Artykuł aktualizowany. Aby wczytać nowe wiadomości odśwież stronę. Nowe wiadomości pojawiają się na górze.
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, przy wsparciu Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, zaatakowały cele jemeńskiej bojówki Huti w odpowiedzi na trwające od kilku tygodni ataki na statki cywilne na Morzu Czerwonym, które zachwiały światowymi łańcuchami dostaw. Do ataku doszło dziś w nocy. Najnowsze komentarze i doniesienia o ataku i jego skutkach publikujemy poniżej.
Podstawowe wiadomości na temat ataku sił USA i Wielkiej Brytanii na Huti: Odwet za ataki na statki. USA i Wielka Brytania rozpoczęły atak na Huti
[AKTUALIZACJA 22:11]
Uderzenie na obiekty jemeńskich rebeliantów Huti było sukcesem, m.in. dlatego że nie pociągnęły za sobą ofiar cywilnych - oświadczył w piątek prezydent USA Joe Biden. Ocenił też, że mimo wsparcia Huti Iran nie chce wojny z USA; odpowiedział twierdząco, zapytany, czy jemeńska bojówka jest organizacją terrorystyczną.
Biden odpowiedział w ten sposób na pytania dziennikarzy podczas wizyty w Allentown w Pensylwanii. Pytany, czy ma przesłanie dla Iranu, stwierdził, że "już je dostarczył". Zaznaczył jednak, że USA nie prowadzą wojny pośredniej z Iranem poprzez uderzenie we wspieranych przez Teheran jemeńskich rebeliantów.
"Iran nie chce wojny z nami" - oznajmił. Wcześniej rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby stwierdził, że celem USA nie była eskalacja sytuacji.
"Nie jesteśmy zainteresowani jakąkolwiek wojną. Wszystko, co robił dotąd prezydent, to próby uniknięcia eskalacji konfliktu" - powiedział.
Biden zaznaczył, że nocny ostrzał obiektów militarnych w Jemenie był sukcesem, m.in. dlatego, że prawdopodobnie nie spowodował on żadnych ofiar cywilnych.
Prezydent USA zapowiedział przy tym, że jeśli Huti będą "kontynuować swoje skandaliczne zachowanie", USA wraz z sojusznikami odpowiedzą na nie.
Twierdząco odpowiedział też na pytanie, czy Huti są terrorystami. Jedną z pierwszych decyzji jego administracji w 2021 r. było usunięcie grupy z listy organizacji terrorystycznych, czego dokonała administracja Donalda Trumpa w ostatnich dniach prezydentury. Powodem ówczesnej decyzji Bidena była chęć uniknięcia klęski głodowej w Jemenie, bo uznanie Hutich za terrorystów ograniczyłoby możliwości pomocy humanitarnej na kontrolowanych przez nich terenach.
Jak powiedział w piątek dyrektor ds. operacji Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, gen. Douglas Sims, już w piątek w odpowiedzi na amerykańsko-brytyjskie bombardowanie Huti wystrzelili balistyczny pocisk przeciwokrętowy, lecz spadł on do Morza Czerwonego nie powodując żadnych szkód.
Generał stwierdził też, że siły USA i Wielkiej Brytanii użyły do ataku ponad 150 pocisków, w tym rakiet Tomahawk, na 30 lokalizacji w Jemenie. Celami były obiekty wojskowe, w tym radary, składy rakiet i dronów, czy zakłady produkcyjne.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ mal/
[AKTUALIZACJA 18:08]
Szef brytyjskiej dyplomacji David Cameron zasugerował w piątek możliwość ponownego uderzenia na pozycje rebeliantów Huti w Jemenie, jeśli nie wyciągną oni wniosków z tego przeprowadzonego minionej nocy. Podkreślił, że Wielka Brytania musi robić to, co konieczne, by chronić swoje statki.
W nocy z czwartku na piątek wojska amerykańskie i brytyjskie, przy niebojowym wsparciu ze strony Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, przeprowadziły naloty na szereg obiektów wojskowych wykorzystywanych przez wspieranych przez Iran rebeliantów Huti w Jemenie. Rząd brytyjski określił te naloty jako akt "samoobrony", podkreślając, że przeprowadzane przez Huti ataki na statki handlowe na Morzu Czerwonym są "niedopuszczalne".
Cameron, zapytany w rozmowie z amerykańską stacją NBC, czy istnieje ryzyko, że Wielka Brytania może zostać zmuszona do przeprowadzenia kolejnych ataków, odparł: "Zrobimy to, co konieczne, aby chronić nasze statki, aby chronić swobodę żeglugi na ważnych szlakach morskich".
Po czym dodał: "Ale musimy powiedzieć jasno, że to, co robiliśmy - ostrzeganie - nie działało. Liczba ataków rosła, ich dotkliwość rosła. Ta eskalacja została spowodowana przez Huti. Ta akcja jest odpowiedzią na to, ma wysłać bardzo jasny komunikat, że jeśli działasz w ten sposób, to będą nie tylko ostrzeżenia, ale i konsekwencje".
Wcześniej w piątek rzecznik premiera Rishiego Sunaka powiedział, że obecnie "nie ma planów" dalszych uderzeń na pozycje Huti w celu przywrócenia bezpieczeństwa szlaków żeglugowych, ale Wielka Brytania "monitoruje swoje bezpieczeństwo".
Natomiast Sunak podczas wizyty w Kijowie powiedział, że celem operacji było wysłanie Huti silnego sygnału, że tego typu ataki, jak przeprowadzali w ostatnim czasie, nie będą tolerowane.
"W ciągu ostatniego miesiąca zaobserwowaliśmy znaczny wzrost liczby ataków Huti na żeglugę handlową na Morzu Czerwonym. Naraża to życie niewinnych ludzi, zakłóca globalną gospodarkę, a także destabilizuje region. W tym czasie byliśmy również świadkami największego ataku na okręt brytyjskiej marynarki wojennej, jaki widzieliśmy od dziesięcioleci. Teraz jest jasne, że tego typu postępowanie nie może być kontynuowane" - oświadczył szef brytyjskiego rządu.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński
(PAP)
bjn/ mms/
[AKTUALIZACJA 13:35]
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oskarżył w piątek USA i Wielką Brytanię, które ostrzelały w nocy pozycje jemeńskich Huti, że chcą "obrócić Morze Czerwone w morze krwi". Przeciwko wymierzonej w jemeńskich rebeliantów akcji, podczas której - jak podał rzecznik ugrupowania - zginęło pięć osób, opowiedziało się w piątek kilka państw regionu.
Huti twierdzą, że atakują statki mające związki z Izraelem w geście solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy, gdzie trwa wojna między Izraelem a terrorystyczną organizacją Hamas. Jednak wiele z dotkniętych atakami jednostek nie miało powiązań z tym krajem.
Prezydent Turcji, który spotkał się z dziennikarzami po piątkowych modłach w meczecie, oświadczył, że uderzenie lotnicze w stanowiska rebelianckiego ruchu Huti, który od blisko dwóch miesięcy atakuje statki handlowe na Morzu Czerwonym, jest "nieproporcjonalne" - podała agencja Reutersa.
Jordański minister spraw zagranicznych, Ajman Safadi, winą obciążył Izrael. Stwierdził, że społeczności międzynarodowej nie udało się zatrzymać "agresji" Izraela wobec Palestyńczyków. Rząd Jordanii "z zatroskaniem" obserwuje sytuację na Morzu Czerwonym - przekazała krajowa agencja informacyjna Petra.
Wspierający i finansujący ruch Huti Iran, który zdaniem świata zachodniego umożliwił Hutim namierzanie statków, które były następnie atakowane, oświadczył, że nalot był "oczywistym pogwałceniem suwerenności i integralności terytorialnej", a także "naruszeniem prawa międzynarodowego". Nalot - powiedział rzecznik MSZ Nasser Kannani "przyczyni się do destabilizacji regionu". Natomiast Hezbollah, działająca w Libanie, stworzona przez Iran organizacja terrorystyczna, oświadczyła, że "agresja Ameryki potwierdza, iż USA są w pełni współodpowiedzialne za zbrodnie popełnione przez syjonistycznego wroga".
Arabia Saudyjska, która w 2015 interweniowała w sąsiednim Jemenie, usiłując wesprzeć jemeński rząd, wezwała do "unikania eskalacji" i oświadczyła, że z wielką troską przygląda się sytuacji w regionie. "Królestwo podkreśla znaczenie utrzymania bezpieczeństwa i stabilności regionu Morza Czerwonego, gdyż swoboda żeglugi w nim jest żądaniem międzynarodowym” - głosi oficjalne oświadczenie.
W piątek niemiecka firma logistyczna Hapag-Lloyd przekazała, że trwające od listopada ubiegłego roku zagrożenie atakami Huti zwiększa miesięczne koszty działania przewoźnika o "dziesiątki milionów euro". Wiele firm przekierowuje kontenerowce, tak by omijały niebezpieczne obszary. Dostawy towarów do USA - podała agencja Reutera - przedłużyły się z tego powodu o tydzień, a do Europy - o dwa tygodnie.
(PAP)
os/ mms/
[AKTUALIZACJA 13:25]
Wspomagamy działania militarne USA i Wielkiej Brytanii przeciwko Huti poprzez oddelegowanie oficera do amerykańskiego sztabu koordynującego operację, poinformowała w piątek minister obrony Kajsa Ollongren. „Nasze wsparcie jest nie tylko polityczne” – przekazał mediom premier Holandii Mark Rutte.
Prezydent USA Joe Biden powiedział w czwartek wieczorem, że Holandia jako jedyny kraj Unii Europejskiej współuczestniczy w operacji wojskowej przeciwko Huti.
„To kwestia zasad” – powiedział w piątek dziennikarzom premier Mark Rutte. Dodał, że ataki Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii m.in. na instalacje rakietowe, platformy startowe i systemy radarowe Huti to „operacja chirurgiczna”.
Wcześniej premier napisał na portalu X, że akcja militarna USA i Wielkiej Brytanii jest ważna dla Niderlandów, albowiem Holandia jest krajem morskim i swobodny przepływ towarów ma dla niej ogromne znaczenie.
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)
apa/ mms/
[AKTUALIZACJA 10:42]
Pięciu bojowników zginęło, a sześciu zostało rannych w piątek w amerykańsko-brytyjskim nalocie na nasze pozycje w Jemenie - poinformował rzecznik wspieranego przez Iran ruchu Huti, Jahaja Sari, cytowany przez agencję AFP.
Wspierane przez Iran ugrupowanie przekazało, że wróg przeprowadził 73 ataki, które "nie pozostaną bez odpowiedzi".
Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden poinformował w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego, że siły amerykańskie i brytyjskie, wspierane przez Australię, Bahrajn, Kanadę i Holandię, rozpoczęły atak na cele powiązane z rebeliantami Huti w Jemenie. Podkreślił, że te uderzenia są bezpośrednią odpowiedzią na ataki Huti na statki płynące po Morzu Czerwonym.
Wspierani przez Iran Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju. Od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem terrorystyczny Hamas. Deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, ale wiele z dotkniętych jednostek nie miało powiązań z tym krajem. W grudniu ub.r. USA i ich sojusznicy stworzyli międzynarodową operację "Prosperity Guardian", która ma zapewnić bezpieczeństwo żeglugi w regionie.
(PAP)
os/ adj/
[AKTUALIZACJA 9:32]
Podczas nocnego ataku na cele wspieranego przez Iran ruchu Huti w Jemenie lotnictwo USA i sojuszników uderzyły w ponad 60 celów w 16 lokalizacjach - przekazało w piątek Centralne Dowództwo USA (CENTCOM). Jak dodano, celem były węzły dowodzenia i kontroli, składy amunicji, wyrzutnie, zakłady produkcyjne oraz radary obrony powietrznej.
USA są oddane kluczowym partnerom na Bliskim Wschodzie w obronie przed wspieranymi przez Iran ugrupowaniami zbrojnymi - podkreślono w komunikacie wojska
BBC odnotowała, że siły koalicyjne uderzyły w punkty - z których wcześniej Huti wystrzeliwali drony oraz lotniska, z których prowadzili ostrzał pociskami rakietowymi - zlokalizowane m.in. w stolicy Jemenu Sanie i porcie Al-Hudajda. Jak relacjonuje CNN, sami Huti przekazali, że celami nalotów była leżąca na północ od stolicy baza lotnicza Al-Dailami, okolica międzynarodowego lotniska Al-Hudajda w zachodnim Jemenie, obóz Kahlan na północy kraju, międzynarodowy port lotniczy Taizz, a także lotnisko w rejonie miasta Abbs w północno-zachodnim Jemenie.
Wsparcie dla amerykańsko-brytyjskich nalotów zapewniły Australia, Bahrajn, Kanada i Holandia - przekazał prezydent USA Joe Biden. Amerykański przywódca podkreślił, że ostrzał celów Huti był bezpośrednią odpowiedzią na bezprecedensowe ataki Huti na międzynarodową żeglugę. W oświadczeniu wydanym wkrótce po ataku, brytyjski premier Rishi Sunak zaznaczył, że Londyn zawsze będzie bronić wolności żeglugi i swobodnego przepływu handlu.
Jednak - jak zauważa BBC - Huti pozostają nieugięci tak przed nalotami, jak i po nich. Stacja przypomina, że wspierane przez Iran ugrupowanie było przez lata atakowane w nalotach przez Arabię Saudyjską, jednak nie zmieniły one obranego przez szyickich rebeliantów kursu.
(PAP)
os/ adj/
[AKTUALIZACJA 8:41]
Według najnowszych, ale niepotwierdzonych informacji, amerykańsko-brytyjski atak skupił się na lotnisku Al-Hodeida, bazach Huti Hajlan i Al-Dalaimi oraz celach w okolicy miasta Zabid.
Z kolei sami Huti donoszą o zestrzeleniu nad miastem Sanaa amerykańskiego samolotu F-22, pokazując nagranie wraku. Jednakże F-22 według źródeł F-22 nie były użyte podczas ataku, nie ma ich nawet w rejonie. Pokazany wrak może należeć do F-18. Amerykanie oficjalnie poinformowali, że żaden z samolotów nie został zestrzelony. Informacje o zestrzeleniu pozostają niepotwierdzone, nagranie mogło zostać wykonane przy innej okazji i pochodzić z innego źródła.
[AKTUALIZACJA 8:15]
Ministerstwo spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej wezwało w piątek do powściągliwości i unikania eskalacji w odpowiedzi na amerykańskie i brytyjskie naloty na pozycje powiązanych z Iranem rebeliantów Huti w Jemenie.
Arabia Saudyjska, która w ostatnich miesiącach zaangażowała się w rozmowy pokojowe z jemeńskimi Huti monitoruje sytuację z "wielkim zaniepokojeniem" - podało ministerstwo w oświadczeniu, cytowanym przez agencję Reutera.
"Królestwo podkreśla znaczenie utrzymania bezpieczeństwa i stabilności regionu Morza Czerwonego, ponieważ swoboda żeglugi jest międzynarodowym wymogiem" - dodano.
Główny negocjator Huti, Mohammed Abdulsalam, powiedział w czwartek, że ataki grupy na statki handlowe na Morzu Czerwonym nie zagrażają rozmowom pokojowym z Arabią Saudyjską. Wspierani przez Iran Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują większość terytorium kraju. Uznawany międzynarodowo rząd jest zaś popierany przez grupę państw sunnickich, której przewodzi Arabia Saudyjska.
(PAP)
mwt/ adj/
[AKTUALIZACJA 7:49]
Rzecznik jemeńskich rebeliantów Huti, Mohammed Abdulsalam, zapowiedział w piątek, że ugrupowanie będzie nadal atakowało "izraelskie statki oraz te zmierzające do portów okupowanej Palestyny". USA i Wielka Brytania zaatakowały w nocy z czwartku na piątek cele Huti w Jemenie, zaznaczając, że jest to odpowiedź na ataki Huti na statki na Morzu Czerwonym.
Zajmujący w ruchu Huti wysokie stanowisko Mohammed Ali al-Huti potępił "barbarzyński" nalot.
Także Hezbollah, podobnie jak Huti finansowany i zbrojony przez szyicki Iran, potępił w piątek działania USA i Wielkiej Brytanii, oświadczając, iż "amerykańska agresja po raz kolejny potwierdza, że USA są pełnoprawnym partnerem w tragediach i masakrach popełnianych przez syjonistycznego wroga w Strefie Gazy i regionie".
Wspierani przez Iran Huti od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem terrorystyczny Hamas. Huti deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, ale wiele z dotkniętych jednostek nie miało powiązań z tym krajem. W grudniu ub.r. USA i ich sojusznicy stworzyli międzynarodową operację "Prosperity Guardian", która ma zapewnić bezpieczeństwo żeglugi w tym regionie. Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju.
Kilkanaście godzin przed nalotem rebelianci Huti oświadczyli, że jakikolwiek atak sił amerykańskich na ich obiekty w Jemenie wywoła ostrą reakcję militarną. "Odpowiedź na jakikolwiek amerykański atak będzie nie tylko na poziomie operacji, która została niedawno przeprowadzona z udziałem ponad 24 dronów i kilku rakiet. To będzie coś więcej" – mówił przywódca grupy Abdel Malek al-Huti.
Ataki Huti zakłóciły handel międzynarodowy na kluczowej trasie między Europą a Azją, na którą przypada znacząca część światowego transportu morskiego.
(PAP)
os/ adj/
Barat menunjukkan keahlian aslinya, membunuhi orang tak berdosa dan menghancurkan fasilitas sipil.
— HIRA (@HH__ONE) January 12, 2024
Yaman sudah 9 tahun dijatuhi berton-ton bomb dan mereka tetap berdiri.
Pantai Barat Yaman yang berpenduduk 30 juta dikuasai Houthi. Akan menjadi perang yang tidak mudah bargi AS. pic.twitter.com/C9hYqSWuzP
[AKTUALIZACJA 7:15]
Rosja poinformowała w piątek, że
zażądała pilnego spotkania Rady Bezpieczeństwa ONZ w celu omówienia
nalotów na rebeliantów Huti, przeprowadzonych przez USA i Wielką
Brytanię - przekazała agencja Reutera. Wspierający Huti Iran
zdecydowanie potępił ataki.
"Stanowczo potępiamy ataki
przeprowadzone rano przez USA i Wielką Brytanię na kilka miast Jemenu
(...) to oczywiste naruszenie suwerenności i integralności terytorialnej
Jemenu oraz naruszenie prawa międzynarodowego" - podał rzecznik
irańskiego MSZ, cytowany przez agencję Reutera. Jak dodano, zachodnie
ataki podsycają "brak bezpieczeństwa i niestabilność" w regionie.
Piątkowy
atak na stanowiska Huti w Jemenie był reakcją na działania tej
wspieranej przez Iran grupy, która od 19 listopada atakuje
międzynarodową żeglugę na Morzu Czerwonym. Huti twierdzili, że w ten
sposób wspierają palestyński terrorystyczny Hamas, który jest w stanie
wojny z Izraelem. Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w
Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju.
Ataki zakłóciły
handel międzynarodowy na kluczowej trasie między Europą a Azją, na
którą przypada znacząca część światowego transportu morskiego. Po
wybuchu wojny Hamasu z Izraelem Huti zapowiedzieli, że będą atakować
statki powiązane z Izraelem lub zmierzające do izraelskich portów,
jednakże wiele z tych jednostek nie miało powiązań z Izraelem.
Rebelianci
Huti oświadczyli w czwartek, że jakikolwiek atak sił amerykańskich na
ich obiekty w Jemenie wywoła ostrą reakcję militarną. "Odpowiedź na
jakikolwiek amerykański atak będzie nie tylko na poziomie operacji,
która została niedawno przeprowadzona z udziałem ponad 24 dronów i kilku
rakiet. To będzie coś więcej" – mówił przywódca grupy Abdel Malek
al-Huti.
(PAP)
os/ adj/
[AKTUALIZACJA 5:26]
Minister obrony USA Lloyd Austin zarządzał atakami na cele Huti w Jemenie ze szpitala "przy użyciu pełnego zestawu bezpiecznych środków komunikacji" - podała w nocy z czwartku na piątek CNN.
Austin przebywa w szpitalu od 1 stycznia po powikłaniach, które pojawiły się po operacji raka prostaty 22 grudnia.
"Dzisiaj
sekretarz Austin wydał CENTCOM (Centralne Dowództwo USA-PAP) rozkaz
ataku i monitorował sytuację w czasie rzeczywistym za pomocą pełnego
pakietu bezpiecznej komunikacji" - cytuje CNN wysokiego rangą urzędnika
Pentagonu.
"Po uderzeniu rozmawiał z Radą Bezpieczeństwa
Narodowego, przewodniczącym i dowódcą CENTCOM, aby przeprowadzić wstępną
ocenę skutków nalotów" - dodał urzędnik.
Sprecyzował, że między
wtorkowym a czwartkowym wieczorem Austin dwukrotnie rozmawiał z
prezydentem USA Joe Bidenem i "odbywał kilka codziennych rozmów
telefonicznych" z przewodniczącym Połączonych Szefów Sztabów Charlesem
Brownem i szefem Centralnego Dowództwa USA gen. Erikiem Kurillą oraz
Radą Bezpieczeństwa Narodowego w celu omówienia opcji reakcji i
wdrożenia jej po uzyskaniu upoważnienia prezydenta".
Zdaniem
przedstawiciela resortu obrony, w ciągu ostatnich 72 godzin Austin "był
aktywnie zaangażowany w nadzorowanie dzisiejszych ataków i zarządzanie
nimi".
(PAP)
zm/
[AKTUALIZACJA 04:29]
Australia
zapewniła wsparcie kadrowe Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii w
atakach na cele wojskowe Huti w Jemenie - powiedział w piątek
australijski minister obrony Richard Marles.
"Australia wspierała
te działania w formie personelu w kwaterze operacyjnej" – oświadczył
Marles na konferencji prasowej. Podkreślił, że "Australia będzie nadal
wspierać wszelkie działania, które zapewniają globalny porządek oparty
na zasadach".
Swoje wsparcie dla USA i Wielkiej Brytanii oraz ich
sojuszników wyraziła także Japonia. Rzecznik rządu w Tokio oświadczył,
że jego kraj popiera działania na rzecz zapewnienia bezpiecznego
przepływu statków w pobliżu Półwyspu Arabskiego.
Główny sekretarz
gabinetu Yoshimasa Hayashi oświadczył też, że Japonia potępia działania
sił Huti, naruszające swobodny przepływ statków w regionie.
(PAP)
zm/
[AKTUALIZACJA 3:18]
Uderzenia
w jemeńskich rebeliantów Huti skupiły się na radarach i instalacjach
rakietowych i dronowych - przekazali w czwartek wysocy rangą
przedstawiciele Białego Domu i Pentagonu. Dodali też, że celem ataku nie
była eskalacja konfliktu, ale zdegradowanie zdolności bojowników do
dalszego atakowania statków handlowych i odniosła "znaczący" efekt na
tym polu. Jasno winą za ataki Hutich obarczyli Iran, oskarżając go o
zaangażowanie w każdą ich fazę.
Jak powiedzieli amerykańscy
oficjele podczas briefingu dla prasy, nocne uderzenia na Jemen
obejmowały szeroki zakres celów w kilku miastach przeciwko "zdolnościom
rakietowym, radarowym i dronowym" jemeńskich rebeliantów. Dokonano ich
za pomocą precyzyjnych pocisków wystrzeliwanych z amerykańskich okrętów
podwodnych, nawodnych, a także z amerykańskich i brytyjskich myśliwców.
Przedstawiciel Pentagonu nie zdradził liczby zniszczonych celów i
rodzaju użytej amunicji, lecz zapowiedział, że szczegóły wkrótce
przedstawi Centralne Dowództwo USA (CENTCOM).
Dodał też, że
wsparcie udzielone przez Holandię, Australię, Bahrajn, Kanadę i Holandię
było "nieoperacyjne". Państwa te, a także rządy Danii, Niemiec, Nowej
Zelandii i Korei Południowej wydały tuż po ataku wspólne oświadczenie na
temat ataków, deklarując przy tym, że jeśli Huti nie zaprzestaną
dalszych ataków na statki "nie zawahają się przed obroną życia i ochroną
wolnego przepływu handlu w jednym z najbardziej krytycznych szlaków
morskich". Podobnie w osobnym oświadczeniu zapowiedział prezydent USA
Joe Biden.
Według przedstawicieli władz w Waszyngtonie, choć
uderzenie nie zniszczy wszystkich zdolności ofensywnych Huti, to
odniosło ono "znaczący" efekt.
"To było znaczące działanie,
przeprowadzone z pełnym oczekiwaniem, że zdegraduje ono w znaczący
sposób zdolności Huti do przeprowadzania dokładnie takich ataków,
których dokonywali w ostatnich tygodniach" - zaznaczył oficjel Białego
Domu. Stwierdził też, że jeśli nie odwiodą one wspieranych przez Iran
bojowników od kolejnych uderzeń, nie będzie to ostatnie słowo USA w tej
kwestii. Przedstawiciel Pentagonu zaznaczył jednak, że cele uderzenia
zostały uważnie wybrane tak, by zminimalizować ryzyko ofiar cywilnych i
nie eskalować konfliktu. Według resortu obrony, mimo zapowiedzi Huti,
jak dotąd nie zaobserwowano odwetu, choć takie działania są spodziewane.
Oficjele
zaznaczyli, że nie mają wątpliwości, iż winą za ataki obarczają Iran,
który "z pewnością był zaangażowany w każdą ich fazę", w tym w
dostarczanie informacji na temat lokalizacji statków, które przepływały
przez Morze Czerwone. Zasugerował też, że USA podejmą działania
przeciwko Iranowi w zwiazku z jego zaangażowaniem.
Biały Dom
podkreślił, że prezydent Biden zdecydował się na działania zbrojne po
długich wysiłkach dyplomatycznych, a po raz pierwszy rozkazał
przygotować opcję uderzenia siłowego po ataku Huti na duński statek
Maersk Hangzhou 31 października. Marynarka wojenna USA zatopiła wówczas
trzy łodzie Huti, które usiłowały porwać kontenerowiec. Ostateczna
decyzja o użyciu siły zapadła po największym dotąd ataku rebeliantów 9
stycznia, kiedy użyli oni 18 dronów oraz 3 rakiet przeciwokrętowych.
Według Białego Domu, atak ten został skierowany bezpośrednio przeciwko
amerykańskim okrętom wojennym. Jak ocenił przedstawiciel amerykańskiej
administracji, gdyby USA i koalicjanci nie rozpoczęli misji "Prosperity
Guardian", chroniącej statki cywilne przed atakami Huti, wiele z nich
niechybnie zostałoby trafionych, a nawet zatopionych. Jeden z nich
przewoził paliwo lotnicze. Mimo twierdzeń szyickich rebeliantów, że
statki te miały związek z Izraelem lub płynęły do izraelskich portów,
zdecydowana większość z nich nie miały żadnych powiązań z tym krajem.
Przedstawiciel
Pentagonu podkreślił jednocześnie, że atak na cele w Jemenie nie był
działaniem w ramach Prosperity Guardian, bo ta misja ma charakter czysto
obronny.
Czwartkowe uderzenie nastąpiło po trwającej od 19
listopada serii ataków ruchu Huti na statki przepływające przez Morze
Czerwone. Łącznie jemeńscy rebelianci przeprowadzili ich 27, zaś
największy z nich miał miejsce po publicznej groźbie państw
międzynarodowej koalicji, że dalsze uderzenia z ich strony spotkają się z
"konsekwencjami". Prezydent Biden był wielokrotnie krytykowany za brak
zdecydowanej odpowiedzi na działania Hutich godzące w jeden z
najważniejszych morskich szlaków handlowych. Przedstawiciele
administracji tłumaczyli ostrożność prezydenta niechęcią do eskalacji
napięć na Bliskim Wschodzie.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ zm/
[AKTUALIZACJA 3:03]
Brytyjskie ministerstwo obrony oświadczyło w nocy z czwartku na piątek, iż w wyniku operacji sił brytyjskich i amerykańskich zadano cios możliwościom rebeliantów Huti w Jemenie do przeprowadzania dalszych ataków wymierzonych w statki na Morzu Czerwonym.
W wydanym oświadczeniu
ujawniono też niektóre szczegóły przeprowadzonej operacji. "Cztery
samoloty RAF Typhoon FGR4, wspierane przez cysternę do tankowania w
powietrzu Voyager, użyły bomb kierowanych Paveway IV do przeprowadzenia
precyzyjnych ataków na dwa z tych obiektów Huti" - napisano.
Jak
sprecyzowano, jednym z nich było miejsce w Bani w północno-zachodnim
Jemenie, skąd wystrzeliwane były drony zwiadowcze i atakujące, a drugim
lotnisko w Abbs, gdyż jak pokazały dane wywiadowcze, obszar ten był
"wykorzystywany do wystrzeliwania zarówno pocisków manewrujących, jak i
dronów nad Morzem Czerwonym".
Ministerstwo obrony odniosło się
również do obaw związanych z potencjalnym zagrożeniem dla postronnych
osób w Jemenie. "Podczas planowania ataków dołożono szczególnej
staranności, aby zminimalizować wszelkie ryzyko dla ludności cywilnej, a
wszelkie takie ryzyko zostało dodatkowo złagodzone poprzez decyzję o
przeprowadzeniu ataków w nocy" - wyjaśniono.
Stwierdzono, że
wyniki ataków nie są jeszcze jasne, "ale wczesne oznaki wskazują, że
zadano cios zdolnościom Huti do zagrażania żegludze handlowej, a nasze
zaangażowanie w ochronę szlaków morskich, przez które przepływa około 15
proc. światowej żeglugi i które mają kluczowe znaczenie dla światowej
gospodarki, zostało w pełni zademonstrowane".
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ zm/
W Niemczech ochrzczono nową korwetę, FGS Karlsruhe
W Strefie Gazy zakończyła się budowa pływającego portu dla pomocy humanitarnej
Obfite efekty działań brytyjskiego patrolowca. Okręt zatrzymał transporty narkotyków o łącznej wartości pół miliarda funtów
„Orka” na finiszu. Do ogłoszenia przetargu zostały tygodnie
Kontenery, kreda, kokaina. Międzynarodowy kartel narkotykowy rozbity w Polsce
Kolejne drony Huti zostały zestrzelone przez okręty