Pierwszy dzień konferencji Rejs z GospodarkaMorska.pl. wieńczył panel dyskusyjny dotyczący tego, czy i jak transformacja energetyczna, na czele z rozwojem morskiej energetyki wiatrowej, może stać się motorem napędowym dla sektora morskiego w Polsce.
Zaraz po tym, jak prom Nova Star linii Polferries opuścił w poniedziałek wody Portu Gdańsk, na pokładzie jednostki rozpoczęła się 3. konferencja Rejs z GospodarkaMorska.pl – dotychczas największa edycja wydarzenia, skupiającego reprezentantów szeroko pojmowanego sektora morskiego w Polsce.
Drugą część wieczoru rozpoczęła prezentacja kolejnego z Ambasadorów rejsu – firmy Promap, zajmującej się produkcją okien i iluminatorów do jednostek pływających. Następnie przyszedł czas na drugą tego dnia dyskusję, tym razem zatytułowaną „Transformacja energetyczna szansą dla sektora morskiego”. Jej moderator Jakub Budzyński, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej, zaprosił do wzięcia udziału sześciu gości. Na umownej scenie sali konferencyjnej promu Nova Star miejsca zajęli Peter Cherneski z N-Sea Polska, Paweł Gajewski z MEWO, Kacper Kostrzewa z OW Ocean Winds, Grzegorz Strzelczyk z Lotos Petrobaltic, Adam Ślipy z Seatech Engineering i Tomasz Świątkowski ze Stogda Ship Design & Engineering.
Dyskusja rozpoczęła się od kontynuacji wątku, rozpoczętego na
poprzednim panelu przez Ireneusza Ćwirko ze stoczni CRIST, który
zdradził, że jego firma jest zaangażowana w rozmowy z DEME o budowie
statku do stawiania fundamentów morskich turbin wiatrowych. Tymczasem
DEME ma zawarte memorandum of understanding z Lotos Petrobaltic. Taki protokół ustaleń został podpisany między spółkami w zeszłym roku.
–
Mamy doświadczenie w oil & gas, chcieliśmy podpisać porozumienie z
partnerem, który ma szersze doświadczenie w offshore wind – tłumaczył
prezes Lotos Petrobaltic Grzegorz Strzelczyk. – Są różne projekty, które
chcielibyśmy realizować na Morzu Bałtyckim i innych akwenach. W umowie
jest możliwość zawarcia joint venture, które wspólnie wybuduje
jack-up. Zapotrzebowanie na tego typu jednostki w Polsce to dość
dynamiczna kwestia, są kłopoty z ich finansowaniem.
Strzelczyk
opisał także, jak zmieniała się optyka DEME na budowę jednostek
offshore w Europie. Początkowo spółka nie chciała nawet o tym słyszeć,
jako że miała zarezerwowane sloty stoczniowe w Chinach.
–
Potem ich podejście się zmieniło. Kierownictwo DEME w związku z sytuacją
geopolityczną zerwało kontrakty i obecnie są zainteresowani budową
jednostek w Europie, w tym w Polsce. Stąd rozmowy z CRIST. Zmiana ta
jest dla nas korzystna, bo zależy nam na lokowaniu zamówień w Polsce.
Skoro się nie udało w pierwszej fazie, to robimy wszystko, żeby w drugim
etapie udział polskiego przemysłu wzrósł – tłumaczył Strzelczyk. –
Chciałbym ostudzić nastroje – jesteśmy mocno zaawansowani w rozmowach o
statki serwisowe, ale sytuacja nie jest prosta – dodał. Zapowiedział
jednakże, że prace nad tym w Lotos Petrobaltic są zaawansowane i spółka
chce móc zakomunikować „coś” najpóźniej w trakcie targów Baltexpo.
–
Jesteśmy w trakcie pozyskiwania dwóch jednostek z rynku. Na Baltexpo
powiemy o przymiarce o kilkunastu jednostek CTV i SOV – zdradził. –
Wykorzystujemy doświadczenie armatorskie naszego partnera, finalizujemy
rozmowy z biurami projektowymi. Będziemy robili wszystko, żeby zlecenia
lokować w polskich stoczniach. Mam nadzieję, że do końca tego roku
będziemy mogli o tym zakomunikować.
Prowadzący Jakub Budzyński
dodał także, że rozmowy o budowie „więcej niż dwóch jednostek” prowadzi
z polskimi stoczniami także FRS Windcat.
Grzegorz Strzelczyk
wspomniał również o należącym do prowadzonej przez niego firmy statku
Sylur, który jako jedna z niewielu jednostek wyposażony jest w
specjalistyczną wiertnię, przez co może być szeroko wykorzystywany do
badań dna morskiego, również na potrzeby morskiej energetyki wiatrowej.
–
W pierwszym kwartale tego roku skończyliśmy zlecenie dla partnera
litewskiego. Obecnie Sylur pracuje dla jednego z inwestorów
skandynawskich, zakończy na przełomie października i listopada.
Wykorzystujemy ten czas na szkolenie załogi. Rozbudowujemy załogę
geofizyczną, żeby być w stanie obsłużyć przyszłe zlecenia – mówił prezes
Lotos Petrobaltic.
Grzegorz Strzelczyk na koniec udzielił także enigmatycznej zapowiedzi, dotyczącej zmian w Lotos Petrobaltic z myślą o offshore:
–
Prowadzimy działania na polu integracji polskich armatorów offshore. Do
końca tego roku znacznie rozszerzymy spektrum działalności –
powiedział.
O
niezbędnym zaangażowaniu dużej ilości jednostek pływających do
prowadzania badań środowiskowych przy budowie farm wiatrowych na morzu
opowiadała Paweł Gajewski z MEWO.
– Badania środowiskowe to
jeden z elementów, które rozpoczynają cały proces inwestycji w farmy
wiatrowe. To jeden z kilku etapów – potem są jeszcze badania
inżynieryjne, konstrukcyjne i eksploatacyjne. Przy badaniach
środowiskowych na jednej lokacji w tym samym czasie może operować do 10
statków. Mowa o statkach różnego rodzaju – od kutrów rybackich do
statków wiertniczych, jak wspomniany Sylur. Potrzeba 10 statków,
funduszy w granicach 200 milionów złotych, żeby przeprowadzić badania od
początku do końca i przygotować lokację do tego, żeby można było coś
zrobić. 100 km kwadratowych to około 1 GW mocy wytworzeniowej –
tłumaczył Gajewski.
Jakub Budzyński dociekał, kto może szukać
pracy na etapie badań środowiskowych, skoro w Polsce będzie w pierwszej
fazie 10 takich lokacji, a w zasięgu polskich firm jest także to, co
otwiera się na rynkach ościennych.
– Na polskim Bałtyku to 5-7 lat badań środowiskowych, geotechnicznych, geofizycznych na lokacjach, które mamy w puli. To bardzo dużo pracy. Co roku potrzebne będą 1-3 statki wiertnicze podobne do Sylura, minimum dwa statki non-stop do UXO, minimum jeden jack-up do wierceń na przyłączu, minimum dwa statki geofizyczne, aż do skomplikowanej sejsmiki wielokanałowej w celu projektowania fundamentów. To już ponad sześć statków, które będą zaangażowane na każdą lokalizację. Marzeniem byłoby wybudować nowy piękny statek, ale realia są inne – przeważnie są to statki zgarnięte od kolegów z Zachodu, troszeczkę zużyte. Ale zapotrzebowanie jest ogromne, nieważne, czy statek będzie nowy, czy stary, wszystkie będą przez najbliższe siedem lat w użyciu – kontynuował Gajewski.
Paweł
Gajewski opisał także, że MEWO wykorzystuje do badań środowiskowych,
m.in. obserwacji ptaków, ssaków i ryb na przyszłych lokacjach farm
wiatrowych, statki rybackie z polskich portów.
– Dzięki temu
przynajmniej część rybaków zdaje sobie sprawę z czym to się je i że mają
pracę na co najmniej siedem lat – tłumaczył.
Peter Cherneski
z N-Sea przedstawił natomiast koncept Marine Coordination Center, które
jego firma chce utworzyć we Władysławowie, m.in. przy współpracy z
tamtejszą stocznią Szkuner, która ma prowadzić prace serwisowe na
jednostkach CTV.
– Marine Coordination Center to stary koncept
z oil&gas. Podczas budowy farm pracują statki badawcze, potem
kolejne, jest duży ruch, są jednostki rybackie, statki z Rosji z
wyłączonym AIS, nawet turyści... Trzeba mieć kontrolę nad tym, co się
dzieje. Po uruchomieniu farmy też trzeba kontrolować kto wpływa na jej
obszar, czy jest ryzyko kolizji. Potem będzie trzeba wysyłać techników,
trzeba liczyć ile osób popłynęło i ile wróciło. Trzeba to kontrolować –
mówił Cherneski dodając, że Polska w tej materii może wyciągnąć wnioski
popełnione z błędów przez inne kraje. – Miałem sytuację na statku w
Niemczech, że pracownik miał atak serca. Potrzebna była koordynacja,
trzeba go odstawić do szpitala, poinformować rodzinę. Uratowaliśmy go.
Osoba wychodząca z domu do pracy musi wrócić do rodziny, mieć dalej 10
palców i być zdrową. MCC to tego ważna część. Potrzebne są różne rzeczy –
helikopter, ochrona, kontrola kabli. Farma wiatrowa to duża inwestycja,
nie zostawia się jej bez kontroli. Stawia się wirtualny płot, który
kontroluje, żeby nikomu nie stała się krzywda i żeby sobie nie zrobić
krzywdy – powiedział Cherneski, co zgromadzeni nagrodzili brawami.
Cherneski opisał także filozofię wyznawaną przez N-Sea w kwestii pracy z lokalnymi pracownikami.
–
Nie będziemy przywozić kadry. Planujemy robić retraining rybaków, nie
za starych, nie za młodych, którzy widzą wartość, znają wodę, mieszkają
lokalnie.
Dyrektor zarządzający N-Sea Group & UXO Control
mówił, że jego firma przywozi do kraju wiedzę i doświadczenie, ale
stawia na pracowników lokalnych, którym pozwala nabrać doświadczenia
poprzez pracę na rynkach zagranicznych, co przygotowuje ich do pracy w
Polsce.
– Ci ludzie nie mogą się uczyć na pierwszej pracy.
Musimy ich wysyłać tam, gdzie mogą zdobyć kompetencje. Nie mamy ludzi,
któzy siedza w domu. Kazdy statek pracuje, rozmawiamy o budowie nowych –
opisywał Cherneski.
Do wytężonych prac na morzu w związku z
budową i rozwojem morskich farm wiatrowych na polskiej części Bałtyku
przygotowuje się m.in. Seatech Engineering, reprezentowane podczas rejsu
przez Adama Ślipego. Ślipy wyjaśnił na początku, że jego firma
specjalizuje się w projektowaniu małych i średnich jednostek i próbuje
budować kompetencje na polskim rynku, „co nie jest łatwe”. Powiedział
także, że nie pojawiły się jeszcze zamówienia z polskiego rynku offshore
wind. Opowiedział także o projekcie CTV SE-223:
– To
jednostka 26-metrowa, wszystko jest gotowe. Możemy stosowac wodór,
projektujemy zastosowanie ogniw paliwowywch, oczywiście uwzględniamy
baterie. Jednostka może mieć do 500 kVh napędu z baterii. Może
odpowiadać na zapotrzebowanie lokalnych armatorów, potrzebujemy tylko
decyzji, żeby to robić.
Ślipy odniósł się także do słów
Radosława Marciniaka z poprzedniego panelu, który stwierdził, że polskie
stocznie oferują armatorom wyższe ceny. Według Ślipego polscy
producenci... są za dobrzy.
– Robimy mercedesy, za które nie
chcą nam płacić – mówił Ślipy. Wyjaśnił, że jego postulatem jest
dostosowanie jakości do ceny, „bo robimy za dobrze”. Z drugiej jednak
strony stwierdził także, że jesteśmy w stanie wykonać CTV lepiej niż
stocznie na dalekim wschodzie, „ale w dobrej cenie”.
Dodał
także, że w szeroko zakrojonych planach stoczniowych nie muszą brać
udziału jedynie wiodące przedsiębiorstwa polskiego przemysłu
stoczniowego.
– Projektujemy 17-metrowy katamaran dla
Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Buduje go niewielka stocznia
w Gdańsku – zdradził.
W
nieco innej sytuacji znajduje się biuro projektowe Stogda Ship Design
& Engineering. Firma od dłuższego czasu stara się wejść w kontakt z
dostawcami Tier 1 w sektorze offshore wind.
– Proces jest
długi, bo trzeba zdobyć ich zaufanie. Rozpoczęliśmy współpracę z
francuską firmą z Tier 1 od prostego szkolenia w Saint Nazaire. Praca
przeniosła się do nas do biura, w październiku robimy pilotażowy projekt
– dwa panele trafostacji. Mamy obiecane, że ruszymy z kolejnym
projektem trafostacji – mówił Tomasz Świątkowski ze Stogda. – Jesteśmy w
łańcuchu dostaw CRIST Offshore, który chce być w Tier 1. Mamy lepszą
pozycję, bo jesteśmy przez podmiot niemiecki zaangażowani do realizacji
projektu. Liczymy na to, że się to powiedzie i CRIST Offshore dostenie
tę robotę, a tym samym my też będziemy mogli coś tam zrobić.
Świątkowski dodał, że w jego spółce nieustannie rozważany jest także temat floatera.
–
To temat, który siedzi mi z tyłu głowy, ale jest tak duży, że nie wiem
czy w ramach własnej inicjatywy jesteśmy w stanie coś stworzyć. Jesteśmy
w kontakcie z Lotosem, gdzie występujemy jako partner do
zaprojektowania floatera pod wieżę wiatrową – mówił.
Ostatnim rozmówcą Jakuba Budzyńskiego tego wieczora był Kacper Kostrzewa z Ocean Winds.
–
Jesteśmy bardzo zaangażowani w polski łańcuch dostaw, staramy się go
rozwijać i animować dyskusję ze zbożnego celu promowania go, ale nie
tylko – to potencjalny łańcuch dostaw dla nas nie tylko dla projektow
polskich – mówił Kostrzewa. Stwierdził, że największe perspektywy dla
polskiego łańcucha dostaw jego firma widzi nie w fazie budowy farm
wiatrowych, a w fazie operacyjnej. – Pierwsza faza projektów rozwinęła
się szybko, być może łańcuch dostaw nie zdążył się zaadaptować – dodał,
mówiąc o niewielkim udziale polskich firm na aktualnym etapie rozwoju
energetyki wiatrowej.
– Kompetencji w fazie budowy jest coraz
więcej. Jest kilka firm, które są w stanie z sukcesem konkurować z
międzynarodowymi dostawcami – mówił Kacper Kostrzewa.
Zakończenie
dyskusji na temat szans dla sektora morskiego płynących z transformacji
energetycznej nie oznaczało zakończenia wieczoru. Ostatnim oficjalnym
elementem programu pierwszego dnia Rejsu z GospodarkaMorska.pl był toast
i tort pierwszego z dwóch jubilatów, którzy świętowali podczas
konferencji swoje jubileusze. Była nim stocznia Karstensen Shipyard
Poland, która celebrowała 5-lecie na polskim rynku. W tym czasie
zakładowi udało się zrealizować 28 projektów, a w ostatnich miesiącach
zakończono przeprowadzkę stoczni z Gdyni do Gdańska, co otworzyło przed
firmą nowe perspektywy.
Litwa. Nieznany wrak odkryty podczas badań dna na potrzeby MEW
Siemens Energy otrzyma 7,5 mld euro pomocy rządowej
Wielka Brytania pozyskuje inwestorów do największej na świecie farmy wiatrowej
Trendy i wizje rozwojowe morskich elektrowni wiatrowych. Konkurs Politechniki Morskiej w Szczecinie
PGE i Ørsted wybrały wykonawcę certyfikacji dla Baltica 2
Kto jest kim w polskim offshore? Baltic Maritime Broker