• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Pierwszy miesiąc kładki na Ołowiankę: jest dobrze, będzie jeszcze lepiej

jk/gdansk.pl/Kamila Grzenkowska

17.07.2017 08:47 Źródło: własne
Strona główna Porty Morskie, Terminale, Logistyka Morska, Transport Morski Pierwszy miesiąc kładki na Ołowiankę: jest dobrze, będzie jeszcze lepiej

Partnerzy portalu

Pierwszy miesiąc kładki na Ołowiankę: jest dobrze, będzie jeszcze lepiej - GospodarkaMorska.pl

Minął miesiąc od uroczystego otwarcia mostu, który połączył Stare Miasto z wyspą Ołowianka. Każdego dnia korzystają z niego tysiące pieszych, a urzędnicy miejscy przyglądają się i analizują jego funkcjonowanie. Wiadomo, że niektóre elementy, w tym harmonogram otwarć obiektu, wymagają poprawki. - Ten pierwszy miesiąc był okresem "docierania się" – ocenia prezes Żeglugi Gdańskiej, Jerzy Latała.

Kładkę otwarto w sobotni wieczór, 17 czerwca br. W historycznym przejściu przez nowy gdański most wzięło udział kilka tysięcy mieszkańców i turystów. Tego dnia padały same pozytywne opinie i komentarze na jego temat. Kolejne dni i tygodnie pokazały, że obiekt cieszy się ogromną popularnością wśród spacerowiczów. Z kolei krytycznie na jego funkcjonowanie patrzyli głównie lokalni armatorzy i prywatni "wodniacy".

Mieczysław Kotłowski, dyrektor Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, który zarządza także tym obiektem, przyznaje że nierozstrzygnięto jeszcze kwestii docelowego harmonogramu otwierania i zamykania kładki. Aktualnie jest ona otwierana o pełnych godzinach i to przez 30 minut. W tym czasie mogą przepływać wszelkie jednostki znajdujące się na Motławie. Przez kolejne pół godziny jest opuszczona i wówczas korzystają z niej piesi.

- Rzecz jest w tym, że nie jest wykorzystywany pełny czas podniesienia kładki przez jednostki pływające. Wydawałoby się, że wystarczy mniej niż pół godziny na ich przepłynięcie, dzięki czemu mogłaby ona w dłuższym przedziale czasowym służyć pieszym. Jest tu jednak pewien dylemat, nad którym musimy jeszcze popracować – przyznaje dyrektor Kotłowski. - W ciągu pierwszych 10, 15 minut od otwarcia przepływają wszystkie jednostki oczekujące przed kładką na jej podniesienie. Następnie następuje "cisza" przez około 10-12 minut, po czym, zgodnie z rozkładem, pojawia się statek turystyczny. Gdyby udało się to skorygować, byłoby to z większą korzyścią dla pieszych, którzy krócej czekaliby na otwarcie przejścia.

W tej sprawie odbyło się już spotkanie GZDiZ z armatorami. Część z nich zaproponowała wstępnie, by kładkę otwierać nie o pełnych godzinach, ale 10 minut później. Prezes Żeglugi Gdańskiej, Jerzy Latała, przyznaje, że takie rozwiązanie bardziej pasuje firmom armatorskim w dostosowaniu do ich rozkładów. Problem jednak w tym, że nie wszyscy "wodni" przedsiębiorcy są tego zdania.

- Kładka jest dla nas utrudnieniem, ale zdaję sobie sprawę, że my musimy ze sobą współżyć. Trzeba po prostu przyjaźnie się do siebie nastawić. My przecież musimy normalnie funkcjonować – zaznacza prezes Latała. - Ten pierwszy miesiąc to okres "docierania się". Z naszej strony, a więc trzech firm armatorskich, jest wniosek właśnie o to, by przesunąć godziny otwarcia obiektu.

Dyrektor Kotłowski przyznaje, że rozwiązać trzeba też kwestię imprez żeglarskich (i nie tylko) organizowanych na Motławie. Chodzi jednak nie tyle o samą organizację wydarzeń, co o odpowiednie, z wyprzedzeniem, informowanie pieszych i jednostek pływających [nie uczestniczących w specjalnych wydarzeniach – red.], by niepotrzebnie nie czekali i nie denerwowali się, jeżeli kładka będzie dla nich niedostępna przez dłuższy czas.

– My nie chcemy blokować imprez na wodzie, ale w takich sytuacjach trzeba będzie dostosować godziny i czas otwarcia kładki dla potrzeb regat czy innych uroczystości. Dlatego pracujemy nad kwestią informacyjną dla tego typu "odskoczni" od harmonogramu otwarć – zaznacza Mieczysław Kotłowski.

Pierwsze tygodnie przyniosły też pierwszą awarię, przez którą kładka była nieczynna przez kilka godzin. Dyrektor GZDiZ zapewnia jednak, że nie wydarzyło się wówczas nic groźnego.

– To tak zwana choroba wieku dziecięcego. Mamy do czynienia z urządzeniami prototypowymi wyprodukowanymi na potrzeby właśnie tej kładki. W czasie pracy praktycznie każdego nowego urządzenia, w początkowej fazie, zawsze może coś się stać. Bywa, że czasem coś zostało niedokręcone, pęknie uszczelka, itp. I tu był tego typu problem - wystarczyło wymienić uszczelkę w jednym z silników, z którego wyciekał olej. Tu nie było kwestii wadliwego rozwiązania – podkreśla dyrektor Kotłowski. - To okres rozruchu, i takie rzeczy mogą się zdarzyć. Problem byłby, gdy się to powtarzało, ale nic takiego nie ma obecnie miejsca.

Inwestycji wciąż przygląda się też Dyrekcja Rozbudowy Miasta Gdańska, która nadzorowała budowę kładki.

Dyrektor DRMG, Włodzimierz Bartosiewicz, zaznacza, że raz w tygodniu odbywa się tzw. serwisowanie, w trakcie którego przeprowadzane są przeglądy newralgicznych elementów hydrauliki i sterowania mostu. - Obserwujemy także ruch na torze wodnym i analizujemy obecnie ewentualną poprawę oznakowania tego toru – przyznaje dyrektor Bartosiewicz.

Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu rozpocznie się montaż drewnianych okładzin na kierownicach kładki. Wykonawca tworzy właśnie pierwsze elementy konstrukcyjne. To efekt krytyki części mieszkańców i mediów, które twierdziły, że kierownice [elementy wystające z wody, ustawione w poprzek kładki – red.] w obecnej formie będą szpecić historyczną część Gdańska.

- Z punktu widzenia inżynierskiego kładka na Ołowiankę to nowatorski, nietypowy projekt. To było trudne wyzwanie dla projektantów przygotowujących właśnie część inżynierską tego obiektu. Rozwiązania musiały bowiem bazować na wybranej wcześniej, w ramach konkursu, wizji architektonicznej. Sama konstrukcja nie była trudnym elementem, wykonawca doskonale sobie z tym poradził. Dużym wyzwaniem było serce kładki, czyli sterownia i elementy hydrauliki siłowej, a więc dwa duże siłowniki wykonane w Holandii. Ich sprawność to sukces – ocenia dyrektor Bartosiewicz.

Nowy gdański most ma 70,5 metra długości oraz od 6,76 do 10,56 metra szerokości. Łączy dwa brzegi Motławy - w okolicy ul. Grodzkiej, w rejonie dawnego zamku krzyżackiego i gmachu filharmonii. Dzięki niemu mieszkańcy i turyści szybciej i wygodniej mogą dostać się z Głównego i Starego Miasta na wyspę Ołowiankę, a także do obiektów gastronomiczno-usługowych funkcjonujących na terenie Szafarni, do Narodowego Muzeum Morskiego czy Muzeum II Wojny Światowej. Kładka budowana była przez rok – jej realizacja rozpoczęła się w czerwcu 2016 r. Kosztowała 7,65 mln złotych. Środki an jej budowę pochodziły z budżetu Gdańska oraz budżetu Województwa Pomorskiego.

bulk_cargo_port_szczecin

Partnerzy portalu

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna
port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.