• <

Sąd nad właścicielami tankowców, które w wyniku wypadku doprowadziły do katastrofy ekologicznej na Morzu Czarnym

rk

12.03.2025 13:37 Źródło: z mediów
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Sąd nad właścicielami tankowców, które w wyniku wypadku doprowadziły do katastrofy ekologicznej na Morzu Czarnym
Fot. Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji

Właściciele tankowców Wołgonieft 212 i Wołgonieft 239, które uległy wypadkowi w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej i skaziły wody oraz wybrzeże Morza Czarnego, stanęli przed rosyjskim sądem w związku z oskarżeniem o doprowadzenie do katastrofy i zapłatą kosztów  usuwania skutków wycieków. rozdzieliły się i zatonęły na Morzu Czarnym w grudniu, stoją w obliczu wielu procesów sądowych, podczas gdy rosyjskie agencje rządowe próbują odzyskać koszty usuwania skutków wycieków.

Przypomnijmy, że połowie grudnia, w trakcie sztormowej pogody na Morzu Czarnym, doszło do wypadku z udziałem tankowców Wołgonieft 212 (MMSI: 273333930) i Wołgonieft 239 (MMSI: 273354600). W pobliżu Półwyspu Krymskiego, okupowanego od 2014 roku przez Rosję, nie poradziły sobie z wiatrem i wysokimi falami, w efekcie czego pierwszy z nich przełamał się na pół i zatonął, drugi natomiast trafił na mieliznę. W obu przypadkach miało dojść do wycieku mazutu, ciężkiego oleju opałowego produkowanego z surowców niskiej jakości i przy tym wyjątkowo szkodliwego. Co istotne, ładunek miał należeć do Rosnieftu, głównego rosyjskiego koncernu naftowego.

W efekcie tego zdarzenia doszło do jak dotąd największej katastrofy ekologicznej na Morzu Czarnym w XXI wieku. Do wody miało trafić nawet 4 300 ton mazutu, który skaził nie tylko wody, ale też wybrzeża terytorialnej Rosji i Ukrainy, uwzględniając granice z 2014 roku. Na Krymie służby i ochotnicy od tygodni zmagają się z usuwaniem naniesionego oleju, który miał także skazić grunty. Oprócz tego odbyła się też akcja oczyszczania i wypompowania ładunku z Wołgonieft 239, co wiązało się też z wykonaniem wału oddzielającego go od reszty akwenu. Pozwoliło to kontynuować prace, a olej został podgrzany, wypompowany i wywieziony ciężarówkami.

Czytaj więcej: Wypadek na Morzu Czarnym. Dwa rosyjskie tankowce złamały się na pół. Groźba katastrofy ekologicznej

Oba statki to starsze tankowce zbudowane w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. Ich wiek, jak i zaniedbanie procedur bezpieczeństwa i konserwacji doprowadziło do katastrofy, w efekcie której miało zginąć kilki członków załogi Wołgonieft 212, który zatonął ok. pięć mil morskich od brzegu. Początkowo w rosyjskich mediach rządowych podawano, jako winę, „błąd ludzki”, ignorując temat wieku statków, które zdaniem specjalistów nie były przeznaczone do rejsów dalekomorskich, a rzecznych i przybrzeżnych. Konstrukcja statków nie była przeznaczona do trudnych warunków powierzchniowych, w tym radzenia sobie z kilkumetrowymi falami.

Wołgonieft 239, fot. sychikov/Vesselfinder


Dopiero wraz z poznaniem skutków katastrofy i oburzenia tak międzynarodowego jak i społecznego w samej Rosji władze zmieniły kurs, jako że coraz bardziej przebijał się przekaz o dopuszczeniu do użytku starych statków. Co trzeba pamiętać, kraj używa starych, często nie sprawdzanych tankowców jako tzw. „floty cieni” do transportu ropy naftowej celem uniknięcia sankcji na ten surowiec i utrzymania obrotów gospodarki. Ostatecznie odpowiedzialna za usuwanie skutków klęski ekologicznej rosyjska Służba Ratownictwa Morskiego (Morspas) pozwała właściciela Wołgatransnieft, właściciela Wołgonieft celem odzyskania kosztów związanych z oczyszczaniem wód i wybrzeża oraz wypomowywania oleju ze statku. Firma przewozowa próbuje przenieść proces do stolicy Rosji, a potencjalnie władze mogą dążyć do zmniejszenia kar oraz skutków prawnych.

Obok roszczenia miało zgłosić, jak podają niezależne rosyjskie i ukraińskie media, miasto Anapa leżące na Krymie, domagające się od Wołgatransnieft i Kama Shipping, właściciela zatopionego Wołgonieft 212, zadośćuczynienia i poniesienia kosztów oczyszczania plaż po wycieku w wysokości 216 000 000 rubli, czyli niemal 10 mln zł. W związku z likwidacją zanieczyszczeń wywieziono setki ton skażonego piasku na obszarze 200 km wybrzeża. Jak dotąd sąd miał ukarać Wołgatransnieft za „naruszenia techniczne” z powodu wypadku, acz grzywna wyniosła 300 000 rubli, czyli… niecałe 13 tys. zł. W dodatku oba tankowce miały być ubezpieczone z tytułu odszkodowania za wycieki, co miałoby znaczyć, że trudno oczekiwać na ten moment, by ktokolwiek poniósł realnie odpowiedzialność za incydent, chyba że znajdzie się „kozioł ofiarny”. Nie wiadomo też, czy odszkodowania nie będzie domagał się Rosnief, w efekcie Morspas jak i okupacyjne władze Krymu pozostaną obciążone kosztami usuwania skutków polityki państwa w zakresie transportu morskiego. Tymczasem zdaniem międzynarodowego grona ekspertów skutki środowiskowe wypadku mogą wynieść nawet 300 mln dolarów, a skażenie wód oraz wybrzeża ma utrzymać się przez dekady.

Czytaj więcej: W ciągu doby na Krymie zebrano ponad sześć ton piasku i gleby zanieczyszczonych olejem opałowym

Wypadek dwóch starych tankowców i skutki środowiskowe tego incydentu przypominają o zagrożeniu, jakie stanowią statki wchodzące w skład rosyjskiej „floty cieni”. Są to zwykle starsze, nie posiadające aktualnych przeglądów i certyfikatów jednostki, które ze względu na swój stan stanowią zagrożenie dla swoich załóg, jak i środowiska. W razie podobnego wypadku na Morzu Bałtyckim efekty okazałyby się katastrofalne, a międzynarodowa branża morska, szczególnie turystyczna i rybacka, musiałyby liczyć się ze stratami idącymi w równowartość wielu miliardów zł. Problemy dotknęłyby także inne sektory gospodarki, w tym energetyki morskiej i transportowej, także na prowadzenie choćby budowy morskich farm wiatrowych. Oznaczałoby to nawet zahamowanie prac związanych z budową instalacji nawodnych i podwodnych.

Dziękujemy za wysłane grafiki.