• <

Ciemne chmury nad budową wielkich fregat dla Niemiec. Resort obrony przyznaje, jest opóźnienie

rk

04.08.2025 11:11 Źródło: z mediów
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Ciemne chmury nad budową wielkich fregat dla Niemiec. Resort obrony przyznaje, jest opóźnienie
Fot. Damen

Gdy w grudniu 2023 roku w stoczni Peene w niemieckim Wolgast odbyła się ceremonia cięcia blach pod budowę pierwszej z serii zaplanowanych, wielozadaniowych fregat dla niemieckich sił morskich, typu F126, wzbudziła zainteresowanie specjalistów i miłośników tematyki okrętowej. Nowe okręty dla Marynarki Wojennej Niemiec mają wyróżniać się znacznymi rozmiarami, jak na swoją klasyfikację, stanowiąc nowy etap rozwoju tak sił morskich państwa, jak i jego branży stoczniowej. Jednakże w ostatnim czasie pojawiło się coraz więcej niepokojących informacji na temat losów przedsięwzięcia i w końcu padło sakramentalne „,mamy opóźnienie”.

Historia prac nad tymi okrętami rozpoczęła się jeszcze w 2020 roku. Wtedy to Federalny Urząd ds. Wyposażenia, Technologii Informatycznych i Wsparcia Eksploatacyjnego Bundeswehry, ((Bundesamt für Ausrüstung, Informationstechnik und Nutzung der Bundeswehr) BAAINBw), przyznał kontrakt na budowę czterech fregat F126 firmie Damen Naval jako głównemu wykonawcy wraz z podwykonawcami Blohm+Voss i Thales. Było to wielkie wyróżnienie dla holenderskiej stoczni i jej partnerów, gdyż projekt był największym w historii niemieckiej marynarki wojennej i branży okrętowej po 1989 roku.

Nowa jakość Deutsche Marine


Fregaty zapowiedziano jako przyszły trzon floty. Mają zastąpić starsze i mniej perspektywiczne (m.in. przez słabsze uzbrojenie) jednostki typu F125. Kontrakt zakładał dostarczenie czterech okrętów po 2028 roku, acz miał już na starcie otwartą furtkę na opcję dla dwóch kolejnych jednostek. Cena początkowa miała wynosić 5,5 mld euro, acz potem miała wzrosnąć do 6,72 mld euro. Biorąc pod uwagę zwiększenie zamówienia, mowa teraz o blisko 10 mld euro.

Biorąc pod uwagę rosnące, bezprecedensowe w najnowszej historii Niemiec wydatki na obronność, tak też się stało rok później i obecnie plan zakłada łącznie sześć fregat. W czerwcu ub. r. położono stępkę pod pierwszą z nich i wtedy jeszcze mogło się wydawać, że wszystko idzie do przodu, na czym ma skorzystać branża okrętowa, szczególnie w Niemczech, jako że zaplanowano zaangażowanie bardzo wielu zakładów stoczniowych i firm działających w ramach łańcucha dostaw.

Stępka pod fregatę serii F126, fot. MW Niemiec


Początkowo istniały kontrowersje w związku z wskazanymi wykonawcami, stąd dopełniono formalności, aby znaczna część przedsięwzięcia została zrealizowana w Niemczech, chroniąc ponad 15 000 miejsc pracy w przemyśle stoczniowym i zapewniając mu ciągłość funkcjonowania. Stąd okręty są w całości budowane w Niemczech, w stoczniach w Wolgast, Kilonii i Hamburgu.  Wedle planów pierwsze elementy kadłuba, w tym sekcja rufowa powstaną w stoczni Peene w Wolgast, należącej do Grupy NVL. Zakład Naval Yards Kiel GmbH w Kilonii odpowiada za część dziobową i tam też poszczególne segmenty mają zostać połączone i odholowane drogą morską do Blohm+Voss w Hamburgu. W tym ostatnim zakładzie nastąpi doposażenie w systemy pokładowe, czujniki i efektory, a także końcowy montaż. Potem planowano kolejno wodowanie, próby morskie i oficjalne przekazanie okrętów zamawiającemu.

Rozmiar ponad schemat. Fregaty tylko z nazwy?


Fregaty F126 w zamierzeniu będą dużymi okrętami wielozadaniowymi, większymi nawet od wprowadzanych obecnie do służby jednostek typu F125 Baden-Württemberg. Mają wyróżniać się zdolnością do intensywnej eksploatacji, w tym długotrwałego przebywania poza portem, wykonując zadania na morzu.  Ich długość ma wynosić 166 metrów, a wyporność do 10 500 ton. To będzie je czynić największymi okrętami w swojej klasie, przebijając tu rozmiarami niszczyciele, takie jak amerykańskie typu Arleigh Burke czy włoskie typu Orizzonte. Z racji automatyzacji oraz wykorzystywania nowoczesnych technologii, fregaty będą jednocześnie obsadzone przez mniej liczne załogi, liczące 125-140 oficerów, podoficerów i marynarzy z miejscem na 70 dodatkowych.

Każdy okręt ma także załogę rezerwową o tej samej wielkości, aby utrzymać pełną operacyjność także w trakcie długookresowej służby poza portem, zapewniając stale zdolność okrętu do wykonywania zadań zgodnie z jego przeznaczeniem. Napęd pozwalający osiągnąć prędkość do 26 węzłów mają stanowić cztery agregaty prądotwórcze i dwa elektryczne silniki napędowe. Wyposażenie będą tworzyć m.in. system zarządzania walką CMS Thales Tacticos, wielofunkcyjny system radiolokacyjny Thales APAR Block 2, radar Hensoldt TRS-4D i anteny klasy AESA.

Wizualizacja fregaty typu F126, fot. Damen


Na uzbrojenie ma składać się działo morskie Otobreda 127/64 z amunicją kierowaną Vulcano, osiem wyrzutni przeciwokrętowych Kongsberg NSM Block 1a, 16 wyrzutni Mk41 VLS dla 64 pocisków obrony powietrznej średniego zasięgu ESSM Block 2B, dwie wyrzutnie RIM-116 RAM CIWS, armaty automatyczne Rheinmetall MLG  27 mm oraz ciężkie karabiny maszynowe Leonardo 12,7 mm. W wyposażeniu każdego okrętu znajdą się również śmigłowiec NH90 Sea Tiger i bezzałogowy statek powietrzny Saab Skeldar UAV.

Problemy branży stoczniowej problemami władz


Jak się okazuje jednak, nie wszystko przebiega, tak, jak powinno, a winne temu są choćby po stronie głównego wykonawcy, czyli koncernu Damen. Okazuje się, że holenderska firma, będąca też jednym z czołowych dostawców jednostek dla branży offshore, boryka się z trudnościami finansowymi, które dodatkowo napędziły zarzuty o korupcję. W ostatnim czasie władze Holandii ogłosiły, że stocznia Damen Naval otrzyma 270 mln euro wsparcia publicznego. Obok tego trwa śledztwo wobec innej części firmy Damen Shipyards, oskarżanej o wspomnianą korupcję, jak i łamanie sankcji wobec Rosji. Przez to nie można było wykluczyć, że władze zdecydują się na tak radykalną decyzję, jak wykluczenie głównego wykonawcy z przedsięwzięcia, co tylko pogłębi trudności organizacyjne z powodu ciągłości prac projektowych, zamówień oraz przenoszenia kompetencji. Szczególnie, że z myślą o tej inwestycji Damen zainwestował w obiekty w Niemczech i Holandii z myślą o szkoleniu załóg oraz stoczniowców. Do tego dochodzi problem po stronie niemieckich podwykonawców, z racji na wzrost kosztów pracy i opóźnienia w dostawach sprzętu. To oznacza, że choć trwają już prace nad kadłubem, to dostarczenie pierwszego okrętu w 2028 roku stoi pod dużym znakiem zapytania.

Oliwy do ognia dolała odpowiedź szefa niemieckiego resortu obrony, Borisa Pistoriusa, który na zapytanie polityków CDU przyznał, że wcielenie do służby pierwszej z jednostek to… 2032 rok. To oznacza, że budowa okrętu potrwa 9 lat i nawet biorąc pod uwagę, że to prototyp, zdaniem komentatorów i polityków jest to stanowczo zbyt długi czas, biorąc pod uwagę potrzeby obronne państwa. Jednakże to nie koniec złych wieści, gdyż jeszcze trwa analiza sytuacyjna, biorąc pod uwagę plan wykonawcy i stan realizacji przedsięwzięcia. Stąd ostatecznej oceny terminów dostaw nie ma, co oznacza, że 2032 rok to przypuszczenie, a nie pewna data, więc z jednej strony zostaje nadzieja na przyspieszenie prac, ale i może się okazać, że okręt trafi do służby jeszcze później, biorąc też pod uwagę próby zdawczo-odbiorcze.

Łącznie sześć okrętów miało do 2035 roku stanowić nową jakość sił morskich Niemiec, ale teraz powstaje obawa, że podzielą los serii F125, która także natykała na szereg problemów. Oprócz tego wielu komentujących ten projekt w Sieci jest zdania, że przy tak dużych rozmiarach jest powtarzany kolejny błąd jak w przypadku poprzedników, tj. za słabe uzbrojenie, np. wspomnianych 16 wyrzutni VLS.

Zapowiedź kolejnych trudności?


Niemieckie władze informowały media, że trwają rozmowy z wykonawcą oraz innymi podmiotami celem znalezienia sposobu na wyjście z tej sytuacji. Opóźnienia i wzrost kosztów, mimo i tak zapowiadanych, wielomiliardowych inwestycji w siły zbrojne, są powodem do zmartwień w Bundestagu, przez co nawet pojawiały się sugestie, czy program nie okaże się katastrofą, w której zostaną utopione pieniądze, jakie mogłyby iść na może nieco mniejsze, ale wciąż nowoczesne i tak potrzebne okręty, biorąc pod uwagę projekty oferowane przez rodzime podmioty. Na domiar tego jeszcze w 2024 roku ruszyły prace związane z wdrożeniem projektu fregat serii F127, które tak jak F126 mają wyróżniać się wypornością sięgającą blisko 10 000 ton, przy czym powstają z myślą o stricte zwalczaniu celów powietrznych (AAW, Anti-Aicraft Warfare). W dodatku mają stanowić towar eksportowy głównego wykonawcy, TKMS, który obecnie oferuje je Norwegii, której władze poszukują następców obecnie wykorzystywanych fregat typu Fridtjof Nansen. Można się zastanowić, czy problemy przy jednym przedsięwzięciu nie zadziałają jak kula śniegowa, uderzając także w inne.

Wizualizacvja fregaty typu F127, fot. TKMS


Obok problemów Damen głośno mówi się o trudnościach niemieckiej branży stoczniowej, czego przykładem była głośna historia ratowania przez władze stoczni Meyer Werft, gdzie rząd federalny i kraj związkowy Dolna Saksonia wspólnie nabyły około 80% udziałów i zainwestowały 400 milionów euro, ratując zakład od bankructwa i wraz z nim ponad 10 000 miejsc pracy w branży stoczniowej. Mówiło się też o problemach koncernu thyssenkrupp, co mogło tłumaczyć decyzję o wyodrębnieniu z niego jego stoczni w Kilonii, thyssenkrupp Marine Systems. Obecnie trwa proces tworzenia z niego niezależnego podmiotu (choć macierzysta firma ma utrzymać połowę udziałów), by zwiększyć jego możliwości rynkowe i niezależność. Tak powstały TKMS jeszcze w ubiegłym roku zakupił zakład w Wismarze, aby zwiększyć swoje moce przerobowe, głównie wynikające z zaangażowania w szereg zamówień na okręty podwodne dla odbiorców z Niemiec, Norwegii , Singapuru oraz Izraela. Dodatkowo ma zająć się serwisem obecnie użytkowanych jednostek tej klasy przez niemieckie siły morskie. Biorąc pod uwagę to zaangażowanie, jak i główny udział w projekcie F127, pojawia się pytanie, czy w razie wycofania Damen mógłby przyjąć ciężar także dostarczenia serii F126. Innym, ewentualnym podmiotem jest koncern NVL, odpowiedzialny obecnie za dostarczenie korwet serii K130 (typ Braunschweig), również posiadający kilka zakładów stoczniowych, a będący obecnie podwykonawcą przy wspomnianych fregatach.

Mimo ciągłości zamówień w branży jest jednak obawa, czy niemieckie stocznie nie złapią zadyszki. Aktualne problemy przy budowie fregat mogą okazać się zapowiedzią kolejnych, nawet większych, chyba że władze szybko temu przeciwdziałają.

Dziękujemy za wysłane grafiki.