• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

55 osób zginęło na polskim promie - wspominamy tajemniczą katastrofę MF Jan Heweliusz

03.12.2020 15:00 Źródło: własne
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo 55 osób zginęło na polskim promie - wspominamy tajemniczą katastrofę MF Jan Heweliusz

Partnerzy portalu

55 osób zginęło na polskim promie - wspominamy tajemniczą katastrofę MF Jan Heweliusz - GospodarkaMorska.pl
Jan Heweliusz w 1986 po pożarze, fot. wikpedia

Wczesnym rankiem 14 stycznia 1993 r. polski statek Jan Heweliusz zatonął w tragicznych okolicznościach w okolicach Rugii, a właściwie około 15 mil od przylądka Arkona. Zatonięcie promu kolejowo-samochodowego typu ro-ro, należącego do PLO, to najbardziej śmiertelna katastrofa morska z udziałem polskiego statku.

Na Bałtyku wówczas szalał sztorm z silnym wiatrem o prędkości 160 km/h. 12-stopniowa skala Beauforta nie przewidywała wiatru o takiej sile, skądinąd nieznanej na Bałtyku. Pomimo ostrzeżeń meteorologów o silnym wietrze, z powodu dużego ruchu w porcie "Heweliusz" opuścił przystań Świnoujście, kierując się na terminal promowy w Ystad w Szwecji.

Kapitan promu, Andrzej Ułasiewicz, w wieku 46 lat i po 13 lat doświadczenia na stanowisku kapitana, był prawdziwym profesjonalistą. Jednak tego dnia szczęście mu nie sprzyjało. O godzinie 23.30. prom wypłyną w rejs. Pogoda była fatalna, a statek miał problemy z balastem. Oprócz tego wcześniej uszkodził furtę rufową w Ystad podczas dokowania, ale nie zostało to zgłoszone władzom portowym i przed wypłynięciem wykonano jedynie prowizoryczne naprawy w pośpiechu. Heweliusz wyruszył z dwugodzinnym opóźnieniem, wioząc 10 wagonów kolejowych z pięciu krajów europejskich oraz 28 tirów. Aby nadrobić opóźnienia, należało wybrać krótszą trasę.

Przechył statku rozpoczął się ok. godziny 4:10. O 4:36 przechył wzrósł do 35° oraz doszło do odpadania ładunków od pokładów. Ostatecznie prom obrócił się do góry dnem o godz. 5:12. Zatonął na 27 metrach wody w pobliżu przylądka Arcona. Na pokładzie znajdowało się wówczas łącznie 64 pasażerów i członków załogi. W katastrofie zginęło 20 członków załogi i 35 pasażerów. 10 ciał nigdy nie odnaleziono. Dziewięciu marynarzy zostało uratowanych.

Co spowodowało zatonięcie promu?

Morska Izba Odwoławcza w Gdyni za wypadek obwiniła zły stan techniczny statku, jako że nie spełniał wymogów bezpieczeństwa dotyczących strugoszczelności furty rufowej, do czego miał przyczynić się armator Euroafrica. Kapitan, który zginął w wypadku, został również oskarżony o dopuszczenie statku do żeglugi w tak niezdatnym do pływania stanie.

Nadal istnieje wiele pytań i wątpliwości. Ponadto nie jest powszechnie wiadomo, że Heweliusz miał problemy ze statecznością jeszcze przed zatonięciem. Skutki pożaru górnego pokładu, który wybuchł w 1986 roku, zostały pokryte 30 tonami betonu ułożonego w celu wyrównania powierzchni, co musiało naruszyć równowagę promu. Niewyjaśniona przechyłka w stronę nabrzeża w Ystad w Szwecji rodzi więcej wątpliwości, czy stateczność promu spełniała wymagane kryteria.

W 2005 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że oficjalne dochodzenie w sprawie zatonięcia nie było bezstronne i przyznał 4600 euro odszkodowania krewnym ofiar.

Sprawę badał dziennikarz Marek Błuś z Gdańska (kapitan ż.w., wykładowca Akademii Morskiej w Gdyni), ale jego publikacje opisujące nadużycia ze strony armatora spowodowały, że firma zaczęła wysuwać przeciwko niemu oskarżenia. Według Błusia wiele wskazuje na to, że prom był wykorzystywany do przemytu broni z Rumunii i zaangażowanie funkcjonariuszy WSI w śledztwo w sprawie Heweliusza miało ten fakt ukryć.

Dziś wrak statku znajduje się na głębokości 27 metrów pod wodą i jest często odwiedzany przez nurków.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.