• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

[ARTYKUŁ AKTUALIZOWANY] Drugi dzień odwetu USA i Wielkiej Brytanii na Huti za ataki na żeglugę cywilną

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo [ARTYKUŁ AKTUALIZOWANY] Drugi dzień odwetu USA i Wielkiej Brytanii na Huti za ataki na żeglugę cywilną

Partnerzy portalu

US Navy

Artykuł aktualizowany. Aby wczytać nowe wiadomości odśwież stronę. Nowe wiadomości pojawiają się na górze.

Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, przy wsparciu Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, zaatakowały cele jemeńskiej bojówki Huti w odpowiedzi na trwające od kilku tygodni ataki na statki cywilne na Morzu Czerwonym, które zachwiały światowymi łańcuchami dostaw. Do ataku doszło dziś w nocy. Najnowsze komentarze i doniesienia o ataku i jego skutkach publikujemy poniżej.

Podstawowe wiadomości na temat ataku sił USA i Wielkiej Brytanii na Huti: Odwet za ataki na statki. USA i Wielka Brytania rozpoczęły atak na Huti, relacja z pierwszego dnia ataków.


[AKTUALIZACJA 20:15]


Ostrzelano punkt na obrzeżach portowego miasta Al-Hudajda, z którego rebelianci Huti odpalali wcześniej rakiety - poinformowała w sobotę agencja AFP, powołując się na źródła wojskowe sprzymierzone z rebeliantami.

Nie było możliwe ustalenie, czy uderzenie nastąpiło z morza czy z powietrza - zaznaczyła agencja.

Portal brytyjskiego dziennika "Guardian" podkreślił, powołując się na dyrektora ds. operacji Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych, generała Douglasa Simsa, że USA spodziewają się nowych ataków jemeńskich rebeliantów Huti.

„Ich retoryka jest dość mocna i spodziewamy się, że spróbują jakiegoś rodzaju odwetu. (...) Jesteśmy przygotowani na taką ewentualność” - powiedział.

Natomiast Wesley Clark, generał armii amerykańskiej w stanie spoczynku, wyjaśnił na antenie stacji CNN, jak będzie wyglądać postępowanie sił zbrojnych USA. "Jeżeli wystrzelą jeden pocisk, my zniszczymy trzy cele. Jeżeli wystrzelą dwa - zniszczymy sześć" - oznajmił.

Wspierani przez Iran szyiccy rebelianci Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju. Od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem palestyński terrorystyczny Hamas. Deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, choć wiele z zaatakowamych jednostek nie miało powiązań z tym krajem.

W rezultacie ataków Huti wielu przewoźników zrezygnowało ze szlaku wiodącego z Azji przez Morze Czerwone i kanał Sueski, wybierając dłuższą, ale bezpieczniejszą trasę okrążającą Afrykę - przypomniała agencja Reutera.

Jak powiedział w rozmowie z jedną z egipskich stacji telewizyjnych dyrektor zarządu kanału, Osama Rabie, od początku roku wpływy spadły o 40 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r., a liczba przepływających statków - o 30 proc. Pogrążony w kryzysie ekonomicznym Egipt w ubiegłym roku odnotował rekordowe, przekraczające 9,4 mld dolarów dochody z kanału.

(PAP)
os/ mal/



[AKTUALIZACJA 15:16]

Ataki ze strony Huti, zagrażające funkcjonowaniu jednego z kluczowym szlaków handlowych, są niedopuszczalne i muszą zostać zakończone; naszym celem pozostaje deeskalacja napięć i przywrócenie stabilności w regionie - podkreśliło w sobotę Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

MSZ zamieściło wpis w tej sprawie w mediach społecznościowych. Resort przypomniał, że ataki ze strony Huti zostały potępione m.in. przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

"Ataki ze strony Huti zagrażające funkcjonowaniu jednego z kluczowym szlaków handlowych, potępione m.in. przez RB ONZ, są niedopuszczalne i muszą zostać zakończone. Naszym celem pozostaje deeskalacja napięć i przywrócenie stabilności w regionie" - podało MSZ.

W nocy z czwartku na piątek wojska brytyjskie i amerykańskie przeprowadziły nalot na pozycje rebeliantów Huti w Jemenie, co było odpowiedzią na przeprowadzane przez nich ataki na statki handlowe na Morzu Czerwonym i w Zatoce Adeńskiej. Minionej nocy wojska USA dokonały kolejnego nalotu.

Rzecznik jemeńskich rebeliantów Huti, Mohammed Abdulsalam, zapowiedział w piątek, że ugrupowanie będzie nadal atakowało "izraelskie statki oraz te zmierzające do portów okupowanej Palestyny".

Wspierani przez Iran Huti od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone, twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem terrorystyczny Hamas. Huti deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, ale wiele z dotkniętych jednostek nie miało powiązań z tym krajem. W grudniu ub.r. USA i ich sojusznicy stworzyli międzynarodową operację "Prosperity Guardian", która ma zapewnić bezpieczeństwo żeglugi w tym regionie. Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju.

Kilkanaście godzin przed nalotem rebelianci Huti oświadczyli, że jakikolwiek atak sił amerykańskich na ich obiekty w Jemenie wywoła ostrą reakcję militarną. "Odpowiedź na jakikolwiek amerykański atak będzie nie tylko na poziomie operacji, która została niedawno przeprowadzona z udziałem ponad 24 dronów i kilku rakiet. To będzie coś więcej" – mówił przywódca grupy Abdel Malek al-Huti.

Ataki Huti zakłóciły handel międzynarodowy na kluczowej trasie między Europą a Azją, na którą przypada znacząca część światowego transportu morskiego.

(PAP)

autorka: Wiktoria Nicałek

wni/ sdd/


[AKTUALIZACJA 13:35]

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oskarżył w piątek USA i Wielką Brytanię, które ostrzelały w nocy pozycje jemeńskich Huti, że chcą "obrócić Morze Czerwone w morze krwi". Przeciwko wymierzonej w jemeńskich rebeliantów akcji, podczas której - jak podał rzecznik ugrupowania - zginęło pięć osób, opowiedziało się w piątek kilka państw regionu.

Huti twierdzą, że atakują statki mające związki z Izraelem w geście solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy, gdzie trwa wojna między Izraelem a terrorystyczną organizacją Hamas. Jednak wiele z dotkniętych atakami jednostek nie miało powiązań z tym krajem.

Prezydent Turcji, który spotkał się z dziennikarzami po piątkowych modłach w meczecie, oświadczył, że uderzenie lotnicze w stanowiska rebelianckiego ruchu Huti, który od blisko dwóch miesięcy atakuje statki handlowe na Morzu Czerwonym, jest "nieproporcjonalne" - podała agencja Reutersa.

Jordański minister spraw zagranicznych, Ajman Safadi, winą obciążył Izrael. Stwierdził, że społeczności międzynarodowej nie udało się zatrzymać "agresji" Izraela wobec Palestyńczyków. Rząd Jordanii "z zatroskaniem" obserwuje sytuację na Morzu Czerwonym - przekazała krajowa agencja informacyjna Petra.

Wspierający i finansujący ruch Huti Iran, który zdaniem świata zachodniego umożliwił Hutim namierzanie statków, które były następnie atakowane, oświadczył, że nalot był "oczywistym pogwałceniem suwerenności i integralności terytorialnej", a także "naruszeniem prawa międzynarodowego". Nalot - powiedział rzecznik MSZ Nasser Kannani "przyczyni się do destabilizacji regionu". Natomiast Hezbollah, działająca w Libanie, stworzona przez Iran organizacja terrorystyczna, oświadczyła, że "agresja Ameryki potwierdza, iż USA są w pełni współodpowiedzialne za zbrodnie popełnione przez syjonistycznego wroga".

Arabia Saudyjska, która w 2015 interweniowała w sąsiednim Jemenie, usiłując wesprzeć jemeński rząd, wezwała do "unikania eskalacji" i oświadczyła, że z wielką troską przygląda się sytuacji w regionie. "Królestwo podkreśla znaczenie utrzymania bezpieczeństwa i stabilności regionu Morza Czerwonego, gdyż swoboda żeglugi w nim jest żądaniem międzynarodowym” - głosi oficjalne oświadczenie.

W piątek niemiecka firma logistyczna Hapag-Lloyd przekazała, że trwające od listopada ubiegłego roku zagrożenie atakami Huti zwiększa miesięczne koszty działania przewoźnika o "dziesiątki milionów euro". Wiele firm przekierowuje kontenerowce, tak by omijały niebezpieczne obszary. Dostawy towarów do USA - podała agencja Reutera - przedłużyły się z tego powodu o tydzień, a do Europy - o dwa tygodnie. (PAP)

os/ mms/


[AKTUALIZACJA 11:18]

Rzecznik jemeńskich Huti Mohammed Abdulsalam powiedział w sobotę, że amerykańskie ataki, które miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch nocy, nie miały znaczącego wpływu na zdolność rebeliantów do dalszego atakowania powiązanych z Izraelem statków, przepływających przez Morze Czerwone i Morze Arabskie.

Z kolei wysoki rangą urzędnik jemeńskiej grupy Ansarullah Amer oświadczył, że w wyniku ostatniego ataku USA na siły Huti w stolicy Jemenu Sanie nikt nie odniósł obrażeń. Zapowiedział też "zdecydowaną i skuteczną" reakcję.

"Nie było żadnych obrażeń, żadnych strat materialnych ani ludzkich" – powiedział Amer, cytowany przez telewizję Al-Dżazira.

O ataku sił USA na obiekty Huti w nocy z piątku informowały najpierw liczne media amerykańskie, a następnie Centralne Dowództwo sił USA (CENTCOM) potwierdziło, że celem uderzenia była stacja radarowa Huti.

W nocy z czwartku na piątek siły wojskowe USA i Wielkiej Brytanii, przy wsparciu logistycznym Australii, Bahrajnu, Kanady i Holandii, przeprowadziły zmasowane uderzenie w Jemenie na cele należące do rebeliantów Huti. W sobotę pentagon poinformował, że zniszczonych zostało 60 celów w 28 lokalizacjach.

Militarne uderzenie sił sprzymierzonych było bezpośrednią odpowiedzią na ataki Huti na statki płynące po Morzu Czerwonym, nie zawsze powiązane z Izraelem.

(PAP)

zm/


[AKTUALIZACJA 10:49]

Jemeńscy rebelianci Huti, którzy kontrolują jedną czwartą terytorium Jemenu, włączyli się w konflikt izraelsko-palestyński, atakując statki zmierzające do Izraela. Pomimo 10 lat wyniszczającej wojny domowej w Jemenie ta sprzymierzona z Iranem grupa odgrywa nadal dużą rolę na Bliskim Wschodzie.

Po rozpoczęciu izraelskiej operacji wojskowej w Strefie Gazy Huti wystrzeliwali pojedyncze rakiety w stronę Izraela w geście solidarności z Palestyńczykami. W grudniu zaczęli atakować statki, zmierzające do Izraela, a także niezwiązane z tym krajem, zakłócając żeglugę przez Morze Czerwone w stronę Kanału Sueskiego, przez które przepływa 30 proc. światowych kontenerowców. W odpowiedzi siły amerykańskie i brytyjskie rozpoczęły w piątek ataki na cele Huti w Jemenie.

Huti, znani również jako Ansar Allah (arab. zwolennicy Boga), to zbrojna grupa, kontrolująca obecnie jedną czwartą terytorium Jemenu, zamieszkaną przez połowę ludności tego kraju, w tym stolicę, Sanę.

Ruch Huti związany jest z najmniejszą grupą w obrębie islamu szyickiego - zajdytami. Od IX wieku w północnym Jemenie istniało państwo rządzone przez zajdyckich przywódców religijnych. W 1962 r. jemeńscy oficerowie wojskowi obalili monarchię zajdycką i zastąpili ją republiką, gdzie zajdyci byli postrzegani jako zagrożenie dla nowego rządu i poddawani surowym represjom. Kiedy Jemen Południowy połączył się z Jemenem Północnym w 1990 r., zajdyci pozostali większością na północy i zachodzie kraju, a także w stolicy Sanie, jednak w całym kraju stali się mniejszością.

Ruch pod przywództwem Husajna al-Hutiego został założony na początku lat 90. XX w. i opierał się częściowo na oporze zajdytów wobec rosnących wpływów sunnickich fundamentalistów na północy, a częściowo występował przeciwko skorumpowanemu, według nich, prezydentowi Alemu Abdullahowi Salehowi. Powstanie ruchu nie wiąże się - w przeciwieństwie do libańskiego Hezbollahu - z działalnością szyickiego Iranu, mimo że później Iran stał się sponsorem Huti, a Hezbollah ich inspiracją ideologiczną.

Aby stawić czoła rosnącej potędze Huti, Saleh rozpoczął w 2003 r. kampanię wojskową z pomocą Arabii Saudyjskiej. Chociaż udało się im zabić al-Hutiego, to rebelianci - wówczas jeszcze bez wsparcia ze strony Iranu - często pokonywali Saleha i siły saudyjskie, pomimo wydanych przez Królestwo miliardów dolarów na armię.

W 2004 r. Huti przyłączyli się do arabskiej wiosny w Jemenie i zyskali kontrolę nad dwiema prowincjami. Ich siła wzrosła podczas wojny domowej, która rozpoczęła się pod koniec 2014 r., kiedy zajęli Sanę. Zaniepokojona rosnącymi wpływami Iranu wzdłuż swojej granicy Arabia Saudyjska rozpoczęła militarną interwencję w 2015 r. na czele popieranej przez Zachód koalicji. Huti przejęli kontrolę nad większą częścią północy i zachodu kraju, a uznawany na arenie międzynarodowej rząd miał swoją siedzibę w Adenie.

W ciągu pierwszych lat wojny w wyniku walk zginęło, według ONZ, ok. 150 tys. osób, a dwa razy więcej zmarło w wyniku głodu i chorób. "W 2021 r. z powodu konfliktu co dziewięć minut umierało w Jemenie dziecko poniżej piątego roku życia" - alarmował Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju.

Najważniejsze strony konfliktu, czyli siły rządowe, Huti i koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, były oskarżane przez organizacje praw człowieka oraz media o popełnianie zbrodni wojennych.

Walki między Huti a siłami koalicji, tj. głównie Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, w dużej mierze ucichły w 2023 r. Huti prowadzą rozmowy na temat trwałego zawieszenia broni z Saudyjczykami za pośrednictwem Omanu. Arabia Saudyjska przywróciła także stosunki z Iranem w 2023 r., co obudziło nadzieje na proces pokojowy w Jemenie.

Huti twierdzą, że ich ataki na statki handlowe i wojskowe, mające potencjalne powiązania z Izraelem, mają przede wszystkim na celu wywarcie nacisku na Tel Awiw, by zakończył wojnę w Strefie Gazy. W listopadzie grupa przejęła statek towarowy Galaxy Leader, który od tego czasu zamienił się w atrakcję turystyczną dla Jemeńczyków.

Dzięki atakom Huti, tracący dotąd na popularności, odnotowali gwałtowny wzrost liczby nowych rekrutów na fali powszechnego poparcia Jemeńczyków dla Palestyńczyków w Strefie Gazy. Szeregi Huti od pewnego już czasu zasilają też jemeńscy sunnici, co pokazuje być może, że napięcia na tle religijnym powoli tracą znaczenie w jemeńskiej polityce.

Od początku lat 2000 deklaracją ruchu Huti jest dość uniwersalne w tym regionie świata hasło „Bóg jest wielki, śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi, przekleństwo Żydom, zwycięstwo islamowi”.

Arsenał Huti obejmuje rakiety balistyczne i uzbrojone drony, zdolne uderzyć cele np. w Izraelu. Wzorowane na broni irańskiej pociski Tofan, Borkan i Quds mają zasięg 2000 kilometrów i były wielokrotnie wystrzeliwane przez Huti w kierunku Arabii Saudyjskiej i ZEA podczas wojny w Jemenie.

Wojna domowa w Jemenie pogrążyła kraj w najgorszym kryzysie humanitarnym na świecie, jak to określiła ONZ w marcu 2023 r. Obecnie wciąż około 21,6 miliona osób, czyli dwie trzecie populacji Jemenu, „pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej”.

(PAP)

baj/ zm/


[AKTUALIZACJA 09:22]

60 celów w 28 lokalizacjach w Jemenie zniszczyły do tej pory wojska amerykańskie i brytyjskie podczas dwóch uderzeń na obiekty rebeliantów Huti, które miały miejsce w trakcie ostatnich dwóch nocy - poinformował w sobotę Pentagon.

Wcześniej o nowych atakach w nocy z piątku na sobotę na północne rejony Jemenu informowały liczne media amerykańskie, powołujące się na anonimowe źródła. Centralne Dowództwo sił USA (CENTCOM) potwierdziło, że celem ataku była stacja radarowa Huti.

Amerykański nalot był reakcją na kolejną próbę ataku Huti na statek handlowy na Morzu Czerwonym. Brytyjskie centrum informacyjne ds. operacji handlu morskiego poinformowało, że otrzymało raport o rakiecie, która spadła do morza w odległości około 500 metrów od statku znajdującego się ok. 160 km na południowy wschód od jemeńskiego portu Aden.

Firma Ambrey zidentyfikowała statek jako tankowiec pływający pod banderą Panamy, przewożący rosyjską ropę.

Amerykanie dokonali ataku pociskami Tomahawk, wystrzeliwanymi z okrętu USS Carney. Huti, którzy kontrolują stolicę Sanę oraz większą część zachodniej i północnej części Jemenu, podali, że zginęło pięciu bojowników, ale zapowiedzieli kontynuowanie ataków na regionalną żeglugę.

Prezydent USA Joe Biden zagroził w piątek jemeńskim rebeliantom dalszymi intensywnymi atakami, jeśli nie wstrzymają oni zakłócania żeglugi przez Morze Czerwone, przez które wiedzie jeden z najruchliwszych i mających największe strategiczne znaczenie szlaków żeglugowych. (PAP)

zm/


[AKTUALIZACJA 04:59]

Media rebeliantów Huti w Jemenie poinformowały w sobotę rano o ponownych atakach sił USA na terytorium Jemenu, które nastąpiły po fali nalotów piątek na cele rebeliantów. Według telewizji al-Masirah, przynajmnie jeden z ataków wymierzony był w obiekt na terenie stolicy Jemenu - Sany.

W sobotę rano, polskiego czasu, fakt dokonania nowych ataków potwierdziło na platformie X Centralne Dowództwo sił USA (CENTCOM), według którego celem była stacja radarowa Huti.

Ataków dokonano pociskami Tomahawk wystrzeliwanych z okrętu USS Carney i "zmierzały one do degradacji możliwości Huti atakowania statków, w tym statków handlowych" – głosi komunikat CENTCOM.

Wcześniej o nowych atakach na północne rejony Jemenu informowały liczne media amerykańskie powołujące się na anonimowe źródła.

Wspierani przez Iran Huti, którzy kontrolują większą część terytorium Jemenu, w tym stolicę Sanę, atakują przepływające przez Morze Czerwone statki handlowe jako "wyraz solidarności" z palestyńskim Hamasem walczącym z wojskami izraelskimi w Strefie Gazy.

Obserwatorzy wskazują, że grozi to rozszerzeniem się wojny w Gazie na cały region Bliskiego Wschodu, a być może nawet poza ten region.

Prezydent USA Joe Biden zagroził Huti dalszymi intensywnymi atakami jeśli nie wstrzymają oni zakłócania żeglugi przez Morze Czerwone, przez które wiedzie jeden z najruchliwszych i mających największe strategiczne znaczenie szlaków żeglugowych. (PAP)

jm/


[AKTUALIZACJA 3:05]

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres zaapelował w piątek o zapobieżenie „eskalacji” w następstwie uderzenia sił USA i Wielkiej Brytanii w obiekty rebeliantów Huti w Jemenie, którzy wcześniej atakowali statki handlowe na Morzu Czerwonym. Przestrzegła przed tym też Rada Bezpieczeństwa.

„Sekretarz generalny wzywa wszystkie zainteresowane strony, aby unikały eskalacji sytuacji w interesie pokoju i stabilności na Morzu Czerwonym i w całym regionie” – powiedział na konferencji prasowej jego rzecznik Stéphane Dujarric.

Z kolei w trakcie obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ zastępca sekretarza generalnego ds. politycznych Khaled Khiari uznał wydarzenia na Morzu Czerwonym i ryzyko zaostrzenia napięć regionalnych za “niepokojące”.

„Jesteśmy świadkami cyklu przemocy, który może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa politycznego, gospodarki i pomocy humanitarnej w Jemenie i regionie” – zaakcentował.

Amerykanie i Brytyjczycy zbombardowali uderzeniami z powietrza obiekty wspieranych przez Iran rebeliantów Huti w Jemenie. Generał Douglas Sims z Połączonych Szefów Sztabów sił USA mówił w piątek o 30 docelowych miejscach, w których przeprowadzono łącznie ponad 150 ataków.

Według Waszyngtonu i Londynu nalotów dokonano w odpowiedzi na ataki rebeliantów na statki handlowe na Morzu Czerwonym. Według rebeliantów miał to być „znak solidarności z Palestyńczykami w Gazie”, gdzie toczy się wojna między Izraelem a Hamasem. Ożywiło to obawy przed regionalnym rozprzestrzenieniem się tej wojny.

Ambasador USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield zwróciła uwagę, że żaden statek nie jest bezpieczny przed zagrożeniem, jakie rebelianci Houti stanowią dla żeglugi na Morzu Czerwonym.

„Niezależnie od tego, czy wasz statek pływa pod banderą amerykańską, czy innego kraju, niezależnie od tego, czy głosowaliście za rezolucją z tego tygodnia, czy wstrzymaliście się od głosu, wszystkie nasze statki są bezbronne” – podkreśliła Thomas-Greenfield.

Nawiązała do rezolucji przyjętej w środę przez Radę Bezpieczeństwa, żądającej „natychmiastowego” zaprzestania ataków Huti. Rosja wstrzymała się od głosu.

Amerykańska ambasador przekonywała też, że bez wsparcia Iranu, który narusza swoje zobowiązania, Huti mieliby trudności z utrzymaniem i skutecznym uderzeniem na statki handlowe korzystające ze szlaków żeglugowych na Morzu Czerwonym, jednych z najruchliwszych na świecie.

W trakcie nadzwyczajnego piątkowego posiedzenia RB stały przedstawiciel Rosji w ONZ Wasilij Nebenzia potępił „jawną agresję Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na ludność i terytorium Jemenu”.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

ad/ jm/

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.