Komenda Portu Wojennego Świnoujście ogłosiła postępowanie w sprawie naprawy średniej i dokowej dwóch okrętów transportowo-minowych (proj. 767) typu Lublin, wchodzących w skład 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. Przypomina to, że jednostki tej serii mają już swoje lata, a biorąc pod uwagę ich znaczenie w zakresie transportu techniki wojskowej i współpracy z innymi rodzajami sił zbrojnych pojawia się pytanie, czy doczekają się następców. W tle jest również kontrowersyjny, rekordowo długi serwis bliźniaczego ORP Lublin.
Zgodnie z informacją opublikowaną na Platformie Zakupowej, ogłoszenie dotyczy zrealizowania ustalonych prac przy ORP Gniezno (822) i ORP Poznań (824). Do służby weszły odpowiednio w 1990 i 1991 roku, zbudowano je w ówczesnej Stoczni Północnej w Gdańsku. Wchodzą w skład 2. Dywizjonu Okrętów Transportowo-Minowych 8. FOW i stacjonują na co dzień w Porcie Wojennym Świnoujście.
Termin wykonania zlecenia to w przypadku pierwszego z okrętów to IV kw. 2025 r. – I kw. 2027, drugiego V kw. 2025 r. – II kw. 2026, a więc odpowiednio 380 i 200 dni kalendarzowych, licząc od daty przyjęcia jednostki do naprawy tj. podpisania protokołu przyjęcia do naprawy. Wykonawca starający się o pozyskanie umowy musi spełnić szereg wymagań z racji nie tylko na specyfikę okrętów, które będą serwisowane, ale też fakt, że wchodzą w skład polskiej Marynarki Wojennej. To oznacza, że wchodzi tu szereg wymogów związanych z niejawnością informacji, w tym dopuszczeniem do danych o tych jednostkach, które nie są dopuszczone do wiadomości publicznej. Stąd, biorąc pod uwagę przepisy, które weszły w życiu po agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, wykonawca nie może być podmiotem ani obywatelem tego kraju, a prawa własności w ponad 50% nie należą do obywateli i/lub instytucji rosyjskich. Oprócz tego dochodzi też warunek w postaci posiadania aktualnej koncesji wydanej na podstawie ustawy z 13 czerwca 2019 roku o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym.
Ogłoszenie o naprawie okrętów polskiej Marynarki Wojennej często wywołuje emocje wśród komentatorów, z racji na to, że wiele z nich ma kilkadziesiąt lat i pojawia się stale pytanie, czy i kiedy władze przewidują wdrożenie programu pozyskania ich następców. To samo dotyczy pięciu okrętów transportowo-minowych proj. 767, mających już ponad 30 lat. W ich przypadku dochodzi też kontrowersja wokół prototypowego ORP Lublin (821), w służbie od 1989 roku. Wydawałoby się rutynową, acz złożoną naprawdę średnią i dokową rozpoczął w 2017 roku w Szczecinie, przewidziana na nieco ponad rok. Jak się okazało, trwała… blisko 8 lat. Planowo przedsięwzięcie miało się zakończyć w 2019 roku, lecz z powodu kłopotów stoczni, trudności z finansowaniem oraz pojawiających się co rusz problemów, termin oddania jednostki przedłużał się najpierw do 2021, a następnie o kolejne.
Czytaj więcej: Koniec odysei ORP Lublin? Okręt rozpoczyna próby zdawczo-odbiorcze
Przypomnijmy, sam okręt był budowany przez dwa lata, a cała seria przez cztery. Pierwotnie planowano nawet 18 okrętów, jednakże z racji na zmiany ustrojowe po 1989 roku, koniec Układu Warszawskiego, a także fatalną sytuację gospodarczą państwa, prace zakończyły się na pięciu jednostek. Wykonują one ważne zadania związane z transportem wyposażenia jednostek lądowych, w tym na ćwiczenia na dalszym obszarze. Procedury załadunku i desantu techniki wojskowej na brzeg przygotowany (posiadający infrastrukturę portową) jak i nieprzygotowany (choćby plażę) są regularnie ćwiczone tak z rodzimymi formacjami, jak i sojuszniczymi.
Okręty transportowo-minowe typu Lublin mają 95,8 metra
długości, 10,8 metra szerokości i 2,3 metra w zanurzeniu. Pełna wyporność to
1675 ton. Osiągają prędkość do 16,8 mil morskich, a zasięg działania to 850 mil
morskich. Załoga liczy 37 osób. W skład napędu wchodzą trzy silniki spalinowe
Cegielski-Sulzer 6ATL25D o mocy 1320 kW każdy, napędzające 3 śruby. Posiadają
uzbrojenie w postaci czterech morskich zestawów rakietowo-artyleryjskie
ZU-23-2MR Wróbel II składających się z podwójnej armaty 23 mm i podwójnej
wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Strzała 2M,oraz dziewięciu wyrzutni ładunków
wydłużonych ŁWD-100/5000
Z racji na swoje rozmiary każdy z okrętów może transportować 8-9 czołgów podstawowych lub 17 samochodów, albo ich ekwiwalent w postaci sprzętu wojskowego, zdolnego do pływania lub nie. Do tego dochodzi możliwość zaokrętowania 135 żołnierzy desantu morskiego z pełnym wyposażeniem. Do tego dochodzi możliwość załadunku i zrzucenia min morskich w ramach operacji minowania akwenu.
Choć tego rodzaju okręty są eksploatowane przez dekady
(przykładem tego są podobne jednostki proj. 775, użytkowane wciąż przez Rosję i
również zbudowane przed 1989 roku w Stoczni Północnej), a ich wykorzystanie
podczas ćwiczeń co roku pokazuje, że ich znaczenie dla działania sił zbrojnych jest
ogromne, tak pojawia się pytanie, czy „dywizjon ma przyszłość”. Wielu
zainteresowanych tematem zastanawia się, czy służące w nim jednostki nazwane na
cześć polskich miast (w związku z tym załogi współpracują z nimi, organizując
szereg inicjatyw) doczekają się swoich następców. Na ten moment, jak wynika choćby
z planów rozwojowych sił morskich prezentowanych przez Inspektorat Marynarki
Wojennej, nie pojawiają się tam podobne jednostki.
Czytaj więcej: Zaskakujące plany rozwojowe Marynarki Wojennej. Przyszłością będzie nie "Miecznik" a "Murena"?
Pojawia się tez pytanie, czy koncepcja okrętów desantowych i transportowo-minowych nie zostanie w ogóle zarzucona, a sam dywizjon spisany na straty. W ten sposób nie tylko siły morskie, ale armia jako taka może utracić cenną zdolność w postaci transportu i desantu techniki wojskowej i oddziałów, co stanowi ważny element operacyjny. W innych krajach inwestuje się szczególnie w nierzadko większe okręty desantowe-doki lub posiadające nawet bardziej imponujące rozmiary uniwersalne okręty desantowe-doki. Do pierwszej grupy zaliczają się brytyjskie okręty typu Albon (176 metrów długości i do 19,560 ton wyporności) czy rosyjskie proj. 11711 (120 metrów długości i 6 000-9 000 ton maksymalnej wyporności). Najbardziej znanym przykładem drugiego rodzaju był USS Keararge (LHD-3), który ma 257 metrów długości, 60 metrów szerokości, zdolny do transportu ponad 1600 żołnierzy wraz z wyposażeniem i techniką wojskową (tym czołgami czy innymi pojazdami), a także samoloty i śmigłowce.
Czytaj więcej: USS Kearsarge zawinął do Portu Gdynia
Biorąc pod uwagę długość naprawy ORP Lublin pojawia się pytanie, czy podobne problemy nie pojawią się też w przypadku bliźniaczych jednostek. Należy wziąć pod uwagę, że z racji na wiek i eksploatowanie okrętów prace związane z ich naprawą oraz serwisem w okresie użytkowania stają się coraz dłuższe i bardziej kosztowne, aż w końcu platforma dochodzi do kresu „życia”, ze względu na nieopłacalność czy też przewidziany czas dopuszczenia do działań. Aby nie utracono zdolności, jakie mają konkretne okręty, a także utrzymać ciągłość szkolenia załóg, wycofywanie musi być połączone z zamówieniem, budową i wdrażaniem następców. Biorąc pod uwagę, że wszystkie okręty transportowo-minowe typu Lublin przejdą naprawy, mają zyskać lepsze zdolności wykonywania zadań zgodnie z przeznaczeniem, co wydłuży też okres ich dopuszczalnej eksploatacji. Pytaniem wciąż jest, czy Marynarka Wojenna, Sztab Generalny Wojska Polskiego, a także resort obrony widzą konieczność pozyskania w przyszłości następców tych jednostek, które stale użytkowane i uczestniczące w największych ćwiczeniach krajowych i sojuszniczych wskazują na wartość ich posiadania.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach