Siły morskie Wielkiej Brytanii przeprowadziły testy bezzałogowego pojazdu latającego o nazwie Puma, wspierającego działania śmigłowca morskiego Merlin w zakresie monitorowania sytuacji na morzu. To pierwszy raz, kiedy Royal Navy użyła drona, aby pomóc w kierowaniu działaniami załogowych jednostek i pomóc w położeniu fundamentów pod przejście do „nowej ery lotnictwa morskiego”.
W akcji brała udział załoga śmigłowca Merlin Mk2, wykorzystywanego do śledzenia i zwalczania okrętów podwodnych, wykorzystując nowoczesny zestaw czujników i systemów pokładowych. Operująca z tankowca RFA Tidespring na Atlantyku wchodzi w skład 814 Naval Air Squadron.

W trakcie testów śmigłowiec wyjątkowo wyłączył swoje radary, polegając na bezzałogowym pojeździe latającym, co pozwoliło zbliżyć się do śledzonych podczas ćwiczenia jednostek nawodnych, które wcielały się w role podejrzanych statków. Biorąc pod uwagę zagrożenie ze strony starych tankowców wchodzących w skład rosyjskiej „floty cieni”, podejrzewanych o działania szpiegowskie i sabotażowe, tego rodzaju ćwiczenia mają istotne znaczenie dla przyszłych operacji zwiadowczych.
Dron o nazwie Puma ma 1,7 metra długości i rozpiętość skrzydeł 2,7 metra, zaliczając się do najmniejszych, jakie obsługuje zespół sił powietrznych odpowiedzialny za drony. Obsługiwany przez kontrolerów na morzu lub lądzie może latać do dwóch godzin, rejestrując i przesyłając dane sytuacyjne, zapewniając wsparcie dla działań rozpoznawczych i wywiadowczych. Znajduje się w wyposażeniu 700X Naval Air Squadron z Culdrose, eskadry Fleet Air Arm poświęconej wykorzystywaniu technologii bezzałogowych. Choć jest w użyciu od kilku lat, do tej pory był używany niezależnie lub z innymi dronami. Pierwszy raz działał wraz z jednostką załogową.
– Chociaż jest to tylko stosunkowo mały krok, kładzie podwaliny pod to, jak możemy zbudować zintegrowane, hybrydowe skrzydło lotnicze przyszłości. Pozwala nam to realizować nasze ambicje rutynowego operowania załogowymi i bezzałogowymi systemami powietrznymi podczas tej samej operacji. Wyzwaniem dla naszych rozmieszczonych załóg jest określenie, gdzie drony mogą wspierać nasze zdolności bojowe i gdzie możemy się dalej rozwijać. Ostatecznie zamierzamy stale ulepszać połączenie naszych samolotów załogowych i dronów morskich, aby nadążać za pojawiającą się technologią i przyspieszyć wprowadzanie autonomii. Kluczowym pojęciem jest tutaj to, co jest znane jako efekt mnożenia siły – czyli zdolność do zwiększenia naszej skuteczności poprzez łączenie naszych zasobów powietrznych i morskich, a nie gdyby działały one osobno, a tym samym zwiększanie naszych możliwości prowadzenia wojny – powiedział kmdr James Hall z wspomnianej jednostki.
Zdaniem brytyjskiego wojskowego wyzwaniem wciąż jest określenie, gdzie drony mogą wspierać zdolności bojowe i jak można się dalej rozwijać. Należy wciąż brać pod uwagę, że mimo wypowiedzi wielu entuzjastów nie da się w pełni zastąpić platform załogowych, szczególnie biorąc pod uwagę zakres działań i rozmiar akwenów. Możliwości mają rosnąć wtedy, gdy bezzałogowce mogą być wysyłane z pokładu okrętu, czego przykładem są choćby operacje przeciwminowe, prowadzone przez m.in. polskie niszczyciele min typu Kormoran 2. Brytyjczycy zamierzają stale ulepszać kooperacje między jednostkami załogowymi a bezzałogowymi, aby nadążać za postępem technologicznym.
– Kluczowym pojęciem jest tutaj to, co jest znane jako efekt mnożenia siły, czyli zdolność do zwiększenia naszej skuteczności poprzez łączenie naszych zasobów powietrznych i morskich, a nie gdyby działały one osobno, a tym samym zwiększanie naszych możliwości prowadzenia wojny – dodał kmdr Hall.

Puma jest częścią rosnącego zestawu bezzałogowych systemów obsługiwanych przez 700X NAS, które mają wpływ na operacje na pierwszej linii. Przykładowo lotniskowcowa grupa uderzeniowa z HMS Prince of Wales na czele, która aktualnie działa w rejonie Indo-Pacyfiku, wdrożyła po testach drony Malloy przeznaczone do transportu niedużych ładunków między okrętami, odciążając tym załogi śmigłowców.
Dzięki wdrażaniu bezzałogowych pojazdów nawodnych, podwodnych i latających Royal Navy dąży do zwiększenia zdolności i możliwości sił morskich, z jednej strony odciążając załogi okrętów i maszyn powietrznych, z drugiej potwierdzając znaczenie kooperacji między nimi i zwiększając ich skuteczność. Przykładowo też w ostatnim czasie bezzałogowy pojazd napędzany śmigłem o nazwie Peregrine stanowił nieocenione wsparcie zwiadowcze dla fregaty HMS Lancaster w trakcie operacji mającej na celu powstrzymanie przemytu znacznej ilości narkotyków w Zatoce Perskiej.
Innym przykładem wdrażania innowacji było wcielenie do służby Excalibura, dużego bezzałogowego pojazdu przeznaczonego do działań podwodnych (Extra Large Unmanned Underwater Vehicle, XLUUV). Mający 12 metrów długości, 2,2 metra średnicy i waży 17-19 ton wyróżnia się nie tylko rozmiarami, ale też zdolnościami w zakresie ilości zadań, jakie może wykonywać, tak zwiadowczych, jak i bojowych. Ten przykład, jak i pozostałe stanowią dowód znaczenia technologii bezzałogowych w Royal Navy, gdzie jednocześnie siły morskie są stale wzbogacane o nowoczesne platformy załogowe różnych typów i klas. Dzięki temu Wielka Brytania chce, by jej siły morskie były zdolne skuteczniej wykonywać zadania w dynamicznie zmieniającym się środowisku wielodomenowych zagrożeń, tak w ramach ochrony wód krajowych, jak i misji międzynarodowych.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach