Sobotni Wall Street Journal podał, że niemieccy śledczy badający sabotaż gazociągu Nord Stream na Bałtyku sprawdzają trop wskazujący na udział w akcji ukraińskich żołnierzy, którzy mieli wykorzystać bazy operacyjne w Polsce i Niemczech.
Według dziennika, niemieccy śledczy uznali za kluczowy trop związany z Andromedą, 15-metrowym jachtem, który podejrzewają o udział w wysadzeniu rurociągów Nord Stream na Bałtyku we wrześniu zeszłego roku. Dziennik podał, że to właśnie za pośrednictwem jachtu sabotażyści mieli umieścić ładunki wybuchowe na Nord Stream, po czym jednostka została skierowana w kierunku polskiego wybrzeża. Co więcej, Niemcy mieli znaleźć na jachcie próbki DNA, które teraz próbują dopasować „do co najmniej jednego ukraińskiego żołnierza”.
Według Niemców, sześciu członków ukraińskich służb specjalnych posługując się fałszywymi dokumentami wynajęło Andromedę w Niemczech, następnie popłynęło nad gazociąg i przy pomocy specjalistycznego sprzętu umieściło ładunki wybuchowe. Ich tezę potwierdzać mają ślady ładunków wybuchowych odnalezione w kabinie jachtu. Co więcej, wynajem jednostki miał odbyć się poprzez firmę-przykrywkę założoną w Polsce.
Agencja Reuters próbowała skontaktować się w tej sprawie z niemieckim Federalnym Biurem Śledczym odpowiedzialnym za dochodzenie oraz z rzecznikiem polskiego rządu, ale nie udało jej się uzyskać komentarza. Agencja poinformowała jednak, że jeden z wysokich polskich urzędników zasugerował, że informacja jest wynikiem działań rosyjskiej propagandy. W podobny sposób do sprawy odniósł się Stanisław Żaryn, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych i pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej:
Polska nie miała żadnych związków z wysadzeniem Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Łączenie RP z tymi zdarzeniami jest bezpodstawne.
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) June 10, 2023
Aktualna pozostaje hipoteza, że wysadzenia mogła dopuścić się Rosja, która miała motyw oraz zdolności do przeprowadzenia takiej operacji. pic.twitter.com/G4U6Ouis8h
Również The Washington Post podał przed kilkoma dniami,
że za sabotaż gazociągu odpowiedzialne mają być ukraińskie siły zbrojne.
Według dziennika administracja amerykańskiego prezydenta Joego Bidena
została poinformowana o planie ataku na Nord Stream przez „bliskiego
sojusznika”. Operacja miałaby być wykonana przez niewielki zespół
nurków, który raportować miał bezpośrednio do głównodowodzącego
ukraińskiej armii, generała Załużnego. Prezydent Zełenski miał nie być
poinformowany o akcji.
Do planów miały dotrzeć wywiady
europejskich krajów, następnie one miały przekazać je amerykanom. Z
kolei wyciek do mediów miał nastąpić przez niejakiego Jacka Teixeirę,
członka amerykańskiej Air National Guard, który miał poprzez Discord
udostępnić kopię raportu swoim internetowym znajomym. Jeden z nich
przekazał go prasie.
Co ciekawe, raport stwierdza jednocześnie,
że ukraińskie plany ataku Nord Stream zostały „wstrzymane”. Co więcej,
The Washingon Post stwierdza, że plan przedstawiony w raporcie CIA różni
się od tego, który został finalnie przeprowadzony. Ukraińcy mieli
bowiem zamiar zaatakować tylko jedną nitkę, zamiast dwóch, a bazą
wypadową miała być inna lokacja, z dala od Bałtyku, nie zaś położone nad
nim Warnemunde, gdzie wynajęto Andromedę. Również CIA kwestionowała
podobno wiarygodność informacji o ukraińskim planie ze względu na jego
źródło.
Zarówno Polska, jak i Ukraina oficjalnie zaprzeczyły udziałowi w akcji. Z obu stron podnoszone są argumenty o działaniu rosyjskiej propagandy, która chce zrzucić winę na Ukrainę, w ten sposób podminowując współpracę między Kijowem, zachodem Europy i USA. Pojawiają się także głosy, że 15-metrowa Andromeda nie byłaby wystarczająca do wykonania misji wymagającej znacznych ilości materiałów wybuchowych, specjalistycznego sprzętu nurkowego i grupy operatorów służb specjalnych.
Sprawie przyglądały się również polskie media. Przed dwoma tygodniami Rzeczpospolita uzyskała komentarz od osoby rzekomo znającej szczegóły oficjalnego polskiego dochodzenia w sprawie sabotażu. Przekazał on, że wątek z Andromedą był sprawdzany, ale nie był wiodący. Jak podała gazeta, człowiek ten "wskazuje, że osoby na jachcie zupełnie nie wyglądały na profesjonalistów, którzy mogliby wykonać takie zadanie. "Balowali, głośno się zachowywali. Żaden profesjonalista tak ostentacyjnie nie zwracałby na siebie uwagi" – dodał rozmówca dziennika. Ponadto polska prokuratura i ABW miały ustalić listę kilkunastu jednostek przystosowanych do operacji podwodnych, jakie miały operować w rejonie wybuchu. Część z nich miała pływać z wyłączonymi transponderami.
Swoje śledztwa w sprawie sabotażu prowadzą Rosjanie, a także Szwedzi i Duńczycy – ci pierwsi od razu zgodnie z przewidywaniami oskarżyli o udział Brytyjczyków i NATO, Skandynawowie zaś do tej pory oficjalnie potwierdzili, że doszło do wybuchów, ale nie wskazali żadnych winnych. Zachodnie i północne media podawały jednak wielokrotnie informacje o zagadkowych misjach wykonywanych w okolicy miejsc wybuchu Nord Stream na kilka tygodni wcześniej przez rosyjskie okręty i statki.
Ukraińskie siły obronne zniszczyły rosyjską łódź motorową
Jak budować system bezpieczeństwa państwa? Otwarcie konferencji Defence24 Days
Aresztowano 45 osób blokujących przeniesienie azylantów na barkę
Estonia i sojusznicy NATO przeciwko rosyjskiej blokadzie Bałtyku
Kapitan statku skazany na 4 lata więzienia za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci 34 osób
Amerykański port dla pomocy humanitarnej w Gazie zacznie działać w ten weekend