Holenderskie władze pociągną do odpowiedzialności szwajcarską linię żeglugową MSC za koszty sprzątania odpadów z ponad 270 kontenerów ładunkowych, które spadły z jednego z statków armatora i wylądowały na brzegu.

Holenderska straż przybrzeżna stwierdziła, że prokuratorzy rozpoczęli śledztwo w sprawie tego incydentu, który jest jednym z największych wypadków tego rodzaju u wybrzeży Niderlandów.

Kontenery, niektóre z niebezpiecznymi substancjami chemicznymi, spadły z jednego z największych kontenerowców na świecie, MSC Zoe, podczas sztormu na Morzu Północnym w środę.

- Około 35 kontenerów zostało zlokalizowanych, a reszta zaginęła na morzu – napisała w liście do parlamentu minister gospodarki wodnej Cora van Nieuwenhuizen. - Odpowiedzialni poniosą odpowiedzialność - dodała.

Wśród zaginionych towarów znalazły się części samochodowe, lodówki, zabawki i meble. Na pokładzie znajdowało się kilka pojemników z materiałami niebezpiecznymi. Nie wiadomo, ile z nich spadło.

Wiadomo, że przynajmniej jedno opakowanie z silnym środkiem wybielającym, który może spowodować obrażenia w kontakcie ze skórą, zostało utracone. Mieszkańcom powiedziano, by nie dotykali żadnego 25-kilogramowych worków znalezionych na brzegu.

Prokuratorzy powiedzieli w oświadczeniu wysłanym do Reutersa, że wspólne śledztwo z policją morską skupi się na "tym, czy szkoda wyrządzona jest wynikiem czynów przestępczych", być może z naruszeniem przepisów dotyczących przeciwdziałania zanieczyszczeniom dla statków morskich.
W piątek MSC podało w oświadczeniu, że "bezpośrednio zajmuje się usuwaniem odpadów" i współpracuje z firmami ratowniczymi.

Rzecznik MSC nie miał natychmiastowego komentarza na temat listów wysłanych przez burmistrzów wysp.

- MSC nie podaje w tym momencie szczegółowego sprawozdania na temat ładunku na pokładzie. Należy zachować szczególną ostrożność w szczególności w przypadku pojemników lub beczek oznaczonych jako niebezpieczne – czytamy dalej w oświadczeniu.