– Statki budowali tutaj mężczyźni, ale to pracujące w stoczni kobiety dawały im dusze – uważa Maciej Multaniak, inżynier pracujący przez ponad 30 lat w Stoczni Gdańskiej. Obecnie oprowadza turystów w ramach projektu „Stocznia jest kobietą”.
Bezpłatne spacery po terenach postoczniowych wystartowały w lipcu i potrwają do końca września. Grupy oprowadza około 20 przeszkolonych przewodników, wśród których jest szczególna dwójka: byli pracownicy Stoczni Gdańskiej, niegdyś imienia Lenina. To operatorka suwnicy Helena Dmochowska oraz inżynier Maciej Multaniak.
Suwnicowa Dmochowska pochodzi aż spod Tarnowa, przy statkach przepracowała 35 lat. – Stocznia przyciągała ludzi, to było dobre i cenione miejsce – wspomina. – Praca była ciężka, ale nigdzie zarobki nie były tak dobre jak tu. Stocznia cały czas się zmieniała. Gdy pojawiłam się tu w 1960 roku, spotkałam ostatnich ludzi, którzy pracowali jeszcze w Stoczni Cesarskiej w okresie międzywojennym. To byli rodowici gdańszczanie, miedzy sobą nadal rozmawiali po niemiecku.
Inżynier Multaniak zaczął pracę 10 lat po Dmochowskiej. Jeszcze w trakcie studiów w Instytucie Okrętowym Politechniki Gdańskiej otrzymał od stoczni stypendium, które obligowało go do przepracowania u fundatora minimum trzech lat po uzyskaniu dyplomu. – Zacząłem w 1970 roku, ale miałem wrażenie, że znam ten zakład o wiele dłużej – wspomina Maciej Multaniak. – Mój ojciec Tercjan był zawodowym fotografem stoczni. Dokumentował wodowania statków czy zwyczajne dni pracy. Stoczniowe opowieści były stale obecne w naszym domu, nawet podczas posiłków.
Opowieści byłych pracowników, a dzisiejszych przewodników układają się w obraz prężnie działającego, zatrudniającego tysiące osób zakładu pracy, w którym wodowano nawet 35 ogromnych statków rocznie. Właściwie było to samowystarczalne miasto z własną wewnętrzną linią autobusową, przychodnią, ogromną stołówką, żłobkiem i… ogrodem, który dostarczał stołówce świeżych warzyw, a dyrekcji – kwiatów na oficjalne uroczystości.
W stoczni pracowało parę tysięcy kobiet: w księgowości, stołówce, przychodni. Ale też – jak Helena Dmochowska czy Anna Walentynowicz – na suwnicach czy przy robotach wykończeniowych. – Statki budowali tutaj mężczyźni, ale to kobiety dawały im dusze – uważa Maciej Multaniak.
Wiele miejsc, o których opowiadają suwnicowa i inżynier, zostało wyburzonych. Kolejne hale produkcyjne, niegdyś tętniące życiem, stoją zamknięte, niszczeją i czekają na taki sam los. – Jest mi żal, że dziś tak tu pusto, że nie ma nikogo z moich kolegów – mówi pani Helena. A pan Maciej dodaje: – Jeżeli „Solidarność” miała siłę zmienić świat, to ciągle nie mogę pogodzić się z tym, że „Solidarność” pozwoliła na zatracenie największego skarbu, jakim był nawet nie sam zakład, ale ludzie. Stocznia zatrudniała naprawdę znakomitych fachowców.
Spacery z przewodnikami po terenach Stoczni Gdańskiej odbywać się będą do końca września: w lipcu w środy i piątki o godz. 18 oraz w niedziele o godz. 16,
w sierpniu i wrześniu w środy i piątki o godz. 17 oraz w niedziele o godz. 16. Udział jest bezpłatny, obowiązują jednak zapisy na e-mail sien@ikm.gda.pl lub telefonicznie 58 301 20 16.
Modułowy system uszczelniający Roxtec
Znów rekord. Największy kontenerowiec wchodzi do służby we wtorek
Branża okrętowa poszukuje specjalistów. Saab rektrutuje ekspertów w zakresie budowy okrętów podwodnych
Damen Marine Components dostarcza urządzenia sterowe dla nowego statku badawczego
Poznaj innowacyjne rozwiązania dla zrównoważonej przyszłości przemysłu morskiego. Zbliża się międzynarodowa konferencja Marine Green Propulsion Solutions
Remontowa Shipbuilding S.A. gotowa na nowe Kormorany. Niebawem rusza budowa