• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Zatopienie Siergieja Kotowa przelało czarę goryczy? Rosja szuka sposobu na uniknięcie utraty kolejnych okrętów

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Zatopienie Siergieja Kotowa przelało czarę goryczy? Rosja szuka sposobu na uniknięcie utraty kolejnych okrętów

Partnerzy portalu

Fot. Ministerstwo Obrony Rosji

Po utracie patrolowca Siergiej Kotow, który był 15. utraconym okrętem na Morzu Czarnym, Rosja szuka rozwiązania, które pozwoli uniknąć dalszych strat. Z tego powodu Flota Czarnomorska od kilku dni nie prowadzi typowych działań operacyjnych, jak patrole okrętów rakietowych. Dla Ukrainy to sukces strategiczny i propagandowy, choć nie oznacza końca zagrożeń.

Zatopiony na początku marca patrolowiec proj. 22160 Siergiej Kotow był trzecim okrętem utraconym przez Rosję w ciągu pięciu tygodni i 15. od początku wojny na Ukrainie. W efekcie odwołano ze stanowisk dowódców zarówno Floty Czarnomorskiej, jak i całej Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej (Военно-Морской Флот Российской Федерации). Zdaniem rzecznika Sił Morskich Ukrainy (Військово-Морські Сили Збройних Сил України) Dmytro Pletenczuka Rosja jest w sytuacji, że musi szukać środków zaradczych, aby "wyjść z tego impasu" i teraz szuka rozwiązań, jak uniknąć dalszych strat. 

Fot. Ministerstwo Obrony Rosji


Zdaniem rzecznika ograniczenie działalności operacyjnej ma również związek z wyborami na prezydenta Federacji Rosyjskiej z dni 15-17 marca, o których ukraińskie jak i zdecydowana większość mediów stwierdza, że są one ustawione, a zwycięstwo Władimira Putina było z powodu ich niedemokratyczności oczywiste. Jednakże kolejne straty na froncie, a szczególnie okrętów, byłyby bardzo niekorzystne dla władz, uwikłanych od dwóch lat w wyniszczającą wojnę, której skutki dotykają tak społeczeństwo jak i gospodarkę. Od tamtego czasu okręty rosyjskich sił morskich prowadzą bardzo ograniczoną działalność, a ukraińskie służby nie obserwują na Morzu Czarnym i Azowskim okrętów bojowych, w tym zdolnych do ataków rakietowych. Jednocześnie na tych akwenach pogoda ma być sprzyjająca do działań morskich, co tym bardziej nie tłumaczy braku aktywności. Rzecznik ukraińskiej marynarki wojennej wskazał, że również sprzyja użyciu dronów morskich i tego mogą obawiać się Rosjanie, gdyż większość ich okrętów nie ma zdolności do skutecznej obrony. Chociaż mają też okręty duże, nowoczesne i silnie uzbrojone, z racji na wcześniej poniesione straty, również je boją się wysyłać, co może wiązać się z nieprzygotowaniem załóg do walki z takimi celami na morzu.

W tym samym czasie rosyjskie okręty prowadzą działalność na innych akwenach. Na Morzu Śródziemnym były w ostatnim czasie aktywne trzy, w tym dwa uzbrojone w przeciwokrętowe pociski manewrujące Kalibr. 

Należy stale pamiętać, że okręty, które zostały w ostatnim czasie uszkodzone bądź zatopione przez ukraińskie drony, nie były jednostkami silnie uzbrojonymi i przygotowanymi do walki z dronami Patrolwoce proj. 22160, choć budowane w dużej liczbie, okazują się być słabo uzbrojone i niezdolne do działań zgodnie z przeznaczeniem, nie osiągając zakładanych założeń w zakresie osiąganej prędkości czy skuteczności wykorzystywanego uzbrojenia. Podobnie tyczyło się to okrętu desantowego proj. 775 Cezar Kunikow, który pełniąc funkcje wyłącznie transportowe właściwie był pozbawiony zdolności bojowych. Nagrania z dronów oraz publikowane przez samych Rosjan pokazywały, że za każdym razem załogi okazują się zaskoczone atakiem, a ich obrona jest chaotyczna, wskazując na kiepskie wyszkolenie marynarzy, a potencjalnie też słabsze uzbrojenie i wyposażenie, niż można było pierwotnie zakładać. 

Choć Rosja posiada na Morzu Czarnym silniejsze okręty, jak fregaty proj. 11356M, posiadające duże nasycenie uzbrojeniem, także w ich przypadku są podejrzenia, że w razie ataku z użyciem rakiet i dronów wyjdzie na jaw niedostateczne wyszkolenie załogi, mimo że z takimi systemami oraz wyposażeniem nie powinno to stanowić problemu. Dochodzi więc również wspomniany czynnik psychologiczny, że rosyjskie dowództwo obawia się kolejnych strat. Utrata czy uszkodzenie fregaty byłyby bardzo bolesnym ciosem. Mimo to, jeśli będzie zdolne wyciągnąć wnioski, czego ma dowieść wymiana dowódców najwyższego szczebla, oznacza to, że stale nie można Rosji lekceważyć i wciąż jej siły stanowią zagrożenie, czego dowodzą ataki rakietowe m.in. na Odessę. Stąd Ukraina dąży do odbudowy potencjału morskiego, kupując i otrzymując łodzie bojowe i okręty, a także inwestując w coraz lepsze bezzałogowce nawodne.

Fot. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.