PMK
Od 25 lat nie było tak małego wzrostu światowej floty kontenerowców – wynika z danych firmy analitycznej Alphaliner. Według ich prognoz, w tym roku tempo wzrostu nie przekroczy 4,6 proc.
To odpowiedź rynku nad ogromną nadwyżkę podaży jednostek nad popytem. Przez większość poprzedniego roku stawki frachtowe dla armatorów utrzymywały się na fatalnie niskim poziomie, co przełożyło się na słabe wyniki finansowe. Nie dziwi więc, że operatorom nie śpieszno ze składaniem nowych. Ten trend utrzymuje się od 2009 roku.
Przypomnijmy, że od 1990 roku średni wzrost floty utrzymywał się na poziomie 10,3 proc. W zeszłym roku ta liczba wyniosła tylko 5,5 proc. Oprócz cięcia zamówień sporo armatorów chętniej złomuje stare jednostki.
Problemem wciąż pozostają megakontenerowce. Tylko w zeszłym roku na świecie przybyło 60 kontenerowców o ładowności od 18 do 22 tys. TEU (zwanych ULCV). Nie lepiej będzie w przyszłości – te jednostki stanowią aż 24 proc. światowego portfela zamówień.
Już teraz pojawiają się pierwsze sygnały, iż za dużo jest tych statków. Używa się ich tylko i wyłącznie na szlaku z Azji do Europy, bo tylko tam może być to opłacalne. By jednak tak się stało, megakontenerowce muszą w czasie rejsu być załadowane prawie do pełna – tylko wtedy można mówić o zmniejszeniu kosztów operacyjnych. Armatorzy są więc pod olbrzymią presją, by zapełnić statek kontenerami za wszelką cenę, co rzutuje negatywnie na stawki frachtowe.
Nabrzeże Hanzy– nowa nazwa Nabrzeża Wyspy Spichrzów w Gdańsku
Rynek kontenerowy nadal w dołku
Oceanarium w kołobrzeskim porcie – nowa, całoroczna atrakcja?
Hongkong wypada z czołówki najbardziej zatłoczonych portów świata
Jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. nieruchomości portowych
Rozpoczęła się decydująca faza realizacji Morskiego Terminala Przeładunkowego