Niniejszym artykułem rozpoczynamy kolejny cykl naszych specjalistycznych tekstów dotyczących żeglugi. Tym razem będziemy zajmowali się największymi katastrofami i wypadkami morskimi, które miały miejsce w przeszłości jak również obecnie.
Niebawem 6. rocznica
Już niedługo będzie miała miejsce kolejna rocznica zatonięcia kontenerowca „El-Faro”, do której doszło 1 października 2015 roku. Była to największa katastrofa w żegludze amerykańskiej od co najmniej 30 lat. Wśród marynarzy, którzy byli na pokładzie tego statku znalazło się też 5 Polaków.
„El Faro” – stara jednostka = większe ryzyko
Jednostka „El Faro” wybudowana została w 1975 roku jako jednostka con-ro, a więc statek przeznaczony zarówno do przewozu kontenerów jak i ładunków tocznych. Jednostka została wybudowana w stoczni Sun Shipbuilding & Drydock Co. „El Faro” kursował z ładunkami pomiędzy portem Jacksonville na Florydzie i San Juan, Puerto Rico. Podczas swojego ostatniego rejsu na tej trasie statek nosił banderę amerykańską a właścicielem był armator TOTE Maritime. W tym samym czasie operatorem była firma Sea Star Line.
Ta leciwa jednostka (w momencie katastrofy miała już 40 lat) nawet jeśli utrzymywana była przez służby techniczne armatora w należytym stanie nie mogła, nie natrafiać w swojej eksploatacji na trudności techniczne, zmęczenie materiałów i różnorodne awarie, wynikające z zaawansowanego wieku.
W przypadku żeglugi takim statkiem w trudnych warunkach morskich istnieje znacznie większe ryzyko uszkodzeń i zatonięcia niż dla jednostek nowszych. Do jego zmaterializowania doszło niestety w przypadku „El Faro”.
Ostatnia podróż
Statek w dniu 29 września 2015 roku po raz kolejny wyruszył w podróż z portu Jacksonville. Wśród 33 osobowej załogi znajdowało się: 28 obywateli amerykańskich i pięciu Polaków.
Pomimo zagrożenia poważnym huraganem o nazwie „Jaoquin” kapitan statku jeszcze w momencie opuszczania portu w dniu 29 września wierzył, iż jego statek ominie kierunek posuwania się wtedy jeszcze nie tak groźnego cyklonu. Niestety 30 września huragan nabrał na sile, stając się zjawiskiem określonym w skali trzeciego stopnia. Na dodatek cyklon zmienił nieco kierunek. Dowództwo statku przeliczyło się w swoich kalkulacjach i statek nieszczęśliwie wpłynął w sam środek bardzo niebezpiecznego huraganu.
Już 1 października było wiadomo, że zarówno armator jak i kapitan statku popełnili duże błędy w planowaniu jak się później okazało ostatniej podróży morskiej „El Faro”.
Około 5 nad ranem czasu lokalnego, kapitan wykonał telefon do armatora, informując, iż jednostka nabiera wody. Statek wraz z załogą próbował przeciwstawiać się olbrzymiemu naporowi wiatru, który według niektórych z doniesień wynosił około 150 km/h.
Według informacji od kapitana statku, jednostka nabrała wody do trzeciej ładowni. Nastąpiła również awaria, skazująca statek na zagładę - stracono napęd główny. Stało się to o 6:13 rano. W sytuacji tak poważnych sił przyrody działających na jednostkę nie było w tej sytuacji żadnych większych szans na uratowanie statku, jednakże kapitan starał się jeszcze ratować jednostkę i informował o tym, iż załoga w tamtym czasie jest bezpieczna i na razie nie opuści statku. Mechanicy pracowali nad naprawą zepsutego napędu, starano się kontrolować też zalanie ładowni.
Sytuacja była już jednak w zasadzie nie do odwrócenia. Po godzinie 7 rano załoga przygotowywała się już do opuszczenia statku.
Ewakuacja, utrata statku oraz akcja poszukiwawczo - ratownicza
W końcu ze względu na znaczne zagrożenie, w jakim znalazło się „El Faro” zdecydowano o opuszczeniu jednostki. Według danych z czarnej skrzynki wydobytej z dna statku 10 minut przed zakończeniem jej działania kapitan polecił załodze niezwłocznie opuścić jednostkę w trybie awaryjnym. Nadano sygnał wołania o pomoc.
Przy tak niebezpiecznych warunkach, na które na swojej drodze napotkał statek a także zapewne w wyniku znacznych przechyłów, przegłębienia oraz dużych kołysań ewakuacja załogi była znacznie utrudniona. Akcja poszukiwawcza i ratunkowa rozpoczęła się jeszcze w trakcie trwania huraganu. W dniu 1 października do odszukania jednostki użyto specjalistycznych przeznaczonych do użycia w trudnych warunkach pogodowych samolotów WC-130J Super Hercules. Niestety nie odnaleziono miejsca zatonięcia jednostki.
Począwszy od 2 października w miarę poprawiania się pogody do akcji angażowano coraz większe siły i środki do celów poszukiwawczo – ratowniczych, ale nikogo żywego już nie odnaleziono. Akcję ratunkową zakończono 7 października po przeszukaniu znacznego obszaru akwenu morskiego (ok. 630 tys. km2). Tego samego dnia na wniosek NTSB – National Transportation Safety Board rozpoczęto starania o odnalezienie wraku.
Poszukiwania i lokalizacja wraku
Wrak „El Faro” odnaleziono na dnie oceanu już miesiąc po katastrofie. Wrak statku, który został namierzony przez jednostkę USNS „Apache” znajduje się obecnie na głębokości około 4,500 metrów. Kadłub jednostki rozpadł się na dwie zasadnicze części.
Dochodzenie i przyczyny
Dochodzenie przyczyn oraz przebiegu katastrofy zaangażowało wiele specjalistycznych organizacji i instytucji, i było jednym z największych tego typu przedsięwzięć we współczesnej historii USA. Jednym z najważniejszych ciał, badających przyczyny wypadku oprócz Straży Przybrzeżnej USA (US Coast Guard) było wspomniane już NTSB.
Jedną z najbardziej istotnych konkluzji, płynących z intensywnego i zakrojonego na szeroką skalę śledztwa było to, że jak się okazało załoga statku „El Faro” przekazywała swoje obawy, co do możliwości niebezpiecznego starcia z huraganem kapitanowi.
Do głównych przyczyn katastrofy zaliczono:
- ignorancję kapitana, co do posiadanych i prognozowanych danych i błędne decyzje, dotyczące prowadzenia nawigacji statku,
- szalupy ratunkowe „El Faro” nie były na tyle nowoczesnym i odpowiednim sprzętem, aby uratować rozbitków,
- armator TOTE Maritime nie utrzymywał kondycji technicznej starzejącego się statku na właściwym poziomie, co przyczyniło się do braku możliwości prowadzenia właściwego sztormowania statkiem w trakcie trudnych warunków żeglugi.
Podsumowując, raport NTSB wytknął kapitanowi i armatorowi liczne błędy w planowaniu i zarządzaniu zarówno jednostką jak i przeprowadzoną podróżą morską.
Niestety konsekwencje były tragiczne w skutkach i oprócz utraty statku, towaru, zginęli też przede wszystkim ludzie. Armator TOTE Maritime, aby ograniczyć swoją odpowiedzialność powołał się na „Limitation of Liability Act 1850”, co z kolei bardzo oburzyło opinię publiczną.
Radosław Marciniak
Dane techniczno-eksploatacyjne m/v „El Faro”
Do Portu Wojennego Świnoujście wszedł szwedzki okręt HSwMS Belos
[WIDEO] Nurkowie US Navy pokazują, jak zabezpieczają wojskowego Boeinga na dnie morza
Isaac Peral wchodzi do służby w hiszpańskiej flocie. Taki okręt podwodny Navantia proponuje Polsce w ramach programu "Orka"
Amerykański samolot spadł do Oceanu Spokojnego. Jedna osoba nie żyje [AKTUALIZACJA]
20 okrętów do ochrony infrastruktury krytycznej na Bałtyku. Jest to jasny sygnał dla Rosji
Wypadek masowca w pobliżu ujścia rzeki Detroit. Statek osiadł na mieliźnie