Filipiński urząd ds. środowiska i katastrof alarmuje, że trzeba natychmiast powstrzymać wyciek z zatopionego tankowca. Zagraża to morskiej faunie i florze, a także gospodarce morskiej regionu.

Statek transportowy MT Princess Empress uległ w ubiegły wtorek awarii, a następnie dryfował w wyniku trudnych warunków morskich. Udało się uratować całą, 20-osobową załogę, jednak nie był jasny los jednostki, gdyż z powodu pogody było niemożliwe jej odholowanie. Potem stwierdzono jej zatonięcie, choć nie są znane tego przyczyny.

Z racji pójścia na dno i przedłużającej się akcji poszukiwawczej zaczęto bić na alarm, gdyż statek przewoził blisko 800 000 przemysłowego oleju napędowego. Jeśli cały wydostałby się ze zbiorników, w efekcie doszłoby do ogromnego skażenia wód.

- Jeśli uda nam się go odnaleźć to bardzo pomoże nam w powstrzymaniu wycieku. Należy pamiętać, że sprzątanie będzie tym trudniejsze, im więcej ropy dotrze do obszarów przybrzeżnych - powiedział podsekretarz w Ministerstwie Środowiska Carlos Primo David

Sekretarz w Ministerstwie Środowiska Maria Antonia Yulo Loyzaga ostrzegła, że skażenie może realnie wpłynąć na żywotność tych systemów. Podała również, że władze podjęły szybką ocenę siedlisk przybrzeżnych i morskich, które mogą zostać skażone. W stanie zagrożenia jest 591 ha raf koralowych, 1 626 ha lasów namorzynowych i 362 ha trawy morskiej

Agencja ds. katastrof w oświadczeniu powiedziała, że wyciek ropy długi na blisko sześć kilometrów dotarł do obszarów przybrzeżnych wyspy Mindoro. Obecnie służby prowadzą akcje pod kątem badań skażenia wody oraz usuwają zanieczyszczenia.

Rzecznicy organizacji Earth Island Institute PH nazwali to "potencjalną katastrofą ekologiczną", porównując do incydentu z 2006 roku, kiedy to tankowiec przewożący 2,1 mln litrów paliwa bunkrowego osiadł na mieliźnie w pobliżu środkowych Filipin.