Od kwietnia, po dłuższej przerwie niemal codziennie mają miejsce ataki jemeńskich bojowników na żeglugę. W wyniku tego kilka statków zostało uszkodzonych, jednakże obyło się bez ofiar. Zdecydowana większość wystrzeliwanych rakiet i dronów jest neutralizowana przez międzynarodowe siły morskie.
Około godziny 1:30 (czasu sanajskiego), 31 maja wspierani przez Iran Huti wystrzelili z kontrolowanego przez siebie terytorium zachodniego Jemenu bezzałogowy pojazd latający, który rozbił się na Morzu Czerwonym. Tego samego dnia, między 2:53 a 10:59, siły zbrojne USA zniszczyły latającego drona nad Zatoką Adeńską i trzy kolejne nad Morzem Czarnym. Wieczorem, o 21:31, Huti wystrzelili dwa przeciwokrętowe pociski balistyczne (ASBM), lecz te spadły do morza, nie powodując szkód w żegludze.
Następnego dnia między 9:00 a 19:30 (czasu sanajskiego) siły USA zniszczyły kolejny dron Huti, tym razem w południowej części Morza Czerwonego. Amerykanie zaobserwowali także katastrofę dwóch innych dronów na tym samym akwenie, które spadły do morza. na Morzu Czerwonym. Ponadto między 19:00 a 23:30 Dowództwo Sił USA (US CENTCOM) doniosło, że doszło do próby ataku na niszczyciel typu Arleigh Burke, USS Gravely (DDG-107), który od wielu miesięcy działa w tym rejonie i zestrzelił dziesiątki pocisków i rakiet przeciwnika. W jego kierunku bojownicy wystrzelili dwie przeciwokrętowe rakiety balistyczne (ASBM), które zostały zestrzelone, bez strat czy uszkodzeń po stronie okrętu US Navy.
2 czerwca był niewiele bardziej spokojny. Amerykanie zniszczyli kolejny dron wystrzelony z zachodniego terytorium Jemenu. W tym przypadku, jak i wszystkich poprzednich, nie odnotowano jakichkolwiek strat w żegludze. Żaden okręt czy statek nie został trafiony przez bojowników. Ustalono, że wszystkie rakiety i pojazdy bezzałogowe stanowią jednak zagrożenie, więc natychmiastowo, za każdym razem mają być podejmowane działania celem utrzymania wolności żeglugi.
Kolejne dni pokazały, że choć ataki Huti stanowią zagrożenie dla
transportu morskiego prowadzącego przez Kanał Sueski, to w zdecydowanej
mierze pozostają one nieskuteczne. Na setki przeprowadzonych ataków od
listopada ub. r. sukcesem zakończyło się jedno uprowadzenie statku,
rorowca Galaxy Leader, a także zniszczenie dwóch masowców, Rubymar i
True Confidence. Kolejnych 20 statków zostało uszkodzonych, niemniej
były w stanie kontynuować żeglugę. Co istotne, wiele wystrzelonych przez
bojowników systemów uzbrojenia nawet nie było zestrzeliwanych przez
siły międzynarodowe, gdyż spadały do morza nie sięgając jakiegokolwiek
celu. Istnieje przy tym podejrzenie, że wystrzeliwane w ten sposób
rakiety i drony są bardziej "straszakami", niemniej należy brać pod
uwagę, że Huti są silnie zależni od dostaw broni od sojuszników, przede
wszystkim Iranu. Zaburzenie dostaw elementów broni oraz potrzeba jej
przygotowania oznacza, że trudno spodziewać się po nich marnotrawstwa,
niemniej z drugiej strony wielokrotnie zwracano uwagę na niekonsekwencję
działań szyickich bojowników.
Mimo braku spektakularnych sukcesów rzecznik Huti wielokrotnie przekazywał, cytowane potem przez media szumne deklaracje o atakach na cele na Morzu Śródziemnym oraz Oceanie Indyjskim. W ubiegłym tygodniu podał, ze bojownicy przeprowadzili łącznie sześć ataków, których celem były, m.in. amerykański lotniskowiec, niszczyciel oraz trzy inne jednostki pływające na Morzu Czerwonym i Oceanie Indyjskim. Jak jednak wskazały władze USA oraz US CENTCOM, żadne drony czy pociski nie zbliżyły się do największego w rejonie amerykańskiego okrętu, a poza atakiem na USS Gravely nie ma potwierdzenia, by cokolwiek groźnego znalazło się w pobliżu międzynarodowych sił morskich bądź statku. Można założyć, że wystrzelone systemy uzbrojenia, które spadły do morza, mogły być bronią skierowaną w podane cele, lecz najwidoczniej zawiodło ich naprowadzanie. Wielu komentatorów z reguły nie dowierza deklaracjom Huti, gdyż za nimi nie idą realne dowody, nie licząc wspomnianych wcześniej przypuszczeń.
Choć działania Huti wielokrotnie pokazały ich nieskuteczność, w ich wyniku doszło do największego od dekad kryzysu żeglugi, w efekcie którego międzynarodowy ruch morski w znacznej mierze odpuścił ruch przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Zamiast trasy prowadzącej przez Kanał Sueski statki wybierają alternatywną, dłuższą, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. To doprowadziło do wzrostu cen towarów sprowadzanych drogą morską jak i wydłużenia transportów. W efekcie zostały zaburzone liczne łańcuchy dostaw. Aby skutecznie chronić statki w zagrożonym rejonie Unia Europejska rozpoczęła w lutym br. operację EUNAVFOR Aspides, natomiast USA w grudniu ub. r. zainaugurowały misję "Prosperity Guardian". Jak dotąd żaden okręt w nich uczestniczący nie został uszkodzony. Międzynarodowe siły morskie, obok neutralizacji wrogich pocisków i dronów, skupiają się na egzekwowaniu bezpieczeństwa żeglugi, zgrywaniu swojego stanu oraz eskorty statków na wyznaczonych trasach.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
4
Dwa niszczyciele min na Mierzei Wiślanej. Kanał dostępny dla okrętów
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach