Wspierani przez Iran szyiccy rebelianci uwikłani od dekady w wojnę domową w Jemenie oskarżyli państwa międzynarodowej koalicji o atak na miasto Sana. Zdarzenie miało się wydarzyć dzień po izraelskim nalocie na infrastrukturę kontrolowaną przez Huti.
Jemeńscy rebelianci Huti poinformowali na portalu Telegram, że 27 grudnia doszło do kolejnego nalotu na kontrolowane przez nich miasto Sana. Jako winnych wskazali USA i Wielką Bytanię zarzucając im „agresywne działania”.
Dzień wcześniej m.in. na Sanę spadły pociski i rakiety wystrzelone przez izraelskie lotnictwo. Wśród celów znalazło się tamtejsze lotnisko. Była to odpowiedź państwa na ataki Jemeńczyków wymierzone w Izrael, prowadzone oficjalnie w imię solidaryzowania się z palestyńskim Hamasem i innymi organizacjami arabskimi walczącymi z izraelską armią. Premier Benjamin Netanjahu miał podkreślić zaostrzenie działań przeciwko krajom i organizacjom wspierającymi siły działające przeciwko izraelskim obywatelom. W tym przypadku ma to być również związane z irańskim wsparciem, jakiego bojownikom w Jemenie udziela od lat Iran, w tym dostarczając broń umożliwiającą im od ponad roku ataki na międzynarodową żeglugę w rejonie Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej.
W efekcie nalotu miało zginąć sześć osób. Co istotne, w tym samym czasie w Jemenie przebywał szef Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus. Co istotne, zarówno USA, Wielka Brytania, jak i Izrael nie ustosunkowały się ani tym bardziej nie potwierdziły, jakoby dokonały w piątek nalotu na terytorium Jemenu kontrolowane przez Huti.
Czwartkowy nalot Izraela na terytorium zachodniego Jemenu był kolejnym działaniem tego państwa przeciwko szyickim rebeliantom. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu również USA przeprowadziły naloty na instalacje militarne należące do bojowników, niszcząc m.in. centrum dowodzenia. Zneutralizowano również kilka pocisków, w tym wystrzelone przeciwko okrętom i statkom w regionie. Co istotne, doszło wtedy do poważnego incydentu, w wyniku którego amerykański krążownik USS Gettysburg miał przypadkowo zestrzelić samolot wojskowy własnego kraju.
Czytaj także: Groźna wpadka amerykańskiego krążownika. Zamiast drona Huti zestrzelił... myśliwiec US Navy
Celem ochrony żeglugi prowadzącej przez Kanał Sueski władze USA rozpoczęły w grudniu ub. r. misję pk. "Prosperity Guardian". Na początku 2024 roku przeprowadziły też, wraz z Wielką Brytanią, pierwsze naloty przeciwko instalacjom Huti na terytorium Jemenu. Także Unia Europejska w lutym br. zainaugurowała swoją operację, EUNAVFOR Aspides. Oba przedsięwzięcia mają na celu ochronę żeglugi w rejonie Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej. Istotnym problemem jest fakt, że bojownicy, jako szyici, stale otrzymują wsparcie dla swoich działań poprzez przemyt broni i komponentów do jej produkcji, głównie z Iranu, choć pewne dostawy zapewnia też Rosja. Obok rakiet są to powietrzne oraz nawodne bezzałogowce. Siły koalicji starają się wyłapywać przemytników i dostawy sprzętu do Jemenu, a armia USA regularnie neutralizuje pozycje bojowników, gdzie znajdują się wyrzutnie pocisków, dronów oraz obiekty służące do lokalizowania celów.
W ostatnim czasie do aktywnych działań przeciwko Huti dołączył Izrael, w odpowiedzi na uderzenia rakietowe na swoje terytorium w wykonaniu bojowników. Do pierwszego nalotu doszło w lipcu tego roku, gdy celem izraelskich sił powietrznych był kontrolowany przez rebeliantów ważny port Al.-Hudaida.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach