Na początku stycznia informowaliśmy o kontenerowcu MSC Zoe, który podczas sztormowej pogody "zgubił" nawet 270 kontenerów. Podczas incydentu, płynął do portu Bremerhaven a następnym portem na trasie miał być Gdańsk. Po przeładunku w Niemczech i otrzymaniu niezbędnego świadectwa klasy - 18 stycznia, około godziny 22, wpłynął na gdańską redę.

Jak poinformowała w oficjalnym komunikacie firma MSC: "Statek nie był mocno uszkodzony i pozostał sprawny więc zgodnie z planem udał się do Bremerhaven. Tam znajdował się przez ostatnie tygodnie, dononano też skrupulatnego i starannego przeładunku. Pragniemy zapewnić, że większośc ładunku pozostała na pokładzie i nie została uszkodzona wskutek incydentu na początku stycznia."

W Gdańsku, MSC Zoe został przyjęty w trybie awaryjnym. W praktyce oznacza to, że wyładunek odbywa się tylko wtedy, gdy nie koliduje z planowanymi przeładunkami. W związku z tym, operacja może potrwać nawet tydzień.

Jak dodaje w komunikacie firma MSC: "Pragniemy podziękować naszym klientom za wsparcie i zrozumienie oraz zapewnić, że nasza reakcja na ostatnie wydarzenie była najszybszą i najbardziej właściwą z możliwych. We wszystkich przypadkach, nasz agent skontaktuje się bezpośrednio z zainteresowanymi klientami w celu przekazania szczegółowych informacji".

Przypomnijmy, że 2 stycznia Morze Północne wyrzuciło na plaże Wysp Zachodniofryzyjskich dziesiątki kontenerów, które podczas sztormowej pogody wypadły ze statku towarowego. W kontenerach były m.in. zabawki, żarówki i telewizory, ale także niebezpieczne chemikalia. Według holenderskiej straży przybrzeżnej z płynącego pod banderą Panamy statku MSC ZOE - jednego z największych kontenerowców na świecie - mogło spaść do morza nawet 270 kontenerów. Ostrzeżono, że w trzech z nich znajdowały się beczki z organicznymi nadtlenkami - łatwopalną i bardzo toksyczną substancją.

MSC Zoe został zbudowany w 2015 r. Ma 395 m długości, 59 szerokości i może pomieścić na pokładzie ponad 19 tys. kontenerów.