• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Groźna sytuacja w porcie wojennym. ORP Orzeł o włos od wypadku

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Groźna sytuacja w porcie wojennym. ORP Orzeł o włos od wypadku

Partnerzy portalu

Służby Prasowe 3. FO

Ubiegłotygodniowe, trudne warunki pogodowe okazały się wielkim wyzwaniem dla okrętów i statków znajdujących się w Zatoce Gdańskiej. Do groźnej sytuacji doszło w Porcie Wojennym Gdynia, gdzie niemal doszło do groźnego wypadku z udziałem jedynego, sprawnego okrętu podwodnego polskiej Marynarki Wojennej.

W piątek warunki pogodowe miały okazać się wyjątkowo trudne, a na Bałtyku trwał sztorm utrudniający żeglugę. W wyniku tego, jak podał portal o2, sytuacja miała zagrażać także zacumowanym okrętom, a pełniące na nich służbę załogi były postawione w stan alarmowy. 20 października, na polecenie dowódcy 3. Flotylli Okrętów, były w gotowości do wyjścia w morze i pilnowania lin. W związku z nasilającymi się warunkami sztormowymi i silnym wiatrem (około 10 st. w skali Beauforta) ogłoszono alarm sztormowy. Jak podkreśliły służby prasowe jednostki, "jest to najwłaściwsze rozwiązanie mające uchronić okręty przed ewentualnymi uszkodzeniami na skutek obijania o nabrzeże".

Najgorszą sytuacją byłoby tu wspomniane, samoczynne zerwanie lin. W przypadku jednostek 3. FO, stojących w porcie wojennym, tak się na szczęście nie stało. Niestety, taka sytuacja zdarzyła się w przypadku wycofanego ze służby ex-niszczyciela min proj. 206FM (określany też jako "obiekt 206FM"), który obecnie znajduje się w dyspozycji Agencji Mienia Wojskowego i został wraz z pozostałą dwójką odholowany na sąsiednie nabrzeże. Jak zwracali uwagę komentujący to zdarzenia w mediach społecznościowych, byłe okręty prawdopodobnie zacumowano z użyciem starych lin i nie były należycie pilnowane. Z racji  na wycofanie z eksploatacji nie ma na nich służby dyżurnej. Jeden z nich, pod wpływem wiatru i fal, zerwał się i zaczął dryfować w kierunku pirsu. Pech chciał, że cumował tam okręt podwodny ORP Orzeł (291), obecnie jedyna jednostka tego rodzaju w Dywizjonie Okrętów Podwodnych 3. FO, jak i całej, polskiej Marynarce Wojennej, co jest przedmiotem wielu kontrowersji z racji na znaczenie zdolności podwodnych w zakresie obrony, jak i trwających wstępnych konsultacji rynkowych w ramach programu "Orka".

Były niszczyciel min miał uderzyć w pirs w pobliżu części rufowej jednostki. Istniało podejrzenie, że mogło dojść do zderzenia, nie wykluczając nawet uszkodzenia kadłuba, sterów głębokości, czy nawet śruby napędowej. W razie potwierdzenia tej plotki byłby to kolejny, tragiczny wypadek dla tego wcielonego do służby w 1986 roku okrętu. W 2015 roku miało dojść do kolizji z pływającym dokiem, natomiast dwa lata później do katastrofalnego pożaru, jaki wynikł podczas remontu. Pojawiały się wtedy pesymistyczne głosy, że okręt już nigdy nie wyjdzie w morze i powinien zostać wycofany ze służby. To pogłębiłoby tylko problemy Dywizjonu Okrętów Podwodnych, nawarstwiające się wraz z wycofywaniem kolejnych okrętów podwodnych typu Kobben. W 2021 roku w "Gazecie Wyborczej" został opublikowany list członków załogi, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo, twierdząc że istnieje zagrożenie w związku z niemożnością jednostki do poruszania się w morzu, a także prawidłowego zanurzania się i wynurzania. Informacje te były dementowane przez MON oraz służby prasowe Marynarki Wojennej. 

Ostatnie kilkanaście miesięcy okręt spędzał więcej czasu w stoczni niźli w morzu, co miało się zmienić w czerwcu br., gdy wyszedł z PGZ Stocznia Wojenna na próby morskie. W trakcie obchodzonego pod koniec tego miesiąca święta marynarki wojennej można go było zobaczyć przepływającego nieopodal Nabrzeża Pomorskiego, gdzie obserwował go tłum Gdynian i turystów. W artykule pt. Bliskie spotkanie z ORP Orzeł opisaliśmy moment zetknięcia się jednostki z jachtami uczestniczącymi w regatach w Zatoce Gdańskiej. 

Jak zapewniają służby prasowe polskiej Marynarki Wojennej, nurkowie Dywizjonu Okrętów Wsparcia mieli dokonać oceny stanu kadłuba i zewnętrznego wyposażenia okrętowego i zapewnić, że jest ono nienaruszone. W razie uszkodzenia ich naprawa, z racji że jest to okręt produkcji jeszcze radzieckiej, byłaby niemożliwa, gdyż ewentualne części zamienne byłyby dostępne najpewniej tylko w Rosji, z którą obecnie Polska, jak i inne państwa NATO mają napięte relacje z racji na trwający od lutego ubr. konflikt na Ukrainie.

Przyczyny incydentu, w tym zerwanie cumy i fakt, że były niszczyciel min znalazł się w taj niebezpiecznej sytuacji, są wyjaśniane. Zdarzenie przypomina stałe obawy odnośnie losu polskich sił podwodnych, zasłużonych w ciągu ponad 90 lat swojego istnienia, a także programu "Orka", w którego przypadku znamy potencjalnych oferentów i potencjalnie już w przyszłym roku odbędzie się przetarg.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.