• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Royal Navy szuka chętnych do służby także wśród rezerwistów. Publikuje oferty dla... kontradmirałów

09.01.2024 09:34 Źródło: Royal Navy, Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Royal Navy szuka chętnych do służby także wśród rezerwistów. Publikuje oferty dla... kontradmirałów

Partnerzy portalu

Fot. Royal Navy

Przed kilkoma dniami na profilu sił morskich na portalu Linkedin Wielkiej Brytanii pojawiło się ogłoszenie, że poszukuje dyrektora ds. okrętów podwodnych, gdzie wśród wymagań pojawiło się posiadanie stopnia kontradmirała. Pojawiło się przy tym pytanie, czy kraj jest w stanie zapewnić sobie wykwalifikowane kadry do tej wymagającej służby, gdy jednocześnie wiele się mówi o rozbudowanie sił morskich, czy też jest to nowe podejście do zatrudniania w siłach zbrojnych.

Wykorzystanie mediów społecznościowych, aby zachęcić do służby wojskowej, w tym również w ramach ogłoszeń o pracę, jest normą w siłach zbrojnych wielu państw. Z racji na uzawodowienie armii ta staje się również pracodawcą, który musi zawalczyć o pracowników, zachęcając ich do służby. W ubiegłym roku pisaliśmy o problemie poszukiwania rekrutów do US Coast Guard i Marynarki Wojennej Irlandii, gdzie z powodu braku chętnych pojawiła się potrzeba wycofywania okrętów ze służby z racji na braki kadrowe. Dotyczy to więc nie tylko mniejszych państw, ale też większych i zdecydowanie bogatszych, posiadających duże siły zbrojne.

Jak wskazano w ogłoszeniu, które trzy tygodnie temu pojawił się na Linkedinie oraz stronie Royal Navy, dotyczy stanowiska określonego jako "dyrektor ds. okrętów podwodnych", gdzie do obowiązków będzie należało zarządzanie działaniami tychże, w tym również przeznaczonych do zadań w ramach nuklearnego środka odstraszającego, a więc jednostek zdolnych do wystrzeliwania pocisków balistycznych. Wśród wymaganego doświadczenia i kompetencji wskazuje się stopień przynajmniej kontradmirała (rear admiral) a także doświadczenie w postaci m.in. dowodzenia okrętem podwodnym, lub inne dające im właściwe kompetencje. Oferta pracy jest skierowana zarówno do wojskowych znajdujących się w służbie, jak i w rezerwie. Co istotne, umowa przewiduje wpierw zatrudnienie na dwa lata, a pensja roczna miałaby wynosić ok. 150 tys. funtów, a więc 12 500 miesięcznie, nie licząc dodatków wynikających z pełnienia obowiązków. Opis w mediach społecznościowych kończy się pytaniem "Znasz kogoś, kto jest gotowy do tego zadania?" sugerując, by osoby zapoznające się z ofertą mogły skierować ją do znajomych.

Zdaniem części komentatorów ma to dowodzić kryzysu rekrutacyjnego, z którym mierzą się siły zbrojne. W dodatku dotyczy to kluczowej i newralgicznej dla bezpieczeństwa kwestii odstraszania atomowego. O ile nie dziwią oferty w związku z poszczególnymi funkcjami na okręcie, tak tu pojawiają się wątpliwości, czy Royal Navy jest w stanie utrzymać swoje przygotowanie do działań w obliczu braku wyższej kadry o bardzo specjalistycznej wiedzy i umiejętnościach, skoro także chce zachęcić oficerów będących już nawet poza służbą. W dodatku podana pensja, choć z pewnością dla wielu osób (tym bardziej jeśli przeliczyć ją na złotówki) wygląda atrakcyjnie, choć w sektorze prywatnym, na stanowiskach biznesowych, czy też administracji rządowej, gdzie stopień odpowiedzialności jest niższy, zarabia się więcej. Nawet na stronie morskiego rodzaju sił zbrojnych Wielkiej Brytanii nie brakuje ofert, których widełki sięgają do 110 tys. funtów rocznie, a dotyczą zdecydowanie niższych stanowisk. Pojawiły się sugestie, że następnym razem pojawią się oferty pracy na dowódców poszczególnych okrętów, a nawet jednostek wojskowych. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że w armii także odbywają się konkursy i zgłoszenia na niektóre stanowiska, choć także zdarzają się sytuacje powoływania poszczególnych oficerów na nie w ramach zmian personalnych ogłaszanych przez resort obrony. Ci również mogą być sposobieni na objęcie konkretnych funkcji, w ramach swoistej ścieżki awansów (łac. cursus honorum), w ramach której oficer, w tym przypadku marynarki w wojennej, po otrzymaniu patentu oficerskiego obejmuje pierwsze stanowisko służbowe, by z czasem przejmować coraz wyższe i ważniejsze, wraz z idącymi za tym awansami na kolejne stopnie. Wydaje się więc, że na tego rodzaju stanowisko jak dyrektor ds. okrętów podwodnych powinna być nie rekrutacja, a raczej wskazanie kandydata, który przez lata służby zdobywał konkretne doświadczenie i potem był sposobiony do tego stanowiska.

Należy wciąż jednocześnie pod uwagę, że wewnętrzne rekrutacje w siłach zbrojnych to nic nowego. Widać to choćby w formacjach jednostek specjalnych, które organizują nabór i selekcje, do jakich zgłaszają się żołnierze będący w służbie, myślący o przekwalifikowaniu się. Nie powinna też dziwić sytuacja, gdzie oficer przechodzi z jednej formacji do drugiej w związku z ofertą objęcia konkretnego stanowiska, czy też nawet jego chęcią do zmiany sprawowanej funkcji i poszukiwania innych, wolnych stanowisk w armii, o ile istnieje taka możliwość. Bywa też, że zmiany dotyczą także przejścia z lub do innej służby mundurowej, choćby policji, straży pożarnej, straży granicznej bądź straży wybrzeża. Nagłe zwolnienie etatu może też wiązać się z poszukiwaniem potencjalnych i chętnych kandydatów. Stąd choć pierwotnie otwarcie rekrutacji na wysokie stanowisko w siłach zbrojnych może budzić kontrowersje, lecz przede wszystkim osób niemających na co dzień styczności z służbą wojskową, jak i tematyką militarną. Uzawodowienie armii sprzyja wprowadzeniu podejścia rodem z sektora prywatnego, co nie powinno dziwić. Wśród stanowisk w Royal Navy, na które są otwarte rekrutacje, obok inżynierów, specjalistów od konkretnego typu broni bądź systemów pokładowych i pielęgniarek można zobaczyć choćby ofertę na stanowisko kapelana sił zbrojnych. Choć tu temat dotyczy bardzo istotnego z punktu widzenia bezpieczeństwa stanowiska, publiczne ogłoszenie rekrutacji może nie powinno już jednak tak całkiem dziwić.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.