W ostatnich miesiącach nie brakowało podawanej przez rosyjski resort obrony bogatej aktywności okrętów różnych typów i klas, które prowadziły ćwiczenia na Morzu Bałtyckim. Niektóre z nich robiły to kilkukrotnie na przestrzeni miesiąca. Obok podkreślania swojego zaangażowania w ochronę własnej domeny morskiej potencjalnie może być to „pokaz siły” w obliczu działań państw NATO zaangażowanych w obronę wschodniej flanki i podwodnej infrastruktury krytycznej w ramach misji. „Baltic Sentry”.
Organizowane w kwietniu ćwiczenia rozgrywały się w domenie morskiej, powietrznej i lądowej, biorąc pod uwagę zarówno działania w polu, jak i sztabowe. W związku z tym ostatnim odbyła się sesja szkoleniowa z udziałem wojskowych organów zarządzających i kadrą dowódczą jednostek. Jak podaje rosyjskie ministerstwo obrony, dotyczyło ono zaangażowania 15 okrętów, 300 jednostek uzbrojenia (w tym lądowego i powietrznego) oraz 5 000 żołnierzy. Szkoleniem miał osobiście kierować wiceadm. Siergiej Lipilin, dowódca Floty Bałtyckiej. Przedsięwzięcie miało zostać zrealizowane zgodnie z planem szkolenia bojowego jednostki na 2025 rok. Zakładało, że organy odpowiedzialne za kontrole i dowodzenie na poszczególnych szczeblach opracują i poprowadzą procedurę osiągnięcia gotowości bojowej poszczególnych pododdziałów, w tym związanej z awaryjnym wyjściem personelu i sprzętu wojskowego z baz na miejsce przydziału, celem wykonania zadań zgodnie z przeznaczeniem. Tego rodzaju przedsięwzięcie można uznać za przygotowanie „na sucho” całej Floty Bałtyckiej do swoistego sprawdziany generalnego, który sprawdzi zdolność związku taktycznego do alarmu bojowego i działania wszystkich jego jednostek.
W trakcie szkolenia, o którym poinformowano 11 kwietnia, wojskowe organy dowodzenia i kontroli, formacje i jednostki wojskowe opracowały kwestie doprowadzenia ich do najwyższych poziomów gotowości bojowej, awaryjnego przygotowania personelu i sprzętu wojskowego do wyjazdu w rejony przydziału bojowego w celu wykonania zadań szkolenia bojowego.
W tym samym okresie odbyło się również szkolenie jednostek piechoty morskiej Floty Bałtyckiej. Zgodnie z planem żołnierze jednostki ćwiczyli na poligonie Chmelewka, znajdującym się w Obwodzie Królewieckim, niedaleko granicy z Polską. Zaangażowano 200 żołnierzy oraz 10 jednostek sprzętu wojskowego i specjalnego. W ramach zaplanowanych epizodów ćwiczebnych prowadzono ostre strzelanie z użyciem broni podręcznej (karabiny automatyczne i snajperskie itp.), ciężkich karabinów maszynowych oraz wystrzeliwania granatów i innych ładunków z granatników. Działania piechoty były wspierane przez transportery opancerzone BTR-82A.
Wspomniane działania zostały przeprowadzone zarówno w ramach indywidualnych ćwiczeń strzeleckich, jak i scenariusza desantu z morza, gdy rosyjscy „marines” mieli za zadanie zająć brzeg nieprzygotowany, pokonać zapory minowe i zasieki, pokonać punkty oporu i przeprowadzić ewakuację rannych z pola walki. W kolejnych etapach brali udział w ćwiczeniach w zakresie wykrywania wrogich „grup dywersyjno-rozpoznawczych” z wykorzystaniem naziemnego i powietrznego sprzętu rozpoznawczego, w tym dronów.
Ćwiczenia odbywały się także na morzu, sprawdzając gotowość do prowadzenia akcji ratowniczych. Zostały zaangażowane jednostki Floty Bałtyckiej, w tym holowniki SB-123, Aleksander Frolow oraz ratownicze, łódź proj. 23040 Aschat Ziganszin i okręt Aleksander Puszkin. Zrealizowano scenariusz poszukiwawczo-ratowniczy, w ramach którego siły te miały zapewnić pomoc cywilnej jednostce. Floty Bałtyckiej przeprowadziły ćwiczenia na morzu, aby zapewnić pomoc okrętowi uszkodzonemu w wyniku ataku wroga, co wiązało się z m.in. walką z pożarem oraz przebiciem kadłuba, a także poszukiwania i ratowania członków załogi, którzy wypadli za burtę. Wykonywano takie zadania jak przenoszenie rannych z pokładu jednej jednostki na drugą i udzielanie pierwszej pomocy.
Choć rosyjski resort obrony podkreśla, że takie ćwiczenia są prowadzone regularnie, a specjaliści od ratownictwa morskiego mają „stale doskonalić swoje umiejętności”, tak należy dodać, że na straty Floty Czarnomorskiej w walce z Ukrainą dodatkowo wpływały nie tylko fatalne przygotowanie załóg oraz sprzęt nie przystający do wyzwań, ale też brak działań lub chaos organizacyjny wręcz uniemożliwiające pomoc załogom i samym okrętom. W efekcie zwiększało to rozmiary rosyjskich porażek. Choć Ukraina ma ograniczone możliwości działania przeciwko agresorowi na Morzu Czarnym, jej siły wielokrotnie wykorzystywały, na swoją korzyść, właśnie błędy przeciwnika.
Nie zabrakło też najbardziej typowych scenariuszy bojowych w wykonaniu okrętów Floty Bałtyckiej. 16 kwietnia, w ramach zaplanowanych ćwiczeń, na poligonie morskim działały poduszkowce desantowe, Jewgienij Koszeszkow i Mordowia. Przeprowadziły symulację ostrzału artyleryjskiego celów morskich i powietrznych z użyciem armat morskich AK-630 30 mm skierowanego przeciwko bezzałogowym pojazdom powietrznym i nawodnym.
Zwalczanie tego rodzaju uzbrojenia z racji na to, jakie straty zadaje rosyjskim siłom zbrojnym, w tym okrętom stało się jednym z głównych ćwiczeń załóg rosyjskich okrętów, co ma wskazywać na wzrost świadomości o ich zagrożeniu. W teorii miałoby to nie dopuścić do utraty kolejnych, cennych okrętów, choć pozostaje pytanie nie tylko o realne przygotowanie kadr, ale też sprawność systemów bojowych i uzbrojenia na pokładach jednostek nawodnych. Znane są nagrania z kamer montowanych na ukraińskich bezzałogowcach morskich pokazujące, jak rosyjscy marynarze chaotycznie strzelają z broni pokładowej i ręcznej w kierunku wrogich celów.
Dalsze ćwiczenia brały też pod uwagę zwalczanie zagrożeń na wodzie, co wiązało się z wdrażaniem procedur zwalczania zagrożeń radiacyjnych, chemicznych i biologicznych. Oba poduszkowce miały też przeprowadzić akcje załadunku personelu i techniki wojskowej na morzu, ich transportu oraz desantu na brzeg nieprzygotowany, tj, nie posiadający infrastruktury portowej. Do tego epizodu ćwiczebnego zaangażowano żołnierzy piechoty morskiej, wykorzystującej transportery BTR-82A i rakietowe systemy przeciwlotnicze Striela.
Kolejne ćwiczenia rosyjskich sił morskich na Bałtyku wskazują na rosnącą aktywność i potencjalnie też świadomość własnych słabości w porównaniu z siłami morskimi państw NATO, biorąc pod uwagę bolesne doświadczenia Floty Czarnomorskiej, która miała stracić nawet 1/3 swojego potencjału bojowego w wyniku ukraińskich ataków na okręty i infrastrukturę portową.
Z racji na dysproporcję sił i zdolności ofensywne i defensywne państw nadbałtyckich, rosyjska Flota Bałtycka mogłaby się znaleźć w dużo trudniejszej sytuacji. Co istotne, ćwiczenia odbywają się w trakcie trwania misji NATO pk. Baltic Sentry, której celem jest ochrona morskiej infrastruktury krytycznej, zagrożonej akcjami sabotażowymi, o które są podejrzewane rosyjskie okręty zwiadowcze i wykorzystywane także w tym celu statki „floty cieni”. Może to być również próba pokazu siły Rosji na Bałtyku, a także zapewnienie tak władz państwa oraz obywateli o gotowości do działań obronnych i wysokiego przygotowania sił morskich, wokół których nie brakuje kontrowersji oraz krytycznych opinii. Z kolei dla państw NATO jest to stałe przypomnienie, że Bałtyk nie jest „morzem zamkniętym”, ani całkowicie bezpiecznym, tylko miejscem o potencjalnie wrogiej aktywności, z którą stale należy się mierzyć i mieć ją na uwadze.
Dramat na pokładzie Steny. Na ratunek wezwano śmigłowiec Marynarki Wojennej
4
Dwa niszczyciele min na Mierzei Wiślanej. Kanał dostępny dla okrętów
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej
Naval Group zbuduje czwartą fregatę dla Grecji. Zamówienie potwierdzone
Umowa USA i Korei Pd. wywoła efekt nuklearnego domina?
Lotniskowiec Royal Navy i jego myśliwce oddane pod dowództwo NATO
Port w Noworosyjsku wznowił działanie po ataku ukraińskich dronów
NATO ćwiczyło zwalczanie okrętów podwodnych. „Playbook Merlin 25” na szwedzkich wodach