Od przyszłego roku większość kontenerowców nie będzie mogła zawijać do Hong Kongu. To efekt uchwalonego w tym roku prawa o konkurencji, które wejdzie w życie od przyszłego roku.

- Nowe prawo jest napisane w ten sposób, że praktycznie uniemożliwia zawijanie do portu armatorom, którzy współpracują na zasadzie dzielenia się jednostkami na danej trasie (VSA). Oznacza to, do Hong Kongu nie wpłyną żadne kontenerowce będące częścią aliansu – mówi Tim Smith, dyrektor zarządzający Maersk Line, największego armatora kontenerowców na świecie, który jest częścią sojusz 2M razem z szwajcarskim MSC. - Warto przy tym dodać, że 95 proc. całych przeładunków w Hong Kongu jest prowadzone przez kontenerowce należące do jednego z sojuszów. Tworzy to duży problem – dodaje.

Władze Hong Kongu zbliżają się do ustalenia daty wprowadzenia nowej ustawy. Nieoficjalnie jednak mówi się, że przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2016 roku. Jeżeli armatorzy się do nich nie dostosują, czekają ich dotkliwe grzywny. - Koncerny takie jak Maersk Line mogą liczyć się z karami rzędu 10 proc. całego obrotu w porcie. W naszym przypadku ta kwota sięgnie 2,7 miliarda dolarów. To jest rzeczywistość, z którą musimy się zmierzyć, bo pewnym jest, że będziemy łamali nowe przepisy – twierdzi Tim Smith. - Oczywiście nie zamierzamy się poddać. Cały czas próbujemy przekonać rząd z Hong Kongu, by uczynił pewne wyjątki od tego prawa lub dał nam czas na dostosowanie się do nowych regulacji. Nie czynimy tego bez podstaw, w wielu krajach – Chinach, USA i w Europie, wprowadza się wyjątki w tej sprawie – dodaje.

Hong Kong przeszedł w ostatnich latach dużą ewolucję: z portu obsługującego chiński eksport do jednego z największym centrów przeładunkowych. Tim Smith ostrzega, że wprowadzenie nowego prawa może zakończyć się utratą tego statusu.

- Znajdujemy się w bardzo niepewnej sytuacji, a firmy nam podobnie bardzo tego nie lubią. Póki co staramy się jeszcze przekonać rząd do zmiany regulacji, bo nie chcemy działać na ich szkodzę, przenosząc nasze jednostki gdzie indziej. Ale możemy być do tego niestety zmuszeni – mówi.