Wycieczka liniowcem kojarzy się wygodą, luksusem i zwiedzaniem świata. Marud na świecie jednak nie brakuje. Przeglądając zagraniczne strony firm wycieczkowych, bez problemu trafimy na mnóstwo absurdalnych i zwyczajnie śmiesznych skarg. Warto poczytać!

Zajrzyjmy najpierw na portal Cruise.co.uk. Znajdziemy tam między innymi skargę mężczyzny na brak reakcji kapitana na jego prośbę o... wyłączenie silnika, ponieważ „pracował zbyt głośno”. Jeszcze inny skarżył się na kolor piasku. Według niego ten na statku był biały, co było niezgodne z broszurą, na której był żółty.

Jedna z niezadowolonych kobiet zażądała z kolei zakazania opalania się topless, gdyż jej mąż, ku jej wielkiemu smutkowi, spędził cały rejs przyglądając się innym kobietom. Prawdziwie niezrozumiały jest jednak zarzut innej kobiety, która była zawiedziona, że liniowiec nie jest podobny do Titanica. Stwierdziła też, że powinna być o tym ostrzeżona przed wyruszeniem w podróż.

Z kolei na stronie Bonvoyage.uk jeden z pasażerów żalił się, że nie ma w swojej kabinie widoku na morze i zażądał wstawienia okna. Na nic zdały się tłumaczenia załogi, że zamówił pokój znajdując się w środku statku. Innego kapitana zaskoczył turysta, który skarżył się na chorobę morską i kazał załodze podać statki, w których to zjawisko nie występuje. Prawdopodobnie pozostał niepocieszony.

Inni marynarzy musieli wsłuchać długiej tyrady od pewnego romantyka, który wybrał się razem z żoną w podróż poślubną. Świeży małżonek był zawiedziony, że kabina nie była udekorowana na biało, a załoga nie rozsypywała codziennie na ich łoże płatków róż. Oczywiście lekkoduch zapomniał wspomnieć o tych wymaganiach przed startem rejsu.

Prawdziwie absurdalne są jednak trzy kolejne komentarze. Jeden z pasażerów rejsu na Alaskę poskarżył się na zimną pogodę (a spodziewał się ciepłej, biedak). Z kolei inna kobieta zażądała zwrotu pieniędzy od linii Celebrity Cruises, gdyż na pokładzie statku nie spotkała żadnego celebryty. Inny turysta po fakcie zorientował się, że dawał przez całą podróż za duże napiwki i zażądał ich zwrotu, pokazując komplety brak klasy.

Za to z zasłużoną krytyką zetknął się jeden z największych armatorów wycieczkowców – Carnival Cruise. Na stronie ConsumerAffairs.com dowiadujemy się, że ich pracownicy posługują się słownictwem prosto z koszar.

- Basen na pokładzie ich statków nie jest miejscem, gdzie ktokolwiek chciałby zabrać swoją rodzinę. Nigdy nie spotkałem ludzi, którzy używali słowa na K jako rzeczownika, przymiotnika i przysłówka i to w jednym zdaniu – pożaliła się jedna z rodzin.

Inny pasażer napisał: - W czasie jednego z posiłków zauważyliśmy, że jeden z pracowników restauracji oblizywał sobie ręce, którymi potem podawał nam jedzenie. Nigdy tam nie wrócimy.

Całą sytuację skomentował Steph Curtin ze strony bonvoyage.uk. - Większość opinii w naszym portalu jest pozytywnych, ale od czasu trafiany na takie kwiatki. Staramy się zawsze przywiązywać dużą wagę do tych uwag, ale na brak celebrytów czy za głośną pracę silnika nic nie poradzimy – powiedział żartobliwie.