Po ciężkim ostatnim roku niski popyt znów będzie plagą na rynku tankowców, co w połączeniu zbyt dużą liczbą statków walczącą o coraz mniej towaru doprowadzi do mocnego kryzysu – stwierdzili eksperci z BIMCO.

Zmiany rzeczywistości związane z pandemią w końcu zaczynają docierać na rynek tankowców. Rekordowy drugi kwartał 2020 roku to już odległa przeszłość i armatorzy muszą się mierzyć z wolnym ożywieniem i mniejszą konsumpcją w wielu krajach.

Być może najbardziej godnym uwagi przykładem tego jest wzorzec handlu między Zatoką Wschodnią a Chinami, w którym zarobki spadły z 250 354 dolarów dziennie w połowie marca 2020 r. do straty -1 056 dolarów dziennie 15 lutego. Przychody z rejsów są tak niskie, że nie pokrywają już kosztów podróży, nie mówiąc już o kosztach operacyjnych i finansowych. Nieco lepsze są średnie zarobki dla całego rynku.

Całkowity import produktów naftowych drogą morską do UE na koniec 2020 roku spadł o 19,6%, a najgorszy był olej opałowy, który spadł o 53,8%. Z drugiej strony import benzyny - stanowiący 10,9% importu produktów naftowych drogą morską do UE - wzrósł o 5,1% do 17,4 mln ton. Przy prawie połowie całkowitego importu, import oleju napędowego spadł do 77,7 mln ton (-11,4%).

Oczekiwany przez BIMCO wzrost floty tankowców na 2,5% odpowiada wzrostowi rynku o 2,4% w 2020 roku. Oczekuje się, że wzrost floty tankowców ropy naftowej spadnie z 3,3% w 2020 roku do 1,5% w 2021 roku.

Rozszerzony sojusz OPEC (OPEC +), na którego czele stoją Arabia Saudyjska i Rosja, przeszedł przez swoje wzloty i upadki w 2020 roku, a słabości ukazane przez wojnę cenową nie wydają się łatwe do przezwyciężenia. Na początku stycznia ugrupowanie ogłosiło, że podczas gdy Rosja będzie zwiększać produkcję w lutym i marcu, Arabia Saudyjska dobrowolnie ograniczy produkcję o 1 mln baryłek dziennie. Różne podejścia odzwierciedlają zainteresowania krajów, przy czym Rosja jest chętna do ograniczenia wzrostu udziału w rynku USA, a Arabia Saudyjska martwi się, że produkcja przewyższy popyt.