taką informację (...) to moim
konstytucyjnym obowiązkiem jest poinformować wędkarzy, mieszkańców o
ewentualnym zagrożeniu zdrowia i życia. Rząd, niestety, tego nie robił" -
zwróciła uwagę.
Dopytywana, czy nie należało wspomnieć, że to
nie rtęć jest przyczyną śnięcia ryb, marszałek woj. lubuskiego
odpowiedziała, że "były również jeszcze inne informacje o zasoleniu,
wzbogaceniu tlenu". "Nie sądziłam, że mam jakieś przygotowywać
wypracowania na ten temat (...). Dla mnie w tym dniu, w piątek, gdy nie
było żadnych informacji - my dzisiaj to oceniamy, minęło kilka dni -
kluczową informacją była zawartość rtęci w wodzie. Pan minister
poinformował, że czekają na kolejne badania, że będą badać jeszcze ryby i
wiadomo było, że też czekamy na wykonanie badań przez rząd polski" -
podsumowała.
"Rzeczpospolita" poinformowała w poniedziałek, że
minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia
Axel Vogel wskazał na konferencji prasowej w Lebus w Brandenburgii, nad
Odrą, w powiecie Märkisch-Oderland, że badania trwają. "Szukamy w
ciemności - insektycydy, pestycydy, wszystko jest teraz badane. I to
właśnie robią Polacy ze swoim centralnym laboratorium. To samo robimy z
naszym krajowym laboratorium" - tłumaczył.
"Wracając do tematu
rtęci, a także aby to raz na zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w
odniesieniu do rtęci, gdzie pierwsza próbka, która została
przeanalizowana w laboratorium, wskazała wynik ponad skalę (...) I
oczywiście nie mogliśmy z tego odczytać, jak wysoka jest zawartość
rtęci. Oznaczało to, że trzeba było przeprowadzić dalsze dochodzenie" –
podał.
"Rozmawiałem też o tym z marszałek województwa lubuskiego,
panią Elżbietą Polak i poinformowałem ją o tym. Ale powiedziałem też
bardzo wyraźnie, że może to być wartość odstająca, może to być anomalia,
może to być wydarzenie lokalne, z którego nie możemy jeszcze wnioskować
ogólnie" - tłumaczył Vogel, dodając, że zastrzegł, iż muszą zostać
pobrane i zbadane próbki kontrolne, a pierwszy wynik nie może być
podstawą do wyciągania wniosków dla całej Odry.
Minister
zaznaczył, że choć rtęć została stwierdzona w Odrze, to otrzymano
wartości, które mieszczą się w "ekologicznym zakresie tolerancji".
Tymczasem
marszałek woj. lubuskiego napisała w piątek na swoim profilu na
Twitterze: "To jednak prawda. Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska
landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że
stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić
skali. Nie ma jeszcze badań samych ryb. Strona niemiecka ma mieć je
jeszcze dziś".
W poniedziałek Główny Inspektorat Ochrony
Środowiska podał, że badanie próbek wody z Odry granicznej po stronie
polskiej w woj. lubuskim, prowadzone od 10 sierpnia w sposób ciągły,
realizowane przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ, nie potwierdziło
obecności rtęci.
GIOŚ przedstawił także udostępnione w poniedziałek przez stronę niemiecką wyniki badań.
Inspektorat
zaznaczył, że w przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów,
raporcie badań laboratoryjnych okazało się, że są to punkty poborów
wykonanych nie w głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub
starorzeczach. Próbki wody dla laboratorium GIOŚ są - jak wskazano -
pobierane punktowo w głównym nurcie Odry.
Wyniki niemieckich
badań laboratoryjnych wykazały obecność rtęci i wskazały na przekroczone
normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza norm
dopuszczalnych dla wody pitnej.
Badanie
próbek wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim,
prowadzone od 10 sierpnia w sposób ciągły, realizowane przez Centralne
Laboratorium Badawcze GIOŚ, nie potwierdziło obecności rtęci – podał w
poniedziałek Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
GIOŚ przedstawił także udostępnione w poniedziałek przez stronę niemiecką wyniki badań.
Inspektorat
zaznaczył, że w przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów,
raporcie badań laboratoryjnych okazało się, że są to punkty poborów
wykonanych nie w głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub
starorzeczach. Próbki wody dla laboratorium GIOŚ są - jak wskazano -
pobierane punktowo w głównym nurcie Odry.
Wyniki niemieckich
badań laboratoryjnych wykazały obecność rtęci i wskazały na przekroczone
normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza norm
dopuszczalnych dla wody pitnej.
Przeprowadzone w tym samym czasie
przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ badanie próbek wody z Odry
granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim nie potwierdziło
obecności rtęci.
GIOŚ podał, że Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykluczyła rtęć jako przyczynę śnięcia ryb.
Inspektorat
zamieścił kalendarium działań z ostatnich dni. Podano w nim, że 11
sierpnia, po medialnej informacji po stronie niemieckiej z tego dnia o
obecności rtęci w Odrze, GIOŚ natychmiast zaczął sprawdzać prawdziwość
informacji. Polecił wojewódzkim inspekcjom przeprowadzenie szczegółowych
badań.
12 sierpnia Ministerstwo Klimatu i Środowiska wystąpiło do strony niemieckiej o przesłanie wyników badań laboratoryjnych.
13
sierpnia w przesłanej na prośbę strony polskiej korespondencji
Ministerstwo Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii
potwierdziło jedynie przeprowadzenie analiz w zakresie temperatury wody,
temperatury powietrza, pH, przewodniości elektrolitycznej (czyli
zasolenia), całkowitego węgla organicznego, fosforanów i związków azotu.
Przekazane wówczas dane były tożsame z polskimi analizami wykonywanymi w
tym samym czasie.
W przesłanym 13 sierpnia przez stronę
niemiecką zestawieniu - jak wskazał GIOŚ - nie było zawartej analizy
dotyczącej obecność rtęci w Odrze.
Po otrzymaniu tej informacji
strona polska tego samego dnia, zwróciła się raz jeszcze o przekazanie
wyników badań pod kątem badań rtęci. Strona niemiecka poinformowała
wówczas, że przekazała wszystkie wyniki, jakie posiada. Strona niemiecka
poinformowała, że inne analizy, bez wskazania jakie, będzie prowadzić
na początku następnego tygodnia.
15 sierpnia o godz. 12.00 strona
niemiecka przesłała wyniki badań pobranych próbek. Wyniki niemieckich
badań laboratoryjnych wykazują obecność rtęci i wskazują na przekroczone
normy dla wód powierzchniowych. Wskaźnik ten nie przekracza – jak
wskazał GIOŚ - norm dopuszczalnych dla wody pitnej.
"W
przesłanym, wraz z załączoną mapką miejsc poborów, raporcie badań
laboratoryjnych okazuje się, że są to punkty poborów wykonanych nie w
głównym nurcie Odry, a tylko w jej dopływach lub starorzeczach.
Natomiast próbki wody pobrane przez laboratorium GIOŚ są pobierane
punktowo w głównym nurcie Odry. Podkreślamy, że przeprowadzone w tym
samym czasie przez Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ badanie próbek
wody z Odry granicznej po stronie polskiej w woj. lubuskim nie
potwierdziło obecności rtęci” – przekazał GIOŚ.
Rtęć – jak
zaznaczył Inspektorat - jest pierwiastkiem, który występuje w różnych
związkach chemicznych w środowisku naturalnym, również w środowisku
wodnym. Związki rtęci są zarówno obecne w wodzie płynącej, a szczególnie
kumulują się w osadach dennych rzek, kanałów oraz zbiorników wodnych.
Inspektorat
wskazał, że wyższe stężenia różnego typu związków rtęci, mogą się
pojawiać z uwagi np. na funkcjonujący na danym terenie przemysł. Po
wzruszeniu dna rzecznego związki rtęci mogą się uwolnić w większej
ilości, wówczas rtęć pojawia się punktowo w próbach badawczych.
Dlatego
też – jak zaznaczono - badania pod kątem występowania związków rtęci i
innych metali ciężkich zawsze są powtarzane i robione w cyklach
rocznych. W przypadku stwierdzenia występowania rtęci, służby
środowiskowe prowadzą monitoring i analizę wyników badań pod kątem
bezpieczeństwa ludzi i środowiska.
"Wyniki polskich i niemieckich
badań są tożsame. Zostały również potwierdzone przez @MKiS_GOV_PL i
@BMUV - w Odrze granicznej nie ma rtęci. Państwowa Inspekcja
Weterynaryjna wykluczyła też rtęć jako przyczynę śnięcia ryb" - podał w
poniedziałek wieczorem na Twitterze rzecznik prasowy Ministerstwa
Klimatu i Środowiska Aleksander Brzózka.
Doniesienia
o rtęci w Odrze to manipulacja, wykorzystywana do celów politycznych; w
próbkach nie stwierdzono dotąd przekroczeń - powiedział w poniedziałek
wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Wiceminister akcentował na antenie TVP Info, że doniesienia o znacznym przekroczeniu poziomu rtęci w Odrze zostały zdementowane.
"Oficjalne
stanowisko, które wpłynęło do ministerstwa klimatu ze strony
niemieckiej potwierdza, że w próbkach wody nie stwierdzono przekroczeń
rtęci. Tak samo nie stwierdzono ich po stronie polskiej.
Zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie – nie stwierdzono zawartości
rtęci. Co więcej, w rybach pod względem zawartości metali ciężkich, w
tym wypadku rtęci, również jej nie stwierdzono" – wskazał wiceminister.
"To
jest celowa manipulacja, która miała wywołać destabilizację i
wykorzystać ją do celów politycznych" - ocenił. Wskazał, że "w
parametrach dotyczących wody potrafi wystąpić rtęć" i są określone normy
związane z bezpieczeństwem ludzi.
"Jak ktoś pyta zero-jedynkowo,
to tak jakbyśmy dyskutowali, że w wodzie znaleziono chlorek sodu.
Chlorek sodu to sól. To jest manipulacja, która jest obecnie stosowana.
Zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie – nie stwierdzono rtęci. Nie
stwierdzono w rybach. A to, co w tej chwili robi opozycja, to naprawdę
szukanie sensacji, wywoływanie paniki i próba zbicia kapitału
politycznego na czymś, co w tej chwili jest wyjaśniane" – powiedział
wiceminister.
Pytany o oceny, że działania podjęto zbyt późno,
Ozdoba stwierdził, że osobiście negatywnie ocenia zarządzanie kryzysowe
na poziomie województwa dolnośląskiego. "Zbyt późna informacja do pana
premiera, do mnie, czy też innych osób, które mogły z poziomu
centralnego reagować. To świadczy, że najprawdopodobniej zbagatelizowano
problem. Przyjdzie czas na wyjaśnienia" – dodał.
Ministerstwo
środowiska RFN poinformowało w poniedziałek, że Niemcy i Polska chcą
przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc wspólną grupę
zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować w celu
ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych środków.
"Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb" – stwierdziła minister
środowiska RFN Steffi Lemke. Federalny resort środowiska stwierdził, że
nadal nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w Odrze.
Badania próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają.
PSP
przygotowuje niemal 700 metrów zapory, która pomoże odławiać śnięte
ryby w Odrze. Rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej
bryg. Karol Kierzkowski wyjaśnił PAP, że Niemcy nie dysponują taką
zaporą i jeżeli zgłoszą taką potrzebę, to Polacy im ją użyczą.
"Komendant
Główny Państwowej Straży Pożarnej gen. brygadier Andrzej Bartkowiak
polecił zadysponować blisko 700 metrów zapory, która pomoże w odłowieniu
śniętych ryb w Odra w województwie zachodniopomorskim. Polscy strażacy
są gotowi do pomocy po niemieckiej stronie rzeki" – czytamy na Twiterze
PSP.
Kierzkowski wyjaśnił, że strona niemiecka przekazała
Polakom, iż nie dysponuje zaporą. Dlatego Komendant Główny PSP polecił
przygotować zaporę. Ok. godz. 20 będzie ona na polskim brzegu Odry na
wysokości Gryfina (woj. zachodniopomorskie).
"Jeżeli Niemcy
zwrócą się do nas, to im ją udostępnimy" – zapewnił rzecznik PSP.
Wyjaśnił, że inicjatywa musi wyjść ze strony niemieckiej, bo zapora
byłaby budowana od ich brzegu.
Strażacy oczyszczają rzekę ze
śniętych ryb od połowy ubiegłego tygodnia. PSP przekazała, że "w
poniedziałek na terenie siedmiu województw, zaangażowanych jest 452
strażaków oraz 43 łodzie. Rozstawiono 9 zapór w celu odłowienia śniętych
ryb. 80 ton śniętych ryb odłowili strażacy na Odrze od piątku.
1553
policjantów i 452 strażaków jest zaangażowanych w działania wzdłuż
biegu Odry w związku ze skażeniem rzeki - poinformowało w poniedziałek
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Poniedziałek
jest kolejnym dniem działań służb związanych z katastrofą ekologiczną na
Odrze oraz znalezieniu śniętych ryb na rzece Ner. Jak podało MSWiA na
Twitterze, obecnie w działania wzdłuż biegu Odry zaangażowanych jest
1553 funkcjonariuszy policji i 452 strażaków. Prace prowadzone są na
terenie województw: zachodnio-pomorskiego, lubuskiego, dolnośląskiego,
opolskiego i śląskiego.
Państwowa Straż Pożarna przekazała, że
komendant główny PSP Andrzej Bartkowiak "polecił zadysponować blisko 700
metrów zapory, która pomoże w odłowieniu śniętych ryb w Odrze w
województwie zachodniopomorskim". "Polscy strażacy są gotowi do pomocy
po niemieckiej stronie rzeki" - podkreślono w twitterowym wpisie.
W
miniony czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła
na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek, 12 sierpnia, w Szczecinie
zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Tego samego
dnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Od soboty (13 sierpnia br.) terenie
województwa lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody
lubuskiego z dnia 12 sierpnia 2022 r. ws. wprowadzenia zakazu
korzystania z wód Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego
przestrzegania pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice
Odry.
Badania
potwierdziły, że parametry odprowadzania ścieków Hotelu Arłamów
najprawdopodobniej nie odpowiadają tym, które są określone w pozwoleniu
wodnoprawnym. Wyniki badań próbek z potoku będą znane w ciągu
najbliższych kilku dni - informują Wody Polskie.
Hotel zapewnił alternatywny odbiór ścieków.
Jak
poinformowały w komunikacie Wody Polskie, na terenie Hotelu Arłamów
(gmina Ustrzyki Dolne, Podkarpackie) 10 maja przeprowadzony został
przegląd pozwolenia wodnoprawnego wydanego przez dyrektora Zarządu
Zlewni w Przemyślu. Stwierdzono m.in. niezgodność zapisów pozwolenia
wodnoprawnego ze stanem rzeczywistym w zakresie schematu oczyszczania
ścieków bytowych wprowadzanych do potoku bez nazwy. Przeprowadzona
została też wizja w terenie wylotu odprowadzanych ścieków.
„W
obrębie ww. wylotu nie zlokalizowano innych źródeł zanieczyszczenia. W
chwili obecnej w przemyskim Zarządzie Zlewni procedowanie jest
postępowanie w zakresie zmiany pozwolenia wodnoprawnego” –czytamy na
stronie Wód Polskich.
Jak dalej podają Wody Polskie, w związku z
obawą, że podczas dużego obłożenia hotelu klientami oczyszczalnia może
nie funkcjonować prawidłowo, pracownicy Zarządu Zlewni w Przemyślu i
Nadzoru Wodnego przeprowadzili w niedzielę wizję terenową, która
potwierdziła odprowadzanie ścieków, których parametry najprawdopodobniej
nie odpowiadają określonym w pozwoleniu wodnoprawnym.
„Aby to
jednoznacznie stwierdzić na miejsce został wezwany WIOŚ i pobrał próbki
wody z potoku powyżej i poniżej wylotu z oczyszczalni. Wyniki będą znane
w ciągu najbliższych kilku dni” – informują Wody Polskie.
O sytuacji zostało powiadomione Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.
„Administrator
hotelu został zobligowany do natychmiastowego odcięcia wylotu i
zapewnienia alternatywnego odbioru ścieków np. przy użyciu wozów
asenizacyjnych. Dodatkowo koryto cieku wodnego ma zostać oczyszczone z
pozostałości osadów” – podają Wody Polskie.
Ponowna wizja
terenowa, przeprowadzona przez pracowników PGW WP wspólnie z Wojewódzkim
Inspektoratem Ochrony Środowiska (WIOŚ) w poniedziałek potwierdziła, że
odpływ został ograniczony, a ścieki z oczyszczalni odbierane są wozem
asenizacyjnym i na bieżąco wywożone do innej oczyszczalni. Ponadto
administracja hotelu wynajęła cysternę z czystą wodą, którą płukany jest
odpływ z oczyszczalni. Ma to na celu realizację nałożonego na
administratora hotelu obowiązku oczyszczenia koryta z pozostałych osadów
ściekowych.
„Niezwłocznie zostaną podjęte kolejne niezbędne czynności formalno-prawne” – zapewniają Wody Polskie.
Muszę
wiedzieć dokładnie co zrobił, co mógł zrobić urząd wojewody
dolnośląskiego, a pełnej wiedzy jeszcze nie posiadam. Jeśli była
opieszałość, niedociągnięcia, niedoskonałości w reakcji, to będą
wyciągane kolejne konsekwencje - powiedział w poniedziałek premier
Mateusz Morawiecki.
Szef rządu był pytany na konferencji w
miejscowości Uraz na Dolnym Śląsku, czy można mówić o braku właściwej i
szybkiej reakcji różnych instytucji państwowych ws. Odry i czy wśród
osób, które powinny ponieść konsekwencje jest wojewoda dolnośląski
Jarosław Obremski.
"O katastrofie ekologicznej dowiedziałem się
dziewiątego (sierpnia-PAP) wieczorem, dziesiątego rano miałem pełniejszy
obraz informacji, a poszczególne służby owszem mogły zadziałać
szybciej, powinny szybciej eskalować ten temat. Być może można by było
czemuś zapobiec, choć nie jestem ani ekspertem, ani nie potrafię tego
przesądzić” – powiedział premier.
Dodał, że wyciągnął
konsekwencje kadrowe tak szybko, jak uznał, że są osoby, które na
poziomie politycznym odpowiadają za to. "Być może ich działania od
strony merytorycznej, analitycznej, technicznej były prawidłowe, ale na
poziomie politycznym musiały ponieść konsekwencje tego, co się stało.
Dlatego takie decyzje kadrowe podjąłem” – wyjaśnił.
"Co do innych
osób będzie odpowiednia analiza na sam koniec tego zdarzenia wykonana i
być może będą wyciągane kolejne konsekwencje” – stwierdził premier.
"Teraz
nie odniosę się do pytania o pana wojewodę, bo muszę wiedzieć
dokładnie, co zrobił urząd wojewody, a takiej pełnej wiedzy jeszcze nie
posiadam, co zrobił, co mógł zrobić, czy były jakieś opóźnienia, czy
była jakaś opieszałość, czy były jakieś niedociągnięcia, niedoskonałości
w reakcji. Jeśli tak, to oczywiście będą wyciągane kolejne
konsekwencje, ale trzeba mieć informację dokładnie zgromadzoną” – dodał.
Pytany,
czy ma zaufanie do wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego,
premier podkreślił, że na tym etapie ma zaufanie "do wszystkich
urzędników, którzy jeszcze cały czas piastują swoje funkcje".
"Gdybym
dzisiaj nie miał zaufania, to bym podjął decyzję już dzisiaj. Tak jak
powiedziałem, wszystko to musi być bardzo dokładnie wyjaśnione, a sprawa
jest naprawdę niezwykle wielowątkowa i zawiła" - zwrócił uwagę.
Dodał,
że "ani laboratoria niemieckie ani polskie na razie nie mają
jednoznacznych wyników, które wskazywałyby na rzeczywistą i pewną
przyczynę tego, co się stało".
"To jest coś, co mnie - jako
osobę, która nie zna się na tych sprawach związanych z zatruciami,
substancjami chemicznymi, które w taki, a nie inny sposób wchodzą w
reakcję z wodą - trochę nawet zdumiewa, ale muszę z pokorą pochylić
głowę nad profesorami, specjalnymi zespołami, laboratoriami, które to
badają. Oczekuję z niecierpliwością tych wyników" - podsumował
Morawiecki.
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na
odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w
okolicach Wrocławia. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w
województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Są
różne teorie dotyczące Odry, nie chcę spekulować, trwają badania;
strona niemiecka również nie jest w stanie powiedzieć dzisiaj, co się
stało - powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Teorie o
rtęci to fake news - stwierdziłł.
Szef
rządu był pytany na konferencji prasowej, kiedy znane będą szczegóły
dotyczące skażenia Odry i kto jest odpowiedzialny, że strona niemiecka
nie została poinformowana na czas.
"W pytaniu padło słowo
zakażenie. Są różne teorie, a ja nie jestem specjalistą i nie chciałbym
dywagować, nie chcę spekulować. Chcę tylko powiedzieć, że badamy,
analizujemy, sprawdzamy wszystkie możliwe teorie" – powiedział
Morawiecki.
Zaznaczył, że również strona niemiecka nie jest
dzisiaj w stanie powiedzieć, co się stało. Szef rządu podkreślił, że
laboratoria polskie, niemieckie, ale także w innych krajach za granicą,
prowadzą bardzo specjalistyczne badania.
"Na razie nie wiemy, czy doszło do jakiegoś zakażenia, a jeśli tak to jakimi substancjami" – przekazał.
Zapewnił,
że kontakt ze stroną niemiecką jest stały. "Stronę niemiecką
poinformowaliśmy wtedy, kiedy pani minister dowiedziała się, podjęła
odpowiednie kroki" – powiedział premier.
"Minister jest także w
kontakcie z komisarzem do spraw środowiska naturalnego. (…) jest bardzo
dobra współpraca i pełne zrozumienie po stronie Komisji Europejskiej.
Oni wiedzą, że różne tego typu zdarzenia ekologiczne dzieją się także w
innych krajach. Ale my chcemy to bardzo rzetelnie, bardzo dogłębnie i
dokładnie wyjaśnić” – podkreślił szef polskiego rządu.
Premier
powiedział, że politycy przedstawili fake news o rtęci. "Pan Donald Tusk
podchwycił go bardzo ochoczo. Oni chyba trzymali kciuki za tę rtęć i
zdziwili się temu dementi, zdementowaniu przez ministra po stronie
niemieckiej" – dodał.
Ocenił, że można było usprawnić,
przyspieszyć wymianę informacji pomiędzy stroną polską i niemiecką. "Ta
współpraca teraz przebiega dobrze. Niemcy też nie mają żadnej dodatkowej
wiedzy, ekstra informacji, poza tym, co my posiadamy. Ale nie mogłem
nie wspomnieć o tym, co było wygenerowanym, bardzo nieładnym fake
newsem. (…) Próbowano budować teorie rtęci. Ale spuśćmy zasłonę wstydu
za tym działaniem marszałek Polak i pana Donalda Tuska" – powiedział.
"Cieszę
się, że strona niemiecka wyjaśniła, co wówczas miała na myśli i co było
mówione przez pana ministra Vogla. Robimy wszystko, by razem ze stroną
niemiecką, tam gdzie oni mają coś wspólnego z Odrą, my po naszej stronie
wyjaśnić tę ekologiczną katastrofę" – zaznaczył.
Ministerstwo
środowiska RFN poinformowało w poniedziałek, że Niemcy i Polska chcą
przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc wspólną grupę
zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować w celu
ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych środków.
„Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb” – stwierdziła minister
Steffi Lemke.
Federalny resort środowiska stwierdził, że nadal
nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w Odrze. Badania
próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają.
"Rzeczpospolita"
poinformowała w poniedziałek, że minister rolnictwa, klimatu i
środowiska Kraju Związkowego Brandenburgia Axel Vogel wskazał na
konferencji prasowej w Lebus w Brandenburgii, nad Odrą, w powiecie
Märkisch-Oderland, że badania trwają. "Szukamy w ciemności -
insektycydy, pestycydy, wszystko jest teraz badane. I to właśnie robią
Polacy ze swoim centralnym laboratorium. To samo robimy z naszym
krajowym laboratorium" - tłumaczył.
"Wracając do tematu rtęci, a
także aby to raz na zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w odniesieniu do
rtęci, gdzie pierwsza próbka, która została przeanalizowana w
laboratorium, wskazała wynik ponad skalę (...) I oczywiście nie mogliśmy
z tego odczytać, jak wysoka jest zawartość rtęci. Oznaczało to, że
trzeba było przeprowadzić dalsze dochodzenie" – podał.
"Rozmawiałem
też o tym z marszałek województwa lubuskiego, panią Elżbietą Polak i
poinformowałem ją o tym. Ale powiedziałem też bardzo wyraźnie, że może
to być wartość odstająca, może to być anomalia, może to być wydarzenie
lokalne, z którego nie możemy jeszcze wnioskować ogólnie" - tłumaczył
Vogel, dodając, że zastrzegł, iż muszą zostać pobrane i zbadane próbki
kontrolne, a pierwszy wynik nie może być podstawą do wyciągania wniosków
dla całej Odry.
Minister zaznaczył, że choć rtęć została
stwierdzona w Odrze, to otrzymano wartości, które mieszczą się w
"ekologicznym zakresie tolerancji".
Robimy
wszystko, by doprowadzić do przywrócenia normalnego stanu Odry, czyli
do jej odrodzenia - powiedział w poniedziałek w miejscowości Uraz (woj.
dolnośląskie) premier Mateusz Morawiecki.
Premier w poniedziałek
odwiedził miejscowość Uraz na Dolnym Śląsku, gdzie spotkał się ze
strażakami, żołnierzami wojsk terytorialnych oraz wolontariuszami
przeciwdziałającymi skutkom katastrofy ekologicznej na Odrze.
Morawiecki
podczas konferencji prasowej wskazał, że niedaleko Urazu, gdzie
przepływa Odra, zebrano wiele śniętych i martwych ryb. "Te działania są
potrzebne po to, żeby ograniczyć jakiekolwiek następnie niepożądane
następstwa, żeby ograniczyć fetor, żeby jednocześnie też doprowadzić do
przywrócenia normalnego biegu, do normalnego stanu Odry, czyli do
odrodzenia Odry" - powiedział Morawiecki.
Dodał, że na ten cel
przeznaczane są odpowiednie środki. "Już wkrótce z powrotem na
zarybianie, wtedy, kiedy będzie można zarybiać - po to, żeby Odra się
odrodziła. Jak najszybciej cała substancja biologiczna cały ekosystem
Odry, aby się odrodził" - zaznaczył premier.
Morawiecki zwrócił
uwagę, że Państwowa Straż Pożarna jest odpowiedzialna wraz ze swoimi
funkcjonariuszami za usuwanie wszystkich śniętych i martwych ryb. "I
wszystkie te działania prowadzą - mam nadzieję wkrótce również po
wyjaśnieniu przyczyn tej ekologicznej katastrofy - do tego, aby Odra
mogła się odrodzić" - powiedział szef rządu. Szef rządu podkreślił, że
PSP wspierana jest przez OSP i żołnierzy WOT.
Premier podkreślił,
że "jeśli doszło do jakiegoś zatrucia toksynami”, to – jak mówił -
ważne jest, aby "takie rzeczy się nie powtarzały”. "Dlatego jutro
podczas Rady Ministrów będzie temu poświęcona specjalna debata, w jaki
sposób zaostrzyć przepisy przeciwko tym przestępcom, którzy zrzucają
różne substancje do cieków wodnych i rzek" - zapowiedział. Jak
podkreślił, "niczego nie przesądza, ale kary w takiej sytuacji powinny
być jeszcze bardziej surowe".
Premier mówił również, że "piękna
polska przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem i dobrem narodowym".
"Dlatego zrobię wszystko, nie tylko by do końca wyjaśnić przyczyny tego
fatalnego ekologicznego zdarzenia, ale również by na przyszłość budować
mechanizmy zabezpieczające, prewencyjne, zapobiegające tam, gdzie tylko
się da" - oświadczył.
"Dlatego jeszcze raz w to przepiękne
polskie święto - święto Wojska Polskiego - chciałbym wszystkim jeszcze
raz wszystkim pracującym w mundurach, funkcjonariuszom i żołnierzom, ale
także tym, którzy pracują bez mundurów - wszystkich wolontariuszom -
bardzo gorąco podziękować za akcje z ostatnich dni, za to, że już teraz
staramy się robić wszystko, by Odra się odrodziła. Jestem przekonany, że
te straty będą minimalizowane z każdym dniem i osiągniemy nasz cel, a z
tego fatalnego zdarzenia ekologicznego wyciągniemy odpowiednie wnioski"
- dodał Morawiecki.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w
Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. 12 sierpnia został
wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest
konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
W
poniedziałek st. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy
Wojewódzkiej PSP, poinformowała PAP, że w niedzielę w akcji oczyszczenia
dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych ryb uczestniczyło łącznie 18
zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych było 64 strażaków, którzy
użyli 12 łodzi. Najwięcej martwych ryb, szacunkowo około tony, zebrano w
niedzielę na zalewie Bajkał pod Wrocławiem.
Strażacy kontynuują działania w poniedziałek. Oprócz wyławiania martwych ryb, patrolowany jest cały dolnośląski odcinek Odry.
Niemcy
i Polska chcą przeciwdziałać masowej śmierci ryb w Odrze, tworząc
wspólną grupę zadaniową. Eksperci z obu krajów mają ściśle współpracować
w celu ustalenia przyczyn katastrofy oraz opracowywania niezbędnych
środków - poinformowało w poniedziałek ministerstwo środowiska RFN.
„Rtęć nie wydaje się być przyczyną śmierci ryb” – stwierdziła minister
Steffi Lemke.
„Eksperci ciężko pracują nad analizami, aby jak
najszybciej ustalić, jakie substancje i jakie przyczyny doprowadziły do
masowej śmierci ryb i szkód w Odrze” – powiedziała Lemke. „Jest to
również warunek wstępny, aby móc jak najszybciej określić sprawcę
zanieczyszczeń” - dodała.
Federalny resort środowiska stwierdził,
że nadal nie ma informacji, co dokładnie spowodowało śmierć ryb w
Odrze. Badania próbek wody i ryb w Brandenburgii nadal trwają. Ale „rtęć
nie wydaje się być przyczyną śmiertelności ryb” – powiedziała Lemke.
Katastrofa
na Odrze ma być tematem niemiecko-polskiej rady ekologicznej. Minister
środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego Till Backhaus oświadczył, że w
tym landzie nie stwierdzono martwych ryb. Mimo to z Zalewu
Szczecińskiego mają jednak zostać pobrane i zbadane kolejne próbki.
W
niedzielnych konsultacjach, które odbyły się w Szczecinie, wzięli
udział federalna minister środowiska Steffi Lemke (Zieloni), minister
środowiska Brandenburgii Axel Vogel (Zieloni) oraz szef tego resortu w
Meklemburgii-Pomorzu Przednim Till Backhaus (SPD). Ze strony polskiej w
spotkaniu uczestniczyli minister środowiska Anna Moskwa i minister
infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Fala
skażenia nie dotarła jeszcze do Szczecina ani do Zalewu Szczecińskiego –
powiedział w poniedziałek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Dodał, że od piątku wyłowiono z Odry w granicach województwa 45 ton
śniętych ryb.
"Jaki jest powód śnięcia ryb – tego nie wiemy ani
my, po stronie polskiej, ale nie wiedzą również służby niemieckie, bo
przypominam, że również one prowadzą badania stanu wody. Wiem, że
jeszcze przynajmniej na wczoraj nie mieli badań ryb, nie było
toksykologii ryb. My mamy już badania ryb, które były wysyłane i do
Puław, prowadzimy też takie badania w Szczecinie i te wyniki nie
pokazują na przykład metali ciężkich w tkankach" – powiedział w
poniedziałek w Krajniku Dolnym (Zachodniopomorskie) wojewoda
zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Podkreślił, że przyczyna śnięcia ryb nie jest znana pomimo "mocnego zaangażowania służb obu krajów" – Polski i Niemiec.
Pytany
o bezpieczeństwo kąpielisk nad Bałtykiem podkreślił, że są one pod
nadzorem sanepidu i są badane. "Od dwóch, trzech dni badamy te
kąpieliska ze zwiększoną intensywnością codziennie, również dzisiaj były
badane w trzech gminach, czyli w rozlewisku Odry – Świnoujście, Dziwnów
i Międzyzdroje – i tam ta woda jest czysta, woda jest bezpieczna" –
powiedział Bogucki.
Dodał, że jest w kontakcie ze zrzeszeniami
rybaków z regionu, którzy w niedzielę przekazali mu informację, iż na
Zalewie Szczecińskim "nie było ani jednej śniętej ryby".
"Fala
skażenia jeszcze nie dotarła nie tylko do Szczecina, ale nie dotarła do
Zalewu Szczecińskiego, więc to jeszcze przed nami. Ta zanieczyszczona
woda – czymkolwiek jest zanieczyszczona, jakikolwiek jest to patogen –
jeszcze nie dopłynęła w to miejsce. Śnięte ryby mamy najdalej na
wysokości Gryfina" – powiedział wojewoda.
Podkreślił, że "nie ma w
Zachodniopomorskiem takiego powiatu nadodrzańskiego, w którym nie
byłyby pobierane próbki. W każdym powiecie jest przynajmniej jedno
miejsce w Odrze, gdzie pobierane są próbki przez Wojewódzką Inspekcję
Ochrony Środowiska" – mówił Bogucki.
Dodał, że najtrudniejsza
sytuacja jest w powiecie gryfińskim, są tam cztery punkty, w których
pobierane są próbki. Wskazał, że "różne parametry są zastanawiające",
ale nie są to, według specjalistów parametry, które powodowałyby tak
masowe śnięcie ryb.
Wojewoda wskazał, że pierwsze próbki wody w
Zachodniopomorskiem zostały pobrane 5 sierpnia, "a więc tydzień przed
pojawieniem się pierwszych pojedynczych śniętych ryb na terenie
województwa zachodniopomorskiego".
Bogucki zaznaczył, że
poinformował stronę niemiecką o działaniach służb i wystąpił z prośbą o
podobną informację, także dotyczącą zakazu korzystania z rzeki; jak
zaznaczył, nadal czeka na odpowiedź.
Jak dodał, w województwie
powstało dziesięć zapór, czyli ponad 800 m zapór elastycznych i zapora
stała do wyławiania śniętych ryb. Wskazał, że od piątku wyłowionych
zostało 45 ton śniętych ryb.
Minister
ochrony środowiska Brandenburgii Axel Vogel potwierdził w poniedziałek w
rbb24 Inforadio, że obecnie w jego kraju związkowym przeprowadzana jest
„szerokopasmowa analiza” wody z Odry w celu ustalenia substancji, która
spowodowała zatrucie. Strona polska bada blisko 300 substancji i w
wodzie i martwych rybach – powiedział Vogel.
Natomiast niemiecka
minister środowiska Steffi Lemke (Zieloni) oświadczyła w programie ARD,
że spodziewa się dokładniejszych wyników badań laboratoryjnych w
poniedziałek lub wtorek. Współpraca z polskimi władzami jest teraz
"bardzo bliska" – dodała.
Jak przypomina rbb24, wstępne
przypuszczenia dotyczące substancji, które mogą być przyczyną zatrucia
ryb, nie zostały dotychczas potwierdzone, a pojawiające się informacje
są „sprzeczne”. Według pierwszych doniesień medialnych z piątku, w
próbkach wody na terenie Brandenburgii miała zostać wykryta rtęć. Jednak
Vogel, od którego miała pochodzić ta informacja, zamieścił w
poniedziałek tweeta, gdzie podkreślił, że „nie pytano go o wartości
rtęci”.
Vogel odniósł się do wpisu na Twitterze, który 12
sierpnia zamieściła marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak.
Napisała ona, powołując się na Vogla, o „stężeniu rtęci w Odrze tak
wysokim, że nie można było określić skali".
„Deutschlandradio
powoływało się również na informację z agencji Reuters, jakoby pod
koniec lipca we wcześniejszych próbkach z Polski znaleziono metylen.
Vogel powiedział, że nie można tego stwierdzić w ukierunkowanych
poszukiwaniach próbek wody z Brandenburgii” – informuje w poniedziałek
rbb24.
Vogel powiedział także w poniedziałkowej rozmowie z rbb24,
że „od około tygodnia występuje w Odrze duże zasolenie i wysoka wartość
pH”. „Obydwa te czynniki są toksyczne dla ryb i mogą być bezpośrednią
przyczyną śmierci. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób duże ładunki soli
dostały się do wody i jakie inne substancje znajdują się jeszcze w
rzece. Ponadto zawartość tlenu w wodzie jest wysoka, czemu towarzyszą
wysokie temperatury i niski poziom wody. Jest to niezwykłe, wyróżnia się
na tle innych rzek w Niemczech” – wyjaśnił Vogel.
Oprócz ryb,
które od wielu dni w ogromnych ilościach wymierają w Odrze, katastrofa
ekologiczna dotknęła również inne zwierzęta. „W rzeczywistości cały
ekosystem Odry został zniszczony. Mamy do czynienia z katastrofą, której
nie da się rozwiązać przez ponowne zarybienie w ciągu sześciu miesięcy.
To zajmuje dużo czasu” – dodał Vogel. „Vogel nie chciał też łączyć
doniesień o kolejnych martwych rybach ze Sprewy w Fuerstenwalde z
katastrofą na Odrze. Nie chce jeszcze oceniać, dlaczego ryby padły w
Kanale Odra-Sprewa” – dodaje rbb24.
Jak poinformowała w
poniedziałek Lemke, obecnie skupiono się na wyławianiu z Odry martwych
ryb, aby nie dotarły one do Zalewu Szczecińskiego. W tym celu ustawiono
specjalne śluzy i od niedzieli wstrzymano żeglugę na Odrze. Jeśli chodzi
o obecność substancji toksycznych w rzece, Lemke wyjaśniła: „Nie możemy
jej odfiltrować. Możemy usunąć martwe ryby, aby jak najmniej z nich
zostało zjedzonych przez inne zwierzęta. Ale chemia, trująca mieszanka,
płynie w rzece”.
Sprawie zanieczyszczenia Odry poświęcone zostało
spotkanie kryzysowe niemieckich i polskich ministrów ds. środowiska i
gospodarki wodnej, które odbyło się w niedzielę w Szczecinie.
"Od
początku identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody,
pobrano już 150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na
dobę. Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych
zagranicznych laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną
poddane badaniom w kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji,
teraz podlegają badaniu na pestycydy" – powiedziała w niedzielę minister
środowiska Anna Moskwa.
Poinformowała, że „do tej pory żadne z
tych działań nie potwierdziło obecności substancji toksycznych”.
Jednocześnie prowadzone były badania śniętych ryb pod kątem obecności
rtęci i metali ciężkich, których nie stwierdzono w próbkach pobranych z
ryb.
Badania wody oraz śniętych ryb w Odrze trwają zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Katastrofa ekologiczna stała się także przyczynkiem do kolejnych politycznych przepychanek. Prezentujemy najnowsze informacje dotyczące nieodwracalnego skażenia Odry.
Odcinek
Odry na terenie województwa zielonogórskiego oczyszczany przez
strażaków liczy około 60 kilometrów. Nie wypływają już nowe, śnięte
ryby, ale te, które są w zakolach, znajdują się w fazie znacznego
rozkładu - podkreślił Piotr Jankowiecki, komendant miejski Państwowej
Straży Pożarnej w Zielonej Górze.
W województwie zielonogórskim
90 strażaków wraz z kadetami Centralnej Szkoły Państwowej Straży
Pożarnej z Częstochowy i ze Szkoły Aspirantów z Krakowa pracuje na 30
kilometrze rzeki Odry od Cigacic do Pomorska. Z całego odcinka zebrano
już rybie truchło i zawieziono do punktu zbiorczego w Krempie, z którego
na bieżąco odbiera je firma utylizacyjna. "Odcinek rzeki na którym się
znajdujemy jest bardzo trudny ze względu na starorzecze Odry i mnogość
zakoli oraz zastoisk, do których jest bardzo ciężki dostęp na łodziach.
Strażacy muszą te tereny oczyszczać ręcznie" - powiedział w rozmowie z
PAP brygadier Piotr Jankowiecki, komendant miejski Państwowej Straży
Pożarnej w Zielonej Górze.
W jego ocenie zmniejsza się liczba
zbieranych ryb. "Mamy na pomostach zgromadzone worki z rybami, nie
potrafię określić ich dokładniej ilości, ale myślę, że tendencja jest
zmniejszająca się. Wcześniej jeszcze wypływały kolejne śnięte ryby, ale
teraz już się nie pojawiają. Niestety większość ryb znajduje się w
zakolach rzeki i są one w fazie znacznego rozkładu" - podkreślił. Dodał,
że wszyscy strażacy są zabezpieczeni przed kontaktem z wodą, mają
wodery, kapoki, rękawiczki i maseczki. "Dziś był wyjątkowo trudny dzień
ze względu na upał i wzrastający fetor. Zaczęliśmy o godzinie 9, jest
już po 15, a musimy wszystko jeszcze zwieźć do punktu utylizacji.
Strażacy są naprawdę zmęczeni, co zresztą Pani sama widzi" - stwierdził.
Jego zdaniem, nawet po zakończonych działaniach i oczyszczeniu rzeki
strażacy będą monitorować teren prewencyjnie. "Kiedy stoi się na brzegu
to widać skalę tych zniszczeń i nie wiemy kiedy nasza praca tu się
skończy. T sytuacja to ogromna tragedia dla środowiska. Tyle śniętych
ryb. Oprócz takich drobnych, znajdowaliśmy też metrowe sumy czy
szczupaki" - powiedział.
Starszy kapitan Arkadiusz Kaniak,
rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Zielonej Górze,
wyjaśnił że w rejonie Cigacic oba brzegi Odry są polskie. "Tak naprawdę
kilkadziesiąt kilometrów od nas jest już Odra graniczna, gdzie strażacy
zbierają ryby tylko po jednej, polskiej stronie. Po drugiej jest już
niemiecki brzeg. Tutaj, gdzie my działamy to do oczyszczenia mamy dwa
razy więcej linii brzegowej" - wyjaśnił.
Jego zdaniem, głównym
narzędziem pracy strażaków pracujących na wodzie są łodzie. "Codziennie
wykorzystujemy około siedmiu łodzi. Mamy też do dyspozycji statki
turystyczne, które stacjonują w porcie Cigacice i to one rozwożą
strażaków w odpowiednie miejsca. To są statki prywatne, ale właściciel
bez żadnego problemu zgodził się na wykorzystanie ich do naszej pracy" -
dodał.
Według Kaniaka pogarszają się warunki pracy strażaków.
"Kiedy wracają na brzeg mówią, że na wodzie jest coraz gorzej,
temperatura wzrasta, a okres, kiedy ryby są na powierzchni wody się
wydłuża, a to powoduje szybsze psucie się mięsa. Nie ma jeszcze takiej
sytuacji na tym odcinku, żeby ryby rozpadały się w rękach. Jednak
największym utrudnieniem jest bardzo duży odór" - podkreślił.
Jak
dodał, mimo, że okolice portu w Cigacicach są miejscem spacerów
okolicznych mieszkańców, to wszyscy stosują się do rozwieszonych w
okolicy portu kartek z apelem: "Nie wchodź do wody"."Jesteśmy w miejscu
turystycznym, więc trudno zabronić, żeby ludzie tu nie przychodzili i
nie spacerowali. Ale wszyscy stosują się do zakazu i nikt nie zbliża się
do wody. Nikt się nie kąpie, nikt nie stoi przy brzegu, nie ma
wędkarzy, łódki prywatne też nie wypływają" - podsumował.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Analizy
laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się w tolerancji
ekologicznej; podczas konferencji prasowej minister Vogel nie był pytany
o rtęć, a o wartości pH - powiedziała sekretarz prasowa ministra
środowiska Brandenburgii Frauke Zelt w rozmowie z "Gazetą Lubuską"
12
sierpnia marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na
Twitterze, że "Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu
Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie
rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali".
Jak
podała w poniedziałek "Gazeta Lubuska", sekretarz prasowa ministra
Vogla Frauke Zelt w rozmowie z redakcją "stanowczo zaprzeczyła, aby w
trakcie spotkania, na które powołuje się marszałek Polak, minister Vogel
miał mówić o rtęci jako głównym powodzie zatrucia Odry".
"Mieliśmy
próbki, które nie były jeszcze analizowane w tym czasie (gdy miało
miejsce spotkanie - "Gazeta Lubuska")" - napisała "Gazecie" Zelt.
"Gazeta
Lubuska" informuje również, że Zelt "odniosła się również do informacji
Polak o rtęci". "Minister nie stwierdził, że przyczyną zatrucia jest
rtęć. Wskazał raczej, że przyczyn może być kilka, między innymi pH
(skala kwasowości lub zasadowości mieszanin i związków chemicznych -
PAP) wody i wynikające z tego stężenie substancji normalnie
nieszkodliwych" - cytuje ją gazeta.
Jak cytuje gazeta, Zelt
stwierdziła również, powołując się na ustalenia państwowego laboratorium
, że "analizy laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się
w tolerancji ekologicznej". Według niej, także badanie zlecone przez
powiat Märkisch Oderland wskazuje na wartości, które są jedynie "nieco
wyższe" od tych standardowych.
W poniedziałek rano Vogel
zaprzeczył, jakoby dzień wcześniej odpowiadał na pytanie o wartości
rtęci w Odrze. "To jest oburzające! Zostałem zapytany przez tłumacza o
mój rzekomy cytat, że woda z Odry parzy ręce. Zareagowałem na to i
wyjaśniłem wartości pH; nie pytano mnie o wartości rtęci" - napisał
minister na Twitterze.
Podczas niedzielnej konferencji Vogel
pytany był o wpis na Twitterze marszałek Polak dotyczący rtęci, ale
tłumacz nie przełożył pytania dosłownie. W przetłumaczonym pytaniu nie
pada stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o wodzie, do której nie można
włożyć "ręki".
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze
na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w
okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we
Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został
wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
Minister
rolnictwa, klimatu i środowiska Brandenburgii Axel Vogel, potwierdził
na konferencji prasowej, że przekazał Elżbiecie Polak, marszałek
województwa lubuskiego informację o wysokim stężeniu rtęci, jakie
wykazało badanie próbki wody z Odry. Zastrzegł jednocześnie – jak
podnosi "Rzeczpospolita”, że rtęć "na pewno nie była przyczyną śnięcia
ryb w tak krótkim czasie”.
Redakcja przypomniała, że w niedzielę
do Szczecina na polsko-niemieckie rozmowy w sprawie zanieczyszczenia
Odry przyjechali ministrowie z Niemiec i Polski m.in. minister klimatu i
środowiska Anna Moskwa oraz minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, a
także m.in. minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju Związkowego
Brandenburgia Axel Vogel.
W czasie konferencji prasowej minister z
Brandenburgii został zapytany o wpis na Twitterze marszałek województwa
lubuskiego Elżbiety Polak z 12 sierpnia. "Axel Vogel minister rolnictwa
i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną
potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można
było określić skali" – napisała wówczas Polak.
Vogel - jak
podnosi "Rz" - udzielił odpowiedzi, ale nie na pytanie, które zostało mu
zadane, tylko na to, co zostało mu przetłumaczone. "Zostałem zapytany
przez tłumacza o rzekomy cytat, jakobym powiedział, że woda w Odrze może
poparzyć ręce. Odpowiedziałem na to i mówiłem o wartości pH; Nie pytano
mnie o poziomy rtęci" - napisał Vogel w poniedziałek na Twitterze.
"Rzeczpospolita"
poinformowała, że minister do sprawy odniósł się ponownie w
poniedziałek na konferencji prasowej w mieście Lebus w Brandenburgii,
nad Odrą, w powiecie Märkisch-Oderland.
"Strona polska poszukuje
300 substancji. Szukamy w ciemności - insektycydy, pestycydy, wszystko
jest teraz badane. I to właśnie robią Polacy ze swoim centralnym
laboratorium. To samo robimy z naszym krajowym laboratorium" -
tłumaczył.
"Wracając do tematu rtęci, a także aby to raz na
zawsze wyjaśnić: mieliśmy sytuację w odniesieniu do rtęci, gdzie
pierwsza próbka, która została przeanalizowana w laboratorium, wskazała
wynik ponad skalę (...) I oczywiście nie mogliśmy z tego odczytać, jak
wysoka jest zawartość rtęci. Oznaczało to, że trzeba było przeprowadzić
dalsze dochodzenie" – podał.
"Rozmawiałem też o tym z marszałek
województwa lubuskiego, panią Elżbietą Polak i poinformowałem ją o tym.
Ale powiedziałem też bardzo wyraźnie, że może to być wartość odstająca,
może to być anomalia, może to być wydarzenie lokalne, z którego nie
możemy jeszcze wnioskować ogólnie" - tłumaczył Vogel, dodając, że
zastrzegł, iż muszą zostać pobrane i zbadane próbki kontrolne, a
pierwszy wynik nie może być podstawą do wyciągania wniosków dla całej
Odry.
Minister zaznaczył, że choć rtęć została stwierdzona w
Odrze, to otrzymano wartości, które mieszczą się w "ekologicznym
zakresie tolerancji".
"Ale obecnie możemy wykluczyć, że ryby
zdechły od rtęci, ponieważ rtęć kumuluje się powoli” - mówił. "Jak
powiedziałem, do tej pory nie wiemy, co tak naprawdę spowodowało śmierć
ryb. To jest podnoszone, a strony niemiecka i polska współpracują teraz
intensywniej niż w przeszłości" – zaznaczył.
Jest
szerokie zrozumienie tego tematu, widać, że ludzie stosują się do
zakazu kontaktu z wodami Odry, nabrzeża, plaże są puste – powiedziała w
poniedziałek rzeczniczka KWP w Szczecinie podinsp. Alicja Śledziona.
Nabrzeża patrolują m.in. policjanci z referatu wodnego.
"Nie
tylko patrole wodne, ale też policjanci, którzy są na nabrzeżach w całym
regionie informują społeczeństwo o zagrożeniu, o wprowadzonym zakazie. Z
naszych obserwacji wynika, że nasze społeczeństwo stosuje się do
zakazu" – powiedziała w poniedziałek dziennikarzom rzeczniczka
zachodniopomorskiej policji podinsp. Alicja Śledziona.
Zapytana o
konsekwencje złamania zakazu powiedziała, że wiąże się to z możliwością
nałożenia grzywny, ale "policjanci mają za zadanie przede wszystkim
informować i ostrzegać, działać profilaktycznie i prewencyjnie". Jak
dodała, nie wpłynęły do niej sygnały, aby były problemy związane z
niestosowaniem się do zakazu.
"Jest szerokie zrozumienie tego
tematu, widać, że ludzie stosują się (do zakazu), nabrzeża, plaże są
puste. Dwa kąpieliska w okolicach Szczecina (Dziewoklicz i Dąbie – PAP)
są zamknięte, jest to rzeczywiście smutny widok w środku lata, ale
wprowadzony zakaz jest skuteczny" – zaznaczyła podinsp. Śledziona.
O
ograniczonym ruchu przy wodzie mówił też st. sierż. Damian Orlik z
Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, który w weekend patrolował
nabrzeża.
"Na palcach dwóch rąk można policzyć osoby, które
przyszły na brzeg łowić ryby, a które w tych dniach spotkaliśmy.
Zazwyczaj są to osoby, do których jeszcze nie dotarła wiadomość, więc
tylko zwracamy uwagę na to, że zakaz obowiązuje; te osoby nie stwarzają
problemów, zwijają sprzęt, przepraszają" – powiedział policjant.
Zapytany,
czy podczas patrolowania okolic rzeki zauważył śnięte ryby w okolicach
Szczecina, powiedział, że były to zaledwie pojedyncze sztuki, które
"spływają z góry rzeki".
Wiceprezes szczecińskiego WOPR Mirosław
Gosieniecki podkreślił, że na kąpieliskach nadal pracują ratownicy.
"Kąpielisko jest otwarte, choć jest wywieszona czerwona flaga – ale tę
czerwoną flagę muszą poprzeć przez pełnienie dyżuru ratownicy. Muszą
pilnować, aby ktoś nie wszedł do wody" – wskazał.
W związku z
zanieczyszczeniami Odry, wojewoda zachodniopomorski wprowadził
obowiązujący do 18 sierpnia zakaz bezpośredniego kontaktu z wodami Odry,
w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej
Widuchowej wraz z łączącymi kanałami, a także korzystania z tych wód.
Zakaz
dotyczy spożywania wody, wchodzenia do wody, kąpieli, połowów ryb,
spożywania ryb, pojenia zwierząt gospodarskich i domowych, używania wody
do celów gospodarczych, w tym podlewania oraz innych działań wiążących
się z bezpośrednim kontaktem z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego,
Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej.
Strażacy
Państwowej Straży Pożarnej w Słubicach wraz z żołnierzami od kilku dni
regularnie sprawdzają stan Odry na wysokości miejscowości Górzyca
(powiat słubicki). W niedzielę zebrano niemal 10 ton śniętej ryby z
lubuskiego odcinka Odry - powiedział Maciej Iwko, zastępca lubuskiego
komendanta Komendy Wojewódzkiej PSP.
Od rana do zmierzchu w
okolicach Górzycy pracuje 150 żołnierzy i niemal 150 strażaków, którzy
do dyspozycji mają 50 pojazdów strażackich, 30 łodzi, 2 drony. Wraz z
wojskiem monitorują zakola rzeki, w których zbiera się największa ilość
śniętych ryb. Rozstawione są też dwie zapory wodne. Strażacy ubrani w
wodery, wyławiają podbierakami śnięte ryby. Jak mówią, często ryby
"muszą wyciagać ręcznie, ponieważ ze względu na znaczny stopień rozkładu
rozpadają się w podbieraku".
Następnie ryby pakowane są do worków i wywożone do utylizacji. Wokół rzeki unosi się fetor.
"Każdego
dnia patrolujemy cały odcinek Odry na terenie naszego województwa aż do
województwa zachodniopomorskiego. Są to patrole piesze, wodne za pomocą
łodzi oraz patrole przy użyciu dronów i quadów" – powiedział w rozmowie
z PAP Maciej Iwko, zastępca lubuskiego komendanta Komendy Wojewódzkiej
Państwowej Straży Pożarnej.
W jego ocenie, nadal po prawej i
lewej stronie Odry obserwowana jest podobna znacząca ilość śniętych ryb.
"Zauważalna jest poprawa - jeżeli chodzi o pojedyncze sztuki, które
jeszcze wczoraj płynęły środkiem nurtu rzeki, a dziś już takich sytuacji
nie widzimy. Delikatnie możemy wnioskować, że tych śniętych ryb płynie
mniej" – wyjaśnił i dodał, że przy brzegach i w zakolach nadal znajdują
się ryby.
Działania strażaków podzielone są na odcinki w
powiatach: nowosolskim, zielonogórskim, krośnieńskim i gorzowskim. "Tam,
gdzie te odcinki są już posprzątane, a są to dziesiątki kilometrów, nie
otrzymujemy wiadomości, żeby na nowo napływała śnięta ryba" –
podkreślił.
Jak przekazał, w niedzielę strażacy zebrali 10 ton
śniętej ryby z całego województwa. "Do oczyszczania Odry zaangażowaliśmy
maksymalne siły. Bardzo dużym wsparciem są kadeci z Centralnej Szkoły
Państwowej Straży Pożarnej z Częstochowy i ze Szkoły Aspirantów z
Krakowa. To 63 osoby, które ubrane w długie wodery i wyposażone w
niezbędny sprzęt pomagają wyławiać ryby" – powiedział.
Aspirant
Krzysztof Wańka z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w
Słubicach przekazał, że strażacy pracują codziennie od godziny 9 do 18.
"Warunki są trudne, jest upał a na tym odcinku Odry jest mnóstwo zakoli,
w których zbiera się śnięta ryba. Dziś do zadań użyjemy łodzi
patrolowych i drona, który pomoże zlokalizować skupiska ryb" - ocenił.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Kierujemy
wniosek do szefa MSWiA i do premiera o odwołanie wojewodów pięciu
województw nadodrzańskich – poinformowała w poniedziałek w Szczecinie
przewodnicząca Partii Zieloni Urszula Zielińska. Jak wyjaśniła, powodem
jest zbyt późna reakcja na katastrofę ekologiczną na Odrze.
"Polskie
społeczeństwo nie otrzymało tej informacji (o sytuacji na Odrze) przez
17 dni. A ten budynek (Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki, przed którym
odbyła się konferencja prasowa – PAP) i podobne budynki w pięciu
województwach położonych nad Odrą to centra zarządzania kryzysowego, to
ważne ośrodki zarządzania i wczesnego ostrzegania w takich właśnie
sytuacjach, z jaką mamy do czynienia teraz na Odrze od co najmniej 26
lipca" – mówiła w poniedziałek w Szczecinie przewodnicząca Partii
Zieloni posłanka Urszula Zielińska.
Jak wskazała, zarówno centra
zarządzania kryzysowego w województwach, jak i Rządowe Centrum
Bezpieczeństwa przez 17 dni "praktycznie nie działały", tyle też czasu
"zajęło wojewodom zwołanie pierwszych sztabów kryzysowych", a także
"wysłanie pierwszych alertów, smsów z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa".
"Przez
te 17 dni ludzie w środku wakacji kąpali się w Odrze, poili tam
zwierzęta, bawili się, jedli ryby łowione w rzece; ich zdrowie i życie
było bezpośrednio zagrożone" – mówiła Zielińska.
Jak oceniła,
brak informacji i ostrzeżeń to "olbrzymie zaniechanie systemu
powiadamiania i systemu zarządzania kryzysowego". Dodała, że Partia
Zieloni "postuluje i proponuje", aby "jak najszybciej odwołać" ludzi
dowodzących centrami zarządzania kryzysowego – wojewodów, m.in. ze
względu na możliwe kolejne kryzysy.
"Uważamy, że należy odwołać
tych wojewodów. Taki wniosek kierujemy dziś jako Zieloni do ministra
spraw wewnętrznych i administracji (Mariusza) Kamińskiego i do premiera
(Mateusza) Morawieckiego" – powiedziała.
Przewodniczący Zielonych
Przemysław Słowik wskazał, że "system nadzoru chemicznego rzek w Polsce
opiera się na wędkarzach, społecznikach, mieszkańcach i miłośnikach
terenów wzdłuż rzeki, ludzi, którzy tam żyją i korzystają z niej na co
dzień", nie działa natomiast system powiadamiania i ostrzegania
"laboratoryjny, instytucjonalny".
"To wojewodowie – zgodnie z
ustawą – powinni kierować monitorowaniem, planowaniem, reagowaniem i
usuwaniem skutków zagrożeń na terenie danego województwa" – powiedział
Słowik.
Jak mówił, "w dawnej Polsce wojewodowie to byli wysoko cenieni, merytoryczni namiestnicy państwa polskiego".
"W
państwie PiS wojewodowie to urzędnicy od wystawiania zwolnień,
przecinania wstęg i tuszowania afer w danym regionie. Dlatego żądamy
odwołania wojewodów w pięciu województwach, którzy nie zareagowali wcale
w czterech z nich, a w województwie zachodniopomorskim zdecydowanie za
późno, kiedy już trująca fala przepłynęła przez granicę województw i
była już w woj. zachodniopomorskim" – mówił przewodniczący Zielonych.
Dziękuję
Virginijusowi Sinkeviciusowi - komisarzowi UE ds. środowiska, oceanów i
rybołówstwa za rozmowę. Przedstawiłam sytuację na Odrze, stan prac oraz
poprosiłam o wskazanie podobnych sytuacji w Europie - napisała w
poniedziałek na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"W
analizach wykorzystujemy również doświadczenia innych państw i
zagraniczne laboratoria" - podkreśliła w swoim wpisie Anna Moskwa.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Śledztwo w tej sprawie prowadzi też prokuratura. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
Kilkanaście
zastępów straży pożarnej z PSP oraz OSP uczestniczy w działaniach
związanych z usuwaniem skutków zanieczyszczenia Odry na dolnośląskim
odcinku tej rzeki.
Jak poinformowała w poniedziałek PAP st. str.
Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP, w
niedzielę w akcji oczyszczenia dolnośląskiego odcinka Odry ze śniętych
ryb uczestniczyło łącznie 18 zastępów PSP i OSP. W akcję zaangażowanych
było 64 strażaków, którzy użyli 12 łodzi.
"Najwięcej martwych ryb, szacunkowo około tony, zebrano w niedzielę na zalewie Bajkał pod Wrocławiem" – podała Cwynar.
Strażacy kontynuują działania w poniedziałek. Oprócz wyławiania martwych ryb, patrolowany jest cały dolnośląski odcinek Odry.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Po
niedzielnej konferencji prasowej w Szczecinie ws. sytuacji na Odrze
minister środowiska Brandenburgii zamieścił w poniedziałek rano tweeta,
dotyczącego zadanego mu przez dziennikarza pytania o rtęć w Odrze.. "Nie
pytano mnie o wartości rtęci" - pisze Axel Vogel.
"To jest
oburzające! Zostałem zapytany przez tłumacza o mój rzekomy cytat, że
woda z Odry parzy ręce. Zareagowałem na to i wyjaśniłem wartości pH; nie
pytano mnie o wartości rtęci" - napisał minister na Twitterze.
12 sierpnia marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na
Twitterze, że "Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu
Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie
rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali".
W
niedzielę w Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i
gospodarki wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
Podczas konferencji minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel pytany był o wpis marszałek Polak.
"Ta
wypowiedź jest mi absolutnie nieznana. Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w
Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy
jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział Vogel. Tłumacz nie przetłumaczył
jednak pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W tłumaczeniu, które
było słychać, nie padło stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o wodzie, do
której nie można włożyć "ręki".
Odpowiednie
służby powinny wyjaśnić, czy marszałek województwa lubuskiego Elżbieta
Polak "dezinformowała opinię publiczną" ws. sytuacji na Odrze - uważa
wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.
12 sierpnia marszałek
województwa lubuskiego Elżbieta Polak napisała na Twitterze, że "Axel
Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w
bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze
było tak wysokie, że nie można było określić skali".
W niedzielę w
Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki
wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
Podczas konferencji minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel pytany był ten wpis marszałek Polak.
"Ta
wypowiedź jest mi absolutnie nieznana. Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w
Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy
jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział Vogel. Nie jest jednak pewne,
czy minister odnosił się do kwestii rtęci, ponieważ tłumacz, mówiąc do
mikrofonu, nie przetłumaczył pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W
przetłumaczonym pytaniu nie pada stwierdzenie o skażeniu "rtęcią", a o
wodzie, do której nie można włożyć "ręki".
Z kolei minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa podkreśliła na konferencji w
Szczecinie, że w próbkach pobranych ze śniętych ryb nie stwierdzono ani
rtęci, ani metali ciężkich.
"Po tej wypowiedzi niemieckiego
ministra zasadne jest podejrzenie, że Elżbieta Polak w sytuacji
kryzysowej dezinformowała opinię publiczną ws. sytuacji na Odrze. Moim
zdaniem powinny to wyjaśniać odpowiednie służby" - napisał w
poniedziałek Szefernaker na Twitterze.
Do wypowiedzi niemieckiego
ministra odniósł się też wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. "No to jest
niezła afera. Czyli Marszałek województwa lubuskiego wymyśliła sobie
rtęć? Może po to, by odwrócić uwagę od problemów w podległym jej WORD?" -
brzmi wpis Wąsika na Twitterze.
Od końca lipca obserwowany jest
pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano
również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony
Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili
otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry
został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
Próbki
wody z Odry zostaną przebadane pod kątem 300 potencjalnych substancji –
powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. W niedzielę w
Szczecinie odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki
wodnej Polski i Niemiec ws. zanieczyszczenia rzeki.
"Od początku
identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody, pobrano już
150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na dobę.
Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych zagranicznych
laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną poddane badaniom w
kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji, teraz podlegają
badaniu na pestycydy" – powiedziała Anna Moskwa.
Przypomniała, że
do tej pory żadne z tych działań nie potwierdziło obecności substancji
toksycznych, jednocześnie były też prowadzone badania śniętych ryb pod
kątem obecności rtęci i metali ciężkich. Dodała, że ani rtęci, ani
metali ciężkich nie stwierdzono w próbkach pobranych z ryb.
"Jednocześnie
podjęliśmy decyzję o kompleksowych sekcjach ryb, ale także o analizie
zachowania ryb w ostatnich momentach przed śnięciem. Analizujemy różne
warianty, zarówno wprowadzenia substancji niebezpiecznych, które mogą
powodować śnięcie ryb, choć żadnych nie zidentyfikowaliśmy, ale też
bierzemy pod uwagę podniesione wskaźniki, związane z sytuacją w
przyrodzie” – dodała Anna Moskwa.
Przyznała, że nadal brane jest
pod uwagę zatrucie rzeki. Dodała, że w trybie ciągłym są kontrolowane
podmioty, które prowadzą działalność gospodarczą wzdłuż rzeki.
Federalna
Minister Środowiska, Ochrony Przyrody, Bezpieczeństwa Jądrowego i
Ochrony Konsumentów Steffi Lemke wskazała, że mamy do czynienia z
"niesamowitą katastrofą środowiska naturalnego".
"Nie wiemy, jak
długo i w jakim stopniu ta katastrofa będzie miała wpływ na system
ekologiczny, czy będzie to trwało miesiące, a może lata" - zaznaczyła.
Minister
środowiska Niemiec Steffi Lemke poinformowała też, o zaplanowanym na 18
sierpnia spotkaniu grupy roboczej Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony
Odry.
Podczas konferencji prasowej poinformowano też, że na Odrze
budowana jest szósta zapora. Strona niemiecka od poniedziałku będzie
instalowała tego typu zapory na zachodnim brzegu Odry.
"Odpowiemy
pozytywnie na prośbę strony niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile
tylko będziemy mogli, aby wesprzeć stronę niemiecką. I to w bardzo
krótkim czasie" – powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Poinformował
też, że Urząd Morski wraz z wojewodą nie tylko opracowują plan
zabezpieczenia Szczecina, kanałów oraz zachodniej i wschodniej Odry, ale
także wykorzystują sprzęt dostępny i przygotowują specjalne siły i
środki, aby w maksymalnie możliwy sposób zapobiec temu procesowi na
Odrze w Szczecinie.
Podsumowując spotkanie wojewoda
zachodniopomorski Zbigniew Bogucki podkreślił, że priorytetem jest
działanie zabezpieczające ekosystem Odry poprzez intensywne wyławianie
śniętych ryb i budowanie zapór.
"Jeżeli wspólnym wysiłkiem
podejmiemy to wyzwanie, to to działanie będzie naprawdę miało wielkie
znaczenie, żeby ochronić z jednej strony ekosystem Odry, a z drugiej
strony zadbać o zdrowie naszych mieszkańców" - powiedział Bogucki.
W
gmachu Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie zebrała się grupa aktywistów z
transparentami, na którym umieszczona zdjęcia śniętych ryb, żądaniem
dymisji rządu, skandowali m.in. hasła "truciciele". Nie zostali
wpuszczeni do sali, gdzie odbywała się konferencja prasowa.
Wymiana
informacji to jedna z najistotniejszych kwestii w takim kryzysie jak
obecna katastrofa ekologiczna na Odrze, poprawa komunikacji będzie
tematem spotkania grupy roboczej Międzynarodowej Komisji ds. ochrony
Odry – powiedziała minister środowiska RFN Steffi Lemke.
Według strony polskiej i niemieckiej nie ma obecnie ryzyka skażenia wody pitnej wzdłuż Odry w związku z katastrofą.
Jak
powiedziała Lemke w niedzielę w Szczecinie, informacje o śmierci ryb
strona niemiecka otrzymała najpierw od rybaków i wędkarzy, w reakcji na
nie zostały podjęte działania przez gminy i kraje związkowe, a potem na
poziomie federalnym. Zwróciła uwagę, że "sieć powiadamiania, która
teoretycznie istnieje przy Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Odry nie
zadziałała, co skrytykował sam polski premier". "Za tę otwartość jestem
wdzięczna. Właśnie tym zajmie się 18 sierpnia odpowiednia grupa robocza
Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Odry" – dodała.
Podkreśliła,
że obie strony są zgodne, "że coś takiego nie może się powtórzyć", a
niedzielne spotkanie było konstruktywne. "Zauważyliśmy, że jednym z
najistotniejszych punktów w takim kryzysie jest to, by szybkie i pełne
informacje docierały do wszystkich odpowiedzialnych stanowisk, wtedy
reakcja kryzysowa jest lepsza".
Minister środowiska
Brandenburgii, pytany o tweet marszałek województwa lubuskiego Elżbiety
Polak, zaprzeczył, by potwierdzał informacje o skażeniu rtęcią. "Axel
Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w
bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze
było tak wysokie, że nie można było określić skali" – napisała Polak 12
sierpnia na Twitterze.
"Ta wypowiedź jest mi absolutnie nieznana.
Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w Odrze wysokie wartości pH, które mogą
działać toksycznie, nie możemy jednak wyjaśnić, dlaczego" – powiedział
Vogel.
Odnosząc się do pytania o wpływ katastrofy na ekosystemy
graniczące z rzeką Moskwa zapewniła, że "wszystkie analizy dotyczące
szerokich wpływów są prowadzone", a "jednym z kluczowych wątków" jest
jakość wody pitnej. "Na dzisiaj potwierdzamy, że na całej długości Odry
wszystkie parametry są prawidłowe, nie ma żadnych przekroczeń, nie ma ta
sytuacja wpływu na wodę pitną" – dodała.
Zapowiedziała przygotowanie "planu odtworzenia zasobów" uwzględniającego wszystkie gatunki związane z Odrą.
"Oczywiście
martwimy się o graniczące z Odrą ekosystemy; także tym, czy zatrute
ryby będą zjadane przez inne zwierzęta i w ten sposób toksyczne
substancje będą się dalej rozprzestrzeniać" – powiedziała Lemke.
Poinformowała, że próbki wody pitnej i wód gruntowych są po stronie
niemieckiej "permanentnie badane" i nie ma w tej chwili powodów do obaw.
Za najważniejsze uznała zidentyfikowanie sprawcy katastrofy i ustalenie
mechanizmów działania toksyn oraz długofalowych skutków skażenia.
Stawiamy
zapory, które pozwalają w sposób szybki i skuteczny, ale bezpieczny
usuwać śnięte ryby z Odry. Odpowiemy pozytywnie na prośbę strony
niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile tylko będziemy mogli, aby
wesprzeć stronę niemiecką - powiedział w niedzielę minister
infrastruktury Andrzej Adamczyk podczas konferencji ws. zanieczyszczenia
Odry.
W Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie
odbyło się spotkanie ministrów ds. środowiska i gospodarki wodnej Polski
i Niemiec ws. zanieczyszczenia Odry.
"W województwie
zachodniopomorskim stawiane są zapory, których funkcja i skuteczność
została bardzo wysoko oceniona przez naszych rozmówców z Niemiec.
Działania PSP i OSP pod nadzorem wojewody zachodniopomorskiego Zbigniewa
Boguckiego doprowadziły do tego, że już dzisiaj, od 11 sierpnia, jest
stawiana 6 zapora na Odrze" - powiedział minister. "Zapory pozwalają w
sposób szybki i skuteczny, ale bezpieczny usuwać śnięte ryby z Odry" -
dodał minister.
Zaznaczył, że strona niemiecka będzie już od
jutra instalowała tego typu zapory na zachodnim brzegu Odry. "Odpowiemy
pozytywnie na prośbę strony niemieckiej i dostarczymy tyle zapór, ile
tylko będziemy mogli, aby wesprzeć stronę niemiecką. I to w bardzo
krótkim czasie" - podkreślił.
Odniósł się też do pytań pojawiających się w przestrzeni medialnej o to, co będzie, jak fala śniętych ryb dojdzie do Szczecina.
Odpowiedział,
że Urząd Morski wraz z wojewodą nie tylko opracowują plan
zabezpieczenia Szczecina, kanałów oraz zachodniej i wschodniej Odry, ale
także wykorzystują sprzęt dostępny i przygotowują specjalne siły i
środki, aby w maksymalnie możliwy sposób zapobiec temu procesowi na
Odrze w Szczecinie.
Ze strony Polski w konferencji udział wzięli:
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, minister infrastruktury
Andrzej Adamczyk i wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Z
strony Niemiec w konferencji udział wzięli: federalna minister
środowiska, ochrony przyrody, bezpieczeństwa jądrowego i ochrony
konsumentów Steffi Lemke, minister rolnictwa, klimatu i środowiska Kraju
Związkowego Brandenburgia Axel Vogel i minister ochrony klimatu,
rolnictwa, wsi i środowiska Kraju Związkowego Meklemburgii-Pomorza
Przedniego Till Backhaus.
Od końca lipca obserwowany jest pomór
ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również
m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został
wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
W
najbliższych godzinach próbki wody z Odry zostaną przebadane pod kątem
300 potencjalnych substancji. Teraz podlegają badaniu na obecność
pestycydów – powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w
Szczecinie.
Podczas konferencji prasowej w niedzielę w Szczecinie
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa powiedziała, że podstawowym
celem jest zniwelowanie potencjalnych skutków, jaki kryzys związany z
zatruciem Odry może wywołać.
"Prowadzimy też prace nad jak
najszybszą identyfikacją przyczyny i źródła potencjalnego skażenia. Od
początku identyfikacji zagrożenia są regularne pobierane próbki wody,
pobrano już 150 próbek. Wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na
dobę. Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do innych
zagranicznych laboratoriów. W najbliższych godzinach próbki zostaną
poddane badaniom w kierunku poszukiwania 300 potencjalnych substancji,
teraz podlegają badaniu na pestycydy” – powiedziała Anna Moskwa.
Przypomniała,
że do tej pory żadne z tych działań nie potwierdziło obecności
substancji toksycznych, jednocześnie były też prowadzone badania
śniętych ryb pod kątem obecności rtęci i metali ciężkich. Dodała, że ani
rtęci, ani metali ciężkich nie stwierdzono w próbkach pobranych z ryb.
"Jednocześnie podjęliśmy decyzję o kompleksowych sekcjach ryb, ale także
o analizie zachowania ryb w ostatnich momentach przed śnięciem.
Analizujemy różne warianty, zarówno wprowadzenia substancji
niebezpiecznych, które mogą powodować śnięcie ryb, choć żadnych nie
zidentyfikowaliśmy, ale też bierzemy pod uwagę podniesione wskaźniki,
związane z sytuacją w przyrodzie” – dodała Anna Moskwa.
Przyznała, że nadal brane jest pod uwagę zatrucie rzeki.
"To,
co stwierdziliśmy, to podniesiony poziom tlenu, który odbiega od stężeń
występujących w lecie, wysokie temperatury, niski poziom wody, ale
także brak rozkwitu, to może, choć nie musi wskazywać, że chodzi o
nienaturalne pochodzenie” – powiedziała Anna Moskwa.
Dodała, że w
trybie ciągłym są kontrolowane podmioty, które prowadzą działalność
gospodarczą wzdłuż rzeki oraz, że wyznaczona została nagroda w wysokości
1 mln zł dla osoby, która pomoże w identyfikacji ewentualnego sprawcy.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Komendant
Główny Policji wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za wskazanie
osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odry lub posiadającej istotne
informacje pozwalające ustalić sprawców. Do tej pory Policja odnotowała
72 zgłoszenia, wszystkie są weryfikowane - napisali w niedzielę na
Twitterze policjanci.
W czasie konferencji prasowej w Gorzowie
Wielkopolskim wiceszef MSWiA Maciej Wąsik powiedział w sobotę, że
komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł nagrody za pomoc w wykryciu
sprawców katastrofy ekologicznej.
"Informacje można przekazywać
dzwoniąc m. in. pod numer tel. 600940690 utworzony specjalnie w związku z
prowadzonymi czynnościami i wyznaczeniem nagrody" - przekazała policja
dodając, że można również kontaktować się z każdą jednostką w kraju.
"Gwarantujemy anonimowość" - zapewnili policjanci.
W
czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren
woj. zachodniopomorskiego. W piątek, 12 sierpnia w Szczecinie zebrał
się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Tego samego dnia
został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej. Od soboty (13 sierpnia br.) terenie województwa
lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody lubuskiego z
dnia 12 sierpnia 2022 r., ws. wprowadzenia zakazu korzystania z wód
Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego przestrzegania
pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice Odry.
W
sumie 2500 policjantów i strażaków jest zaangażowanych w działania
związane z monitorowaniem sytuacji wzdłuż biegu Odry w związku ze
skażeniem rzeki - poinformowało w niedzielę w mediach społecznościowych
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Niedziela jest
kolejnym dniem działań służb związanych z katastrofą ekologiczną na
Odrze oraz znalezieniu śniętych ryb na rzece Ner. Jak przekazało MSWiA w
tej chwili na miejscu pracuje 2024 policjantów i 469 strażaków.
Straż
pożarna podała w mediach społecznościach, że na wodzie pracuje 51 łodzi
jednostek ochrony ppoż. "Działania prowadzone są na terenie woj.
śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego, zachodniopomorskiego
oraz łódzkiego i wielkopolskiego" - napisali strażacy.
Niemal 100
terytorialsów w Górzycy (powiat słubicki) oczyszcza 20-kilometrowy
brzeg Odry ze śniętych ryb. W niedzielę wyciągnęliśmy około pięć ton
ryb, ale nadal wiele ryb leży na dnie rzeki - powiedział major Robert
Urbanek z 12. Wielkopolskiej Brygady OT.
Terytorialsi zostali
podzieleni na grupy, aby realizować zadania w czterech różnych
lokalizacjach i oczyścić jak największy odcinek brzegu Odry.
Równocześnie z WOT-em działa 50 żołnierzy wojsk operacyjnych, którzy
wykonują zadania w powiecie krośnieńskim.
Od 12 sierpnia br. w
zbieranie śniętych ryb z Odry na terenie woj. lubuskiego zaangażowane są
Wojska Obrony Terytorialnej i Państwowa Straż Pożarna. W pierwszym dniu
żołnierze i strażacy zebrali 4,5 tony ryb, a w sobotę, kiedy to
pracowali w terenie znacznie dłużej - 9 ton. W niedzielę zebrano kolejne
5 ton.
Od
12 sierpnia br. w zbieranie śniętych ryb z Odry na terenie woj.
lubuskiego zaangażowane są Wojska Obrony Terytorialnej i Państwowa Straż
Pożarna. W pierwszym dniu żołnierze i strażacy zebrali 4,5 tony ryb, a w
sobotę, kiedy to pracowali w terenie znacznie dłużej - 9 ton. W
niedzielę zebrano kolejne 5 ton.
Jak poinformował w niedzielę PAP
dyrektor Biura Wojewody Lubuskiego Karol Zieleński, WIOŚ, inspekcja
sanitarna i weterynaryjna pobierają próbki, które przekazują do badania.
Trwa analiza wyników.
Jak przekazał wojewódzki inspektor ochrony
środowiska w Zielonej Górze Mirosław Ganecki, próbki wody pobierane są
obecnie w pięciu wytypowanych miejscach i poddawane natychmiastowej
analizie. Wszystkie dotychczasowe próby wykluczają występowanie metali
ciężkich.
Wojewoda zlecił także Sanepidowi kontrolę jakości wody w
ujęciach wody i studniach zlokalizowanych wzdłuż Odry. Dotychczas
uzyskane wyniki nie wykazują żadnego skażenia, a woda z tych miejsc jest
zdatna do picia dla ludzi.
Zieleński wyjaśnił, że są to
działania profilaktyczne, ponieważ uwarunkowania geologiczne w praktyce
wykluczają kontakt wody powierzchniowej z wodą głębinową.
W
regonie codziennie pobierane są próbki śniętych ryb, które są wysyłane
na badania w laboratorium Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach,
które będzie informowało o wynikach badań.
Lubuski Wojewódzki
Lekarz Weterynarii Joanna Kokot-Ciszewska przekazała w sobotę 11 próbek z
terenu czterech powiatów, nie udało się ich pobrać z terenu powiatu
nowosolskiego, gdyż tam nie znaleziono już śniętych ryb. W Odrze i jej
bezpośrednim otoczeniu nie znaleziono padłych ptaków czy ssaków.
Służby
weterynaryjne dokonały także inwentaryzacji gospodarstw rolnych
utrzymujących inwentarz, które położone są w bezpośredniej bliskości
rzeki i nie stwierdziły, by następował pomór zwierząt gospodarskich,
które mogły mieć kontakt z wodą z Odry.
Pierwsze martwe ryby
zaczęły pojawiać się na lubuskim odcinku Odry 9 sierpnia br. Wówczas do
ich zbierania ruszyli głównie wędkarze z Okręgów PZW w Zielonej Górze i
Gorzowie Wlkp., które dzierżawią Odrę do celów wędkarskich od Wód
Polskich. Przez kilka dni wędkarze zebrali kilka ton śniętych ryb.
Obecnie
działania związane z oczyszczaniem rzeki są koordynowane przez wojewodę
lubuskiego. Od piątku skierowano do nich wojsko i straż pożarną. PZW
już nie zajmuje się zbieraniem martwych ryb.
W niedzielę w woj.
lubuskim na rzece i jej brzegu pracuje 331 osób - 152 żołnierzy WOT, 136
strażaków PSP i OSP w tym 63 kadetów SA PSP. W akcji uczestniczą także
inne służby: policja, straż rybacka i straż graniczna.
Śnięte
ryby są zbierane z nurtu rzeki oraz brzegów, gdzie osiadają w zatokach
główek lub na samych ostrogach. Do tego na wysokości Górzycy strażacy
ustawili pływającą zaporę, dzięki której zatrzymywane i wybierane są
martwe ryby płynące nurtem rzeki. Zebrane truchło odbiera
specjalistyczna firma zajmująca się jego utylizacją.
Oprócz
oczyszczania, rzeka jest monitorowana, m.in. z powietrza w celu wykrycia
ewentualnych oznak skażenia (plamy na wodzie itp.) oraz lokalizowania
miejsc, gdzie występuje nagromadzenie dużej liczby śniętych ryb. Ich
wybieranie jest niezbędne, by zapobiec biologicznemu skażeniu wody na
skutek rozkładu padliny.
Od soboty (13 sierpnia br.) terenie
województwa lubuskiego obowiązuje rozporządzenie porządkowe wojewody
lubuskiego z dnia 12 sierpnia 2022 r., ws. wprowadzenia zakazu
korzystania z wód Odry. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia 2022 r. Jego
przestrzegania pilnuje policja, która prewencyjnie patroluje okolice
Odry.
Służby wojewody monitorują także sytuację związaną z
ewentualnymi poparzeniami bądź zatruciami po kontakcie z wodą z Odry czy
śniętymi rybami. Takie doniesienia zaczęły pojawiać się w przestrzeni
medialnej.
Wojewoda lubuski podkreślił, że ani lubuskie szpitale
ani NFZ, ani też służby sanitarne nie zgłosiły żadnego takiego
przypadku. Zaapelował, by nie rozsiewać fałszywych informacji.
W
ciągu ostatniej doby w regionie Górnej Odry na administrowanym przez
Wody Polskie w Gliwicach odcinku nie zaobserwowano przypadków śnięcia
ryb – podało w niedzielę Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach.
"W ciągu
ostatniej doby w regionie Górnej Odry na administrowanym przez Wody
Polskie w Gliwicach odcinku nie zaobserwowano przypadków śnięcia ryb.
Monitoring rzeki prowadzony jest na obszarze od Chałupek (woj. śląskie)
do Ujścia Nysy (woj. opolskie). Ponadto, także w wodach Kanału
Gliwickiego i Kanału Kędzierzyńskiego nie odnotowano występowania
niepokojących zjawisk, które potencjalnie mogłyby być związane z
zatruciem rzeki Odry w województwie dolnośląskim i lubuskim" – czytamy w
niedzielnym komunikacie.
RZGW poinformował też w niedzielę, że w
próbkach wody pobranych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
w Katowicach i Opolu nie wykryto substancji niebezpiecznych w
stężeniach szkodliwych dla organizmów żywych, w tym rtęci. Aktualnie
trwają dalsze analizy prób wody prowadzone przez WIOŚ. Zarówno rzeka
Odra, jak i Kanał Gliwicki oraz Kanał Kędzierzyński są pod stałą
obserwacją, pracownicy terenowi PGW WP RZGW w Gliwicach na bieżąco
monitorują sytuację, prowadząc stałą obserwację rzek pod kątem
zanieczyszczeń i pomoru ryb. Przeprowadzają ponadto inspekcje wylotów do
rzek, a także uczestniczą w posiedzeniach sztabu kryzysowego.
Współpracują ze strażą pożarną w realizacji kontrolnych rejsów po Kanale
Gliwickim oraz biorą udział w rozmowach z policją wizytującą śluzy
kanału.
Prowadzone są ponadto intensywne obserwacje ryb i ptactwa
pod względem ich występowania, ilości, czy aktywności w trakcie
żerowania, a także przybrzeżnej roślinności pod kątem jej kondycji – czy
widoczne są oznaki gnicia, zniszczenia, plam lub inne niepokojące
sygnały. Szczególna uwaga skierowana jest na obserwacje wód w ciekach i
kanałach (poziom wód, nurt, ich przejrzystość, barwę, a także czy unoszą
się na powierzchni plamy bądź inne przedmioty). Wzmożoną obserwacją
objęte są również wyloty usytuowane na brzegach.
Przygotowywana
jest także lista podmiotów korzystających z wód na rzece Odrze, Kanale
Gliwickim i Kędzierzyńskim. Trwa ich kontrola, a sposób wykorzystania
przez nich wód podlega sukcesywnej weryfikacji zarówno przez pracowników
RZGW, jak również Zarządu Zlewni i Nadzoru Wodnego.
Od końca
lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół.
Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Śledztwo w tej sprawie prowadzi też prokuratura. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
W piątek premier Mateusz Morawiecki
zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora
Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Komendant Główny Policji gen.
insp. Jarosław Szymczyk wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za
wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odra lub
posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia
sprawców.
Niemal
100 terytorialsów w Górzycy (powiat słubicki) oczyszcza 20-kilometrowy
brzeg Odry ze śniętych ryb. W niedzielę wyciągnęliśmy około pięć ton
ryb, ale nadal wiele ryb leży na dnie rzeki - powiedział major Robert
Urbanek z 12. Wielkopolskiej Brygady OT.
Terytorialsi zostali
podzieleni na grupy, aby realizować zadania w czterech różnych
lokalizacjach i oczyścić jak największy odcinek brzegu Odry.
Równocześnie z WOT-em działa 50 żołnierzy wojsk operacyjnych, którzy
wykonują zadania w powiecie krośnieńskim.
"Dziś pracujemy w
Świecku, Kunicach, Górzycy i w Nowym Lubuszu. Dodatkowo mamy wydzielony
oddzielną grupę żołnierzy, którzy są przygotowani do likwidowania dużych
skupisk śniętych ryb, które szukamy poprzez patrole na quadach i
łodziach" - powiedział w niedzielę w rozmowie z PAP major Robert
Urbanek, pełniący obowiązki dowódcy 151. Batalionu Lekkiej Piechoty 12.
WBOT.
Żołnierze i strażacy wyławiają ryby podbierakami, ubrani są
w wodery, mają rękawice. Obok nich, na brzegu leżą worki, do których
wkładane są wyłowione ryby. Wokół unosi się fetor. Nad śniętymi rybami
krążą ptaki. W wodzie pływają martwe małże i ślimaki.
Zebrane
ryby składane są do foliowych worków i przenoszone na koronę wału
przeciwpowodziowego, skąd zabiera je specjalny wóz z Urzędu
Wojewódzkiego i przewozi do punktu utylizacji.
Jak powiedział
Urbanek w niedzielę żołnierze wyciągnęli pięć ton śniętych ryb, w
poprzednie dni około czterech ton. "Mimo ciągłego oczyszczania Odry,
dużo tych ryb nadal leży na dnie rzeki. I jeszcze zanim te największe
okazy wypłyną spod wody, to jeszcze trochę czasu minie. Dlatego cały
czas będziemy prowadzić akcję patrolowania i szukania tych większych
skupisk śniętych ryb" - podsumował.
Żołnierze WOT przez
najbliższe dni nadal będą pomagać w oczyszczaniu brzegu rzeki na odcinku
od Słubic do Kostrzyna. W okolicach Krosna wsparcia udzielają wojska
operacyjne 5. Kresowy Batalion Saperów z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii
Pancernej.
Wojewoda
małopolski zwołał w niedzielę posiedzenie zespołu zarządzania
kryzysowego w związku z przypadkami śniętych ryb – w stawie w Krakowie
oraz w jeziorze Mucharskim. Służby obecne na spotkaniu potwierdziły, że
przyczyny śnięcia były naturalne – chodzi o wysokie temperatury wody.
W
dalszym ciągu trwają badania sprawdzające. Dodatkowo wojewoda polecił
służbom prewencyjne kontrole miejsc w Małopolsce, w których w latach
ubiegłych były stwierdzone zanieczyszczenia i występowały śnięte ryby.
W
sobotę straż pożarna wyłowiła ze stawu w rejonie ul. Falistej i
Krzewowej w Krakowie ok. – według informacji biura wojewody – 350
śniętych okoni o wielkości ok. 15 cm. W ostatnim czasie wyłowiono także
ok. 140 ryb niewielkich rozmiarów z jeziora Mucharskiego.
W
związku z tym, w niedzielę wojewoda małopolski Łukasz Kmita zwołał
doraźne posiedzenie wojewódzkiego zespołu zarządzania kryzysowego.
"Jak
potwierdziły służby uczestniczące w posiedzeniu, sytuacje te związane
były z przyczynami naturalnymi (wysokimi temperaturami wody). Nie
potwierdzono zanieczyszczeń chemicznych" – poinformowało biuro wojewody.
W
działaniach sprawdzających uczestniczą zarówno Wody Polskie, jak i WIOŚ
oraz sanepid i Państwowa Straż Rybacka. W badania zaangażowana jest
także Inspekcja Weterynaryjna. Monitoring prowadzi Straż Pożarna oraz
Policja, w tym z wykorzystaniem specjalistycznych łodzi i dronów.
"Trzymamy
rękę na pulsie, stąd posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania
Kryzysowego. Zawsze kluczowe jest laboratoryjne zbadanie próbek. W obu
sytuacjach na terenie Małopolski nie ma potwierdzenia, by były to
czynniki chemiczne. Postępujemy zgodnie z przewidzianymi procedurami.
Polecam wszystkim służbom dokładny monitoring, ścisłą współpracę i
bieżącą wymianę informacji" - powiedział wojewoda małopolski Łukasz
Kmita.
W niedzielnym posiedzeniu zespołu kryzysowego
uczestniczyli przedstawiciele krakowskich instytucji: Państwowego
Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie – Regionalnego Zarządu Gospodarki
Wodnej, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Komendy
Wojewódzkiej Policji, Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej,
Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, Wojewódzkiego
Inspektoratu Weterynarii, Państwowej Straży Rybackiej, powiatu
wadowickiego, gminy Mucharz oraz miasta Krakowa.
Na
przełomie lipca i sierpnia nie były dokonywane żadne duże zrzuty wód ze
zbiorników retencyjnych do Odry - podało w niedzielnym komunikacie
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Wiązanie tego z obecną
sytuacją na Odrze jest przekłamaniem – wskazano.
W nawiązaniu do
nieprawdziwych informacji, pojawiających się w niemieckiej i polskiej
przestrzeni medialnej, Wody Polskie informują, że na przełomie lipca i
sierpnia nie były dokonywane żadne duże zrzuty wód ze zbiorników
retencyjnych do Odry - czytamy w komunikacie.
Podkreślono, że wiązanie tego z obecną sytuacją na Odrze jest przekłamaniem.
Według
Wód Polskich, krótkotrwały wzrost poziomu wody był spowodowany
czynnikami atmosferycznymi. "W Czechach pod koniec lipca przeszły ulewne
deszcze, co wpłynęło na przepływ oraz poziom wody w Odrze. Na
wodowskazie Racibórz-Miedonia na Odrze, 25-30 lipca notowano poziom wody
w granicach 115-120 cm. W ciągu doby pomiędzy 31 lipca a 1 sierpnia
poziom wody wzrósł ponad dwukrotnie do 267 cm, a w kolejnych dniach
zaczął opadać. Następnie fala ta przemieszczała się w dół rzeki, aż
dotarła do Odry granicznej, powodując chwilowy wzrost poziomu wody" -
podano. Dodano, że było to naturalne zjawisko.
Jak wskazały Wody
Polskie, dowodem na to jest także raport przygotowany przez Instytut
Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który informuje, że „Analiza
hydrogramów stanów wody w zlewni górnej i środkowej Odry wskazuje, że w
okresie 25.07-09.08.2022 r. praca zbiorników retencyjnych, znajdujących
na lewostronnych dopływach Odry na Nysie Kłodzkiej i Bystrzycy,
zasadniczo nie odbiegała od wcześniej obserwowanych działań. Na
zbiorniku Nysa (Nysa Kłodzka) przez cały okres występowania opadów
obserwowano utrzymywanie stałego odpływu z jego około dwukrotnym
zwiększeniem w dniu 3 sierpnia na okres ok. 24 godzin” - podały Wody
Polskie za raportem.
W komunikacie napisano, że rzeczywiście
zbiornik Nysa na Nysie Kłodzkiej, która jest dopływem Odry, spowodował
ruch wody Odrzańskiej Drogi Wodnej w tym okresie. "Jednak było to
związane z wypadkiem, w którym w jazie Rędzin we Wrocławiu zaklinowała
się barka" - wyjaśniono.
Dodano, że bezpośredni wpływ na
niewielkie podwyższenie stanu wody w Odrze miały także intensywne opady w
województwie dolnośląskim na początku sierpnia. Jednak absolutnie nie
były to wzrosty, które miałyby wpływ na masowe śnięcie ryb na odcinku
Odry - podkreślono.
Według Wód Polskich, podobnie sytuacja
wygląda w przypadku zbiornika Racibórz, który jest suchym polderem.
"Oznacza to, że gromadzi wodę tylko w okresie wezbrań" - zaznaczono.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
W
związku z katastrofą ekologiczną rzeki Odry oraz Ner (śnięte ryby)
strażacy przeprowadzili 63 interwencje związane z usuwaniem skutków. W
działaniach udział brało 479 strażaków, 57 łodzi (w sumie z innymi
służbami 72 łodzie), 8 quadów, 3 drony.
Zadysponowano 161
podchorążych i kadetów ze szkół PSP - do woj. lubuskiego - 63 i
zachodniopomorskiego - 98 - przekazał w niedzielę rzecznik komendanta
głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski. Zaznaczył,
że strażacy działają również w niedzielę od godzin porannych.
"Zaangażowano
479 strażaków, 204 osoby z innych służb, którzy korzystają z 71 łodzi
(w tym 57 łodzi strażaków), 8 quadów, 7 zapór, 3 drony, a także 1
kontener sanitarny" - poinformował brygadier. Dodał, że łącznie
odłowiono ponad 26 ton śniętych ryb.
W działaniach bierze udział
161 osób z Centralnego Odwodu Operacyjnego KG PSP; z Warszawy 32 osoby,
Częstochowy 33, Poznania 28, Krakowa 30, Bydgoszczy 38.
"Do
województwa lubuskiego zadysponowano 63 osoby (punkt koncentracji w
Zielonej Górze) natomiast do województwa zachodniopomorskiego
zadysponowano 98 osób (punkt koncentracji w Gryfinie)" - przekazał bryg.
Kierzkowski.
W sobotę o godz. 18 w województwie śląskim przy
monitorowaniu rzeki brało udział 12 strażaków, 2 łodzie, 2 quady. W woj.
opolskim 8 strażaków, 6 pojazdów w woj. dolnośląskim 69 strażaków, 20
łodzi, odłowiono tu 350 kg śniętych ryb.
W woj. lubuskim
pracowało 180 strażaków (w tym 30 z Krakowa i 33 z Częstochowy), 21
łodzi, 5 quadów, 2 drony i kontener sanitarny. Na tym odcinku rzeki
dodatkowo pomagało 133 żołnierzy WOT, 3 osoby ze Straży Rybackiej, 2
policjantów i 8 dodatkowych łodzi.
"Rozstawiono zaporę pomostową w
m. Górzyca, zaporę elastyczno-parkanową przenoszono z m. Kostrzyn nad
Odrą do m. Górzyca, odłowiono 10,8 t śniętych ryb, oczyszczono 80 km
odcinka rzeki. Strażacy wspierają też powiatowych lekarzy weterynarii w
zakresie pobierania próbek zwierząt z akwenów i cieków wodnych" -
przekazał bryg. Kierzkowski.
W województwie zachodniopomorskim w
działaniach udział brało 176 strażaków (w tym: 32 osoby ze szkoły
pożarniczej w Warszawie, oraz podoficerowie z Poznania - 28 osób i z
Bydgoszczy - 38 osób), 9 łodzi, 1 quad. Do tego obecne były inne służby:
WOT – 51 osób, przedstawiciele samorządu – 4 osoby, Gminne Centrum
Zarządzania Kryzysowego – 1 osoba, nadzór wodny – 2 osoby plus 6 łodzi.
"Rozstawiono 3 zapory (zapora sztywna w m. Widuchowa, pow. gryfiński;
zapora elastyczna m. Krajnik Dolny, pow. gryfiński, zapora o dł. 300 m w
miejscowości Marwice, gm. Widuchowa, pow. gryfiński), odłowiono 15,4 t
śniętych ryb" - poinformował strażak.
Strażacy pracowali też przy
rzece Ner, która płynie przez tereny powiatu łęczyckiego i
poddębickiego. W województwie łódzkim działało 15 strażaków, 3 łodzie, 1
dron. Odłowiono 200 kg śniętych ryb. W województwie wielkopolskim
rozstawiono 2 zapory w okolicy m. Rzuchów. Działania prowadziło 19
strażaków, 2 łodzie oraz inne służby: Policja – 2 osoby, WIOŚ – 1 osoba,
Wody Polskie - 1 osoba.
Na Dolnym Śląsku nadal trwa akcja usuwania skutków zanieczyszczenia Odry. Strażacy z pomocą żołnierzy WOT usuwają z wody martwe ryby. W sobotę największa ich ilość - 350 kg - zebrana została na zalewie Bajkał pod Wrocławiem.
Jak poinformowała Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu, tylko w sobotę w akcję związaną z katastrofą ekologiczną na Odrze zaangażowanych było 16 zastępów PSP i 13 zastępów OSP oraz 20 łodzi. Oprócz patrolowania Odry na całym dolnośląskim odcinku, strażacy, z pomocą żołnierzy WOT, usuwają z wody martwe ryby.
„Niedaleko Wrocławia, w Kamieńcu Wrocławskim z zalewu Bajkał odłowiono ich w sobotę ok. 350 kg. Na terenie powiatu średzkiego w miejscowości Prężyce w głównym nurcie brak był śniętych ryb, jednak w zatoce wyłowiono ok. 30 sztuk” – przekazała w niedzielę PAP st. str. Magdalena Cwynar z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej PSP. Zaznaczyła przy tym, że w większości regionów na terenie województwa dolnośląskiego nie zaobserwowano martwych ryb.
Strażacy kontynuują działania w niedzielę. „Obecnie śnięte ryby są podejmowane jedynie z wody na terenie wrocławskiego Parku Szczytnickiego, a także, podobnie jak w sobotę, z rozlewiska Bajkał w Kamieńcu Wrocławskim. Pozostałe odcinki są patrolowane i obecnie działań jako takich nie prowadzimy” - powiedział PAP dyżurny wojewódzkiej straży pożarnej we Wrocławiu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12 sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej katastrofy ekologicznej.
Dziękuję żołnierzom, którzy pełnią służbę na Odrze. Ponad 200 wojskowych oczyszcza rzekę, to żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i wojsk operacyjnych – poinformował w sobotę szef MON Mariusz Błaszczak.
Minister Błaszczak podczas pikniku wojskowego na stadionie PGE Narodowym w Warszawie podziękował żołnierzom za ich codzienną służbę. Poinformował przy tym, że wojskowi uczestniczą też w działaniach związanych z usuwaniem skażenia Odry.
"Dziękuję żołnierzom, którzy pełnią swoją służbę dziś na Odrze, oczyszczając rzekę. Ponad 200 żołnierzy wykonuje takie działania. Są to żołnierze zarówno z Wojsk Obrony Terytorialnej, jak i z wojsk operacyjnych" – mówił.
Przekazał przy tym, że w tym celu używany jest m.in. specjalistyczny sprzęt wojskowy. "Tak, żeby wspierać służby cywilne i żeby wykonywać te zadania, które są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa ekologicznego naszego kraju" – dodał.
Zwrócił tez uwagę, że 3,2 tys. żołnierzy wspiera też działania Straży Granicznej na granicy polsko białoruskiej. "A więc służą bezpieczeństwu naszej ojczyzny codziennie. Są zawsze gotowi, są zawsze blisko. Możemy na nich liczyć" – powiedział Błaszczak.
W Odrze, na odcinku od Oławy, doszło do katastrofy ekologicznej. Sygnały o masowym pomorze ryb były zgłaszane od końca lipca. Od piątku obowiązuje zakaz wstępu do rzeki w woj. zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z martwych ryb. Setki ochotników włączyły się w zbieranie martwych zwierząt po niemieckiej stronie rzeki, we wschodniej Brandenburgii. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
Jak informowały WOT, od piątku ochotnicy z 12 Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej pomagają w usuwaniu skutków katastrofy ekologicznej i oczyszczaniu brzegu Odry. Według zapowiedzi WOT wypełniają zadania na lądzie i na strażackich łodziach. W każdym zespole jest ratownik wodny. Żołnierze zostali wyposażeni w środki ochrony osobistej – rękawice, wodery i w maski.
Minister środowiska Niemiec Steffi Lemke powiedziała w sobotę stacji rbb24, że współpraca z Polską ws. katastrofy ekologicznej w Odrze nie sprawdziła się, a Berlin został o niej poinformowany za późno. Zapowiedziała jednak poprawę współpracy z Warszawą.
Minister zaapelowała o wyciągnięcia wniosków z katastrofy ekologicznej i postrzeganie Odry jako przestrzeni przyrodniczej zasługującego na ochronę. Nie należy próbować zmieniać rzek w drogi wodne lub ścieki - powiedziała Lemke w wywiadzie.
Poinformowała, że rozmawiała o tym ze swoją polską odpowiedniczką Anną Moskwą i uważa, że należy dokonać wspólnej eksperckiej oceny sytuacji i wymiany wyników analiz. W Brandenburgii wyniki analiz martwych ryb spodziewane są w poniedziałek.
Lemke odwiedziła Frankfurt nad Odrą, gdzie rozmawiała ze strażą pożarną i organizacją pomocy technicznej. W rejonie przygranicznym setki aktywistów rozpoczęły w sobotę zbieranie martwych ryb z Odry.
Wysokie
zasolenie Odry mogło aktywować inne substancje toksyczne znajdujące się
w wodzie lub osadzie dennym. Wykonanie badań ryb pod kątem toksykologii
pozwoli ustalić ewentualne szkodliwe substancje – powiedziała PAP
minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
W sobotę minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała na Twitterze, że uzyskane
przez stronę polską wyniki badań z niemieckich laboratoriach nie
potwierdzają pogłoski, że za wymieranie ryb w Odrze odpowiedzialna jest
rtęć i dodała, że wskazują one na wysokie zasolenie wody w rzece.
"Wyniki
badań w naszych laboratoriach dotyczące zasolenia Odry są spójne z
wynikami badań przeprowadzonymi przez stronę niemiecką. Obecne zasolenie
Odry jest wysokie” – powiedziała minister Anna Moskwa, odpowiadający na
pytanie PAP o to, czy wyniki badań niemieckich są spójne z tym, co
wynika z polskich badań.
Dodała, że pierwsze wyniki badania
toksykologii ryb, wykonane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny,
wykluczyły rtęć jako powód śnięcia ryb. Jej zdaniem, może istnieć
związek między wysokim zasoleniem Odry a śnięciem ryb.
"Wysokie
zasolenie Odry mogło aktywować inne substancje toksyczne znajdujące się w
wodzie lub osadzie dennym. Wykonanie badań ryb pod kątem toksykologii
pozwoli ustalić ewentualne szkodliwe substancje, które mogły przyczynić
się do ich obumarcia” – powiedziała minister klimatu.
Przypomniała,
że dopuszczalne normy zasolenia wód są określone w rozporządzeniu
ministra właściwego do spraw gospodarki wodnej, czyli aktualnie Ministra
Infrastruktury. W sytuacji, kiedy dochodzi do przekroczenia poziomu
zasolenia, inspekcja Ochrony Środowiska kontroluje podmioty, które
posiadają pozwolenie wodno-prawne do dokonywania takich zrzutów.
"Większa
ilość wody doprowadza do rozcieńczenia zawartych w wodzie
zanieczyszczeń. W ostatnim czasie ze względu na opady deszczu w Czechach
doszło do zwiększenia poziomu wód w Odrze. Jednak było to zjawisko
chwilowe” – powiedziała Anna Moskwa, odpowiadając na pytanie, czy poziom
zasolenia można zmniejszyć poprzez skierowanie do Odry większej ilości
wody np. ze zbiorników retencyjnych.
"Ze względu na to, że nie
wiemy, jaka jest to substancja toksyczna i o ile w ogóle występuje, nie
jesteśmy w stanie ustalić sposobu jej neutralizacji" – dodała.
"Jednocześnie stale prowadzone są badania próbek wody w celu ustalenia
źródła skażenia.
Przypomniała, że cały czas służby usuwają śnięte ryby z rzeki na całej jej długości, aby nie doszło do wtórnego skażenia.
"Pracujemy
też nad oszacowaniem szkody na środowisku. Postępowanie w tej sprawie
prowadzi Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Zrobimy wszystko, by
zatrzymać i surowo ukarać sprawcę, ale także zapobiec dalszym skutkom,
ograniczając do minimum negatywny wpływ na środowisko. Działania
prowadzi też policja i prokuratura” – powiedziała minister.
PAP
dowiedziała się w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, że na niedzielę w
Szczecinie została zaplanowana konferencja prasowa, w której obok
polskiej minister klimatu i środowiska Anny Moskwy ma wziąć udział m.in.
minister środowiska Niemiec Steffi Lemke.
Od końca lipca
obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte
ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wojewódzki
Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w
Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz
wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim,
lubuskim i w dolnośląskim.
Państwowy
Instytut Weterynaryjny zakończył badania ryb na obecność metali
ciężkich. Wykluczył metale ciężkie jako powód śnięcia ryb w Odrze –
poinformowała w sobotę wieczorem w mediach społecznościowych minister
klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Szefowa resortu klimatu
napisała w na Twitterze, że Państwowy Instytut Weterynaryjny zakończył
badania ryb na obecność metali ciężkich. "Wykluczył metale ciężkie jako
powód śnięcia ryb" - podała.
Dodała we spisie, że trwają dalsze analizy.
Wcześniej minister Moskwa informowała, że Instytut przebadał 7 gatunków i wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb w Odrze.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Kolejne
zapory od niedzieli będą ustawiane na Odrze. Docelowo mają stworzyć
system kaskadowy - poinformował w sobotę wojewoda zachodniopomorski. Na
Odrze ustawiono cztery zapory, trzy w województwie zachodniopomorskim,
jedną w województwie lubuskim.
"Już w niedzielę będziemy chcieli
zbudować kolejną zaporę. One będą powstawać dalej na północ, żeby
stworzyć kaskadowy system zapór, który gromadziłby śnięte ryby i
pozwalał efektywnie usuwać je z Odry" – powiedział w rozmowie z PAP
wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.
Cztery zapory
powstały w trzech miejscach: Krajniku Dolnym, Marwicach i dwie w
Widuchowej. Mają one pomagać w zagarnianiu ryb w kierunku brzegu i
ułatwiać ich wyciąganie.
Jak przekazał wojewoda
zachodniopomorski, "w ciągu ostatniej doby wyłowiono ponad trzy tony
ryb, najwięcej gromadzi się w Krajniku Dolnym". Podkreślił też, że liczy
na działania strony niemieckiej.
"Wraz z policją dokonał
monitoringu rzeki z powietrza, od Szczecina do granic województwa, nie
widziałem działań po stronie niemieckiej, żadnej zapory, żadnego rękawa,
który gromadziłby śnięte ryby" – powiedział Bogucki.
Poinformował
też, o dwudziestu przypadkach naruszeń zakazu niekorzystania z Odry.
Jedna osoba została ukarana mandatem. Sytuację na wodzie monitoruje 91
policjantów, a 314 pilnuje, by mieszkańcy nie wchodzili do wody.
W
działaniach na Odrze udział bierze też 40 żołnierzy 14. ZBOT wraz z 11
żołnierzami wojsk operacyjnych z 5 pułku inżynieryjnego w Szczecinie -
Podjuchach. Terytorialsi to w większości żołnierze ze 141. batalionu
lekkiej piechoty w Choszcznie.
"Naszym głównym zadaniem jest
wsparcie służb i organizacji rządowych, tu wspieramy straż pożarną.
Będziemy pracowali tu tak długo, aż nie oczyścimy rzeki ze śniętych ryb"
- powiedział dowódca batalionu ppłk Maciej Paul.
Akcja żołnierzy będzie wznowiona w niedzielę i w kolejnych dniach.
Funkcjonariusze
Policji i Straży Pożarnej cały czas monitorują sytuację wzdłuż biegu
Odry. Do działań zostało skierowanych 2000 policjantów i 326 strażaków -
poinformowało w mediach społecznościowych Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych i Administracji.
W usuwaniu skutków katastrofy
ekologicznej i oczyszczaniu brzegu Odry pomagają też ochotnicy z 12.
Wielkopolskiej Brygady OT – poinformowały Wojska Obrony Terytorialnej. O
pomoc wystąpił wojewoda lubuski.
Żołnierze WOT przez
najbliższych kilku dni będą pomagać w oczyszczaniu brzegu rzeki na
odcinku od Słubic do Kostrzyna. W okolicach Krosna wsparcia udzielają
wojska operacyjne 5. Kresowy Batalion Saperów z 11. Lubuskiej Dywizji
Kawalerii Pancernej.
Strażacy pracują nie tylko nad Odrą. Są
obecni również nad rzeką Ner, gdzie w sobotę na granicy powiatów
poddębickiego i łęczyckiego (woj. łódzkie) znaleziono znaczną liczbę
śniętych ryb. Ner to rzeka przepływająca przez województwa łódzkie i
wielkopolskie stanowiąca prawy dopływ Warty. W obydwu województwach w
związku z zaistniałą sytuacją zebrały się sztaby kryzysowe.
"W
monitoring, stawianie zapór i wyławianie śniętych ryb na #Odra #Ner
zaangażowanych jest 479 strażaków i 57 łodzi jednostek ochrony ppoż.
Działania prowadzone są w woj. śląskim, opolskim, dolnośląskim,
lubuskim, zachodniopomorskim, łódzkim i wielkopolskim" - poinformowała
na Twitterze Państwowa Straż Pożarna.
Policja
utworzyła specjalny numer 600940690, pod który można dzwonić, mając
informacje o sprawcach katastrofy ekologicznej na Odrze - poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych Policja.
W sobotę rano, w
czasie konferencji prasowej w Gorzowie Wielkopolskim wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik powiedział, że komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł
nagrody za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej.
"Informacje
można przekazywać dzwoniąc m. in. pod numer tel. 600940690 utworzony
specjalnie w związku z prowadzonymi czynnościami i wyznaczeniem nagrody"
- przekazała policja dodając, że można również kontaktować się z każdą
jednostką w kraju.
"Gwarantujemy anonimowość" - napisali policjanci.
W
czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren
woj. zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab
kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Z kolei zarząd woj. lubuskiego w
związku z katastrofą ekologiczną w Odrze informował, że skieruje do
rządu oraz wojewody lubuskiego wniosek o wprowadzenie stanu klęski
żywiołowej.
Zakończyło
się posiedzenie międzyresortowego zespołu ds. skażenia Odry – podało w
sobotę wieczorem MSWiA w mediach społecznościowych. Ustalenia zespołu
mają zostać przedstawione na niedzielnej konferencji minister klimatu
Anny Moskwy.
„W #MSWiA odbyło się posiedzenie międzyresortowego
zespołu ds. skażenia Odry z udziałem wiceministrów @WąsikMaciej i
@BartoszGrodecki oraz przedstawicieli @PremierRP, @MKiS_GOV_PL,
@MI_GOV_PL, @MON_GOV_PL, @MRiRW_GOV_PL, instytucji ds. ochrony
środowiska, służb i wojewodów” – podało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i
Administracji na swoim profilu na Twitterze.
Wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik pytany o przebieg spotkania przekazał, że wszystkie
informacje przekaże podczas jutrzejszej konferencji minister klimatu i
środowiska Anna Moskwa.
Wcześniej minister klimatu Anna Moskwa również na swoim profilu na Twitterze informowała o wynikach badań toksykologicznych.
"Mamy
pierwsze wyniki toksykologii ryb. Państwowy Instytut Weterynaryjny
przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb" – podała
Anna Moskwa.
Od końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na
odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w
okolicach Wrocławia. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we
Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania
pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został
wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w
dolnośląskim.
W
przypadku obecnej katastrofy ekologicznej na Odrze najbardziej
prawdopodobny wydaje się zrzut dużej ilości jakichś substancji. Nie
mówimy tu o jednej substancji - powiedział PAP prof. dr hab. Piotr
Skubała z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Proces renaturalizacji
rzeki potrwa kilkanaście, kilkadziesiąt lat - dodał.
Badania
pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie zasolenie – poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa. W następnym wpisie minister poinformowała, że wyniki
toksykologii z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego wykluczyły rtęć
jako powód śnięcia ryb.
"Mamy pierwsze wyniki toksykologii ryb.
Państwowy Instytut Weterynaryjny przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć
jako powód śnięcia ryb" – podała minister na Twitterze. "Czekamy na
wyniki badań kolejnych substancji" - dodała.
Prof. Skubała
powiedział, że na światowym rynku znajduje się 350 tys. chemikaliów (lub
ich mieszanin), a prawie 70 tys. zarejestrowano w ciągu ostatniej
dekady. Nad wieloma z nich nie mamy praktycznie kontroli, ponieważ
produkcja niektórych z nich pociąga za sobą często niezamierzone
negatywne skutki uboczne, które często nie są brane pod uwagę. Mogą się
one ujawnić nawet za kilkadziesiąt lat" - ostrzegł naukowiec. Wskazał,
że możemy mieć z taką sytuacją do czynienia w przypadku Odry.
"Na
ten problem zwrócili uwagę prof. Johan Rockström i Will Steffen pisząc o
granicach planetarnych, których przekroczenie może wywołać nagłą,
nieliniową i nieodwracalną zmianę środowiska" - powiedział prof.
Skubała.
"Rok temu ukazał się artykuł mówiący, że została
przekroczona kolejna piąta granica planetarna dotycząca nowych
substancji w środowisku" - dodał.
Zaznaczył, że "nawet, jeśli
znamy substancje, ich właściwości i wpływ na środowisko, to i tak
niewiele wiemy, jakie są konsekwencje interakcji między nimi". "Jest
bardzo wiele czynników, które mogą nakładać się na siebie doprowadzając
do tego rodzaju katastrofy, jaką obserwujemy obecnie w Odrze" -
powiedział naukowiec.
"Na razie gdybamy, mówiąc o przyczynach
skażenia i obawiam się, że faktyczna przyczyna nie zostanie do końca
wyjaśniona" - stwierdził prof. dr hab. Piotr Skubała z Uniwersytetu
Śląskiego w Katowicach.
Ocenia jednak, że przy takiej skali
skażenia, kiedy mówimy o dziesiątkach tysięcy ryb, wydaje się mało
prawdopodobne, żeby jego przyczyną była rtęć.
Zwrócił uwagę, że
od wielu lat zakłady przemysłowe uwalniają do rzek ogromną ilość
substancji, w tym soli obecnych w wodach kopalnianych. "Niestety, nie
jest to proces do końca monitorowany. Kontrole odpowiednich służb są
rzadko prowadzone, ponieważ ceny analiz są bardzo wysokie. W związku z
tym, laboratoria nie robią tego regularnie, ale od przypadku do
przypadku" - zwrócił uwagę prof. Skubała.
Przyznał, że "wysoki
poziom soli ma katastrofalny wpływ na organizmy żywe zaburzając ich
funkcjonowanie". W jego ocenie, w przypadku obecnej katastrofy
ekologicznej "najbardziej prawdopodobny wydaje się zrzut dużej ilości
jakiś substancji. Nie mówimy tu o jednej substancji" - zaznaczył
profesor.
Wskazał, że w całej tej tragedii można jednak dostrzec
jedną pozytywną rzecz. "Do tej pory traktowaliśmy rzekę, jako przestrzeń
do zagospodarowania, która ma przynieść nam szybkie korzyści.
Tymczasem, obecna tragedia spowodowała, że zaczynamy w końcu głośno
mówić, że rzeka to żywy organizm, a więc cały ekosystem, w którym
funkcjonują setki tysięcy organizmów. My takiej rzeki potrzebujemy" -
podkreślił ekolog.
Powiedział, że "niestety w skutek obecnej
katastrofy ekologicznej zarówno Odrę, jak i życie wokół rzeki,
straciliśmy na kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat".
"Cały
czas mówimy o rybach, które umierają, a nie jak wielu nazywa - są
śnięte; mówimy o bobrach, a pamiętajmy, że giną także bezkręgowce, które
są najistotniejszym elementem każdej rzeki" - wskazał naukowiec.
"Skażenie będzie miało także ogromny wpływ na całą florę i faunę
związaną z Odrą. Zatruta rzeka oddziałuje na wody poziemne, ptaki i na
ludzi" - dodał.
Podkreślił, że poza zbieraniem nieżywych ryb,
bardziej konkretne działania mające na celu przywrócenie ekosystemu do
pierwotnego kształtu można będzie można podjąć dopiero po ustaleniu
faktycznej przyczyny katastrofy.
Zaznaczył, że w przyszłości
"wspomagając rzekę w procesie renaturalizacji musimy powstrzymać się od
naszych pomysłów jej ujarzmiania". Jako przykład szkodliwego działania
na jej ekosystem wskazał budowę stopnia wodnego w Malczycach.
Zwracamy
się do NIK o przeprowadzenie kontroli doraźnych dotyczących działań
Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, Ministerstwa Klimatu i Środowiska
oraz Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w sprawie katastrofy ekologicznej
na Odrze - poinformowała w sobotę we Wrocławiu posłanka Lewicy Agnieszka
Dziemianowicz-Bąk.
"Musimy wiedzieć, kto zawinił, jeśli chodzi o
katastrofę ekologiczną, ale musimy także wiedzieć, kto zawinił, jeśli
chodzi o katastrofę komunikacyjną" – przekonywała.
Podczas
konferencji prasowej we Wrocławiu posłanka Lewicy Agnieszka
Dziemianowicz-Bąk zwracała uwagę, że Odra przeżywa właśnie największą od
dekad katastrofę ekologiczną. "Staje się rzeką martwą, której
przywrócenie do życia będzie wymagało wielu lat intensywnej pracy" –
mówiła dodając, że do dziś nie wiemy, jakie są przyczyny tej katastrofy.
Podkreślała,
że sytuacja związana ze skażeniem Odry wymaga podjęcia pilnych działań,
ale także skontrolowania "serii zaniechań, do której doszło od końca
lipca, do pierwszych dni sierpnia". "Dlatego zwracamy się dzisiaj do
Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli doraźnej dotyczącej
działań Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego w sprawie katastrofy
ekologicznej na Odrze, przeprowadzenia analogicznej kontroli doraźnej
działań Ministerstwa Klimatu i Środowiska i przeprowadzenia takiej
kontroli także w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa" – poinformowała.
Jak
zauważyła, od końca lipca do 12 sierpnia żaden mieszkaniec regionów
nadodrzańskich nie otrzymał alertu RCB. Taki alert mieszkańcy
województwa dolnośląskiego otrzymali w piątek wieczorem. W ocenie
Dziemianowicz-Bąk, alert wysyłany po kilkunastu dniach "to nie jest
alert, to jest pamiętnik". "To informowanie o tym, o czym wszyscy
mieszkańcy, ci, którzy udawali się nad Odrę ze swoimi dziećmi, z psami,
ci, którzy czerpali wodę z Odry na potrzeby rolnictwa, boleśnie się już
zdążyli przekonać" – dodała.
Posłanka Lewicy zapowiedziała także
złożenie wniosku o odwołanie wojewody dolnośląskiego z jego funkcji. Jak
mówiła, "od 3 do 10 sierpnia wojewoda nie podjął żadnych działań i nie
ostrzegł mieszkańców".
"Nie może być tak, że premier Mateusz
Morawiecki beztrosko staje na jednej, czy drugiej konferencji prasowej,
rozkłada ręce i przyznaje, że zbyt późno dowiedział się o katastrofie na
Odrze (…). Nie może tak być, że nie wyciąga się żadnych konsekwencji.
Dymisja szefa Wód Polskich czy Głównego Inspektora Ochrony Środowiska to
za mało. Czas pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy wiedzieli i
nic nie zrobili" – przekonywała Dziemianowicz-Bąk.
Dodała, że
takich osób jest z pewnością więcej, a żeby przekonać się, jak długa
jest ta lista potrzebne jest rzetelne śledztwo i rzetelna debata
parlamentarna. Przypomniała, że klub Lewicy zwrócił się już z wnioskiem o
zwołanie pilnego posiedzenia Sejmu jeszcze w sierpniu. "Nie ma dziś
pilniejszej sprawy niż rzetelna debata i informacja premiera Mateusza
Morawieckiego na temat katastrofy na Odrze" – zaznaczyła.
Biolog,
dr Robert Maślak z Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Nowej Lewicy we
Wrocławiu ocenił, że mamy dzisiaj dwie katastrofy - jedna to katastrofa
ekologiczna na Odrze, druga to katastrofa informacyjna rządu. "W tej
chwili właściwie mamy bardzo mało informacji pewnych, a te informacje,
które są pewne niestety nie dobiegają z agend rządowych, ale od
społeczeństwa obywatelskiego, które wzięło sprawy w swoje ręce" – mówił.
Według
jego wyliczeń, z Odry zebrano już co najmniej 20 tys. martwych ryb. "To
znaczy, że mamy tych martwych ryb miliony, to jest wierzchołek góry
lodowej, gdyż większości ryb nie widzimy, są one na dnie, a w tym
środkowym biegu również ukryte w trzcinowiskach" – powiedział. Dodał, że
wbrew temu, co mówił były już Główny Inspektor Ochrony Środowiska
sprawa nie dotyczy tylko ryb, bo – jak wskazał – są one tylko tym
elementem ekosystemu, który widzimy.
Jak podkreślił, w sytuacji
takiej katastrofy ekologicznej kluczowy jest element czasu. "Im
wcześniej ją wykryjemy, tym łatwiej znajdziemy sprawcę i tym większe
mamy możliwości przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się tej katastrofy,
choćby poprzez spuszczenie wody ze zbiorników retencyjnych, które by
rozrzedziły tę truciznę. Oczywiście w przypadku rtęci możemy dużo mniej.
Łudzę się i wierzę, że to nie jest rtęć, bo jeśli tak by było, to mamy
katastrofę, która po prostu będzie trwała dziesiątki lat" – powiedział.
Premier
Mateusz Morawiecki, który zdymisjonował szefa Wód Polskich i Głównego
Inspektora Ochrony Środowiska, podkreślił w sobotę w Gorzowie
Wielkopolskim, że rząd zrobi wszystko, aby ograniczyć straty i
zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia Odry. Nie wykluczył
kolejnych konsekwencji kadrowych.
Jak poinformował, "wszystkie
zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby działają", ale – jak
zaznaczył – "doszło do opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej
reakcji, do zbyt wolnych działań". "Dla mnie jednak najważniejsze jest
to, aby jak najszybciej uporać się z tym nieszczęściem ekologicznym,
ponieważ przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem, jest dobrem
narodowym" – powiedział premier po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim.
Minister klimatu i
środowiska Anna Moskwa napisała w sobotę w mediach społecznościowych, że
strona polska otrzymała oficjalne aktualne wyniki badań wody. "Nie
stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu stronach granicy wykazują
wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe badania toksykologiczne.
Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała szefowa resortu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Wyniki
toksykologii z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego wykluczyły rtęć
jako powód śnięcia ryb – poinformowała w sobotę w mediach
społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
"Mamy
pierwsze wyniki toksykologii ryb. Państwowy Instytut Weterynaryjny
przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb" – podała
minister na Twitterze.
"Czekamy na wyniki badań kolejnych substancji" - dodała.
Od
końca lipca obserwowany jest pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w
dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Zacieśnienie
współpracy przez inspektoraty ochrony środowiska z instytutami
naukowymi mogłoby przyspieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry -
uważa dr Paweł Jarosiewicz z Katedry UNESCO Ekohydrologii i Ekologii
Stosowanej Wydział Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego i
Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii
Nauk.
"Na miejscu Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska
zacieśniałbym współpracę z instytutami naukowymi. W Polsce mamy wiele
zespołów naukowych, które zajmują się analizą środowiska, chemią wód.
Wystarczy nawiązać tę współpracę, ściągnąć ekspertów, współpracować z
nimi, żeby przyśpieszyć znalezienie przyczyn zatrucia Odry" – powiedział
PAP Jarosiewicz.
"Mamy dużo instytutów przy Polskiej Akademii
Nauk, Politechnikach, Uniwersytetach, gdzie można by było naprawdę
spróbować razem coś więcej zrobić. Wydaje mi się, że takie podejście
byłoby teraz dla nas najlepsze" - dodał.
Przyznał on, że metodyka
Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska opiera się na
prawodawstwie unijnym. Inspektoraty szukają tych substancji toksycznych,
które muszą być monitorowane, które są wymienione w dyrektywach.
"Poza
nimi jest dużo więcej substancji, które trafiają do środowiska na
skutek działalności człowieka. Niektóre z nich są badane przez zespoły
naukowe, a nie ma ich jeszcze w prawodawstwie. My idziemy za
prawodawstwem unijnym. W niektórych krajach jest o tyle lepiej, że
współpracują z naukowcami i próbują rozwijać nowe metody, poszukiwać
innych związków na własną rękę. My jednak nie jesteśmy na tyle
elastyczni i to teraz wychodzi" – zauważył ekspert.
Jarosiewicz
przyznał, że substancji, które mogły trafić do wody i ją skazić jest
bardzo dużo. Mógł być to na przykład pestycyd, rozpuszczalnik czy
jakakolwiek inna substancja toksyczna, która jest stosowana w zakładach
produkcyjnych.
Zaznaczył, że woda w Odrze nie mogła zostać
skażona przez ścieki z budynków mieszkalnych czy użyteczności
publicznej, ponieważ w takiej sytuacji poziom tlenu szybko by spadł.
"Z
tych komunikatów, które publikują nasze inspektoraty środowiska i Wody
Polskie wynika, że tlenu jest w bród, więc to nie są ścieki surowe,
bytowe" – stwierdził Jarosiewicz.
Zdaniem eksperta skażenie mogło zostać spowodowane przez zanieczyszczenie substancjami pochodzącymi z przemysłu.
"Nie
zdziwiłbym się, gdyby wzrost zasolenia miał wiązać się z jakimś zrzutem
ścieków wód popłucznych z jakiegoś procesu, powiedzmy związanego z
wydobyciem kopalin, produkcją przemysłową, z ciężkim przemysłem" -
stwierdził ekspert.
Jarosiewicz poinformował, że jeśli na Odrze
mamy do czynienia z substancją toksyczną, która spowodowała śmierć ryb,
to badanie ich tkanek jest kluczowe, ponieważ taka substancja działa
dopiero wtedy, gdy wniknie do organizmu i zacznie upośledzać od wewnątrz
cały system, powodując śmierć.
"Jeśli chodzi o ryby, to mamy też
do czynienia z czynnikami fizykochemicznymi, zewnętrznymi, które mogą
spowodować ich śmierć w wyniku oddziaływania. Tutaj mamy między innymi
tlen. Za mało tlenu lub za dużo tlenu może spowodować śnięcie ryb" -
wyjaśnił.
Zdaniem eksperta podniesione wskaźniki zawartości tlenu mogą być związane z uwolnieniem czy zrzutem jakiejś substancji do wody.
"Może
się zdarzyć tak, że obecność jakiegoś jednego jonu, substancji czy
pierwiastka spowoduje zaburzenie równowagi i szereg różnych procesów
może się wydarzyć, których się nie spodziewamy. Osobiście brakuje mi
opublikowania wyników badań przeprowadzonych przez wojewódzkie
inspektoraty ochrony środowiska. Takich, które wskazują, ile i co
zostało wykryte" - powiedział Jarosiewicz.
Przyznał, że
poszukiwanie toksycznej substancji może trwać długo, ponieważ
metodycznie, od strony chemii analitycznej, jest to bardzo skomplikowany
proces, a dodatkowo nasze inspektoraty są dostosowane tylko do
poszukiwania określonych związków.
"My jako system monitoringu
wód powierzchniowych czy też środowiska wodnego w Polsce, ale nie tylko,
bo w całej Europie, opieramy się przede wszystkim na ramowej dyrektywie
wodnej. Tam jest wyszczególniona lista substancji priorytetowych,
takich najbardziej toksycznych dla środowiska. Nasze wojewódzkie
inspektoraty ochrony środowiska są przystosowane do monitorowania tych
substancji. Tymczasem w środowisku jest sto razy więcej substancji
toksycznych, których Unia Europejska jeszcze nie nakazała monitorować
czy też nie stwierdziła, że są toksyczne" - powiedział.
Ekspert
podał przykład pestycydów, których na liście substancji priorytetowych
mamy około 20, podczas gdy w Polsce dopuszczonych na rynek jest ponad
200.
Porozumienie
Jarosława Gowina składa wniosek do prezesa NIK o kontrolę w trybie
doraźnym sprawy zanieczyszczenia Odry. Ugrupowanie zamierza też wezwać
inne partie opozycyjne do złożenia wspólnego wniosku o wotum nieufności
dla minister klimatu i środowiska Anny Moskwy.
"Porozumienie
składa wniosek do prezesa Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę w trybie
doraźnym sprawy zanieczyszczenia Odry" – powiedział w sobotę PAP prezes
ugrupowania Jarosław Gowin.
Jak ocenił, skala kataklizmu jest
"niewyobrażalna" i wynika z zaniedbań instytucji państwowych. Jego
zdaniem nie wystarczą tylko dymisje urzędników opieszale działających,
ale też polityków.
Z informacji szefa Porozumienia wynika, że
Główny Inspektor Ochrony Środowiska, zdymisjonowany w piątek Michał
Mistrzak, alarmował wojewodów województw śląskiego, dolnośląskiego i
opolskiego o zanieczyszczeniu rzeki i wzywał do podjęcia pilnych
działań.
"Dopiero 11 sierpnia zaczęły funkcjonować sztaby
antykryzysowe" – mówił prezes Porozumienia i ocenił, że konsekwencje
powinni ponieść wojewodowie, a także minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa.
"Będziemy wzywać inne partie opozycyjne do tego, żeby
złożyć wspólny wniosek o wotum nieufności do pani minister Anny Moskwy" –
zapowiedział Gowin.
Członek Porozumienia i radny Małopolski
Tomasz Urynowicz powiedział zaś, że sygnały o zanieczyszczeniu Odry były
lekceważone nie tylko na szczeblu centralnym, ale też lokalnym.
"Bagatelizowano problem pomimo apeli instytucji i aktywistów" – podkreślił na sobotnim briefingu prasowym w Krakowie.
Według
radnego o odpowiedzialności za sprawę Odry należy mówić również w
kontekście wieloletniego niedofinansowania instytucji zajmujących się
nadzorem ochrony środowiska.
"Problem rzek, i ogólnie wody, jest
dziś jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stoją przed Polską. Zmiany
klimatyczne widzimy przede wszystkim na przykładzie wysychania rzek,
braku wody. To poważne problemy, które rząd PiS lekceważy" – powiedział
Urynowicz.
Premier Mateusz Morawiecki podkreślił w sobotę w
Gorzowie Wielkopolskim, że rząd zrobi wszystko, aby ograniczyć straty i
zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia Odry. Nie wykluczył
kolejnych konsekwencji kadrowych.
Jak poinformował, "wszystkie
zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby działają", ale – jak
zaznaczył – "doszło do opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej
reakcji, do zbyt wolnych działań". "Dla mnie jednak najważniejsze jest
to, aby jak najszybciej uporać się z tym nieszczęściem ekologicznym,
ponieważ przyroda jest naszym wspólnym dziedzictwem, jest dobrem
narodowym" – powiedział premier po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim.
Minister klimatu i
środowiska Anny Moskwy napisała w sobotę w mediach społecznościowych, że
strona polska otrzymała oficjalne aktualne wyniki badań wody. "Nie
stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu stronach granicy wykazują
wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe badania toksykologiczne.
Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała szefowa resortu.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki.
12
sierpnia został wprowadzony zakaz wstępu do Odry w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa oczyszczanie rzeki z
truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły się skutki tej
katastrofy ekologicznej.
Opozycja
ws. Odry zarzuca m.in. brak działań na najwyższym szczeblu
Przedstawiciele koalicji rządzącej podkreślają, że rząd na bieżąco
śledzi przebieg zdarzeń; wszystkie służby działają, zaś ze wskazaniem
winnych należy poczekać na końcowe decyzje prokuratury.
W sobotę w Programie Trzecim Polskiego Radia poruszono temat skażenia Odry.
"Nie
można było przewidzieć tego, co się stało" - podkreślił poseł Jan
Mosiński (PiS) apelując o wspólną pracę na rzecz jak najszybszego
zminimalizowania skutków katastrofy ekologicznej na Odrze.
Powiedział,
że rząd powołał sztab kryzysowy, który na bieżąco śledzi przebieg
zdarzeń. "Służby za to odpowiedzialne - Polskie Wody i Wojewódzki
Inspektorat Środowiska, wrocławski 26 lipca, natychmiast po otrzymaniu
sygnału od Polskiego Związku Wędkarskiego - podjęły działania mające na
celu wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Na bazie próbek wody opracowano
ekspertyzę, która posłużyła za podstawę do zawiadomienia organów
ścigania" - powiedział Mosiński.
Pytany, dlaczego Rządowe Centrum
Bezpieczeństwa wysłał smsy dopiero w piątek, poseł PiS przyznał, że
można było zrobić więcej i szybciej, dlatego premier dokonał zmian
personalnych - odwołał prezesa Wód Polskich i Głównego Inspektora
Ochrony Środowiska. Zaznaczył, że obecnie zarówno wojsko jak i straż,
policja wspólnie z WIOŚ kontrolują wszystkie zakłady.
W ocenie europosła Andrzeja Halickiego (PO), "te dwie dymisje to za mało".
Zwrócił
uwagę, że działa jedynie sztab kryzysowy na poziomie samorządowym a nie
rządowym. "Nie widzę ministra Kamińskiego, nie widzą działania
wojewodów, nie widzę działania rządu na tym najwyższym szczeblu" -
powiedział poseł PO. "To jest kilkanaście ton śniętych ryb. Pytanie o
ptactwo, o inne zwierzęta, o ludzi, o wody gruntowe - o cały region i
jego przyszłość" - mówił Halicki. "To największe skażenie w wymiarze
regionalne, a nawet europejskim" - stwierdził.
Zgodził się z posłem PiS, że w tej kwestii należy działać wspólnie.
Halicki
przypomniał również, że istnieje porozumienie europejskie dot. działań
kryzysowych i antykryzysowych. Zwrócił uwagę, że Polska nie raportuje.
"Mamy wytyczne dotyczące podniesienia poziomu wód w przypadku, kiedy nie
było deszczu. Czy to oznacza, że spuszczano wodę np. ze zbiorników
retencyjnych mając świadomość skażenia?" - pytał Halicki.
Mariusz
Gosek (Solidarna Polska) stwierdził, że należy poczekać na końcowe
decyzje organów prokuratury i wskazanie ewentualnie winnych. "Dopiero
śledztwo prokuratorskie wykaże, kiedy działania mogły być ewentualnie
podjęte, jaki miały skutek" - powiedział poseł.
Poseł klubu Lewicy Przemysław Koperski zwrócił uwagę, że pierwsze sygnały o skażeniu nie były 26 lipca, ale dużo wcześniej.
"Rada
Dzielnice Gliwice-Łabędy zgłosiła fakt masowego śnięcia ryb w Kanale
Gliwickim - 1 lipca. Kilka dni później potwierdził to WIOŚ w Katowicach.
Niestety 18 dni zajęło odpowiednim instytucjom państwa, żeby pobrać
próbki wody. Laboratoria nie były w stanie wykryć, jaka była przyczyna
śniętych ryb" - powiedział Koperski. Dodał, że druga fala była 14 lipca,
a trzecia 26 lipca.
Podkreślił, że w raporcie Najwyższej Izby
Kontroli z początku b.r., który oceniał prace Głównego Inspektoratu
Środowiska oraz laboratoriów w latach 2020-21 zwrócono uwagę, na małą
liczbę pracowników laboratoriów, którzy odchodzą z pracy z powodu
niskich zarobków. "W konsekwencji nie ma kto prowadzić badań próbek
wody" - powiedział poseł Nowej Lewicy.
Zwrócił uwagę, że
zakupiony sprzęt nie jest konserwowany i nie jest akredytowany, w
związku z tym nie można na nim przeprowadzać odpowiednich analiz.
"Często laboratoria zlecają usługi na zewnątrz" - dodał.
Powołując
się na informacje przedsiębiorstwa Wody Polskie poseł Jan Mosiński
(PiS) opowiedział, że "kwestia skażenia wody w Kanale Gliwickim nie
miała wpływu na sytuację w skażenia Odry".
Szef rządu podczas
konferencji prasowej w Gorzowie Wielkopolskim poinformował, że
administracja będzie podejmować działania, aby znaleźć i ukarać winnych
katastrofy ekologicznej na Odrze. "Chcemy znaleźć winnych i ukarać
sprawców tego ekologicznego przestępstwa, z którym najprawdopodobniej
mamy do czynienia" - mówił premier. "Zrobimy wszystko, aby ograniczyć
straty i zminimalizować negatywne skutki zanieczyszczenia dla Odry,
codziennie odbieram raporty od służb" - zapewnił premier Morawieck
Burmistrz
miasta Schwedt Annekathrin Hoppe (SPD) określiła w sobotę śnięcie ryb w
Odrze jako katastrofę ekologiczną na bezprecedensową skalę. Ostrzegła,
że jej konsekwencje dla Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry mogą być
odczuwalne przez lata.
W sobotę w Schwedt nad Odrą rozpoczęła się
akcja zbierania śniętych ryb. „Służby ratunkowe zostały wyposażone w
kombinezony ochronne. Zakładamy, że (w wodzie) występują substancje,
które mogą być niebezpieczne dla zdrowia” – poinformowała burmistrz w
rbb Inforadio.
Jak dodała, z powodu katastrofy ekologicznej poważnie ucierpi w regionie turystyka, wypas bydła i rybołówstwo.
Park
Narodowy Doliny Dolnej Odry w pobliżu Schwedt (wchód Brandenburgii)
został założony ponad 25 lat temu i jest jedynym parkiem narodowym
terenów zalewowych w Niemczech. Obszar, położony na granicy
niemiecko-polskiej zajmuje powierzchnię ponad 10 tys. hektarów. Teren
ten zamieszkiwany jest przede wszystkim przez ptactwo wodne i inne ptaki
wędrowne.
Będę
się kontaktował ze stroną niemiecką. Po ich stronie nie ma odpowiednich
działań – powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty
nad Odrą w związku ze skażeniem rzeki. Zapewnił przy tym o planach
pomocy finansowej dla społeczności lokalnych.
Szef rządu podczas
wizyty w miejscowości Widuchowa w woj. zachodniopomorskim zapewnił
mieszkańców, że służby robią wszystko, aby usunąć martwe ryby z rzeki i
oczyścić wodę.
"Będę się też kontaktował ze stroną niemiecką,
dlatego że pan wojewoda pokazał mi, że w różnych miejscach polskie
służby działają, starają się oczyścić rzekę, natomiast po stronie
niemieckiej nie ma odpowiednich działań" – mówił premier.
Wojewoda
zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, powołując się na informacje prasowe
powiedział, że działania niemieckie rozpoczną się w sobotę.
"A
my takie działania podjęliśmy kilka dni temu. (...) Prawie tydzień
wcześniej przeprowadzaliśmy już badania chemiczne, a 10 sierpnia, czyli
zanim pojawiła się pierwsza śnięta ryba, ja wydałem komunikat, że
rekomenduję nie zbliżać się do wody, nie kąpać się, nie korzystać z
wody. Wczoraj został wydany zakaz zbliżania się. Nie wiem, czy taki
zakaz został wydany po stronie niemieckiej" – dodał.
Wicestarosta
gryfiński Ewa Dudar powiedziała z kolei, że strona niemiecka prowadzi
działania. "Strona niemiecka prowadzi odłowienia. Jestem w stałym
kontakcie z wicestarostą powiatu sąsiedniego. Być może nie ma zapór, ale
ryby są odławiane" – powiedziała.
Premier zauważył, że służby,
oprócz usunięcia katastrofy ekologicznej, koncentrują się jednocześnie
na przywróceniu pierwotnego stanu rzeki. Zapewnił też mieszkańców i
samorządowców lokalnych o pomocy ze strony rządu.
"Możecie
państwo na pewno na nas liczyć. Nie tylko pomoc legislacyjna, ale także
bardzo zależy mi na tym, żeby przywrócić pierwotny, piękny blask Odry.
Ale także pomoc finansowa" – powiedział Morawiecki.
Od końca
lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu
rzeki. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia.
Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Wojewódzki Inspektorat
Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od
chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu
do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i
w dolnośląskim.
Zrobimy
wszystko, aby ograniczyć straty i zminimalizować negatywne skutki
zanieczyszczenia Odry, codziennie odbieram raporty od służb – powiedział
w sobotę w Gorzowie Wielkopolskim (woj. lubuskie) premier Mateusz
Morawiecki. Nie wykluczył kolejnych konsekwencji kadrowych.
Premier
zabrał głos na konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia sztabu
kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim, poświęconego sytuacji na
Odrze. Na spotkaniu z mediami premierowi towarzyszyli wiceszef MSWiA
Maciej Wąsik, wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba i wojewoda
lubuski Władysław Dajczak.
Morawiecki podkreślił, że podczas
spotkania odebrano raporty od odpowiednich służb. "To jest coś, co
robimy od kilku dni i to jest to, co poleciłem MSWiA, aby codziennie
przeprowadzać odpowiednie działania – działania, meldunki, plan działań,
plan akcji, kto za co jest odpowiedzialny i tego typu raporty, tego
typu działania są prowadzone i codziennie odbieram raporty" – mówił
premier.
Podkreślił, że dramat ekologiczny na Odrze jest bardzo
poważny i stanowi ogromne zadanie dla całego państwa, dla wszystkich
służb. "Wszystkie zadania zostały rozdysponowane i wszystkie służby
działają" – zapewnił Morawiecki.
Jednak – jak mówił – "doszło do
opieszałości niektórych służb, do zbyt wolnej reakcji, do zbyt wolnych
działań". Przypomniał, że z tego powodu wyciągnął konsekwencje kadrowe.
"I
jeżeli dojdę do takiego wniosku, że doszło do poważnego naruszenia
obowiązków lub zbyt wolnego działania, to będą wyciągane kolejne
konsekwencje" – zapowiedział premier.
"Dla mnie jednak
najważniejsze jest to, aby jak najszybciej uporać się z tym
nieszczęściem ekologicznym, ponieważ przyroda jest naszym wspólnym
dziedzictwem, jest dobrem narodowym. I dlatego zrobimy wszystko, aby nie
tylko zapobiegać tego typu wydarzeniom na przyszłość, ale także zrobimy
wszystko, aby ograniczyć straty, aby zminimalizować negatywne skutki
dla Odry, dla ekosystemu Odry tego zanieczyszczenia" – powiedział szef
rządu.
Zapytamy o to, czy rząd ma plan przywrócenia Odrze jej
walorów przyrodniczych, powiedział: "Przeznaczymy na to takie fundusze,
jakie będą potrzebne, a o tym, jakiego typu kroki będą potrzebne,
związane z zarybianiem, oczyszczaniem, z odpowiednim zastosowaniem metod
dotyczących ochrony ekosystemu Odry, to będziemy słuchać specjalistów z
Ministerstwa Klimatu i Środowiska, inspektoratu ochrony środowiska. I
ja mogę tylko powiedzieć, że już rozmawiałem z ministerstwem finansów, z
panią mister finansów o zabezpieczeniu wszystkich niezbędnych środków
po to, żeby Odrze przywrócić jak najszybciej jej pierwotny blask".
Premier podkreślił, że administracja będzie podejmować działania, aby znaleźć i ukarać winnych katastrofy ekologicznej na Odrze.
"Chcemy
znaleźć winnych i ukarać sprawców tego ekologicznego przestępstwa, z
którym najprawdopodobniej mamy do czynienia" – mówił premier. Dodał, że
według wszelkiego prawdopodobieństwa doszło do zrzutu do Odry
szkodliwych substancji.
"Będzie przeznaczona specjalna nagroda,
specjalne działania po to, żeby jak najszybciej można było dojść do
tego, kto, gdzie jest sprawcą tego typu przestępstwa wobec środowiska
naturalnego" – dodał.
Premier zapewnił, że władza "napiętnuje i
będzie ścigać z całą stanowczością przestępstwo, które stoi u podstaw
potężnego zanieczyszczenia ekologicznego".
Wiceszef MSWiA Maciej
Wąsik powiedział, że komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł nagrody
za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej na Odrze.
Zaznaczył, że w związku z obecną sytuacją na Odrze służby państwowe
działają w trybie ciągłym.
"Dziś była odprawa z wojewodami w woj.
lubuskim. Jeszcze dziś odbędzie się posiedzenie sztabu zarządzania
kryzysowego o godz. 16.30 w siedzibie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i
Administracji w Warszawie" – zapowiedział Wąsik. Jak zaznaczył, "jutro,
pojutrze i przez następne dni będziemy odbierali od służb stosowne
informacje".
"Działamy w trzech segmentach: usunięcie skutków,
czyli przede wszystkim usunięcie martwych ryb i szybkie doprowadzenie
rzeki do pierwotnego stanu, monitoring stanu wody zarówno pitnej w
najbliższych miejscowości Odry, co robi sanepid, jak i samej wody w
Odrze, co robi wojewódzka inspekcja środowiska oraz monitoring i badanie
martwych ryb, co robi inspekcja weterynaryjna" – wyjaśnił wiceminister
Wąsik.
"Mam nadzieję, że te badania szybko przyniosą oczekiwany
skutek poznania dokładnej przyczyny śnięcia ryb" – zaznaczył.
Poinformował, że "najprawdopodobniej to człowiek jest przyczyną tego
zjawiska – to jest albo nieodpowiedzialność, albo usuwanie jakiś ścieków
w sposób nieuprawniony".
Wąsik przekazał, że policja razem z
prokuraturą prowadzi postępowanie. "Komendant główny policji wyznaczył
dziś nagrodę za pomoc w wykryciu sprawców tej katastrofy ekologicznej w
wysokości 1 mln zł" – oświadczył wiceszef MSWiA.
Podczas
sobotniej konferencji prasowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek
Ozdoba poinformował, że wyniki laboratoryjne badań wody pobranej ze
skażonej Odry są takie same po stronie niemieckiej jak i polskiej.
"Do
ministerstwa klimatu oficjalnie z Republiki Federalnej Niemiec wpłynęła
informacja, że wyniki niemieckie są tożsame z wynikami polskimi w
zakresie również zawartości rtęci. (...) Mamy te same parametry, które
wskazują na podwyższone niektóre czynniki, między innymi parametry
chemiczne i fizyczne" – powiedział Ozdoba.
Dodał, że jeśli chodzi
o parametry chemiczne, to wyniki wskazują na podwyższoną zawartość
tlenu. Ozdoba wskazał, że dotychczas pobrano do badania ponad 120 próbek
wody z Odry. "Teraz oczekujemy na badania toksykologiczne związane z
badaniami ryb i po tym będziemy poznawać, z czego wynikało śnięcie ryb" –
stwierdził Ozdoba.
W sobotę w Szczecinie lider PO Donald Tusk
domagał się od rządu wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na obszarze
dotkniętych katastrofą ekologiczną czterech województw.
Premier
Morawiecki zapytany o komentarz do tego postulatu powiedział, że
wszystkie służby zostały postawione w stan gotowości i działają zgodnie z
ich przeznaczeniem. "Od tego, czy sytuacja będzie się cały czas
pogarszała, czy nie, uzależniamy kolejne kroki" – dodał szef rządu.
Został
on również zapytany, kiedy dokładanie dowiedział się masowym śnięciu
ryb w Odrze oraz o komentarz do wypowiedzi wiceministra infrastruktury,
który podczas jednej z konferencji poświęconej skażeniu rzeki
ironizował, że może w Odrze się wykąpać.
"Ja się dowiedziałem 9
bądź 10 sierpnia wieczorem. Dowiedziałem się na pewno za późno.
Odpowiednie służby powinny poinformować mnie wcześniej i dlatego mówiłem
o opieszałości. Co do tego komentarza, to rzeczywiście pewnie nie
należy sobie w ten sposób żartować z tej sytuacji. Mogę tylko tyle
powiedzieć na ten temat, że komentarz był pewnie zbędny i niezręczny" –
powiedział premier.
Wiceminister Wąsik został zapytany o to, czy
upływający czas od pierwszych symptomów zatrudnia Odry nie będzie
utrudnieniem w postępowaniu mającym ustalić przyczynę tej katastrofy
ekologicznej i jej ewentualnego sprawcę. Ocenił, że nie ma takiego
zagrożenia.
"Wszystkie postępowania dowodowe, bo to jest kilka
postępowań, które zostały połączone w jedno w Prokuraturze Okręgowej we
Wrocławiu, wydaje się, że one są niezagrożone. Na bieżąco wszystkie
dowody są zabezpieczane w postaci próbek zwierząt padłych, wody. Dzisiaj
rozmawiałem z komendantem głównym policji, nie widzimy tutaj w tym
zakresie żadnego zagrożenia" – dodał Wąsik.
Wiceminister Ozdoba
dodał, że Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wszczęła postępowanie
dotyczące związanej z zanieczyszczeniem Odry szkody na środowisku.
Wojewoda
lubuski Władysław Dajczak przekazał, że w regonie służby prowadzą
intensywne działania związane z oczyszczaniem rzeki z martwych ryb,
badaniem wody z Odry, a także z ujęć wody i studni położonych wzdłuż
rzeki. Zapewnił, że samorządy będą informowane o wynikach tych badań.
Ponadto we wszystkich nadodrzańskich powiatach inspekcja weterynaryjna
pobiera próbki ryb i wysyła je na badania do laboratorium w Puławach.
"Pojawiają
się nieprawdziwe informacje, nie wiem, w jakim celu rozpowszechniane,
że do lubuskich szpitali zgłaszają się ludzie, którzy zostali poparzeni
czy też mają jakieś dolegliwości po kontakcie z Odrą, czy z tymi rybami.
Monitorujemy tę sytuację. Codziennie sanepid jest w kontakcie z
wszystkim lubuskimi szpitalami, ja jestem w kontakcie z Narodowym
Funduszem Zdrowia. Nie było do tej pory takiego przypadku, aby ktoś
zgłosił jakąkolwiek dolegliwość spowodowaną pobytem nad rzeką Odrą czy
kontaktem z tymi rybami" – zaznaczył Dajczak.
W sobotę w mediach
społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna Moskwa
poinformowała, że badania pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie
zasolenie.
"Otrzymaliśmy oficjalnie od strony niemieckiej
aktualne wyniki badań wody. Nie stwierdzono obecności rtęci. Analizy po
obu stronach granicy wykazują wysokie zasolenie. W Polsce trwają
kompleksowe badania toksykologiczne. Poinformujemy o kolejnych
wnioskach" – podała minister na Twitterze.
Od końca lipca
obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby
zaobserwowano w kilku województwach. Wędkarze wyłowili ich co najmniej
kilka ton.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu
bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego
zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w
województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim. Trwa
oczyszczanie rzeki z truchła ryb, co jest konieczne, by nie pogłębiły
się skutki tej katastrofy ekologicznej.
O
wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w czterech województwach nad Odrą,
przedstawienie precyzyjnych rekomendacji, uruchomienie stałego
monitoringu stanu wody i o wzmocnienie służby zdrowia zaapelował w
sobotę do rządu przewodniczący PO Donald Tusk.
Tusk w sobotę wziął udział w spotkaniu z samorządowcami regionów dotkniętych katastrofą ekologiczną na Odrze.
"Wydaje
się oczywiste, konieczne, wprowadzenie stanów nadzwyczajnych katastrofy
naturalnej przynajmniej w czterech województwach zlewni Odry. Nie
chodzi o sianie paniki. Wręcz przeciwnie, chodzi o zapewnienie
obywateli, mieszkańców, przedsiębiorców, turystów, że państwo panuje nad
tą sytuacją i że jest gotowe do pewnych kroków, także finansowych,
które zniwelują straty wynikające z tej katastrofy" – powiedział.
Lider
PO wezwał też rząd do precyzyjnego i jednoznacznego przedstawienia
rekomendacji, regulacji i sposobu egzekwowania tych decyzji.
"Tu
chodzi o życie i zdrowie tysięcy ludzi. Władza musi wziąć na siebie
odpowiedzialność za jednoznaczne, precyzyjne i do wyegzekwowania
decyzje" – dodał.
Zaapelował także o wprowadzenie stałego
monitoringu skażeń w Odrze, okolicznych rowach melioracyjnych i w
studniach. Uznał przy tym za konieczne jak najszybsze uruchomienie
mobilnych laboratoriów, które pozwolą na stałe badanie stanu wody w
rzece.
Były premier zażądał też "natychmiastowego wzmocnienia
służby zdrowia pod kątem wykrywania i leczenia toksykologicznego na
terenach bezpośrednio zagrożonych". Jak dodał, niektóre osoby
zaangażowane w usuwanie martwych ryb są już poszkodowane.
"Też
oczywiste jest uruchomienie pomostowej pomocy, a w konsekwencji później
też odszkodowań dla drobnych przedsiębiorców, firm turystycznych. Nikomu
nie trzeba tutaj tłumaczyć, że te straty pojawią się natychmiast i mogą
być bardzo dotkliwe dla wszystkich zaangażowanych w działalność
gospodarczą w obszarze turystyki" – dodał.
"Kryzys związany z
zatruciem Odry trwa 18 dni, blisko też 18 dni trwa też zwłoka władz w
podejmowaniu decyzji. Apeluję do prezydenta, premiera i prezesa PiS, by
wrócili z wakacji natychmiast i zajęli się zarządzeniem kryzysowym" –
powiedział w sobotę w Szczecinie lider PO Donald Tusk.
Ocenił
też, że w sytuacji katastrofy ekologicznej na Odrze mamy do czynienia z
"bezczynnością i opuszczeniem rąk przez władze centralne".
Zaznaczył,
że nie wyobraża sobie, też z racji własnego doświadczenia, aby w takiej
sytuacji nie obradował permanentnie sztab kryzysowy z najważniejszymi
urzędnikami państwowymi na czele.
"Mam nadzieję, że się odnajdą w najbliższych godzinach i staną na wysokości zadania" – mówił Tusk.
W
spotkaniu sztabu kryzysowego z Donaldem Tuskiem udział wzięli
samorządowcy i aktywiści. Podkreślali oni, że informacje o katastrofie
ekologicznej zostały przekazane zbyt późno.
"Zażądaliśmy jako
samorządowcy dymisji tych osób, które zawiodły. Żądamy też śledztwa,
żądamy ukarania winnych, bo to jest przecież przestępstwo" – powiedziała
w sobotę marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak.
Jak dodała, "zarząd województwa lubuskiego wczoraj wystąpił do rządu o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej".
Wicestarosta
powiatu gryfińskiego poinformowała o rozłożonych zaporach na wysokości
Chojny i Krajnika. Wczoraj problemy ze śniętymi rybami zaobserwowano w
czterech gminach, cały czas zbierane są informacje o zapotrzebowaniu na
ich wywóz.
"W godzinach praktycznie nocnych dostaje informację,
że jest zapotrzebowanie, aby w trybie pilnym odebrać pięć ton tych ryb.
Skala tego problemu dla mnie jest przerażająca"– powiedziała
wicestarosta powiatu gryfińskiego Ewa Dudar.
Badania
pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie zasolenie – poinformowała w
sobotę w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Anna
Moskwa.
"Otrzymaliśmy oficjalnie od strony niemieckiej aktualne
wyniki badań wody. Nie stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu
stronach granicy wykazują wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe
badania toksykologiczne. Poinformujemy o kolejnych wnioskach" – podała
minister na Twitterze.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w
Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również
m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka
ton. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę
śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod
koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach
zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim.
Nadal
nie jest jasne, co spowodowało masowe wymieranie ryb w Odrze –
informuje niemiecki portal RBB24. Początkowo informowano o wykryciu
rtęci w rzece; teraz minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel
ocenia, że przyczyną mogą być duże ilości rozpuszczonych soli i niski
poziom wód.
„Na tę chwilę nie możemy potwierdzić, że to rtęć jest
odpowiedzialna za śmierć ryb” – powiedział Vogel w piątek wieczorem w
programie RBB24 „Brandenburg Aktuell”. „Możliwa jest kombinacja kilku
czynników, takich jak ciepło, niski stan wody i toksyny. Może być tak,
że substancje te dostawały się do Odry od dawna, ale normalnie nie
stanowią żadnego problemu przy średnim poziomie wód” – wyjaśnił Vogel,
podkreślając, że obecnie stan wody na Odrze jest „historycznie niski”.
„Nowe
wyniki laboratoryjne z piątku wykazały zwiększone ładunki soli w rzece”
– poinformował Vogel. Sprecyzował, że jest to zjawisko „całkowicie
nietypowe” i mogło stać się przyczyną śmierci wielu ryb. „Jednak
informacje te nie są ostatecznie rozstrzygające, oczekuje się dalszych
wyników badań” – podkreślił.
Zapowiedział też, że dalej
potwierdzane będą wstępne wyniki badań dotyczące poziomu rtęci. Dodał
jednak, że „według obecnego stanu wiedzy, nie była ona wprowadzona do
Odry w takich ilościach, by mogła spowodować masowe wymieranie ryb”.
Vogel
zapewnił, że pozostaje w kontakcie z polskim ministerstwem środowiska
oraz władzami województwa lubuskiego. „Polskie władze potwierdzają, że
nie wiedzą jeszcze wystarczająco dużo, i ufają naszym informacjom” –
dodał minister.
Jak pisze RBB24, wiele wskazuje na to, że toksyny
dostały się do Odry w okolicach Opola pod koniec lipca. „Nie można
jednak stwierdzić, jakie dokładnie były to substancje. Ponadto nie ma
jeszcze informacji na temat stopnia ich nagromadzenia w rybach”.
„Dla
Odry, jako cennego ekologicznie akwenu jest to cios, z którego
prawdopodobnie nie podniesie się przez kilka lat” – powiedział Vogel.
Uznał jednak, że nie ma poważnego zagrożenia dla Bałtyku ze strony
toksycznych substancji, które mogłyby dostać się tam wraz z wodami Odry.
„Zakładałbym, że to, co w tej chwili jest w Odrze, zostanie rozrzedzone
do takiego stopnia, że nie spowoduje dalszych szkód w Bałtyku” - dodał.
Jeszcze
w piątek w południe uważano, że pomór ryb spowodowała rtęć, której
obecność w Odrze potwierdził Vogel. Wieczorem tego samego dnia
powiedział: „niski stan wody oznacza, że każda substancja obecna w
wodzie na wyższe stężenie. Dlatego może się zdarzyć, że pewne
substancje, występujące normalnie w wodzie, stają się teraz
niebezpieczne z powodu zwiększonej dawki”.
Jak dodaje RBB24, strona polska będzie mogła przedstawić wyniki badań Odry najwcześniej w niedzielę.
Kompletne
zaburzenie funkcjonowania ekosystemu Odry w wyniku zatrucia substancją
toksyczną potrwa dziesięciolecia - ocenił profesor w Katedrze
Hydrobiologii, Ichtiologii i Biotechnologii Rozrodu w Zachodniopomorskim
Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie Adam Tański.
"Jeszcze
w czwartek, kiedy miałem tylko informację, że (w Odrze – PAP) może być
to tak zwany metyzylen, związek chemiczny, bardzo toksyczny, szkodliwy
dla życia ryb, sprawa była prostsza, jeżeli chodzi o diagnozę, dlaczego
ryby sną" – przyznał w rozmowie z PAP prof. Tański.
Podkreślił,
że "zachowanie ryb mogło wskazywać, że to jest właśnie ten środek".
"Ryby w sposób charakterystyczny reagowały tak, jak po podaniu trucizn z
rodzaju neurotoksyn. Najpierw były zaniepokojone, później podpływały do
powierzchni i w konsekwencji ginęły" - wyjaśnił.
Przyznał, że
informacja pochodząca z Niemiec, jakoby w wodzie pobranej z Odry wykryto
rtęć "wprowadziła pewne zamieszanie". "Mam nadzieję, że rtęci nie
będzie, bo jest ona jeszcze gorszym związkiem deponującym się w dnie na
wiele lat" - zaznaczył.
Wskazał, że obecnie ryby sną masowo
niemal na całej linii Odry. "Serce pęka, kiedy widzę te tony ryb, a
niektóre z nich mają po 20 lat, np. duże sumy, ponad 10-letnie sandacze o
długości jednego metra, ogromne szczupaki, leszcze, brzany,
niezauważane przez nas gatunki niezmiernie istotne dla ekosystemu,
niedoceniane przez wędkarzy, małe ryby, które są indykatorami, to
wszystko zginęło, ponadto zginęła ogromna masa bezkręgowców" -
powiedział.
Zwrócił uwagę, że metyzylen działa toksycznie, a
zatem może dochodzić do kumulowania się go w rybach. "Oznacza to, że
część ryb, która przeżyje może mieć w sobie toksyczne związki. Metyzylen
może deponować się również w środowisku naturalnym i to jest tragiczna
wiadomość" – podkreślił profesor.
Adam Tański zwrócił uwagę, że
metyzylen działa także na dafnie. "Należy więc przypuszczać, że ginie
również plankton, giną zapewne małże, ślimaki. Tego nie wyławiamy, to
będą tony materii organicznej, białka rozkładającego się. Jeżeli nie uda
się nam tego wyłowić, czeka nas wtórne zatrucie" - ocenił.
Przypomniał,
"że ekosystemy rzeczne są to bardzo skomplikowane połączenia łańcuchów
troficznych (pokarmowych - PAP) nie tylko organizmów wodnych, ale i
tych, które przylegają do środowiska wodnego". "W przypadku mniejszego
rozregulowania łańcucha troficznego są zauważalne zmiany, a teraz
zabraknie nam kilka poziomów, co przełoży się na kompletne zaburzenie
funkcjonowania. Oby tak się nie stało, ale - jak widzę - to, co się
stało, ma właśnie takie objawy" - powiedział.
Zapytany przez PAP,
jak długo będzie trwało zaburzenie ekosystemu Odry odpowiedział: "Nie
potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ale chcę zaznaczyć, że na pewno
będą to dziesięciolecia".
"Jeszcze kilka dni temu, kiedy
zaczynało się to wszystko, myślałem, że dopływy dużych rzek rozcieńczą
tę toksynę w Odrze na tyle, że ryby będą chorowały, ale nie będą snęły.
Jednak myliłem się. Stężenie toksykanta – ostatecznie nie wiemy z
pewnością, jakiego – jest tak duże, że ryby nadal sną nawet na wysokości
Widuchowej, gdzie wody w Odrze jest już naprawdę dużo" - przyznał.
"Gdyby
byłoby to punktowe zanieczyszczenie mielibyśmy do czynienia z nim na
przykład na Śląsku, a fala nie dochodziłaby do Pomorza Zachodniego przez
prawie 500 km rzeki" - ocenił.
Zaapelował, żeby wszystkie osoby,
które angażują się w pomoc, pamiętały o tym, że bez względu na to, jaka
to jest toksyna, może być ona szkodliwa dla ludzi. "Wszelkie prace
powinniśmy wykonywać pod nadzorem, żeby ktoś sam nie wchodził do wody.
Przede wszystkim trzeba być zabezpieczonym w długie rękawice, okulary i
maseczkę, bo nie wiadomo, co to jest" – przestrzegł.
Odpowiedź strony niemieckiej była taka, że informacja o skażeniu Odry rtęcią, to informacja medialna, która nie została potwierdzona żadnymi badaniami laboratoryjnymi, oczywiście absolutnie nie możemy niczego wykluczyć - powiedział w piątek wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Pytany w Polsat News, czy w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze Polska zdecyduje się poprosić o pomoc międzynarodową, np. "najbardziej nowoczesnych laboratoriów we Szwecji, które mogłyby nam pomóc wyjaśnić tę sprawę", wiceszef MSZ powiedział: "Będziemy korzystali ze wszystkich możliwości stosownie do potrzeb".
"Ten zespół kryzysowy, który działa składa się z bardzo licznych instytucji. Inspekcje zarówno środowiskowe, także weterynaryjne są w to zaangażowane - i te zasoby pozwalają nam na przetestowanie bardzo dużej liczby próbek" - mówił. "W tym zakresie też, oczywiście, jesteśmy w kontakcie z partnerami międzynarodowymi" - wyjaśnił Jabłoński.
Podkreślił, że "dzisiaj po tych pierwszych doniesieniach, które pojawiły się, że rzekomo stwierdzono rtęć w badaniach niemieckich - my się natychmiast zwróciliśmy do strony niemieckiej z pytaniem, czy rzeczywiście tak jest". "Odpowiedź była taka, że to jest informacja medialna, która nie została wciąż potwierdzona żadnymi badaniami laboratoryjnymi. Natomiast, oczywiście absolutnie nie możemy niczego wykluczyć" - zaznaczył Jabłoński.
Wiceszef MSZ zapewnił, że "będą to badania w kierunku bardzo różnych związków chemicznych". "Musimy sprawdzać każdą ewentualność i będziemy to robić także z partnerami z innych państw" - podkreślił.
Pytany o to, dlaczego "strona niemiecka nie otrzymała od Polski odpowiedniego raportu w odpowiednim czasie" i "kiedy był pierwszy kontakt z partnerami z Niemiec", Jabłoński powiedział: "Te kontakty miały miejsce". "Te kontakty prowadzą na bieżąco wszystkie instytucje bezpośrednio zajmujące się sprawą, czyli przede wszystkim instytucje środowiskowe" - wyjaśnił.
Zwrócił uwagę, że "instytucje, które się tym zajmują, mają kontakt operacyjny", a "Odra jest rzeką graniczną, którą zarządzają na różnych odcinkach oba państwa". "Polska i Niemcy mają ten spory odcinek wspólny i w tym zakresie są ze sobą w stałym kontakcie" - zapewnił.
Zaznaczył, że kontakt ze stroną niemiecką "w dalszym ciągu będziemy utrzymywali". "W dalszym ciągu będziemy robić wszystko, żeby sprawę wyjaśnić i żeby po pierwsze doprowadzić do odwrócenia skutków tej katastrofy, a po drugie, żeby ustalić sprawcę i ukarać winnych" - podkreślił.
Jabłoński zaapelował, żeby "dać popracować tym inspekcjom, które się tym zajmują". "Bo dużo informacji jest po prostu niesprawdzonych; dużo informacji, które są rozpowszechniane, opiera się po prostu na teoriach, które na razie nie znajdują potwierdzenia w twardych dowodach" - mówił. "Mam nadzieję, że te dowody będą coraz bardziej dostępne w ciągu najbliższych godzin, bo w tej chwili laboratoria pracują w absolutnym trybie kryzysowym 24 godziny na dobę. Także w trakcie najbliższych dni, w trakcie długiego weekendu tak się będzie działo" - powiedział.
Pytany, czy rząd powiadomił Komisję Europejską, Jabłoński powiedział: "Również te sygnały są przekazywane". "Za to odpowiada Ministerstwo Klimatu, które jest naszą instytucja odpowiedzialną za komunikację także z partnerami zewnętrznymi w tym zakresie" - wyjaśnił, dodając, że "te relacje są utrzymywane na poziomie roboczym, w zasadzie bez przerwy".
"Co do szczegółów, to też jest tak, że komunikatu w sprawie stwierdzenia przyczyny (katastrofy) w tej chwili nikt nie jest w stanie wydać, bo tych przyczyn wciąż jeszcze nie znamy. Jesteśmy w trakcie bardzo szczegółowego ich ustalania" - powiedział. "Sądzę, że w najbliższym czasie, w momencie, kiedy te fakty będą - przynajmniej ich część - znane, wtedy będziemy rzeczywiście przekazywali (informacje) na bieżąco naszym partnerom, będziemy się z nimi dzielili" - powiedział wiceszef MSZ.
W sprawie zatrucia Odry byliśmy uspokajani i ta skala była jak gdyby w pewien sposób niedoszacowana przez urzędników, którzy w piątek stracili stanowiska - powiedział wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Jak ocenił, zabrakło pewnej koordynacji służb.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował w piątek wieczorem, że podjął decyzję o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Podkreślił, że "sprawę zatrucia Odry traktuje z najwyższym priorytetem".
O te dymisje był pytany w Polsat News wiceszef MSWiA. "Gdzieś było zaniedbanie służb podległych rządowi, dlatego podjęto decyzje personalne" - mówił Wąsik.
Dopytywany, czy wcześniej nie docierał żaden sygnał do MSWiA, że coś na Odrze jest "nie tak", wiceminister odparł: "Te sygnały powinny płynąć od tych instytucji, które dzisiaj mają zdymisjonowanych szefów".
"Sprawdzaliśmy różnego rodzaju sygnały i było chociażby zawiadomienie ministra (wiceministra klimatu, Jacka) Ozdoby do prokuratury w tej sprawie, ale byliśmy także uspokajani, proszę o tym pamiętać, i ta skala była jak gdyby w pewien sposób niedoszacowana przez urzędników, którzy dzisiaj stracili stanowiska" - mówił wiceszef MSWiA.
Polityk podkreślił, że ws. zarządzania kryzysowego w związku z zatruciem Odry rząd podjął stosowne działania, a stosowne służby są w sprawę zaangażowane. "Jak sprawa wypłynęła dopiero wówczas podjęliśmy te działania" - zaznaczył. "Jesteśmy zbulwersowani pewnymi sytuacjami i dlatego są zmiany personalne" - wyjaśnił.
"Rzekami zarządzają Wody Polskie, a ochroną zarządza Generalny Inspektor Ochrony Środowiska - te osoby nie spełniły pokładanych oczekiwań. Rzeczywiście można było pewne działania pewnie podjąć wcześniej, stąd są te zmiany personalne" - ocenił Wąsik. "Zabrakło także pewnej koordynacji i to dobrze, że ta koordynacja się pojawiła. Wydaje się, że teraz już te służby działają w sposób zespolony: są sztaby wojewódzkie, jest sztab centralny - to wszystko monitorujemy bardzo mocno" - podkreślił.
Jak wskazał, decyzja ws. zamknięcia dostępu do rzek powinna być podjęta wcześniej. "Natomiast decyzje podejmuje się na podstawie pewnej wiedzy - ta wiedza nie została dostarczona przez służby, których szefowie zostali odwołani" - dodał Wąsik.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Jak zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim - poinformował na piątkowej konferencji prasowej wiceminister Wąsik.
Zakład Jack–Pol nie ma nic wspólnego, ani też w żaden sposób nie przyczynił się do katastrofy ekologicznej na Odrze – napisał prezes spółki Jacek Woźniak w wydanym w piątek oświadczeniu. O tym, że oławska firma mogła przyczynić się do zanieczyszczenia Odry, informowały lokalne media.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Jak zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Wojewoda zachodniopomorski wprowadził obowiązujący do 18 sierpnia zakaz bezpośredniego kontaktu z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej wraz z łączącymi kanałami, a także korzystania z tych wód.
Z kolei zarząd woj. lubuskiego w związku z katastrofą ekologiczną w Odrze zapowiedział w piątek skierowanie do rządu oraz wojewody lubuskiego wniosku o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
Wody Polskie poinformowały w czwartek, że z rzeki wyłowiono 10 ton martwych ryb.
Sprawą masowego śnięcia ryb w Odrze z zawiadomienia WIOŚ we Wrocławiu zajmuje się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W związku ze sprawą w sieci pojawiły się informacje, że za skażenie Odry może odpowiadać producent wyrobów papierniczych Jack-Pol z Oławy.
W wydanym w piątek oświadczeniu firma zapewnia, że nie ma nic wspólnego, ani też w żaden sposób nie przyczyniła się do katastrofy ekologicznej na Odrze.
Jak przekonuje prezes zarządu spółki Jacek Woźniak, "spółka Jack–Pol w procesie produkcji przestrzega zasad ekologii, przetwarza sortowaną makulaturę na wyroby higieniczne, a wszystkie materiały i surowce przeznaczone do produkcji posiadają certyfikaty ekologiczne". "W procesie produkcji nie są stosowane środki do wybielania surowca ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen ani inne trucizny. Wbrew informacjom, pojawiającym się w mediach, Spółka Jack–Pol nie jest firmą produkującą celulozę" - podkreślono w oświadczeniu.
Woźniak wskazał też, że pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą jazu w miejscowości Lipki – na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. "Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem, lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu Spółki Jack–Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy" – czytamy.
"Apelujemy do wszystkich o zaprzestanie formułowania nieprawdziwych wypowiedzi, skutkujących wprowadzaniem w błąd opinii publicznej oraz mediów, co do związku Spółki Jack–Pol z katastrofą ekologiczną w rzece Odra" – napisano w komunikacie. W przeciwnym razie – jak zapowiada spółka - podejmie ona kroki ochrony prawnej "celem pociągnięcia do odpowiedzialności osób oraz podmiotów odpowiedzialnych za tworzenie i powielanie kłamstw godzących w jej dobro i reputację".
Z przebadanych dotychczas próbek wody z Odry nie stwierdzono matali ciężkich - zapewnili na piątkowej konferencji przedstawiciele resortów klimatu oraz spraw wewnętrznych. W trzech województwach wprowadzono zakaz wstępu do Odry.
W piątek na wspólnej konferencji wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba oraz wiceszef resortu spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik informowali o sytuacji na Odrze w związku z jej zatruciem.
Przedstawiciel MSWiA poinformował, że zgodnie z poleceniem premiera Mateusza Morawieckiego resort spraw wewnętrznych został zobowiązany do koordynacji działań w związku z sytuacją w Odrze.
Wąsik przekazał, że w związku z tym co się dzieje w rzece podjęto decyzję, aby od piątku wprowadzić zakaz wstępu do rzeki na terenie trzech województw: zachodniopomorskiego, lubuskiego i dolnośląskiego. Wyjaśnił, że polega on na zakazie kąpieli, zakazie wędkowania, zakazie uprawiania sportów wodnych, zakazie pojenia zwierząt.
Wiceminister zapewniał, że na obecną chwilę dużo bezpieczniej jest na Dolnym Śląsku niż było wcześniej. "Mimo wszystko zdecydowaliśmy się wprowadzić zakaz (wejścia do rzeki) w trzech województwach i będziemy dmuchać na zimne - dopóki nie będziemy znali dokładnych przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy będą" - mówił.
"Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego. Nasze badania tego nie potwierdzają, ale będziemy to monitorować" - zapewniał wiceszef MSWiA. "Jestem przekonany, że ten zakaz wejścia do rzeki, jest takim prewencyjnym zakazem w dużym stopniu, niemniej jednak, jeżeli padają zwierzęta, także może to nie być korzystne dla ludzi, stąd te zakazy podjęte w trzech województwach" - wskazał.
Przedstawiciel MSWiA poinformował, że straż pożarna została zobowiązana do usunięcia na całej długości rzeki wszystkich śniętych ryb. Dodał, że prowadzone są też patrole straży jak i policji tak na rzece jak i na jej brzegu. Odra monitorowana jest również z powietrza.
Wąsik wskazał ponadto, że wszystkie przypadki pojawienia się śniętych ryb, czy innych zwierząt, mają być zgłaszane odpowiednim służbom, a wojewodowie mają odpowiadać za utylizację.
Wiceszef MSWiA poinformował również, że Sanepid codziennie będzie badał próbki wody pochodzące z ujęć znajdujących się nad Odrą. "Sanepid będzie badał każdą próbkę wody i będzie to robił także w święta państwowe" - zapewnił.
Jak wyjaśnił w akcję związaną z Odrą zaangażowane są także: Inspekcja Weterynaryjna, która ma badać śnięte ryby m.in. pod kątem obecności metali ciężkich, oraz Inspekcja Ochrony Środowiska, której zadaniem jest monitoring wody i jej badanie na całej długości rzeki. Przedstawiciele Inspekcji Ochrony Środowiska oraz policji mają też kontrolować wszystkie zakłady i jednostki znajdujące się nad Odrą, które są "potencjalnymi trucicielami". Pracują także wojewódzkie służby zarządzania kryzysowego.
Wiceminister przypomniał, że prokuratura okręgowa we Wrocławiu wszczęła też śledztwo ws. zanieczyszczenia rzeki.
Przedstawiciel MSWiA poinformował na konferencji, że z pięćdziesięciu przebadanych próbek wody z Odry nie stwierdzono matali ciężkich. Podobną informację przekazał wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
"Jeżeli chodzi o województwo zachodnio-pomorskie, lubuskie i dolnośląskie nie potwierdzamy informacji, które przedstawili politycy Republiki Federalnej Niemiec, czy też pojawiły się informacje medialne, co do zawartości rtęci. Według naszej aparatury i próbek, które zostały pobrane nie potwierdzamy zawartości rtęci" – oznajmił Ozdoba. "Jesteśmy w stałym kontakcie ze strona niemiecką" – zapewnił Ozdoba.
Wiceszef resortu klimatu i środowiska dodał, że ministerstwo czeka na analizę toksykologiczną próbek, które zostały pobrane i przekazane do specjalistycznego laboratorium. "Lada dzień powinniśmy mieć informacje, jaka była przyczyna śnięcia ryb. Tam, gdzie są informacje o innych zwierzętach też je weryfikujemy" - zapewnił.
Przedstawiciel MKiŚ przyznał, że mimo iż badania nie wykazały obecności rtęci, jedno jest pewnym, że na Odrze zostały przekroczone parametry chemiczne wody - podwyższona zawartość tlenu i przewodność oraz większe pH. "Żeby w stu procentowo odpowiedzieć i w sposób rzetelny - musimy poczekać na wyniki badania toksykologicznego, które przeprowadza się na śniętych rybach i one dopiero potwierdzą tak naprawdę sytuację, jaka była przyczyna śnięcia tych ryb" - dodał.
Wiceminister Ozdoba dodał, że wystąpiliśmy do strony niemieckiej o przedstawienie wyników badań próbek wody z Odry, które miały sugerować obecność rtęci w pobranych próbkach. "Jeżeli chodzi o zweryfikowanie stanu pod względem zawartości rtęci na wysokości strony niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o przedstawienie analizy i szczegółów informacji dotyczących metodologii i danych, które są za zawartością rtęci. Pełny obraz i przyczyna śnięcia ryb będzie dopiero wtedy możliwa w sposób rzetelny, kiedy będziemy mieli wyniki specjalistów, ekspertów" - powiedział.
Odniósł się też do wpisu na Twitterze marszałek województwa lubuskiego Anny Polak, która przekazała, że w bezpośredniej rozmowie minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgii Axel Vogel potwierdził wysokie stężenie rtęci w pobranych próbkach z Odry.
"W województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim aparatura w żadnej próbce nie wykazała zawartości rtęci. W województwie śląskim mamy jedno miejsce, gdzie rzeczywiście takie przekroczenie występuje, ale weryfikujemy, na ile rzeczywiście jest to związane bezpośrednio z sytuacją w Odrze i na ile trzeba ponowić te próbki" - podkreślił Ozdoba.
W piątek wieczorem premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzję o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
"Winnych tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali - chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie odpowiednim służbom" - podkreślił premier.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Jak zapewniono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca.
W czwartek fala zanieczyszczonej Odry ze śniętymi rybami dotarła na teren woj. zachodniopomorskiego. W piątek w Szczecinie zebrał się sztab kryzysowy w związku z sytuacją na rzece. Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki zapowiedział, że w piątek zostanie wydana decyzja o zamknięciu dostępu do Odry. Z kolei zarząd woj. lubuskiego w związku z katastrofą ekologiczną w Odrze informował, że skieruje do rządu oraz wojewody lubuskiego wniosek o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
Od piątku w oczyszczanie lubuskiego odcinka Odry z martwych ryb zostali włączeni żołnierze i strażacy. Jak poinformował na popołudniowym briefingu wojewoda lubuski Władysław Dajczak, przez kilka godzin z wody zostało wybranych około 4,5 tony śniętych ryb. Powtórzył, że na lubuskim odcinku Odry nie ma przekroczonych norm stężenia rtęci w wodzie.
"Najważniejsza informacja i to jest ważne, to potwierdzam jeszcze raz i z dużą mocą podkreślam, że tak jak dzisiaj powiedział główny inspektor ochrony środowiska w województwie lubuskim, zachodniopomorskim i dolnośląskim aktualne badanie, dzisiejsze badanie z godz. 11 nie potwierdziło większego stężenia rtęci. To jest bardzo ważna informacja, bo ciągle słyszymy podawane te zupełnie niepotrzebne, nie wiadomo, w jakim celu informacje, niestety przekazywane przez urząd marszałkowski naszego województwa, o wzmożonym i intensywnym jakby wzroście wskaźnika rtęci. Jest to nieprawda" – powiedział Dajczak.
Dodał, że informacje płynące z Niemiec są "niedookreślone, nieścisłe" i dobrze by było, gdyby wszyscy działali wspólnie.
"Tak jak wszystkie samorządy wspierają działania służb wojewody w zakresie walki z tą sytuacją. Tak dobrze by było, żeby też urząd marszałkowski, zarząd województwa, pani marszałek włączyli się w te działania i nie powodowali niepotrzebnie takich informacji, które mogą powodować jakąś panikę i niepotrzebny strach, kiedy to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością" – zaznaczył Dajczak.
Jak przekazał wojewoda, w piątkowych działaniach związanych z usuwaniem skutków katastrofy ekologicznej brało udział 120 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, 30 strażaków PSP, którzy pływali po rzece na 17 łodziach. Ryby były zbierane zarówno z nurtu jak i z brzegu rzeki. Ponadto, na Odrze w Kostrzynie nad Odrą, w pobliżu ujścia do niej Warty, strażacy rozciągnęli zaporę, by wyłapywać płynące nurtem martwe ryby.
"Do tej pory zostało wyciągniętych z wody 4,5 tony ryb śniętych. To jest dużo jak na tak krótki czas działania. Te ryby zostały zebrane w odpowiednie worki i w tej chwili firma utylizująca, z którą popisaliśmy umowę będzie to truchło zabierała i utylizowała. To jest bardzo dobra wiadomość. Jutro te działania będziemy kontynuowali” – powiedział Dajczak.
Dodał, że praca służb i administracji wojewody została zaplanowana, a kolejne dni przyniosą intensywne działania związane z oczyszczaniem Odry z martwych ryb. Dodatkowo do regionu zostanie skierowanych przez komendanta głównego PSP 70 kadetów ze szkoły pożarniczej - zapowiedział.
W piątek o godz. 15 odbyło się także spotkanie z udziałem pięciu wojewodów, wiceministra SWiA Macieja Wąsika podsumowujące działania podjęte w związku z sytuacją na Odrze.
"To są naprawdę dobre działania, zadawalające i te informacje, które płynęły od wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, sanepidu dają dużą nadzieję, że ta sytuacja będzie się kierunkowała w dobrą stronę, ponieważ jak powiedział wojewoda śląski i wojewoda opolski dzisiaj w tych działaniach, które oni prowadzili na rzece Odrze było bardzo niewiele śniętych ryb" – przekazał wojewoda.
Wyjaśnił, że w Opolskiem zebrano kilkadziesiąt martwych ryb, a w woj. śląskim praktycznie ich nie było, co może zapowiadać przejście fali.
Dajczak przypomniał, że w Lubuskiem prowadzone są badania jakości wody w 15 nadodrzańskich ujęciach wody oraz w ponad 40 studniach. Ze wszystkich tych miejsc pobrano próbki i tak będzie codziennie. Zaznaczył, że według wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska uwarunkowania geologiczne dają duże prawdopodobieństwo, że przesiąków nie będzie, ale badania mają sprawić, by mieszkańcy byli tego pewni.
Ponadto codziennie z każdego nadodrzańskiego powiatu w regionie będą pobierane próbki śniętych ryb i wysyłane na badania do instytutu w Puławach.
Samodzielne zbieranie śniętych ryb przez okolicznych mieszkańców czy wędkarzy jest nierozsądne. Zostawmy to specjalistycznym służbom przeszkolonym w tym zakresie - podkreślił specjalista toksykologii klinicznej oraz chorób wewnętrznych Eryk Matuszkiewicz.
Kontakt z zatrutymi rybami może dać jedynie cechy podrażnienia skóry, co widać w postaci zaczerwienienia, pieczenia czy oparzeń, ale nie spowoduje zakażenia w organizmie - powiedział w piątek PAP specjalista toksykologii klinicznej oraz chorób wewnętrznych Eryk Matuszkiewicz.
"Samodzielne zbieranie śniętych ryb przez okolicznych mieszkańców czy wędkarzy jest, delikatnie mówiąc, nierozsądne. Zostawmy to specjalistycznym służbom, które są do tego przygotowane i mają odpowiednie zabezpieczenia w tym zakresie" - zaakcentował.
Uspokoił jednak, że w drodze inhalacyjnej, czyli jeżeli wdychamy powietrze nad rzeką, nie narazimy się na ciężkie zatrucie.
"Zatrucie może wystąpić jedynie w przypadku drogi pokarmowej, czyli jeżeli byśmy jedli te skażone ryby w dużych ilościach" - powiedział. "Oczywiście ta ilość ryb (która może doprowadzić do zatrucia - PAP) zależna jest od stężenia substancji toksycznych w rybach i rzece, ale na ten moment nie mamy takich informacji" - przyznał.
Wskazał, że w przypadku, kiedy ktoś już zbierał te ryby i ma poparzenia na rękach, to powinien zgłosić się do lekarza. "Takie podrażnienia leczymy jak oparzenie skóry, natomiast nie jest to zatrucie czy zakażenie. To jest tylko chemiczne uszkodzenie, oparzenie skóry" - podkreślił.
Zapytany o szkodliwość dla żywych organizmów rtęci, która - zdaniem ministra środowiska niemieckiego landu Brandenburgia Axela Vogla - miała zostać znaleziona w rzece po niemieckiej stronie granicy - odparł, że "rtęć, która być może znajduje się w rybach czy w Odrze, to nie jest rtęć, jaką znamy z termometrów".
"W termometrze mamy rtęć w postaci metalicznej. Jeżeli w rybach czy w wodzie zostanie potwierdzona rtęć, to będą to związki rtęci i najczęściej w pożywieniu będą to związki rtęci organicznej, najczęściej jest to metylortęć, rzadziej etylortęć. Dlatego zawsze jako toksykolodzy podkreślamy, że nawet, jeżeli ktoś zjadłby niewielką ilość rtęci z termometru, to jest to dla organizmu bez znaczenia, bo rtęć metaliczna nie wchłania się z przewodu pokarmowego. Inaczej jest, jeżeli rtęć wejdzie w związek z innymi toksycznymi substancjami" - podkreślił.
Jeżeli chodzi o zweryfikowanie Odry pod względem zawartości rtęci na wysokości strony niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o przedstawienie analizy i szczegółów wykonanych badań - powiedział wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Wiceminister Ozdoba podczas piątkowej konferencji prasowej skomentował komunikat opublikowany na stronie landu Brandenburgii, w którym wskazano, że "Państwowy Urząd Środowiska nie otrzymał od władz polskich raportu przewidzianego w planie alarmowym i powiadamiania oraz w planie awaryjnym Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry przed zanieczyszczeniami. Trzeba powiedzieć, że łańcuchy sprawozdawcze między stroną polską a niemiecką nie zadziałały w tym przypadku".
"Jeżeli chodzi o zweryfikowanie stanu pod względem zawartości rtęci na wysokości strony niemieckiej, poprosiliśmy Republikę Federalną Niemiec o przedstawienie analizy i szczegółów informacji dotyczących metodologii i danych, które są za zawartością rtęci. Pełny obraz i przyczyna śnięcia ryb będzie dopiero wtedy możliwa w sposób rzetelny, kiedy będziemy mieli wyniki specjalistów, ekspertów" - powiedział.
Odniósł się też do wpisu na Twitterze marszałek województwa lubuskiego Anny Polak, która przekazała, że w bezpośredniej rozmowie minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgii Axel Vogel potwierdził wysokie stężenie rtęci w pobranych próbkach z Odry.
"W województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim aparatura w żadnej próbce nie wykazała zawartości rtęci. W województwie śląskim mamy jedno miejsce, gdzie rzeczywiście takie przekroczenie występuje, ale weryfikujemy na ile rzeczywiście jest to związane bezpośrednio z sytuacją w Odrze i na ile trzeba ponowić te próbki" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że "często informacje przedstawiane w mediach nie są w odpowiedni sposób weryfikowane".
"Dlatego dopiero po zakończeniu badań, które podejmuje rząd, będziemy w stanie zero jedynkowo powiedzieć o przyczynach sytuacji" - stwierdził i dodał, że weryfikowany jest "każdy metr wody pod względem chemicznym, biologicznym i wykluczane czynniki związane z zagrożeniem". "Będziemy weryfikować wszystkie możliwe zrzuty i działania prowadzone na Odrze, uruchomione są wszystkie możliwe służby, używane są drony, działają prokuratury i dzisiaj szukamy tego, który odpowiada za sytuację na rzece" - podsumował Ozdoba.
Jeżeli chodzi o województwo zachodnio-pomorskie, lubuskie i dolnośląskie nie potwierdzamy, zawartości rtęci w wodzie pobranej z Odry – powiedział podczas konferencji prasowej wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
"Jeżeli chodzi o województwo zachodnio-pomorskie, lubuskie i dolnośląskie nie potwierdzamy informacji, które przedstawili politycy Republiki Federalnej Niemiec, czy też pojawiły się informacje medialne, co do zawartości rtęci. Według naszej aparatury i próbek, które zostały pobrane nie potwierdzamy zawartości rtęci" – oznajmił Ozdoba. "Jesteśmy w stałym kontakcie ze strona niemiecką" – dodał.
Podkreślił, że obecnie ministerstwo czeka "na analizę toksykologiczną pobranych próbek, które zostały pobrane i przekazane do specjalistycznego laboratorium". "Lada dzień powinniśmy mieć informacje, jaka była przyczyna śnięcia ryb. Tam, gdzie są informacje o innych zwierzętach też je weryfikujemy" - zapewnił.
Wiceminister przekazał, że "prowadzone są bardzo szeroko zakrojone działania związane z identyfikowaniem przyczyny śnięcia ryb". "Prokuratura wszczęła postępowania. Razem z inspektorami ochrony środowiska oraz z Głównym Inspektorem Ochrony Środowiska wytypowano zakłady, podmioty, prowadzone są czynności, codziennie pobierane są próbki w celu zweryfikowania zawartości wody praktycznie na każdym odcinku Odry" - wskazał.
Poinformował, że Generalny Inspektor Ochrony Środowiska wszczął procedurę oszacowania szkody na środowisku.
"Wiemy, że aparatura pokazuje podwyższone niektóre czynniki chemiczne wody, to jest podwyższona zawartość tlenu, czy też przewodność i ph. Centralne Laboratorium Badawcze od 5 sierpnia ma stały cykl związany z weryfikowaniem. Teraz zwiększamy tę skalę" – zaznaczył.
Podjąłem decyzję o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka - poinformował w piątek premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił, że "sprawę zatrucia Odry traktuje z najwyższym priorytetem".
Premier w wieczornym wpisie w mediach społecznościowych podkreślił, że "sytuacja związana z zatruciem jednej z największych polskich rzek - Odry, w ciągu kilkunastu godzin stała się najważniejszym tematem publicznej debaty".
"Całkowicie podzielam Państwa obawy i oburzenie związane z tą sprawą i zrobię wszystko, co tylko możliwe, by jak najszybciej zminimalizować skutki skażenia i jego wpływ na ekosystem" - dodał Morawiecki".
"Winnych tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali - chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie odpowiednim służbom" - wskazał.
Jak dodał, "sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej". "W związku z tym podjąłem decyzję o natychmiastowej dymisji: szefa Wody Polskie Przemysława Dacy, szefa Główny Inspektorat Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka" - poinformował Morawiecki.
"Wnioski na przyszłość zostaną wyciągnięte, a procedury ulepszone. Odpowiedzialność urzędników, to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży nam ochrona ludzi i przyrody" - podkreślił premier.
Jak wskazał, "wciąż nie posiadamy stuprocentowej pewności, co do przyczyn i źródła zatrucia, nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z jednym z najpoważniejszych skażeń środowiska od dawna".
"Jego przyczyny są przedmiotem śledztwa wszystkich organów państwa polskiego, które posiadają odpowiednie kompetencje, sprzęt i wiedzę" - dodał.
"Sprawę zatrucia Odry traktuję z najwyższym priorytetem i jestem w ciągłym kontakcie z Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wojewodami i pozostałymi organami i służbami walczącymi ze skutkami skażenia" - napisał premier.
"W tej chwili działamy zgodnie z przyjętymi procedurami i zaleceniami ekspertów. Kolejne informacje spływają z godziny na godzinę i będziemy informować o rozwoju sytuacji oraz chronić wszystkich narażonych" - podkreślił szef rządu. "Nie spocznę, dopóki źródło i skutki skażenia nie zostaną jak najszybciej wykryte i usunięte, a cała sytuacja odpowiednio wyjaśniona" - zapewnił.
W rozmowie z Federalną Minister Środowiska o sytuacji na Odrze ustaliłyśmy dalsze działania i stałą wymianę informacji - poinformowała na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Dodała, że resort robi wszystko, by wyjaśnić przyczynę i ukarać sprawcę.
"Dziękuję Federalnej Minister Środowiska Steffi Lemke za rozmowę na temat sytuacji na Odrze. Ustaliłyśmy dalsze działania na wszystkich poziomach, w tym stałą wymianę informacji" - napisała w piątek szefowa resortu klimatu.
"Robimy wszystko, by wyjaśnić przyczynę i ukarać sprawcę" - dodała we wpisie.
Jedno jest pewne - przekroczenie parametrów chemicznych na Odrze występuje - mówił na konferencji wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. Jak podkreślił, do czasu wyników nie chce mówić o przyczynach śnięcia ryb w rzece.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik podczas konferencji dotyczącej zanieczyszczeń na Odrze zapewniał, że na obecną chwilę dużo bezpieczniej jest na Dolnym Śląsku niż było wcześniej. "Mimo wszystko zdecydowaliśmy się wprowadzić zakaz (wejścia do rzeki) w trzech województwach i będziemy dmuchać na zimne - dopóki nie będziemy znali dokładnych przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy będą" - mówił.
"Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego. Nasze badania tego nie potwierdzają, ale będziemy to monitorować" - zapewniał wiceszef MSWiA . "Jestem przekonany, że ten zakaz wejścia do rzeki, jest takim prewencyjnym zakazem w dużym stopniu, niemniej jednak, jeżeli padają zwierzęta, także może to nie być korzystne dla ludzi, stąd te zakazy podjęte w trzech województwach" - podkreślał.
Wąsik zapewnił także, że jeszcze przyjdzie czas na podsumowanie i wyciągnięcie wniosków personalnych.
Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba odpowiadał na pytanie, co wiemy na ten moment ws. zatrucia rzeki. "Jedno jest pewne, że przekroczenie parametrów chemicznych występuje tzn. zawartość tlenu, pH i przewodność - to jest fakt, który został potwierdzony" - odpowiedział. "Co do innych związków - one nie wystąpiły" - dodał. "Żeby w stu procentowo odpowiedzieć i w sposób rzetelny - musimy poczekać na wyniki badania toksykologicznego, które przeprowadza się na śniętych rybach i one dopiero potwierdzą tak naprawdę sytuację, jaka była przyczyna śnięcia tych ryb" - podkreślał.
Jak podkreślał, aparatura nie pokazała, że w próbkach znajduje się rtęć. "Do tego czasu, jak nie będę miał tych wyników oraz nie zrobimy mapy rozszerzonych wokół innych czynników, nie chcielibyśmy mówić o przyczynach" - dodał.
W związku z zanieczyszczeniami Odry, wojewoda zachodniopomorski wprowadził obowiązujący do 18 sierpnia zakaz bezpośredniego kontaktu z wodami Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej wraz z łączącymi kanałami, a także korzystania z tych wód.
Zakaz dotyczy spożywania wody, wchodzenia do wody, kąpieli, połowów ryb, spożywania ryb, pojenia zwierząt gospodarskich i domowych, używania wody do celów gospodarczych, w tym podlewania, oraz innych działań wiążących się z bezpośrednim kontaktem z wodami rzeki Odry, w tym Zalewu Szczecińskiego, Odry Wschodniej i Odry Zachodniej poniżej Widuchowej.
Decyzją wojewody zachodniopomorskiego zakaz nie dotyczy działań podejmowanych w zakresie zarządzania kryzysowego, prac budowlanych, utrzymania wód, prac konserwacyjnych, żeglugi i dezaktywacji narzędzi pułapkowych, żaków i wontonów.
Zakaz został wprowadzony do 18 sierpnia włącznie i wszedł w życie z dniem ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym Województwa Zachodniopomorskiego (tj. 12 sierpnia 2022 r. o godz. 17.12).
Z pięćdziesięciu przebadanych próbek wody z Odry nie stwierdzono matali ciężkich - poinformował w piątek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik. Dodał, że Komendant Główny PSP wysłał 150 strażaków do usuwania skutków zatrucia rzeki w województwach lubuskim i zachodniopomorskim.
Jak powiedział w piątek wiceszef MSWiA z pośród ponad 50 przebadanych w każdym województwie próbek, nie stwierdzono metali ciężkich.
Dodał, że w każdym województwie pracują służby zarządzania kryzysowego. Każdy z wojewodów ma taki zespół, gdzie uczestniczą wszystkie służby.
"Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej wysłał już swój obwód operacyjny w postaci 150 kadetów i podchorążych z Poznania do dwóch województw: lubuskiego i zachodniopomorskiego, w celu usuwania skutków zatrucia rzeki" - powiedział.
Przypomniał, że prokuratura okręgowa we Wrocławiu wszczęła śledztwo ws. zanieczyszczenia rzeki. "Komendant Główny Policji powołał specjalną grupę do działań operacyjnych w tej sprawie" - zaznaczył.
Wiceszef poinformował, że policja razem z przedstawicielami WIOŚ będą kontrolować wszystkie zakłady i jednostki znajdujące się nad Odrą, które są potencjalnymi trucicielami. "W celu jak najszybszego ustalenia, kto był przyczyną tego stanu rzeczy" - powiedział.
Dodał, że wojewódzkie zespoły będą spotykały się codziennie.
Rozkładająca się w nadmiarze materia organiczna stanowi zagrożenie dla reszty organizmów funkcjonujących w danym miejscu. Jednak dopóki nie dowiemy się, jaka substancja skaziła Odrę, prowadząc akcję zabezpieczającą, działamy po omacku – powiedziała PAP biolog z PŚ, dr hab. Aleksandra Ziembińska-Buczyńska.
Zdaniem Aleksandry Ziembińskiej-Buczyńskiej z Katedry Biotechnologii Środowiskowej Politechniki Śląskiej dopóki nie będzie wiadomo, co jest odpowiedzialne za skażenie Odry, żadne służby nie będą w stanie wdrożyć odpowiednich działań zabezpieczających środowisko i ludzi. "W obecnej chwili jedyne, co wiemy, że trzeba zrobić szybko – to usunięcie zalegającej materii organicznej i utrzymanie bezwzględnego zakazu korzystania z rzeki np. w celach rekreacyjnych" - podkreśliła.
„Materia organiczna zalegająca w wodzie w każdych warunkach rozkłada się dość szybko. Tempo to jest wyjątkowo duże w szczególności w warunkach wysokich, letnich temperatur. Jeżeli mamy dodatkowo mało opadów – czyli niski poziom wody – powstające w procesach gnilnych szkodliwe substancje nie są rozcieńczane. Dodatkowo zmniejsza się ilość tlenu w wodzie. Dlatego martwe ryby trzeba jak najszybciej odłowić" – powiedziała Ziembińska-Buczyńska.
Dodała, że taka sytuacja jest "rajem dla tej części mikroorganizmów, które żywią się materią organiczną. Również procesy gnilne powodują wytwarzanie substancji, które są szkodliwe dla innych części ekosystemu. Powstaje siarkowodór, inne gazy i substancje, które rozpuszczają się w wodzie i są szkodliwe dla żyjących tam organizmów. Jednym słowem: rozkładająca się w nadmiarze materia tworzy warunki szkodliwe dla całej reszty organizmów funkcjonujących w danym miejscu. Jednocześnie stanowi też miejsce rozwoju wielu mikroorganizmów, często chorobotwórczych" – tłumaczy Ziembińska-Buczyńska.
Eksperta podkreśla, że priorytetem jest obecnie znalezienie winowajcy wycieku substancji zatruwającej Odrę. „Ponieważ nie wiemy, kto to wylał - i co to jest, nie możemy zareagować w najwłaściwszy sposób. Trzeba znaleźć źródło wycieku i winowajcę, bo nie wiemy, czy to jest zdarzenie jednorazowe - czy też ciągle do wody dostaje się zatruwająca substancja. Bez tej wiedzy możemy jedynie szybko usuwać martwą materię organiczną i czekać na wyniki badań laboratoryjnych, których nie da się przyspieszyć” – powiedziała Ziembińska-Buczyńska.
Ekspertka przypomniała, że każdą substancję chemiczną usuwa się ze środowiska w inny sposób. „Każdą substancję chemiczną usuwa się w inny sposób ze środowiska – tak też robi się w oczyszczalniach ścieków czy innych środowiskach zagrożonych zanieczyszczeniem” – powiedziała ekspertka.
Jak przypomniała, z doniesień medialnych "wiemy, że w różnych miejscach masowo giną kręgowce – ryby, bobry, ptactwo nadbrzeżne". "Należy założyć, że jeżeli jest to substancja, która powoduje tak dużą śmiertelność kręgowców, to nie będzie to obojętne dla całej reszty ekosystemu, bo jesteśmy powiązani jedną wielką siecią” – ostrzegła.
Przypomniała, że organizmami wodnymi żywi się wiele organizmów lądowych, "więc jeśli organizm wodny zjada substancję szkodliwą - to jest ona przekazywana dalej w tzw. łańcuchu troficznym. Każdy organizm jest pożywieniem kolejnego ogniwa takiego łańcucha".
Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim - poinformował na piątkowej konferencji prasowej wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
"Dzisiaj spotkaliśmy się w gronie służb, które są zaangażowane w usuwaniu sytuacji kryzysowej nad Odrą. Razem z policją, strażą pożarną, razem z wojewodami, przez których to województwa przepływa Odra. Dokonaliśmy bardzo dokładnej analizy sytuacji. (...) Trzech wojewodów: zachodniopomorski, lubuski i dolnośląski wprowadził dzisiaj zakaz wstępu do rzeki" - powiedział Wąsik.
Wyjaśnił, że polega on na zakazie kąpieli, zakazie wędkowania, zakazie uprawiania sportów wodnych, zakazie pojenia zwierząt.
"Jednocześnie polecieliśmy straży pożarnej, aby przejęła obowiązek usunięcia wszystkich śniętych ryb na całej długości rzeki" - stwierdził.
Wąsik poinformował, że na Odrze (...) pojawiły się patrole z powietrza, z wody przy pomocy łodzi motorowych a także samochodów terenowych z brzegu, straży pożarnej, policji, tak żeby monitorować sytuację.
Wiceminister poinformował, że wszystkie przypadki pojawienia się śniętych ryb, czy innych zwierząt, mają być zgłaszane odpowiednim służbom, a wojewodowie mają odpowiadać za utylizację.
"Jednocześnie wydaliśmy polecenia Sanepidowi, aby monitorował, poprzez codziennie badania próbek wody, każde ujęcie wody w miejscowościach znajdujących się nad Odrą, czy to są ujęcia napowierzchniowe, czy głębinowe, czy studnie oddalone, Sanepid będzie badał każdą próbkę wody i będzie to robił także w święta państwowe" - podkreślił.
Z kolei Inspekcja Weterynaryjna ma badać padłe zwierzęta, śnięte ryby, także pod kątem zawartości metali ciężkich.
Dodał, że przedstawiciele Wojewódzkich Inspekcji Ochrony Środowiska dostali polecenie codziennego monitorowania, na całym odcinku, na całej długości rzeki Odry, stanu wody, pobierania próbek i codziennego ich badania.
Zanosi się na katastrofę ekologiczną - powiedziała w piątek minister środowiska Niemiec Steffi Lemke portalowi Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND), komentując masowe śnięcie ryb w Odrze w związku ze skażeniem wody w rzece.
"Jestem bardzo zszokowana i zaniepokojona umieraniem ryb w Odrze" - podkreśliła polityk partii Zielonych.
Przypomniała, że na razie przyczyna jest wciąż niejasna, oraz podkreśliła, że ważne jest dogłębne wyjaśnienie tego zjawiska.
"Obecnie trwają prace na pełnych obrotach, aby wyjaśnić przyczyny masowego umierania ryb, a tym samym ograniczyć do minimum potencjalne dalsze szkody" - powiedziała Lemke.
Minister środowiska obiecała wsparcie dla władz kraju związkowego Brandenburgia, leżącego nad Odrą, które są odpowiedzialne za uprzątanie skutków skażenia po stronie niemieckiej.
Żołnierze wielkopolskiej "Dwunastki" pomagają w usuwaniu skutków zanieczyszczenia rzeki Odry w woj. lubuskim. W piątek rano w skwierzyńskim batalionie swoją gotowość do niesienia pomocy zameldowało ponad 70 terytorialsów – poinformowała por. Anna Jasińska-Pawlikowska z 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej (12 WBOT).
Głównym zadaniem żołnierzy tej brygady jest wsparcie instytucji i podmiotów administracji w walce z zanieczyszczeniem Odry. O pomoc zawnioskował wojewoda lubuski.
Terytorialsi przez najbliższych kilka dni pomogą oczyścić brzeg rzeki na odcinku Słubic do Kostrzyna nad Odrą. Natomiast na linii Krosna Odrzańskiego wsparcie realizuje 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, a dokładnie - 5. Kresowy Batalion Saperów.
"Wojska Obrony Terytorialnej zostały stworzone m.in. z myślą wsparcia lokalnej społeczności w sytuacji klęsk żywiołowych i kryzysowych. Nie możemy być obojętni w momentach wymagających naszego zaangażowania. Choć pełnimy służbę na granicy polsko-białoruskiej i wspieramy cały czas działania związane z relokacją uchodźców z Ukrainy, wciąż staramy się utrzymywać gotowość do podjęcia kolejnych wyzwań" – powiedział cytowany dowódca 12. WBOT płk Zbigniew Targoński.
Od piątku żołnierze z wielkopolskiej brygady działają m.in. wspólnie ze strażakami z Komendy Powiatowej PSP w Słubicach. Pracują na lądzie i na łodziach PSP. W każdym z zespołów jest też ratownik wodny.
Żołnierze są wyposażeni w środki ochrony osobistej: specjalne rękawice, wodery, czy maski, które znajdują się na wyposażeniu ich batalionów. Część środków ochrony osobistej przekazał sztab kryzysowy Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Jasińska-Pawlikowska dodała, że z chwilą wejścia w życie nowej Ustawy o obronie Ojczyzny, Dowódca WOT został Szefem Centrum Zarządzania Kryzysowego MON, natomiast dowódcy Brygad OT, zastąpili w opisywanym zakresie dotychczasowych szefów WSzW i stali się prawą ręką wojewodów w koordynacji i realizacji wsparcia, jakiego może udzielić wojsko.
Minister środowiska niemieckiego landu Brandenburgia Axel Vogel podkreślił, że skutki masowego śnięcia ryb w Odrze będą odczuwalne przez lata. "Dla Odry jako ekologicznie cennego akwenu jest to cios, po którym prawdopodobnie nie podniesie się przez kilka lat" - powiedział polityk Zielonych w piątek podczas wizyty w nadodrzańskim Schwedt.
Minister nie widzi natomiast poważnego zagrożenia dla Bałtyku z powodu substancji toksycznych, które mogłyby przedostać się rzeką do morza. "Przede wszystkim zakładałbym, że to, co obecnie znajduje się w Odrze, zostanie rozcieńczone do tego stopnia, że nie będzie już powodować szkód w Bałtyku" - powiedział Vogel, cytowany przez portal rbb24.
Polityk potwierdził w piątek, że w Odrze wykryto zanieczyszczenie rtęcią, zastrzegł jednak, że "obecnie nie możemy powiedzieć, że rtęć jest odpowiedzialna za śnięcie ryb". "Na razie nie wiemy, co je naprawdę zabiło" - podkreślił.
Jego zdaniem możliwa jest kombinacja kilku czynników, takich jak ciepło, historycznie niski stan wody i toksyny: "Może być tak, że są to substancje, które znalazły się w Odrze już dawno, ale normalnie przy średnim stanie wody nie stanowią żadnego problemu".
Niemieckie ministerstwo środowiska oceniło w piątek, że "nie zadziałał przewidziany dla takich sytuacji łańcuch wymiany informacji". Chodzi o wczesne zgłaszanie śnięcia ryb po stronie polskiej. Jak wyjaśnił rzecznik ministerstwa, do czwartku system ten nie działał. "Wczoraj w końcu pojawiła się wiadomość, która powinna była przyjść ze strony polskiej. Ale wtedy już wiadomo było o zanieczyszczeniach po stronie niemieckiej" - zauważył.
Politycy Koalicji Obywatelskiej domagają się wyjaśnień rządu ws. katastrofy na Odrze. Ponadto polityk Nowoczesnej Adam Szłapka zawiadamia prokuraturę ws. wypowiedzi wiceszefa MI Grzegorza Witkowskiego, który zapewniał o bezpieczeństwie przebywania nad rzeką.
Na wspólnej konferencji polityków Koalicji Obywatelskiej i Zielonych w Szczecinie poseł Arkadiusz Marchewka pytał przedstawicieli rządu, co robili przez ostatnie dwa tygodnie, jakie działania podjęli, aby zapobiec sytuacji na Odrze, by uchronić mieszkańców i zapewnić im bezpieczeństwo.
"W związku z tym, co się dzieje tutaj, co się dzieje na Odrze mamy takie przekonanie i mówimy jasno: to jest powódź zaniechań. Przez ostatnie dwa tygodnie nie zrobiono praktycznie nic. Gdyby nie nagłośnienia strony społecznej, ludzi, wędkarzy, ludzi, którzy są związani z rzeką pewnie nikt by o tym nie mówił. Nie wiadomo, dlaczego takie działania nie są realizowane w sposób odpowiedni przez rząd" - ocenił.
Marchewka poinformował, że w ramach interwencji poselskiej KO będzie oczekiwać od władz instytucji państwowych odpowiedzi na szereg pytań. "W przyszłym tygodniu w Sejmie odbędzie się specjalne posiedzenie Komisji Gospodarki Morskiej w tej sprawie, gdzie będziemy oczekiwać wyjaśnień w tej sprawie i przedstawienie wszystkich rzetelnych informacji na temat tego, co służby państwowe zrobiły, aby temu tematowi zapobiec" - mówił. "W czwartek będzie komisja w Senacie w tej sprawie. Więc dodatkowo w środę zwołam posiedzenie Zachodniopomorskiego Zespołu Parlamentarnego wspólnie z Komisją Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, aby oczekiwać od rządu i instytucji państwowych konkretnych wyjaśnień" - dodał.
Przewodniczący Zielonych Przemysław Słowik ocenił natomiast, że mamy do czynienia z katastrofą. "Ja już ją porównuję do katastrofy czarnobylskiej, z racji tego jak ona postępuje" - stwierdził. "Mamy do czynienia z ogromnym skażeniem środowiska, mamy do czynienia z ogromną niekompetencją i niepodejmowaniem żadnych działań, a może nawet ukrywaniem sprawców i tego, gdzie jest źródło, które do tej pory nie zostało odnalezione" - mówił.
Słowik zarzucał także, że dotychczasowe pomiary są kompletnie niezgodne z tym, co podała strona niemiecka. "Po stronie niemieckiej wykryto ślady rtęci w wodzie. Nie śladu, a ogromne ilości rtęci i trzeba było powtórzyć badanie, ponieważ w pierwszym badaniu wykraczało one poza skalę" - mówił.
Poseł KO Artur Łącki stwierdził natomiast, że "państwo wsadziło głowę w piasek, jak ten struś, i myślało, że się wszystko rozejdzie". "To jest kompromitacja państwa, to jest zabójstwo na społeczeństwie" - ocenił.
W sprawie katastrofy na Odrze zawiadomienie do prokuratury w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 160 kodeksu karnego przez wiceministra infrastruktury Grzegorza Witkowskiego, który swoimi wypowiedziami naraził ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu złożył poseł KO, lider Nowoczesnej Adam Szłapka. Chodzi o wypowiedź Witkowskiego podczas czwartkowej konferencji przedstawicieli rządu w Cigacicach. Zapewniał on na niej pytające go mieszkanki, że można przebywać nad Odrą i on sam może do niej wejść.
"Jego słowa stoją w sprzeczności z apelami instytucji publicznych, które wzywają do niekorzystania z rzeki. Jako przedstawiciel rządu naraża tym samym obywateli na ryzyko utraty zdrowia i życia" - napisał Szłapka we wniosku do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Polski Związek Wędkarski zamierza powziąć wszelkie możliwe czynności zmierzające do należytego zbadania, wyjaśnienia i następnie surowego ukarania wszystkich podmiotów i osób odpowiedzialnych za katastrofę ekologiczną na rzece Odrze. Związek po zebraniu i przygotowaniu stosownej dokumentacji złoży odpowiednie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie.
Katastrofa, z jaką obecnie się zmagamy, nie trwa od kilku dni. Członkowie PZW, wędkarze, już 27 lipca zgłaszali do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu pierwsze przypadki śnięcia ryb, z prośbą o zbadanie jakości wody w Odrze. Dzień później, po powtórnym zawiadomieniu, pobrano próbki wody poniżej Jazu Lipki, tj. miejsca, gdzie zaczyna się obwód rybacki rzeki Odry. Pobrano również próbki z Oławy oraz w Łanach koło Wrocławia. Przeprowadzone badania wody wskazywały wysokie prawdopodobieństwo zawartości mezytylenu, silnego, toksycznego związku. Ten trujący środek stosowany jest często jako rozpuszczalnik, który wykorzystywany jest przez wiele zakładów przemysłowych w naszym kraju.
30 lipca w sobotę członkowie PZW natrafili na masowe śnięcia ryb na kanale w Oławie. Następnie Odrą zaczęły płynąć tysiące martwych ryb, woda wydzielała zapach chloru i ścieków, wypalając gumowe rękawice osób zbierających ryby. W naszej ocenie, w tym momencie brakowało reakcji instytucji odpowiedzialnych za działania kryzysowe i za działania właścicielskie, jak np. Wody Polskie. To członkowie PZW, wędkarze i ochotnicy wyłowili ponad 10 ton śniętych ryb, w tym: boleni, sandaczy, szczupaków, leszczy, płoci, brzan i sumów.
Następnie Okręg PZW Wrocław zamierzał wysłać próbki martwych ryb do Puław, do instytutu badawczego, aby przebadać przyczyny śnięcia ryb. Niestety, jak się okazało, instytucja ta nie dysponuje odpowiednimi odczynnikami w tym zakresie.
W ocenie PZW, zawiodły instytucje państwa odpowiedzialne za wody śródlądowe, które włączyły się zdecydowanie za późno w kryzys, pomimo naszych licznych alarmów. To członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego i ochotnicy wybrali z rzeki 10 ton martwych ryb i tylko dzięki wędkarzom nie doszło do jeszcze większej katastrofy ekologicznej.
Zanieczyszczenie było i jest mocno skondensowane. Cały czas wypływają na powierzchnię śnięte ryby. Minie wiele lat, zanim Odra wróci do normalnego stanu. Jako Związek będziemy się ubiegać o pokrycie kosztów uzupełnienia rybostanu w Odrze. Związek zamierza również prowadzić wszelkie, zdecydowane działania mające na celu ukaranie wszystkich osób i podmiotów, przedstawicieli instytucji, którzy doprowadzili do tej katastrofy, a także tych, którzy nie zareagowali na tę sytuację, a mieli taki obowiązek nałożony prawem.
Urząd Marszałkowski przeznaczy 50 tys. zł na doposażenie strażaków-ochotników z powiatu gryfińskiego, którzy usuwają skutki zanieczyszczenia Odry. Ze środków zakupione zostaną m.in. rękawice, fartuchy, wysokie kalosze, tzw. wodery.
Marszałek województwa Olgierd Geblewicz zdecydował o zakupie i przekazaniu OSP w regionie dodatkowego sprzętu ułatwiającego akcję usuwania skutków skażenia Odry.
"Postanowiliśmy doposażyć OSP z powiatu gryfińskiego, które są w gotowości do likwidowania skutków katastrofy" – powiedział marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Dodatkowy sprzęt zostanie w piątek dostarczony do OSP w Trzcińsku Zdroju. Stamtąd ma trafić do jednostek OSP z terenu powiatu gryfińskiego.
Udało się zakupić 350 sztuk długich rękawic, 100 sztuk woderów (spodniobutów), 20 podbieraków, 20 osęków, 2000 maseczek chirurgicznych i ponad 100 masek FFP2, a także 6000 wzmocnionych worków foliowych oraz 2000 fartuchów ochronnych.
Olgierd Geblewicz zwrócił się też z apelem do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Wód Polskich o pilne przedstawienie pełnych informacji dotyczących stanu katastrofy ekologicznej na Odrze.
Na środę, 17 sierpnia, zwołane zostało w trybie pilnym nadzwyczajne, wspólne posiedzenie sejmowych komisji: ochrony środowiska oraz gospodarki morskiej, w sprawie zanieczyszczenia Odry – poinformował w piątek w Krakowie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef ludowców poinformował, że środowe posiedzenie komisji sejmowych jest inicjatywą posłów PSL Urszuli Pasławskiej – przewodniczącej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Marka Sawickiego - przewodniczącego Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. W posiedzeniu uczestniczyć mają przedstawiciele Komisji Zdrowia, do której należy m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zgodnie z informacją na stronie internetowej Sejmu, tematem posiedzenia zwołanego na środę na godz. 12.30 ma być Informacja na temat działań podjętych przez rząd w związku z katastrofą ekologiczną na rzece Odrze.
„To będzie nadzwyczajne posiedzenie wspólne. To nasza inicjatywa, która ma pomóc ostrzec Polaków, dać jasny i wyraźny komunikat, zapytać co się działo przez pierwsze dwa tygodnie, kiedy pojawiły się pierwsze informacje. Czy były przekazywane do władz państwowych? Czy one były zbagatelizowane? Co z zawartością rtęci?” – mówił szef ludowców na konferencji prasowej.
Jak zapowiedział prezes PSL, na posiedzenie komisji zostaną wezwani: minister odpowiedzialny za środowisko, minister zdrowia, ale i przedstawiciele sanepidu, Wód Polskich, instytucji związanych z Głównym Inspektoratem Ochrony Środowiska.
„Skażenie Odry jest na pewno katastrofą ekologiczną, ale i potencjalnie grozi katastrofą zdrowotną” – stwierdził prezes PSL. Zaznaczył, że należy ustalić, co teraz dzieje się z rybami wyławianymi z Odry, ponieważ „mogą one szerzyć ogromne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców”. Według szefa ludowców mieszkańcy województw, przez które płynie Odra, powinni otrzymać komunikaty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB).
„Sprawa jest niezwykle bulwersująca. Dzisiaj żądamy i oczekujemy natychmiastowych działań, zabezpieczenia zdrowia i życia wszystkich mieszkańców, którzy mieli styczność lub mogą mieć potencjalną styczność z zagrożeniem” – podkreślił Kosiniak-Kamysz.
W czwartek zbierze się senacka Komisja Nadzwyczajna ds. Klimatu, która zajmie się kwestią katastrofy ekologicznej na Odrze. "Zatruli Polskę, zatruli Odrę. Nie zostawimy tego. W Senacie będziemy im patrzeć na ręce" - oświadczył marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Jak wynika z informacji na stronie Senatu, posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej ds. Klimatu zaplanowane zostało na czwartek, 18 sierpnia na godz. 12. Tematem będzie "Informacja o katastrofie ekologicznej na Odrze. Zagrożenia i podjęte działania".
O planach prac Senatu w tej sprawie poinformował także marszałek Grodzki. "Zatruli Polskę, zatruli Odrę. Nie zostawimy tego. W Senacie będziemy im patrzeć na ręce. Komisja Nadzwyczajna ds. Klimatu zbierze się w czwartek, by wysłuchać informacji o katastrofie ekologicznej na Odrze i zagrożeniach jakie z sobą niesie. Winni muszą ponieść konsekwencje!" - napisał Grodzki w piątek na Twitterze.
Prawdopodobnie do Odry zrzucono ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z pełną świadomością ryzyka i konsekwencji; nie odpuścimy tej sprawy, nie spoczniemy, dopóki winni nie zostaną surowo ukarani - powiedział premier Mateusz Morawiecki. Szkody zostaną z nami na lata - dodał.
"Wszyscy znamy takie sytuacje, w których z wściekłości chce się krzyczeć. I niestety mamy z taką właśnie sytuacją dziś do czynienia na Odrze" - powiedział premier w najnowszym podcaście opublikowanym na Facebooku.
Jak mówił, "kilkanaście dni temu jeden ze związków wędkarskich podał informacje o zwiększonej liczbie śniętych ryb na kanale Odry w Oławie". "To kanał żeglugowy, w którym woda niemal stoi w miejscu. Na początku wszyscy mieli nadzieję, że to tylko lokalny problem. Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska zareagował na alarm wędkarzy natychmiast. Od razu zbadano wodę z rzeki i stwierdzono podwyższony poziom tlenu, na tyle wysoki, że zabójczy dla ryb" - powiedział Morawiecki.
Dodał, że "problem polega na tym, że warunki pogodowe i stan rzeki zupełnie nie dają podstaw do tego, by uznać, że tak wysoki poziom tlenu ma naturalne źródła", a "to może oznaczać tylko jedno - do rzeki dostały się substancje, które ją zanieczyszczają". "Po kilkunastu dniach wiemy już, że problem nie dotyczy tylko Oławy, a śnięte ryby pojawiają się na kolejnych odcinkach rzeki. Nie mówimy o setkach, ale tysiącach sztuk" - podkreślił.
Morawiecki zaznaczył, że rozmawiał z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. "Opowiadali mi o rozpaczy i wściekłości. O rozpaczy dlatego, że skala tego zanieczyszczenia jest naprawdę bardzo duża. Tak duża, że Odra może potrzebować nawet lat, żeby znowu wrócić do w miarę normalnego stanu. I także o wściekłości, bo już wiedzą, że przy tej skali nie ma mowy o jakimś drobnym wycieku, przypadkowym zanieczyszczeniu, czy wypadku" - powiedział szef rządu.
"Prawdopodobnie do rzeki zrzucono ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z pełną świadomością ryzyka i konsekwencji. Dlatego w rejon katastrofy wysłałem ministra Grzegorza Witkowskiego i szefa Wód Polskich pana Przemysława Dacę. Stawką jest nie tylko dokumentacja szkód, ale przede wszystkim zabezpieczenie skażonych terenów" - powiedział Morawiecki.
Zwrócił się też do wszystkich mieszkających nad Odrą i do turystów prosząc o ostrożność. "Nie wchodźcie do wody, nie kąpcie się w niej, ale też pilnujcie swoich psów, dla nich picie wody z rzeki też może okazać się bardzo niebezpieczne" - mówił premier.
Stwierdził, że wszystkie służby wodne są teraz postawione w stan najwyższej gotowości. "Codziennie pobierana jest woda do badań. W prace włączyła się Inspekcja Weterynaryjna i sanepid. Ale zapewniam, że to dopiero początek, bo teraz najważniejszą kwestią pozostaje znalezienie sprawcy, truciciela" - zaznaczył Morawiecki.
Dodał, że 9 sierpnia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. "Nie odpuścimy tej sprawy. Nie spoczniemy, dopóki winni nie zostaną surowo ukarani. To nie jest zwykłe przestępstwo. Szkody zostaną z nami na całe lata" - powiedział premier.
"Teraz, kiedy czyste środowisko jest skarbem niemal nie do zastąpienia nie widzę innej możliwości, jak kara, która będzie przykładem i przestrogą dla innych. Dziś doskonale zdajemy sobie sprawę, że rozwój ma swoją cenę. Jako cywilizacja przemysłowa zyskaliśmy wiele - dobrobyt, jakiego nie było w historii, ale to wszystko odbiło się na naturze" - podkreślił szef rządu.
Jak mówił, "nasze dzieci mają coraz mniej okazji do tego, żeby obserwować nieskażoną naturę, żeby wychowywać się w otoczeniu czystego środowiska". "Dlatego tak ważne jest, by nie odbierać im tych dóbr, którymi nadal dysponujemy" - zaznaczył premier.
Zwrócił uwagę, że mamy już technologie, które pozwalają na prowadzenie działalności przemysłowej, która nie niesie ryzyka dla natury. "Wiemy, jak sobie radzić nawet z toksycznymi odpadami. Dlatego tym bardziej szokujące jest, że ktoś postanowił sobie z nimi poradzić w tak barbarzyński sposób - zrzucić ścieki do rzeki i umyć ręce od odpowiedzialności, a potem powiedzieć sobie, że to nie moja sprawa. Tak jest najłatwiej" - powiedział Morawiecki.
Ale - jak dodał - "to całkowicie błędne myślenie, bo to jest sprawa nas wszystkich". "Rzeka, las, jezioro - to nie jest ziemia niczyja, na której każdy może robić swój własny bałagan. To nasze dobro wspólne. Nasze dziedzictwo, które przekażemy przyszłym pokoleniom. A to, w jakim stanie je przekażemy, będzie świadczyć o nas samych. Dlatego nie ma i nie będzie taryfy ulgowej dla trucicieli. Wydawało wam się, że zrzucając odpady do rzeki zrzucacie z siebie jakąś odpowiedzialność? Głęboko się mylicie. Dopiero teraz poniesiecie odpowiedzialność za to, co zrobiliście" - powiedział premier.
Od 13 sierpnia do 30 września obowiązuje całkowity zakaz amatorskiego połowu ryb na całym zachodniopomorskim odcinku rzeki Odry oraz na Jeziorze Portowym – poinformował Urząd Marszałkowski. Uchwałę, w trybie pilnym, podjął Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego.
"W obliczu katastrofy ekologicznej na Odrze, w dbałości o życie i zdrowie wędkarzy i ich rodzin, wydajemy całkowity zakaz amatorskiego połowu ryb" - poinformował marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Jak dodał "apelujemy także do mieszkańców regionu o szczególną ostrożność, o niewchodzenie do rzeki".
Zakaz obejmuje cały odcinek rzeki Odry (obwody rybackie rzeki Odry – nr 3, 4, 5) na terenie województwa zachodniopomorskiego oraz Jezioro Portowe.
Uchwałę, w trybie pilnym, w piątek podjął Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego.
Nie ma żadnych podstaw, aby katastrofa ekologiczna na Odrze była łączona z działalnością ZAK. W Kanale Kędzierzyńskim nie stwierdzono podwyższonych zawartości substancji, które mogłyby pochodzić z działalności spółki - poinformowały Kędzierzyńskie Azoty w piątek.
"W związku z nieprawdziwymi informacjami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej, ZAK stanowczo zaprzecza, aby spółka miała jakikolwiek związek z obecnie obserwowanym zjawiskiem śniętych ryb w Odrze" - poinformowała spółka w piątek w oświadczeniu udostępnionym m.in. na Twitterze.
"Wytwarzane na terenie Kędzierzyńskich Zakładów Azotowych ścieki przemysłowe kierowane są do wieloetapowego układu oczyszczania ścieków, a następnie odprowadzane do rzeki Odry. Spółka stale monitoruje parametry odprowadzanych ścieków w trybie ciągłym (zawiesiny ogólne, ChZT – zawartość związków organicznych, azot ogólny i fosfor ogólny) oraz okresowym (m.in. odczyn, chlorki, siarczany, metale)" - podkreślono w oświadczeniu.
Wskazano jednocześnie, że w dniu 13 lipca br. pracownicy ZAK-u zaobserwowali śnięte ryby w basenie portowym odnogi Kanału Kędzierzyńskiego. Zaobserwowano ławice kilkudziesięciu ryb przepchniętych przez prąd wodny i wiatr na końcówkę Kanału Kędzierzyńskiego, którego "ślepe" zakończenie znajduje się na terenie portu ZAK.
"Służby ochrony środowiska spółki podjęły natychmiastowe działania zabezpieczająco-kontrolne, tj.: zabezpieczono teren portu siłami Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu, przeprowadzono wizję lokalną, natychmiast pobrano próbki wód z przylegającego Kanału Kędzierzyńskiego w dwu lokalizacjach oraz wykonano badania ich parametrów. Ponadto zabezpieczono do ewentualnych dalszych czynności analitycznych próbki martwych ryb" - poinformowała spółka.
Zaznaczono, że pracownicy ZAK udostępnili teren i uczestniczyli w czynnościach służbowych oddelegowanych do zdarzenia przedstawicieli Opolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska (dwie wizje lokalne w dniach 13 i 14 lipca 2022 r.).
"W rezultacie w wodach Kanału Kędzierzyńskiego nie stwierdzono podwyższonych zawartości substancji, które mogłyby pochodzić z działalności ZAK ze względu na lokalizację. Wyniki badań przekazane zostały do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Opolu, w dniu 15 lipca 2022 roku" - stwierdzono w oświadczeniu ZAK.
Kędzierzyńskie Azoty podkreślają, że "kwestia incydentalnego wpłynięcia śniętych ryb z górnego odcinka Kanału Kędzierzyńskiego, dalej Kanału Gliwickiego, względnie samej Odry – na podstawie wyników przeprowadzonych badań - nie ma związku z działalnością prowadzoną przez Kędzierzyńskie Zakłady Azotowe".
Zaznaczono, że "w okresie od 14 lipca do chwili obecnej nie zaobserwowano kolejnych przypadków napływu śniętych ryb w rejon zamkniętej końcówki Kanału Kędzierzyńskiego".
Stwierdzono, że "nie ma żadnych merytorycznych podstaw, aby problematyka katastrofy ekologicznej na odcinkach Odry w województwach dolnośląskim i lubuskim była łączona z działalnością Kędzierzyńskich Zakładów Azotowych".
"Ponadto w żadnym z procesów technologicznych w ZAK nie jest wykorzystywana rtęć" - dodała kędzierzyńska spółka.
Grupa Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn to producent nawozów azotowych oraz alkoholi OXO i plastyfikatorów.
Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu wszczęła śledztwo ws. masowego śnięcia ryb i zanieczyszczenia Odry. Wrocławskiej jednostce zostało również przekazane postępowanie prowadzone w tej sprawie przez Prokuraturę Rejonową w Oławie.
WIOŚ we Wrocławiu złożył zawiadomienie ws. masowego śnięcia ryb do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Ta zaś przekazała sprawę do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Zawiadomienie zostało zarejestrowane w I Wydziale Śledczym wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. W piątek prok. Bartosz Kupniewski powiedział PAP, że zostało już wydane postanowienie o wszczęciu śledztwa. Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 182 par. 1 Kk, czyli zanieczyszczenia środowiska w znacznych rozmiarach. "Sprawa został powierzona do realizacji Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu" – powiedział prokurator.
Wrocławscy śledczy przejęli też postępowanie prowadzone w sprawie masowego śnięcia ryb w Odrze przez Prokuraturę Rejonową w Oławie. Tam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyły władze Oławy.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Śnięte ryby zaobserwowano m.in. w okolicach Oławy i Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton.
W czwartek WIOŚ we Wrocławiu podał, że w żadnej z próbek pobranych z Odry w województwie dolnośląskim po 1 sierpnia nie stwierdzono obecności mezytylenu. "We wszystkich badanych próbkach zaczynając od dnia 28 lipca mikroskopowa analiza biologiczna wykazała występowanie typowych organizmów dla rzeki Odry" – podał w czwartek WIOŚ.
Wcześniej WIOŚ informował, że "chromatograficzna analiza jakościowa prób pobranych 28.07.2022 r. wykazała z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występowanie we wszystkich trzech badanych próbkach wody obecność pochodnych węglowodorów cyklicznych oraz aromatycznych". "W dwóch punktach: śluza Lipki oraz w Oławie, stwierdzono z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występowanie mezytylenu (1,3,5,-trimetylobenzen), substancji o działaniu toksycznym na organizmy wodne. Nie stwierdzono mezytylenu w punkcie w m. Łany (punkt najdalej położony na kierunku przepływu Odry)" – wskazał WIOŚ.
W Polsce zachodniej mamy do czynienia z największą katastrofą ekologiczną od wielu lat, odpowiedzialność za tę sytuację ponosi rząd, zdymisjonowani powinni zostać wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski i prezes Wód Polskich Przemysław Daca - uważa Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski.
W związku z zanieczyszczeniem Odry stowarzyszenie samorządowców wydało w piątek oświadczenie, w którym żąda dymisji wiceministra Witkowskiego i prezesa Dacy. Pod apelem podpisało się 33 samorządowców, m.in. prezydenci Sopotu, Wrocławia, Białegostoku, Gdańska, Łodzi, Opola, Gdyni, a także marszałkowie województw lubuskiego i pomorskiego.
W oświadczeniu nawiązali do czwartkowej konferencji nad Odrą w Cigacicach koło Zielonej Góry z udziałem m.in sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska i Klimatu Jacka Ozdoby, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Grzegorza Witkowskiego (nadzorującego Wody Polskie) oraz prezesa Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Przemysława Dacy.
Samorządowcy alarmują, że w Polsce zachodniej mamy do czynienia z największą katastrofą ekologiczną od wielu lat. "Tymczasem zdumiewa bierność rządu, prezes Daca poinformował, że Wody Polskie o śniętych rybach w Odrze dowiedziały się 26-27 lipca. Jednak od tego czasu nikt nie ostrzegł mieszkańców, samorządowców. W Odrze kąpały się dzieci" - napisali członkowie stowarzyszenia.
"Rząd PiS odebrał samorządom kompetencje, powołał Wody Polskie, a teraz boleśnie doświadczamy, czym jest centralizacja" - stwierdził Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski.
Samorządowcy podkreślili, że wciąż nie są znane wyniki badań na terenie pięciu województw.
"Uczestnicy konferencji mówili o pobieraniu prób, analizie wyników, działaniach monitorujących. Ale ludzie nie wiedzą, co spowodowało tą katastrofę ekologiczną. Nie wiemy, czy zostały zabezpieczone dowody przestępstwa. Dopiero dziś Minister Obrony Narodowej zadecydował, że w akcji może wziąć udział wojsko. Za to mieszkańcy i media otrzymały informację, że to także samorządy zrzucają ścieki do rzeki i są odpowiedzialne za zanieczyszczenie" - napisali samorządowcy w oświadczeniu.
Zwrócili uwagę, że "to ludzie, Polki i Polacy, wędkarze, jak zwykle stanęli na wysokości zadania i własnym sprzętem odławiają śnięte ryby i próbują ratować to, co uratować się jeszcze da".
"Gdzie jest państwo? Gdzie są rządzący? Dlaczego nie było alertów? Co zrobiono, by uchronić ludzi przed trującą falą? Co zrobiono, by ochronić Bałtyk? Na te pytania odpowiedzi nie usłyszeliśmy. Zaatakowano za to samorządy, oczywiście te, którymi kierują osoby związane z opozycją. Będąc nad umierającą Odrą, usłyszeliśmy więc m.in. o zanieczyszczeniach Wisły w Warszawie i Gdańsku" - napisali samorządowcy ze stowarzyszenia.
"Odpowiedzialność za tę sytuację, skutkującą dymisjami, powinni ponieść w pierwszej kolejności wiceminister Grzegorz Witkowski oraz prezes Wód Polskich Przemysław Daca" - ocenili.
Wiceminister Witkowski mówił w czwartek na konferencji w Cigacicach m.in., że badania wody z Odry, w której doszło do masowego i niespotykanego na taką skalę śnięcia ryb zostaną udostępnione w ciągu tygodnia. Stwierdził, że "nie po to wydajemy kilka milionów złotych na zarybianie, na zabezpieczenie ekologiczne polskich rzek, aby ktoś, czy samorząd, czy przedsiębiorstwo, czy państwowe, czy prywatne bezkarnie mogło zatruwać polskie rzeki".
Prezes Wód Polskich mówił na tej samej konferencji m.in., że z Odry głównie wędkarze wybrali dotychczas 10 ton martwych ryb i że "to pokazuje, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersująca katastrofą ekologiczną". Daca stwierdził też, że sytuacja ta jest od samego początku wykorzystywana do hejtu i ataku politycznego i że "nie jest prawdą, że Wody Polskie od samego początku nic nie robiły".
O dokumentację fotograficzną przypadków m.in. śniętych ryb w Dolinie Dolnej Odry apeluje Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Zachodniopomorskiego – przekazał w piątek zachodniopomorski Urząd Marszałkowski. Ma to pomóc w zwalczaniu skutków katastrofy ekologicznej.
"W Bielinku, Osinowie czy w okolicach Siekierek widać martwe ryby w Odrze. To smutny i tragiczny widok. Malownicza Dolina Dolnej Odry to ostatni tak cenny przyrodniczo obszar w Europie. Występuje tu ponad 170 gatunków ptaków, w tym unikalnych. Tu polują bieliki, zamieszkał puchacz Bubo bubo. Podjąłem decyzję o wysłaniu pracowników naszych Parków Krajobrazowych do Doliny Dolnej Odry, aby monitorowali sytuację" – powiedział, cytowany w piątkowym komunikacie marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Zaapelował do mieszkańców doliny Odry – od Widuchowej do Dziewoklicza o przesyłanie informacji o martwych rybach czy ptakach do Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Zachodniopomorskiego.
"Dokumentacja fotograficzna przyczyni się do skuteczniejszego zwalczania skutków trwającej katastrofy ekologicznej oraz pozwoli ocenić w przyszłości wywołane nią straty. Apelujemy przy tym o szczególną ostrożność i unikanie kontaktu z wodą" – przekazano.
Zdjęcia, wraz z informacją, gdzie i kiedy zostały wykonane, należy przesyłać na adres komunikacja@wzp.pl (oraz do wiadomości sekretariat@zpkwz.pl). Jak wskazano, prośba o przesyłanie informacji pocztą elektroniczną motywowana jest tym, że pracownicy zespołu parków krajobrazowych "patrolują teren parku, w związku z czym kontakt telefoniczny może być utrudniony".
Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Odry – jak zaznaczono – to największe w Europie Zachodniej i Środkowej fluwiogeniczne (pochodzenia rzecznego) torfowisko niskie, na którym występują rośliny i zwierzęta niespotykane już w dolinach innych wielkich rzek. Obszar parku poprzecinany jest siecią starorzeczy, rowów i kanałów, których długość łącznie przekracza 200 km. Ze środowiskiem wodno-błotnym Parku Krajobrazowego Doliny Dolnej Odry związane jest bogactwo występujących na tym terenie zwierząt.
Obrońcy przyrody w Brandenburgii spodziewają się daleko idących konsekwencji dla Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry w wyniku możliwego zatrucia rzeki. "Skutki są po prostu straszne" - powiedział wicedyrektor parku Michael Tautenhahn w piątek agencji dpa. "Dla parku narodowego jest to po prostu katastrofa" - dodał.
Dotyczy to zwierząt i roślin, a także rozwoju turystyki w regionie. Tautenhahn obawia się, że wielu ludzi będzie teraz omijać park narodowy szerokim łukiem jako "zatruty obszar katastrofy".
Park Narodowy Doliny Dolnej Odry na samym wschodzie Brandenburgii jest jednym z najbogatszych w gatunki siedlisk w Niemczech.
Około 150 żołnierzy wojsk operacyjnych oraz WOT rozpoczęło działania związane z usuwaniem zanieczyszczeń na Odrze. Żołnierze wyposażeni są w specjalne rękawice, wodery, maski i kombinezony - przekazał w piątek wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak.
"Około 150 żołnierzy wojsk operacyjnych oraz WOT rozpoczęło działania związane z usuwaniem zanieczyszczeń na Odrze. Żołnierze wyposażeni są w środki ochrony osobistej - specjalne rękawice, wodery, maski i kombinezony" - napisał Błaszczak w piątek na Twitterze.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało sms-owy alert do mieszkańców części województwa lubuskiego o zanieczyszczonej wodzie w Odrze i zakazie kąpieli.
Alert został wysłany w związku z piątkowym wnioskiem wojewody lubuskiego dotyczącego zagrożenia ekologicznego.
"Uwaga! Zanieczyszczona woda w Odrze. Nie kąp się w Odrze i nie używaj wody z rzeki. Śledź komunikaty Sanepidu" - poinformowano w komunikacie.
Ostrzeżenie zostało też opublikowane na twitterze Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Sytuacja skażenia Odry jest cały czas analizowana, a służby sanepidu są obecne na miejscu w ramach działania administracji zespolonej - podkreślił podczas piątkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.
Podczas konferencji prasowej szef resortu został zapytany, czy Ministerstwo Zdrowia podjęło działania w związku ze skażeniem Odry i czy jest zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego. "Dziś o godzinie 12 rozpoczął się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji specjalny sztab, w którym uczestniczą przedstawiciele ministra zdrowia i sanepidu. Ta sytuacja (...) jest analizowana nie tylko pod kątem zagrożenia dla poszczególnych województw, ale też pod kątem działania wszystkich resortów, które są w to zaangażowane” - powiedział.
Podkreślił, że ten temat był dzisiaj tematem posiedzenia rządowego zespołu zarządzania kryzysowego, w którym uczestniczył premier Mateusz Morawiecki. „W tej chwili są wdrażane procedury, ale komunikację w tym zakresie będzie prowadziło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Cały czas służby sanepidu są obecne na miejscu w ramach działania administracji zespolonej" - podsumował Niedzielski.
Niemcy badają co mogło doprowadzić do masowej śmierci ryb w Odrze. "Pierwsze wyniki są dostępne od wczorajszego wieczora. Nie mamy ich jeszcze oficjalnie, ale rzeczywiście wskazują na masowe skażenie rtęcią jako czynnik" - oświadczył piątek szef administracji ochrony środowiska w powiecie Maerkisch-Oderland, Gregor Beyer.
"Czy jest to jedyny (czynnik), nie wiemy" - podkreśla Beyer w rozmowie z rbb24 Inforadio.
Według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
Ministerstwo Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii poinformowało w piątek PAP, że "nadal czeka na wynik z landowego laboratorium", badającego wodę z Odry.
Dziś zostanie wydana decyzja o zamknięciu dostępu do Odry – powiedział w piątek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki. W Szczecinie trwa posiedzenie sztabu kryzysowego w związku z sytuacją na rzece.
"Tej decyzji jeszcze formalnie nie ma, ale ona dziś będzie, więc jest to kwestia godzin, kiedy taka decyzja zostanie wydana, być może (nawet) w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut" – powiedział w piątek dziennikarzom wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki po pierwszej części posiedzenia sztabu kryzysowego, pytany o to, czy zapadła już decyzja o zamknięciu dostępu do Odry.
Dodał, że występuje tu kwestia zasięgu terytorialnego zakazu - podczas posiedzenia wypowiadali się przedstawiciele gmin, którzy zwracali uwagę na kwestie turystyczne.
"Tutaj trzeba bardzo dobrze zakreślić to terytorialnie, żeby z jednej strony wyjść na przedpole, zabezpieczyć prewencyjnie naszych mieszkańców, ale z drugiej strony, żeby nie robić tego w sposób nadmiarowy, który powodowałby różnego rodzaju utrudnienia, szkody, również dla funkcjonowania przedsiębiorców czy różnego rodzaju innych inicjatyw" – mówił Bogucki.
Wskazał, że kiedy decyzja zostanie wydana, będzie dotyczyć zarówno kąpielisk zarejestrowanych, jak i niezarejestrowanych – będą tam delegowane służby, aby informowały mieszkańców i turystów i nie dopuszczały do korzystania z wody. Dodał, że będą też wysyłane i ponawiane alerty.
Zaznaczył, że żadne z przeprowadzonych badań chemicznych w żadnym z województw "nie wykazały w składzie wody czynnika, który by był odpowiedzialny za śnięcie ryb, w tym rtęci".
Podkreślił, że informacja o obecności rtęci w wodzie jest informacją medialną.
"Nie mam żadnej informacji ze strony niemieckiej o tym, żeby te badania zostały potwierdzone. Z tego, co wiem, również żaden z urzędów niemieckich nie zakomunikował tego w sposób oficjalny, więc rozpowszechnianie tej informacji będzie powodowało daleko idące konsekwencje w postaci na przykład paniki" – mówił wojewoda.
Zapewnił, że gdy będzie dysponował badaniami wody także w kierunku rtęci, zakomunikuje ich wyniki.
"Proszę zauważyć, że ani strona niemiecka, ani strona polska nie daje dziś kategorycznej odpowiedzi na to, co jest bezpośrednią przyczyną – to pokazuje złożoność i trudność tej sytuacji" – mówił Bogucki, dodając, że w przypadku wykrycia substancji, która mogłaby być odpowiedzialna za masowe śnięcie ryb, jednocześnie z powiadomieniem mieszkańców, powiadomi również Niemców.
Pytany o ilość śniętych ryb wyławianych w Zachodniopomorskiem powiedział, że w czwartek było to "niespełna 50 kg".
Jak przekazał, Wojska Obrony Terytorialnej będą działać w dwóch obszarach – wyławiania śniętych ryb, a także, ewentualnie, zabezpieczenia dostępu do kąpielisk w ramach pomocy policji.
GIOŚ zwrócił się, poprzez ministerstwo, do strony niemieckiej o potwierdzenie odkrycia rtęci w próbkach wody z Odry - dowiedziała się nieoficjalnie PAP.
Pap ustaliła, że strona polska również bada wodę z Odry pod kątem obecności w wodzie metali ciężkich, takich jak ołów, kadm czy właśnie rtęć. Próbki zostały zabezpieczone i urzędnicy czekają na wyniki badań.
"Rtęć jest też naturalnym metalem występującym w Odrze, gdyż jest to rzeka zanieczyszczona. Natomiast wysokie stężenie tej rtęci może wpłynąć na śnięcie ryb" - usłyszeliśmy nieoficjalnie od urzędnika z GIOŚ.
Zaznaczy też, że inspekcja weterynaryjna będzie badać ryby, by stwierdzić co było przyczyną ich śnięcia.
Niemiecki portal portal rbb24 podał, że pracownicy laboratorium w Berlinie-Brandenburgii stwierdzili w próbkach wody wysokie stężenie rtęci. Na pytanie PAP, czy może potwierdzić tę informację, Ministerstwo Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii odpowiedziało w piątek, że "nadal czeka na wynik z landowego laboratorium".
Rbb odnotowuje, że według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
W wodach rzeki Odry na terenie woj. lubuskiego nie ma podwyższonego poziomu rtęci - powiedział na piątkowym briefingu prasowym w Gorzowie Wlkp. wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Informacje o znacząco przekroczonym poziomie tego płynnego i niebezpiecznego dla zdrowia metalu w Odrze podały niedawno niemieckie media, a za nimi polskie.
Dajczak mówił, że jedyną instytucją mogąca stwierdzić poziom rtęci w rzece na terenie województwa jest WIOŚ, który wykonał takie badania 10 i 11 sierpnia, a ich wyniki wskazują, że poziom rtęci w wodzie Odry jest poniżej dopuszczalnej normy.
"Dzisiaj wojewódzki inspektor z Zielonej Góry potwierdził, że poziom rtęci jest dużo, dużo niższy niż w ogóle dopuszczalny, a on jest bardzo śladowy" – powiedział wojewoda i zaapelował, żeby nie ulegać tzw. fake newsom.
Dajczak zapewnił, że stan wody w Odrze jest pod stałym, całodobowym monitoringiem, a do mieszkańców regionu w piątek ma zostać wysłany przez RCB smsowy alert zalecający powstrzymanie się od korzystania dobrodziejstw rzeki.
W piątek, na swoim profilu na twitterze marszałek woj. lubuskiego Elżbieta Polak napisała: "Niemcy zbadali Odrę. Radio "Oderwelle" informuje o dużym stężeniu rtęci w rzece. Pod żadnym pozorem nie wolno zbliżać się do Odry, poić zwierząt. Składamy wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej!”.
Wojewoda lubuski odnosząc się do tej zapowiedzi powiedział: "Nie ma takiej potrzeby. Nie komentuję takich pomysłów pani marszałek".
Na briefingu wojewoda przekazał, że w piątek żołnierze i strażacy włączają się w usuwanie martwych ryb z Odry. Do działań na jej lubuskim odcinku zostało skierowanych przez MON 150 żołnierzy WOT. Będą oni pływać wspólnie ze strażakami na łodziach czy pontonach i wybierać z rzeki truchło śniętych ryb.
Dodatkowo na Odrze w pobliżu Kostrzyna nad Odrą, niedaleko ujścia do niej Warty, strażacy ustawią specjalną zaporę, której zadaniem będzie zatrzymywanie śniętych ryb płynących z nurtem. Zebrane truchło będzie na bieżąco zabierane do utylizacji przez specjalistyczna firmę. Koordynatorami działań zostali komendanci powiatowi PSP. Samorządom będą także przekazywane rzeczy potrzebne do bezpiecznego oczyszczania rzeki.
Tym samym służby wesprą wędkarzy z PZW-u, wolontariuszy i innych ochotników, którzy już od kilku dni zajmują się usuwaniem z Odry śniętych ryb.
Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego LUW Waldemar Gredka powiedział, że w regionie dotychczas z Odry wybrano około sześciu ton padłych ryb. Dodał, że nie było dotychczas sygnałów o innych martwych zwierzętach znajdowanych w rzece czy na jej brzegu.
Wojewoda przypomniał, że WIOŚ od kilkunastu dni prowadzi badania wody w Odrze, a ich wyniki nadal wskazują na zdecydowanie podwyższony poziom tlenu.
"Czyli tak jak to określają fachowo, że Odra posiada w tej chwili wodę można by powiedzieć utlenioną. Stąd też czasami te takie informacje, że ktoś tam sobie poparzył rękę itd. To jest właśnie działanie wody utlenionej i ten tlen jest bardzo wysoki" – wyjaśnił Dajczak.
Dodał, że inspektorzy wskazują, że powodem śnięcia ryb nie jest zatrucie lecz działanie tlenu, czyli uduszenie. „Wskazują na to różnorakie oznaki, które w tych rybach zostały odkryte” – mówił wojewoda.
Dajczak przekazał, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom regionu w zakresie dostępu do wody pitnej zarządzono badania jej jakości w 15 ujęciach i kilkudziesięciu studniach wzdłuż Odry. Zajmuje się tym od piątkowego poranka Sanepid w porozumieniu z WIOŚ.
"Z informacji, które przekazał pan inspektor (WIOŚ), z tych uwarunkowań geologicznych nie powinno być większego zagrożenia co do jakości wody pitnej, ale chcemy to sprawdzić" – zaznaczył wojewoda.
W piątek rano wojewoda odbył wideokonferencję z samorządowcami z nadodrzańskich gmin i powiatów nt. sytuacji na rzece.
Ministerstwo Infrastruktury opublikowało komunikat w sprawie zanieczyszczenia Odry. Przedstawiamy go w całości:
"W związku z zanieczyszczeniem Odry Ministerstwo Infrastruktury, wraz z Państwowym Gospodarstwem Wodnym Wody Polskie, podjęło niezwłoczne działania w celu ustalenia przyczyny zanieczyszczenia rzeki.
Poszczególne odziały Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej PGW WP monitorują sytuację i pozostają w stałym kontakcie z instytucjami, które zgodnie z kompetencjami odpowiadają za zdiagnozowanie przyczyny i sprawców tego zjawiska.
Badane są próbki wody z Odry pobrane na różnych odcinkach rzeki, celem ustalenia rodzaju szkodliwej substancji, która dostała się do wody. Działania w tym zakresie prowadzone są przez Inspekcję Ochrony Środowiska nadzorowaną przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
W związku z zaistniałą sytuacją rekomendujemy powstrzymanie się od korzystania z Odry w celach wędkarskich i rekreacyjnych do czasu ustąpienia zagrożenia.
O dalszym rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco."
Portal
rbb24 podał, że pracownicy laboratorium w Berlinie-Brandenburgii
stwierdzili w próbkach wody z Odry wysokie stężenie rtęci. Na pytanie
PAP, czy może potwierdzić tę informację, Ministerstwo Rolnictwa,
Środowiska i Ochrony Klimatu Brandenburgii odpowiedziało w piątek, że
"nadal czeka na wynik z landowego laboratorium".
Rbb odnotowuje, że według Federalnej Agencji Środowiska rtęć jest toksyczna dla ludzi i zwierząt.
Po tym, gdy tysiące martwych ryb zostały wyrzucone na brzegi Odry, władze landowe "pilnie” ostrzegają mieszkańców przed kontaktem z wodą z rzeki.
Zbieranie próbek wody i analiza jej stanu chemicznego rozpoczęto po pojawieniu się sygnałów o śniętych rybach w Odrze – wynika z kalendarium działań Wód Polskich i służb ochrony środowiska, jakie MI zamieściło w piątek w mediach społecznościowych.
Ministerstwo Infrastruktury w piątek na swoim profilu na Twitterze opublikowało kalendarium działań "Wód Polskich i służb ochrony środowiska w sprawie pojawienie się śniętych ryb w Odrze". Wynika z niego, że w dniach 26-28 lipca, kiedy pojawiły się pierwsze sygnały o śniętych rybach w Odrze, rozpoczęto zbiór próbek i analizę stanu chemicznego wody, połów śniętych ryb i ustalanie przyczyn zjawiska.
W dniach 28 lipca – 4 sierpnia były już wyniki badania próbek wskazujące na nietypową, wysoką zawartość tlenu w rzece. MI napisało także o "podejrzeniu o przedostaniu się substancji silnie utleniającej". 4 sierpnia – według kalendarium MI – WIOŚ we Wrocławiu stwierdził w próbkach pobranych z Odry na wysokości Oławy i na Śluzie Lipki występowania substancji o działaniu toksycznym na organizmy wodne, a WIOŚ w Zielonej Górze rozpoczął pobory prób wody.
W dniach 8-10 sierpnia, jak wskazało MI, "służby podejmują dalsze działania prowadzące do minimalizacji negatywnych skutków zjawiska śnięcia ryb". Z kolei Główny Inspektor Ochrony Środowiska zlecił typowanie podmiotów, które mogłyby się przyczynić do śnięcia ryb.
9 sierpnia WIOŚ złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, a 10 sierpnia odbyła się "konferencja prasowa podsumowująca działania" – podało MI.
Konferencja "Nasz Bałtyk". Wspólny wysiłek na rzecz poprawy stanu Morza Bałtyckiego
Agresywny mors w starciu z rosyjskim stakiem w Arktyce
COSCO Shipping podpisuje porozumienie o współpracy w zakresie budowy łańcucha przemysłowego zielonego metanolu
Szczecińscy naukowcy opracowali klatki do połowu ryb chroniące inne gatunki
Greta Thunberg ponownie oskarżona o blokadę portu naftowego w Malmö
"Sprzątamy Bałtyk" - ekologiczna akcja startuje 16 września