• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Wzburzone wody branży wycieczkowców. Statki utknęły na oceanach

ew

02.04.2020 14:16 Źródło: własne
Strona główna Porty Morskie, Terminale, Logistyka Morska, Transport Morski Wzburzone wody branży wycieczkowców. Statki utknęły na oceanach

Partnerzy portalu

Wzburzone wody branży wycieczkowców. Statki utknęły na oceanach - GospodarkaMorska.pl

Pandemia koronawirusa wywarła olbrzymi wpływ na branżę turystyczną. Armatorzy wycieczkowców odwołują rejsy przynajmniej do maja i nie mają pewności, kiedy będą mogli je przywrócić. W dodatku, co najmniej dziesięć statków wciąż pozostaje na wodach mórz i oceanów w związku z odmowami ich przyjęcia przez kolejne porty. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, tym bardziej, że na niektórych jednostkach stwierdzono przypadki zakażenia koronawirusem.

W ostatni piątek, firma Holland America poinformowała, ze na pokładzie statku Zaandam zmarło czterech pasażerów. Nie zostały ujawnione szczegóły dotyczące przyczyn ich śmierci, ale jak przekazało BBC: "u ośmiu innych pasażerów potwierdzono zakażenie koronawirusem". Ponadto, armator przyznał, że u ponad 200 osób przebywających na pokładzie wycieczkowca wystąpiły objawy grypopodobne i problemy z oddychaniem.

Na pokładzie Zaandam znajduje się około 1,8 tys. pasażerów i członków załogi (w tym setki brytyjskich, amerykańskich i australijskich turystów, z których wielu jest w podeszłym wieku). Wszyscy przebywają teraz w swoich kabinach i dostają trzy razy dziennie posiłki pod drzwi.

Operator na pomoc wysłał siostrzany statek Rotterdam, który zabrał na swój pokład osoby bez objawów zakażenia koronawirusem. Rząd Panamy w sobotę zgodził się na wpłynięcie wycieczkowca do Kanału Panamskiego, zastrzegł jednak, że żaden pasażer ani nikt z załogi nie będzie mógł zejść na ląd w Panamie. Proces przeniesienia pasażerów bez niepokojących objawów na siostrzaną jednostkę zakończył się w niedzielę. Rotterdam ma teraz pływać za Zaandam dopóki nie będzie w stanie zadokować. Prośby o ewakuację chorych pacjentów zostały odrzucone. Statek płynie teraz w kierunku Florydy. Początkowo, amerykańska straż przybrzeżna nie wyraziła zgody na wpłynięcie Zaandam na wody należące do Stanów Zjednoczonych.

Sytuacja ta wzbudziła ogromny niepokój wśród pasażerów, którzy obawiają się o swoje zdrowie i życie.

Jak skomentowała za pośrednictwem mediów społecznościowych jedna z pasażerek Zaandam, Laura Gabaroni Huergo: "Jestem obywatelką USA i dowiaduję się właśnie, że moje władze próbują nas zawrócić i porzucić. Potrzebujemy pomocy i planu, jak dotrzeć do portu i wrócić do naszego życia".

Do podjęcia konkretnych działań wezwał prezes Holland America Line, Orlando Ashford: "Wszystkie narody słusznie skupiają się na walce z pandemią. Jednocześnie jednak odwracają się od ludzi, którzy potrzebują pomocy i utknęli na morzu. Co stało się z ludzkimi odruchami i naszym współczuciem? Proszę o okazanie minimum współczucia i umożliwienie pasażerom Zaandam zejścia na ląd".

Wczoraj, amerykańska straż przybrzeżna zmieniła zdanie. Pozwoli zacumować w swym porcie na Florydzie brytyjsko-amerykańskim statkom wycieczkowym MS Zaandam i Rotterdam. Część pasażerów będzie mogła zejść na ląd.

45 poważnie chorych na Covid-19 pasażerów pozostanie jednak na pokładzie, a dziewięć osób, u których podejrzewa się zakażenie koronawirusem będzie hospitalizowanych.

Obywatele innych krajów niż USA zostaną przewiezieni autokarami bezpośrednio na lotnisko i wysłani lotami czarterowymi do swych krajów - przekazała NBC.

Na razie nie jest jasne, jaki będzie los poważnie chorych osób na pokładach Zaandamu i Rotterdamu.


Trudna sytuacja wycieczkowców rozpoczęła się od jednostki Diamond Princess. Wycieczkowiec ten, w dniach 7–23 lutego 2020 r. był największym ogniskiem COVID-19 poza Chinami. Został poddany kwarantannie w japońskim porcie w Jokohamie. Wśród 3711 pasażerów i załogi tego wycieczkowca, aż 712 miało pozytywne wyniki testów na obecność wirusa. Spośród nich 331 było bezobjawowych w momencie przeprowadzania testów. Spośród 381 pacjentów z objawami, 37 wymagało intensywnej terapii, a 9 zmarło.

Kwarantanna na Diamond Princess trwała ponad dwa tygodnie. Naukowcy z Uniwersytetu w Umeå w Szwecji twierdzą jednak, że przez to zaraziło się więcej pasażerów, niż gdyby nakazano natychmiastowe opuszczenie pokładu, gdy tylko stwierdzono pierwszy przypadek pacjenta z koronawirusem.

Przedstawiciel największego na świecie stowarzyszenia branży wycieczkowej Cruise Lines International Association (CLIA) powiedział na łamach The Guardian, iż 3,6 proc. z 277 statków obsługiwanych przez członków stowarzyszenia nie ukończyło jeszcze swoich tras. Na wycieczkowcach wciąż przebywają tysiące pasażerów i członków załogi. Co najmniej dziesięć jednostek utknęło na morzach i oceanach nie mając możliwości zawinięcia do któregokolwiek portu.

Jak czytamy w The Guardian: "Dwa chcą wysadzić pasażerów we Włoszech, trzy są obok Australii (na jednym już wybuchła epidemia), a pięć z nich z ponad 6 tys osób na pokładach, krąży u wybrzeży obu Ameryk".

Zejście na ląd nie jest jedynym problemem, który stoi teraz przed armatorami wycieczkowców. Mimo, że katastrofalna sytuacja na Diamond Princess miała miejsce ponad miesiąc temu - wciąż nie istnieją zasady bezpiecznej ewakuacji pasażerów statków.

Warto przypomnieć tu chociażby historię Ruby Princess. 21 marca Ministerstwo Zdrowia Nowej Południowej Walii (NSW Health) poinformowało, iż cztery osoby na pokładzie wycieczkowca są zakażone koronawirusem. Armator sprecyzował wtedy, że sprawa dotyczy trzech gości i jednego członka załogi. 70- letnia pasażerka, która została przewieziona bezpośrednio do szpitala ze statku, zmarła w szpitalu.

Wątpliwości może jednak budzić sposób postępowania tamtejszego rządu. Prawie 2,7 tys. pozostałych pasażerów zostało bowiem zwolnionych bez żadnej kontroli i wcześniejszej samoizolacji. Zalecono im jedynie odbycie 14-dniowej kwarantanny w domu. Nie poinformowano ich także, że na pokładzie znajdowały się chore osoby. Jak komentowała na łamach BBC jedna z pasażerek, Elisa McCafferty, Australijka, która poleciała do domu w Londynie ze swoim mężem natychmiast po zejściu ze statku: "Nikt nie poinformował nas, że ktoś na statku jest chory. Dopiero kiedy włączyłam telefon po locie z Australii, zobaczyłam wiadomości od Princess Cruises, w których przyznano, że potwierdzono przypadki zakażenia koronawirusem na Ruby Princess. Byłam absolutnie przerażona, bo przecież dopiero co odbyliśmy z mężem dwa loty - co jeśli kogoś po drodze zaraziliśmy?"

Nie brakuje oczywiście głosów, że pasażerowie sami skazali się na taki los. Zanim wsiedli na pokład, mogli posłuchać rekomendacji WHO lub rządu USA, który stanowczo przestrzegał przed rejsami na wycieczkowcach. 17 marca CDC wydało raport mówiący, że „wycieczkowce są często rozsadnikami chorób zakaźnych ze względu na bliski kontakt podróżnych i wymiany załóg pomiędzy statkami”.

Nie ma wątpliwości, że pandemia koronawirusa stanowi olbrzymie wyzwanie dla branży wycieczkowców. Jak powiedział dr Christopher Muller z Uniwersytetu Bostońskiego: "To będzie katastrofalny czas dla tej branży. Wystarczy sobie wyobrazić, że na przeciętnym wycieczkowcu jest zwykle zarezerwowanych około 3500 miejsc. Teraz wszystkie rejsy są odwołane. Armator płaci za utrzymanie statku, który bezczynnie stoi w porcie i bardzo trudno będzie odzyskać te straty. (...) Ponadto, przewiduję, że aby zachęcić potencjalnych pasażerów na wykupienie rejsu po okresie pandemii, armatorzy będą musieli zaoferować bardzo atrakcyjne ceny. Wyzwaniem może być jednak odzyskanie zaufania klientów. Rejsy wycieczkowe polegają na sprzedawaniu luksusu i bezpieczeństwa na morzu, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, ze luksus ten zamienił się na zatłoczone więzienia".

Branża wycieczkowa często przeżywała w przeszłości trudne czasy, takie jak ataki z 11 września 2001 r., międzynarodowy kryzys bankowy w 2008 r. i katastrofa Costa Concordii w 2012 r. jednak sektor ten stosunkowo szybko wracał do formy i osiągał pozytywne wyniki po tych wydarzeniach. Jednak COVID-19 to prawdziwy koń trojański dla armatorów wycieczkowców. Niespodziewanie zaatakował od środka zamieniając pływające centra rozrywki i luksusu w pływające kwarantanny. Negatywne skutki pandemii są olbrzymie zarówno w sposób bezpośredni, uniemożliwiając rejsy w najbliższych tygodniach jak i pośredni, psując wizerunek rejsów turystycznych. Na zjawiska te bardzo szybko zareagował rynek. Wartości linii wycieczkowych spadają z dnia dzień, a niepewność rośnie. Około osiemdziesiąt procent całego rynku rejsów obsługują duże korporacje wycieczkowe. Według niemieckiej grupy stoczniowej Meyer Werft, od lat budującej wielkie wycieczkowce, potentaci sektora wycieczkowców obecnie ponoszą straty w obrotach w wysokości około 100 milionów EUR dziennie.

- Cały przemysł, a zwłaszcza przemysł stoczniowy, znajduje się teraz w zupełnie innej sytuacji niż kilka tygodni temu. Obecna sytuacja na rynku będzie miała ogromny wpływ na zamówienia dla stoczni. Nasi klienci nie będą w stanie kontynuować zamówień statków w takim samym stopniu, jak wcześniej - informuje Imke Knoop szefowa działu sprzedaży i projektowania w Mayer Werft.

bulk_cargo_port_szczecin

Partnerzy portalu

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna
port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.