• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Kto, u diabła, rządzi w portach?

Maciej Borkowski

24.04.2017 19:46 Źródło: własne

Partnerzy portalu

Kto, u diabła, rządzi w portach? - GospodarkaMorska.pl

Na obszarach portowych rozciąga się szara strefa, w której nie wiadomo, kto tak naprawdę rządzi. Niby istnieje wyraźny podział, na administrację morską i „terytorialną”, ale jeśli chodzi o wydawanie decyzji, dotyczących obszaru objętego granicami portowymi, jedna i druga wchodzą sobie w drogę.

Do niedawna było to jeszcze bardziej skomplikowane, gdyż np. funkcje właścicielskie w spółkach zarządzających portami sprawował minister skarbu państwa, natomiast merytoryczny nadzór nad nimi – minister odpowiedzialny za gospodarkę morską i urzędy morskie, który raz bywał ulokowany w ministerstwie infrastruktury, a innym razem w osobnym resorcie. (Jak można było sprawować efektywny nadzór nad portami nie mając w ręku kompetencji właścicielskich – pozostaje tajemnicą tych, którzy taką strukturę wymyślili i zatwierdzili.)

A to nie wszystko. Na terenach portowych, a nawet na przyległym morzu, rządzi się jeszcze minister ochrony środowiska. Nie pytając nikogo i nie konsultując, ustanowił on np. strefy chronione przyrodniczo (Natura 2000) wzdłuż niemal całego wybrzeża, uniemożliwiając, a w każdym razie poważnie utrudniając rozbudowę portów, elektrowni wiatrowych, prowadzenie prac pogłębiarskich i eksploatację surowców podmorskich. W Gdyni np. taka strefa zaczyna się już na falochronie portowym, a na Wybrzeżu Zachodnim graniczy z torem wodnym prowadzącym do Szczecina. By go pogłębić i poszerzyć, trzeba specjalnej ustawy sejmowej, która uchyli przynajmniej część biurokratycznych utrudnień. Obrońcy przyrody domagają się, by tego rodzaje prace prowadzone były poza okresem lęgowym, by nie zakłócać spokoju  ptaszętom. Padła nawet propozycja, by takie roboty – jeśli już koniecznie muszą być prowadzone – to najlepiej, żeby odbywały się zimą. By nie niepokoić mew czy kormoranów, które na gniazda upodobały sobie portowe pirsy czy falochrony, zmuszano do wielomiesięcznego opóźniania inwestycji, które warte były miliony złotych.

Do podejmowania decyzji na terenach portowych roszczą sobie również pretensje służby podległe… ministrowi kultury! Miejscy konserwatorzy zabytków obejmują ochroną dziesiątki obiektów znajdujących się na tych terenach, nie pozwalając na ich wyburzanie, chociaż ich istnienie utraciło sens, z racji zmian następujących w technologiach przeładunków czy z innych względów. Tak jest ze starymi magazynami drobnicowymi, dźwigami stoczniowymi, a nawet betonowymi bunkrami czy warsztatami po Kriegsmarine, jak ma to miejsce w Gdańsku i Gdyni. Przy takiej polityce, porty mają szanse przeistoczyć się z czasem z miejsc obsługi ładunków – w skanseny.

O tym, co może być lokowane i budowane w portach, decydują nie ich zarządy i nie administracja morska tylko samorządy lokalne, a konkretnie radni miejscy czy gminni, uchwalający również i dla tych terenów plany zagospodarowania przestrzennego. A więc jeśli radni gdyńscy postanowili, że na jednym z pirsów powstanie „miejska strefa prestiżu”, to działalność portowa zostanie stamtąd wyrugowana. I podobnie będzie z terenami po Stoczni Nauta, która przeniosła się na obszar pozyskany po upadłej Stoczni Gdynia. Zamiast placów składowych i magazynów powstaną biurowce i apartamentowce, a w basenach portowych miejsce statków towarowych zajmą jachty.

Granice portów są więc w dużej mierze fikcją, skoro na ich obszarze może szarogęsić się niemal każdy. Nawet prawo pierwokupu terenów, objętych tymi granicami, przysługujące z mocy ustawy zarządom portów, pozostaje w znacznej mierze tylko na papierze, gdyż uwłaszczyły się tam liczne przedsiębiorstwa, w tym stocznie i kolej.

Ustawa chroniąca te tereny przed dostaniem się w niepowołane ręce okazała się również nieskuteczna w przypadku upadłości firm rezydujących w portach. Syndycy sprzedawali je także prywatnym osobom, którym dostawały się nawet kawałki nabrzeży (w mniejszych portach). Poza tym, spółek zarządzających portami może być zwyczajnie nie stać na wykup takich terenów, a legislatorzy nie przewidzieli, by mógł to robić budżet państwa i nie ma w nim środków na taki cel.

Aż się prosi, żeby ten bałagan legislacyjny wreszcie uporządkować. Jeśli oddzielono kiedyś granicami obszary portowe i morskie, od reszty terytorium państwa, to niech sprawuje nad nimi „pełnowymiarowy” zarząd administracja morska. Obecnie ten zarząd niby jest – a jakby go nie było.


Maciej Borkowski
publicysta dwutygodnika „Namiary na Morze i Handel”

bulk_cargo_port_szczecin

Partnerzy portalu

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna
port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.