• <

Członek załogi wypadł z jachtu do morza. Komisja przygotowała raport

gm

06.01.2023 12:31 Źródło: PAP
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Członek załogi wypadł z jachtu do morza. Komisja przygotowała raport

Partnerzy portalu

Członek załogi wypadł z jachtu do morza. Komisja przygotowała raport - GospodarkaMorska.pl

Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich (PKBWM) opublikowała raport z wypadku jachtu "Yachting", do którego doszło w lutym ub.r na Bałtyku. Z jednostki w trakcie rejsu wypadł członek załogi.

W raporcie opisano przygotowania jachtu do rejsu, wypadek oraz działania jednostek ratowniczych, które uczestniczyły w akcji po wypadnięciu członka załogi za burtę. Dziewięcioosobowa załoga wypłynęła w rejs ponad czternastometrowym jachtem "Yachting" z przystani Cesarskiej w Gdańsku do szwedzkiego portu w Karlskrona 20 lutego ub.r. Ze względu na pogarszającą się pogodę na Bałtyku Południowym jacht tego samego dnia wieczorem zawinął do portu we Władysławowie, aby przeczekać złe warunki pogodowe.

Autorzy raportu wskazują, że kapitan jachtu sprawdzała prognozę pogody przy pomocy aplikacji pogodowej "Windy" zainstalowanej na ekranie telefonu komórkowego. Nie skorzystano z aktualnej i orientacyjnej prognozy pogody przygotowanej przez Biuro Meteorologicznych Prognoz Morskich w Gdyni ogłaszanej przez polską stacje brzegową "Polish Rescue Radio". Ponadto podkreślono, że informacje odczytane na ekranie telefonu i zwarte w tej aplikacji są niewystarczające, aby w oparciu o nie podejmować decyzje o prowadzeniu bezpiecznej żeglugi na morzu, szczególnie w okresie zimowym. Dwa dni później jednostka wypłynęła w kierunku Szwecji.

Autorzy raportu wskazali, że załoga nie mając zasięgu telefonii komórkowej oraz informacji o bieżących i prognozowanych warunkach pogodowych znalazła się rejonie dużego zafalowania i silnego sztormowego wiatru o sile 9 w skali Beauforta, który był wcześniej prognozowany w rejonie Bałtyku Południowego przez Biuro Meteorologicznych Prognoz Morskich w Gdyni. Jacht znalazł się w rejonie pogodowym, w którym nie powinien żeglować w związku ograniczeniem wynikający z zapisu w Karcie Bezpieczeństwa jachtu. Ponadto 23 lutego ub.r. w Dzienniku Jachtowym zapisano, że falowanie stało się bardzo uciążliwe dla załogi. Objawy choroby morskiej nasiliły się u części załogi w stopniu uniemożliwiającym jakąkolwiek aktywność. Obejmujący wachtę uzgodnił z kapitanem, że ze względu na bardzo złe warunki hydrometeorologiczne, bardzo silne porywy wiatru, bardzo duże falowanie i kołysanie jachtu podróż będzie kontynuowana przy wykorzystaniu silnika. Po konsultacji z wachtowym, kapitan jachtu zadecydowała o opuszczeniu żagli i kontynuowaniu dalszej podróży przy wykorzystaniu silnika.

W raporcie napisano, że żeglarz który zakończył wachtę na pokładzie, podczas przechodzenia z kokpitu na nadbudówkę do miejsca zwijania grota, w momencie dużego falowania i przechyłów jachtu, stracił równowagę, przewrócił się, a następnie spadł na półpokład i odbijając się od niego wypadł za burtę. Wypadek miał miejsce ok. 130 Mm na północ od portu we Władysławowie. Kapitan przekazała komunikat głosowy na kanale 16 radiotelefonu VHF informując o człowieku za burtą oraz że nie powiodła się akcja ratownicza wyciągnięcia członka załogi z wody przez załogę jachtu. W wyniku prowadzonych manewrów na skutek wkręcenia się liny i zablokowania śruby napędowej został unieruchomiony silnik stanowiący napęd pomocniczy jachtu. Ponadto w czasie gdy kapitan jachtu sprawdzała pozycję jachtu i przekazywała informacje o sytuacji, załoga starała się podjąć z wody będącego za burtą kolegę. Przy kolejnym okrążeniu będący w wodzie chwycił linę na końcu której było koło ratunkowe, ale zbyt duża szybkość jachtu uniemożliwiła mu jej utrzymanie.

Dalsze manewry spowodowały, że będący w wodzie żeglarz znalazł się blisko rufy jachtu, wtedy jeden z członków załogi po wyjściu na drabinkę na rufie i wcześniejszym zabezpieczeniu się linami asekuracyjnymi dosięgnął ręką do jego kamizelki ratunkowej. Z raportu wynika, że żeglarz będący w wodzie stracił przytomność, a luźna kamizelka ratunkowa bez pasa krokowego zsunęła się z niego. Starający się dosięgnąć go kolega nie był w stanie chwycić za kombinezon odpływającego, ponieważ osłabiony chorobą morską, przemoczony na skutek uderzeń fali sam potrzebował pomocy kolegów aby wydostać się na pokład. Odległość pomiędzy będącym w wodzie rozbitkiem oraz dryfującym jachtem zwiększała się i po pewnym czasie na jachcie utracono z nim kontakt wzrokowy. Do akcji ratowniczej wyruszyły szwedzkie i polskie służby SAR, samolot i śmigłowce. Kapitan jachtu wraz z załogą podjęli decyzję powrotu do portu we Władysławowie. "Przez pewien czas żeglowano przy wykorzystaniu zrefowanego foka. Ze względu na uszkodzony i porwany żagiel genua, unieruchomiony napęd pomocniczy jachtu spowodowany wkręceniem się liny w śrubę napędową i wyczerpanie załogi chorobą morską, a także zły stan psychiczny, 24 lutego ub.r. w nocy załoga jachtu drogą radiową zgłosiła problem z bezpiecznym powrotem i wezwała pomoc w celu przeholowania jachtu do portu" - napisali członkowie PKBWM.

Jednostka została odholowana do portu we Władysławowie przez statek ratowniczy "Sztorm" i jednostkę ratowniczą "Bryza". W raporcie napisano, że nieprzytomny rozbitek został odnaleziony przez szwedzki samolot KBV 503, podniesiony z wody przez śmigłowiec szwedzki Life Guard 004 i przetransportowany do szpitala w Karlskronie. Niestety, 26-letni żeglarz zmarł w grudniu ub.r.

Komisja oceniła, że do sekwencji zdarzeń zapoczątkowanych wypadnięciem członka załogi za burtę i zakończenia rejsu na holu jednostki ratowniczej doprowadziły brak odpowiedniego wyszkolenia żeglarskiego i ograniczona znajomość własnych możliwości związanych z żeglowaniem w czasie silnego zimowego sztormu na Morzu Bałtyckim. Wskazała, że w czasie prowadzonej żeglugi załoga będąc w kokpicie i na pokładzie miała założone kamizelki ratunkowe oraz liny asekuracyjne. Natomiast firma czarterująca jacht przekazała go żeglarzom bez właściwie zamocowanej tratwy ratunkowej/ Decydującym o bezpieczeństwie żeglugi problemem były zbyt duże bloczki zainstalowane na szynach szotowych w stosunku do grubości lin szotowych.

Z raportu wynika również, że kluczowe znaczenie dla żeglowania po morzu, a szczególnie w okresie zimowym, ma ciągłe śledzenie warunków pogodowych. "Część niedoświadczonych żeglarzy sięga do uproszczonych "narzędzi" mających na celu wizualizację warunków pogodowych przyjmując informacje zawarte w popularnych aplikacjach pogodowych jako w pełni wiarygodne" - podkreślono.

Raport został opublikowany na stronie internetowej PKBWM.

Ponad 32 stronnicowe podsumowanie przygotowane zostało przez Marka Szymankiewicza oraz Tadeusza Gontarka, członków PKBWM. Izba Morska przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku z siedzibą w Gdyni wydała postanowienie o niewszczynaniu postępowania w sprawie wypadku.

Fot. Depositphotos

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.