Jednostki o łącznej nośności 40 mln ton zostaną zniszczone w obecnym roku. Ma to być absolutny rekord w historii żeglugi – przewidują eksperci z Baltic and International Maritime Council (BIMCO).

Tak odważna prognoza to efekt beznadziejnego początku roku na rynku przewozu towarów masowych. Armatorzy zarabiają obecnie od 3,361 dolarów dziennie (panamaxy) do 4,416 dolarów dziennie (supramaxy).

W poprzednim roku, mimo trwającego kryzysu, operatorzy zezłomowali „zaledwie” 30 mln ton. Warto jednak zauważyć, że nawet minimalny wzrost stawek powodował natychmiastowe zaprzestanie niszczenia starych jednostek.

Samo złomowanie statków jednak nie wystarcza. Armatorzy muszą zmniejszyć także zamawianie nowych jednostek. I tak się przeważnie działo. W ostatnim kwartale 2015 roku stocznie otrzymały zamówienia na tylko 1,4 mln ton. Ogółem w zeszłym roku ta liczba wyniosła 17,7 mln ton – to najniższy wynik od 2001 roku. Eksperci z BIMCO twierdzą, że w tym roku zamówień powinno być jeszcze mniej.

W tym roku światowa flota ma się powiększyć o 92 mln ton. Większość zamówień zostanie odebranych w pierwszej połowie 2016 roku. ale prawdopodobnie 40 proc. z wodowań nowych jednostek będzie przełożone na następny rok.

Wśród nowych jednostek najwięcej będzie capesizów (40 proc., liczby w zaokrągleniu), potem handymaxów (30 proc.), panamaxów (20 proc.) i na końcu handysizów (10 proc.).

Liczba zezłomowanych jednostek w dużej mierze będzie zależeć od sytuacji w światowej gospodarce. Złą wiadomością jest prawdopodobny spadek importu węgla w Chinach i Indiach w 2016 roku. Dobrą wieścią może być za to powrót eksportu żelaza przez Indie.

- Armatorom będzie ciężko o zyski w tym roku w związku ze spowolnieniem chińskiej i hinduskiej gospodarki oraz małym importem w krajach rozwiniętych – przewidują eksperci BIMCO. - Jeżeli spełnią się nasze przewidywania odnośnie złomowanie, to w tym roku światowa flota powiększy się tylko o 10 mln ton – dodają.