Początek roku dla armatorów jednostek LNG nie należał do najlepszych. Ich statki były rzadziej czarterowane i za niższą kwotę niż w ubiegłym roku. Średnia stawka dzienna czarteru tankowca LNG o napędzie hybrydowym wynosiła od 40-45 tys. dolarów za dzień, jednostek o tradycyjnym napędzie 30-35 tys. dolarów.

W I kwartale 2015 roku najczęściej korzystano z jednostek należących do armatora RasGas, pływających na trasach między Katarem i Europą. Ich konkurenci nie mieli jednak tyle szczęścia – niektóre z tankowców LNG ani razu w tym roku jeszcze nie wypłynęły na morze. W kwietniu i maju co prawda wzrosła minimalnie liczba czarterów, ale za to jeszcze niżej spadły ceny.

- Zapotrzebowanie na LNG na Dalekim Wschodzie spadło w tym roku. Liczba gazu LNG tam transportowanego spadła aż o połowę. Popyt w nieznacznej części uratowały jednak Egipt, Jordania i Pakistan, które weszły na rynek importerów LNG – czytamy w raporcie armatora Golar LNG Limited.

Eksperci z Golar przewidują, że jeszcze przez dłuższy czas rynek będzie znajdował się w dołku. Aż 40 tankowców LNG stoi obecnie w portach i brak dla nich zleceń. Armatorzy więc muszą liczyć się z faktem, że kolejny kwartał przyniesie również straty. Jednak według nich dno zostało już osiągnięte i sytuacja może się tylko polepszyć.

- Widać już lekkie oznaki wychodzenia z kryzysu. Pojawia się bowiem coraz więcej rynków zbytu na paliwo LNG, ze względu na budowę terminali na całym świecie. Po Egipcie, Jordanii i Pakistanie przyjdzie pora na inne kraje. Dlatego od trzeciego kwartału tego roku, ceny za czarter powinny już rosnąć – przewidują eksperci z Golar. Do wspomnianych państw należy też Polska, która po ukończeniu budowy terminala LNG w Świnoujściu, również stanie się importerem tego paliwa.

Golar co prawda zanotował zysk 24,6 mln dolarów w pierwszym kwartale tego roku , ale był to głównie efekt sprzedaży jednostki Golar Eskimo za kwotę 100 mln dolarów. Armatorzy, którzy nie mogli liczyć jednak na dodatkowe przychody, ponieśli znaczące straty w tym okresie.