W związku z sztormem na morzu czarnym ukraińska armia ostrzegła społeczności przybrzeżne w pobliżu Odessy o ryzyku dryfujących min morskich. Miało to związek z informacją o samoczynnej detonacji miny kontaktowej na publicznej plaży w Batumi, drugim co do wielkości mieście Gruzji.
Pływające miny morskie produkcji radzieckiej i rosyjskiej typu są stałym zagrożeniem dla żeglugi w zachodniej części Morza Czarnego od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w zeszłym roku, a ukraińska, rumuńska, bułgarska i turecka marynarka wojenna zidentyfikowała i zneutralizowała dziesiątki z nich na swoich wodach. Od lutego 2022 roku państwa basenu Morza Czarnego zlikwidowały około 40 min morskich. Do tej pory żegluga handlowa w regionie z powodzeniem unikała kontaktu z dryfującymi minami, częściowo dzięki zwiększonej świadomości i podwojonym wskazówkom dotyczącym obserwacji.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że miny morskie zerwą się z kotwic i
wyrzucą na brzeg, a także będą dryfować wzdłuż wybrzeża - ostrzegł
w mediach społecznościowych rzecznik administracji wojskowej w Odessie Serhij Bratczuk. W maju ubiegłego roku ostrzegał, że od początku wojny ich liczba może być podawana w setkach.
Co najmniej jedna dryfująca mina przedostała się ostatnio na wschód, do wybrzeży Gruzji, daleko od rejonu, gdzie wcześniej spotykano się z tym zagrożeniem. W poniedziałek mina kontaktowa wpłynęła do strefy surfingu na plaży w Batumi, gdzie eksplodowała - wynika z relacji lokalnych urzędników i osób postronnych. Nie odnotowano żadnych rannych ani szkód materialnych. Źródło miny nie zostało ustalone, ale zarówno Ukraina jak i przede wszystkim Rosja rozmieściły zakotwiczone miny kontaktowe w obszarach przybrzeżnych, aby odstraszyć się od wzajemnych ataków.
Obecność miny morskiej u wybrzeży Gruzji świadczy o tym, jak mogą one znaleźć się daleko od miejsca zrzucenia. W tym przypadku była to plaża, ale gdyby był to obiekt morskiej infrastruktury, np. portowej, wiązałoby się to z ogromnym niebezpieczeństwem dla ludzi, a także gospodarki morskiej. Choćby samo doniesienie o wykryciu potencjalnie materiału niebezpiecznego w wodzie może się wiązać z zablokowaniem akwenu do momentu jego zbadania przez wyspecjalizowane siły przeciwminowe i upewnienia się, że jednostki morskie mogą się po nim poruszać bez obaw. A w tym czasie branża np. transportowa może ponieść ogromne straty, nie licząc nawet sytuacji, że któryś ze statków by ucierpiał w wyniku kontaktu z miną.
#Batumi, #Georgia. The moment of #detonation of a sea mine on the stones in the #BlackSea, filmed by two beachgoers. The sea mine was of the old type from #WW2 and most likely comes from the mines that #Ukraine did at the beginning of the #Z-operation, to protect #Odessa. #Russia pic.twitter.com/5FRU4BG56U
— Erik Korsas (@KorsasErik) February 13, 2023
Sytuacja jest tym groźniejsza, że według informacji przekazanych
przez
służby ukraińskie i innych państw Rosja od początku wojny zrzuciła wiele
min morskich, które z racji na panujące pływy mogły zostać rozsiane na
dużo większym obszarze. Najczęściej są to stosunkowo proste i tanie w
produkcji konstrukcje (a więc możliwe do produkcji masowej), składające
się z zakotwiczonego ładunku wybuchowego, reagującego na kontakt z
obiektem nad wodą lub w rzadziej w wyniku odpowiednich drgań bądź
reakcji na pole
magnetyczne. Polska marynarka wojenna regularnie likwiduje takie w
postaci pozostałości z czasów II wojny światowej, wykorzystując m.in.
metodę
trałowania, tj. przecinania liny kotwicznej i wysadzaniu miny po jej
wypłynięciu na powierzchnię wody. W tym celu używa sprawdzonych
trałowców, stanowiących obecnie najliczniejszy rodzaj okrętów w jej
składzie. Choć ta metoda jest mniej bezpieczna niż np. z użyciem
bezzałogowych pojazdów podwodnych, znajdujących się w wyposażeniu
nowoczesnych niszczycieli min, jej zaletą jest szybkość. To ważne, gdy
obiektów do neutralizacji jest wiele, a szybkość działania ma istotne
znaczenie. Z tego powodu m.in. kraje Europy Zachodniej planują odnowić
zdolność trałowania w swoich marynarkach wojennych.
W przypadku Morza Czarnego sytuacja jest o tyle poważna, że nie są to mające ponad 80 lat świadectwa dawnego konfliktu, tylko zdecydowanie młodsze i stale zrzucane do morza przez Rosję. Dlatego już teraz siły obrony przeciwminowej krajów ościennych muszą liczyć się z niebezpieczeństwem służby na morzu.
Fot. Depositphotos
Kapitan statku skazany na 4 lata więzienia za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci 34 osób
Amerykański port dla pomocy humanitarnej w Gazie zacznie działać w ten weekend
Zakłócenia GPS na Bałtyku. Problemy dla statków i samolotów
Huti atakują z użyciem bezzałogowych pojazdów nawodnych
Rozpoczęły się próby morskie chińskiego lotniskowca Fujian
Szwecja wysyła okręt podwodny na "Dynamic Mongoose." To jedno z największych ćwiczeń NATO